Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 sierpnia 2020 , Komentarze (8)

Cześć ostatni mój wpis był bodaj 8 lipca, ale jakoś się złożyło, że nie było czasu na wpisy co nie oznacza, że Was nie czytałam😁. Ostatnio pisałam, że u mnie było jagodowo i ten stan trwa do dzisiaj, choć nie jest aż taki duży. Ale czytając Beatę 456 zastanawiam się czy nie zrobić jagodzianek, ponieważ brat przywiózł mi pudełko jagód... Ale zaplanowałam na jutro ciasto z wiśniami i teraz mam dylemat. No tak osiołkowi w żłobie dano....Zakończyłam właśnie mój dwutygodniowy urlop i od poniedziałku wracam do pracy, a że nadal pracuję zdalnie więc daleko nie będę miała do biurka😋😋. To był mój pierwszy urlop, podczas którego nigdzie nie wyjechaliśmy (nie licząc tych lat, w których urodziłam dzieci - jedno urodziłam w maju, drugie w czerwcu więc świadomie nie jeździliśmy) ... Trochę było mi smutno, że nie poleżę na plaży, nie przejdę brzegiem morza, nie będę tańczyć na chodniku w rytm piosenki ,, prawie nigdy nie pada deszcz w ...'' Ale jako, że mieszkam w Karkonoszach, mąż zapewnił mi moc atrakcji turystycznych, podczas których uśmiechałam się do niego i mówiłam: ,,jak tu pięknie'', ,, mam już dosyć, więcej z Tobą nie pójdę"!!!! itp. Fakt urlop spędziliśmy aktywnie, zresztą cały lipiec był aktywny: prawie 67 godzin aktywności, z czego 20 godzin było na rowerze tj około 165 km, a reszta to wyprawy w góry i kijkowanie. Jestem z siebie dumna i to bardzo!!! Zapisałam się na wyzwanie 200 km z kijami NW i je zrealizowalam. Mąż bardzo mnie wspierał, chodził ze mną, dopingował i za to bardzo mu dziękuje. Zobaczymy jak pójdzie w sierpniu. Na razie nic nie planuję. Zmykam Was poczytać. Pozdrawiam i życzę słonecznego weekendu.

8 lipca 2020 , Komentarze (25)

Witajcie,  za oknem pochmurno, a taka pogoda, nie napawa mnie energią i optymizmem. W poniedziałek była przerwa od kijkowania, wczoraj grzecznie zrobiłam swoją trasę, a co będzie dzisiaj to zobaczymy. Tak, jak napisałam w tytule u mnie jagodowo, a to za sprawą brata, który przywiózł mi pół wiaderka jagód. Na początku się ucieszyłam, ale po chwili entuzjazm opadł. Po pierwsze, trzeba było je przebrać, po drugie, co z nimi zrobić, a po trzecie kto to ma zrobić (to akurat bo pytanie retoryczne) ... Więc w poniedziałek wieczorem zrobiłam pierogi z jagodami. Takie nieduże, zgrabne, całe słodziutkie owoce w miękkim cieście. Wyszły pyszne 😋😋 Myślę ok, będą na wtorek na obiad, ale jak usiadło jedno dziecię, potem drugie, mąż, naszykowałam dla taty i brata to na wtorkowy obiad nie zostało za wiele. Ale coś tam zostało... Więc wczoraj mąż wrócił z pracy i zaczął smażyć naleśniki z ...serem i jagodami. Dobre były; nie za słodkie,takie kremowe. Po południu pojechaliśmy na działkę i w pewnym momencie pytam męża czy pojedzie na rower bo ja pójdę na kije, a on coś tam zaczął kręcić i po chwili mówi.. ja wiem co będziemy robić, jak wrócimy do domu. Ja go nie pytam, ale widzę, że jego aż skręca, żeby mi powiedzieć i wypalił ,, upieczemy jagodzianki"!!! Więc przyjechaliśmy z działki do domu, zarobiłam ciasto drożdżowe, poszliśmy na kije, jak wrociliśmy upiekłam bułeczki... A ponieważ jagód zostało, zastanawiam się co mnie czeka dzisiaj....  A czy Wy lubicie jagody, ci z nimi robicie? Może jakieś pomysły? Zaznaczam, że makaron z jagodami i koktajle odpadają... 🤔🤔🤔Pozdrawiam jagodowo. 

5 lipca 2020 , Komentarze (4)

W kijkowaniu😋😋😋, ostatnio nasza miłość się gdzieś rozjechała... Czasem patrzyłam na moje czarne kije z radością i uwielbieniem, ale częściej ich nie lubiłam. Ostatnio wspominałam z mężem jak kilka lat temu, mi je kupił.... I uśmialiśmy się oboje. Bo ja je chciałam bardzo i marudziłam, żeby mi wybrał, jakieś porządne, ale nie za bardzo drogie, bo jak powiedziałam gdy nie będę  nimi chodziła, to nie będzie mi szkoda, że wyrzuciłam 200 czy 300 stówki. No i kupił, a ja chodziłam dzielnie i dumnie, że mam nowiuśkie i piękne kijaszki. A gdy mi się nie chciało iść, mąż mówił idziemy bo kije jeszcze się nie zwróciły 😆😆😆😆. I dzisiejszego poranka także poszliśmy, ale nie moja standardową trasą, tylko taką leśną drogą, niedaleko rzeki. Lekki wiatr, słońce, niewielki ruch rowerzystów... Patrzyłam.na pływające kaczki, słuchałam śpiewu ptaków i pomyślałam o zdjęciach Beaty 465 . Jej zdjęcia są piękne i wyjątkowe, takie jak mój dzisiejszy szlak. A po południu była rowerowa przejażdżