Pierwszy dzień diety zaliczony trzymałam dietę na 100% , nowe przepisy dodane do ulubionych dziś postaram się by zaliczyć jakiś trening. Chce na nowo polubić się z ćwiczeniami 😀
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 7889 |
Komentarzy: | 81 |
Założony: | 17 lutego 2018 |
Ostatni wpis: | 10 lipca 2020 |
Postępy w odchudzaniu
Pierwszy dzień diety zaliczony trzymałam dietę na 100% , nowe przepisy dodane do ulubionych dziś postaram się by zaliczyć jakiś trening. Chce na nowo polubić się z ćwiczeniami 😀
Właśnie zdałam sobie sprawę że ostatni wpis był 10 miesięcy temu. Ile się wydarzyło przez ten czas, ciężko wymienić ale postaram się.
Szło mi całkiem dobrze, czasem bywały podkniecia ale dawałam radę podnieść się i iść na przód. Przyszedł jednak taki czas że nie było dnia bez odstępstwa od diety, calkowicie przestałam ćwiczyć, moje samopoczucie było coraz gorsze spadła mi samoocena i czułam jak za rogiem skrada się depresja. Czułam że zawiodłam siebie, rodzinę oraz ludzi którzy stawiali mnie za wzór przy traceniu kilogramów. Czułam się jak bym dźwigała na barkach więcej niż jestem w stanie unieść. Stawałam co piątek na wadze i cierpiałam w środku z nie mocy i przerażenia ze wrócę do wagi wyjściowej. Wraz z coronawirusem zaczęło się moje własne piekło. Traciłam kontrolę nad wszystkim i zaczęłam myśleć że to nie ma sensu że to już koniec... Po prysznicem ryczałam bo łatwo było wytłumaczyć rodzinie opuchnięte i czerwone oczy "szampon". Często szłam ostania spać więc nikt nie widział co się ze mną dzieje. Wybierałam filmy na których nie musiałam tłumaczyć się z łez. I tak żyłam z tym wszystkim i bałam przyznać się do tego co czuję.
Ale dość tego muszę zacząć myśleć ze nikogo nie zawiodłam, że każdy ma prawo do potknięć i ważne by umieć się podnieść... czas na zmiany. Jest mi żal tych kilogramów które przyszły wraz z załamaniem, żal że tak dużo czasu trwało ogarnięcie się ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Muszę sięgnąć do najgłębszych pokładów energii i iść dalej, małymi krokami lecz do przodu.
Zdałam sobie sprawę że jestem uzależniona od jedzenia. Pierwszy krok za mną. Moim skromnym zdaniem najgorsze z uzależnień bo nie można go odstawić. Nie można przestać jeść, wiec trzeba przestać myśleć o jedzeniu jak o czymś co daje szczęście a zacząć myśleć jak o paliwie na funkcjonowanie w ciągu dnia. Łatwo powiedzieć gorzej z wykonaniem ale zrobię wszystko co w mojej mocy by tak było.
Taka moja spowiedź aż lżej na duszy. Dobrze jest czasem napisać co czujemy bo można się temu przyjrzeć z boku a to rozjaśnia w głowie.
Najlepszy, z żytniej mąki bez drożdży na zakwasie. Raz w tygodniu piekę na cały tydzień i równie smaczny siódmego dnia jak pierwszego.
Mój ulubiony zestaw na trening, wszystko razem półtorej godziny i czuję każdy mięsień.
Zadowolona jestem z tego tygodnia 0.9 kg w dół 👍. Wygląda na to że wszystko wraca do normy. W poniedziałek badanie na poziom żelaza po 3 miesięcznej suplementacji i mam nadzieję będzie dobrze. Najważniejsze że wróciłam do treningów i cieszę się z tego ogromnie to dzięki mojej przyjaciółce która wpada do mnie i razem trenujemy, taka mała grupa wsparcia, jeśli mi się nie chce to ona mnie wspiera i odwrotnie i tak nie ma więcej odkładania na potem. No i trzymam kciuki za moją córeczkę 15 letnią która, wreszcie bierze przykład z mamy i bierzemy się razem do roboty. Ależ uwielbiam czuć tą energię do działania i tą motywację na maxa. W październiku ślub w rodzinie więc czas na mniejszy rozmiar sukienki. Dam radę!!!
Serniczek z mikrofali w 10 minut
Kiedy już bardzooo chcę mi się czegoś słodkiego to w 10 minut mam sernik, który jest pyszny zarówno na ciepło jak i na zimno.
Około 350 kcal
Składniki:
Ksylitol 12g
Budyń śmietankowy bez cukru 6g
Mąka pszenna 6g
Twaróg półtłusty 100g
Jajko 1szt
Płatki migdałowe 10g
Czekolada gorzka 6g
Sposób wykonania:
Białko oddzielić od żółtka i ubić z ksylitolem ( może być również z miodem lub cukrem) Twaróg zmiksować z mąką, budyniem i żółtkiem (można dodać 2krople zapachu ulubionego). Delikatnie wymieszać białko ubite z resztą , wyłożyć do większego kubka lub miseczki, wstawić do mikrofali na około 5 minut (w zależności od mocy mikrofali u mnie 800 wat) ostrożnie wyłożyć na talerzyk, na jeszcze gorący położyć kostkę czekolady żeby się rozpuściła. Posypać prażonymi płatkami migdałowymi. Można przystroić połową truskawki lub innym owocem. Smacznego
Tak było kiedys....
Tak jest dziś...
Jeszcze mnóstwo pracy przede mną ale dumna jestem z tego co osiągnęłam.
Zastanawiałam się czy coś pisać i nie jestem do końca pewna czy nie skończy się ten wpis żalem i i wyrzutami do siebie i świata. Ale od początku, spróbuję to jakoś ogarnąć i poukładać w całość.
Od Świąt Bożego Narodzenia gdzie wpadło mi dodatkowe parę kilo borykam się z wagą i za nic nie mogę dojść do następnego kroku. Jak pomyślę że w rok spadło mi ponad 40 kg a kolejne pół roku to walka i wachania góra dół to czasem mam dość . W miedzy czasie z badań wyszło że poziom żelaza mam zbyt niski, co skutkuje brakiem sił i chęci do czegokolwiek. Motywacja która była na najwyższym poziomie teraz jest niemal zerowa co kończy się oczywiście brakiem cotygodniowych treningów. To wszystko powoduje że w mojej durnej głowie kiełkują myśli typu: "po co to wszystko?"... "może nie jest mi dane być szczupłą?" ... " czy warto?" I chociaż wiem że to bzdura i staram odsunąć od siebie te myśli to one przychodzą coraz częściej A wraz z nimi ochota na podjadanie. Zastanawiam się jak siebie z tym poradzić, jak wrócić na poprzedni tor? Bo tym nie zajadę do obranego celu. Moje ciało wygląda nie za dobrze, nadmiar skóry na ramionach, brzuchu i udach denerwuje mnie i pomimo że mówiłam sama sobie że to jest jak trofeum bo lepiej kiedy skóra wisi niż jest wypełniona tłuszczem to jednak żadna kobieta nie chce latem przypominać "latającej wiewiórki" i upychać nadmiaru skóry w galotach które mogły by być o dwa rozmiary mniejsze.
Od trzech tygodni walczę jak lew o każdy kilogram ale kosztuje mnie to wiele wysiłku i zastanawiam się na ile wystarczy mi wytrwałości i jak zmotywować się do dalszej walki? Kiedyś rodzina bardzo mnie wspierała, nie kupowało się nic co może kusić ale po półtora roku a to szmat czasu coraz częściej pada pytanie "czy sa lody w zamrażalniku?" A lody, zwłaszcza czekoladowe to diabeł kuszący na wyższym szczeblu. Rozumiem ich jednak... bo to przede wszystkim MOJA WALKA !!! Nikt nie obiecywał że będzie łatwo 😜 Jedna rzecz trzyma mnie jeszcze w ryzach... zdjęcie zrobione tuż przed odchudzaniem ono przypomina mi jak nie chcę wyglądać 😁
Tak się zakręciłam na to moje odchudzanie ze rodzina ma mnie dość... Sprawdzam wszystkie etykiety, nie kupuje nic co jest niezdrowe. I mimo iż wspierają mnie mocno to tęsknią za czipsami ;-) haha. Kocham ich mimo wszystko. Teraz przede mną najcięższy czas waga spada pomalutku ale to dobrze. trzymam się obranego celu i aby do przodu. troszkę wspieram się... hipnoza wieczorem i afirmacja rano... Bo przecież nie zaszkodzi. ;-) a może pomoże... To wszystko w końcu zaczyna się od głowy wiec trzeba ja wesprzeć. Tak czy inaczej cieszy mnie moje zrzucone 40 kilo i chce więcej !!!!!!!
Właśnie zdałam sobie dziś sprawę że od grudnia zeszłego roku, kiedy to przed zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia zdecydowałam się wreszcie zmierzyć z rzeczywistością i stanąć na wadze, jest mnie mniej o 33 kg. Wiem ze nie jestem nawet w połowie drogi. Sam początek przeszłam sama i to było najłatwiejsze 7 kg. Potem stwierdziłam że nie dam rady sama znalazłam specjalistów od diety na bebio. Szło nieźle i byłam zadowolona ale po 2 miesiącach chciałam więcej. Kolejne miesiące wykupiłam na Vitalia bo były dodatkowo treningi i to co uważam za najlepsze psycholog. Chociaż nie korzystałam osobiście to zadania od psychologa są super i czytam wszystko co może mi pomóc bo mam cel. Może to śmieszne co powiem ale pierwszy raz w życiu chce być szczupła i silna. Silna byłam kiedyś... szczupła jeszcze nigdy!!!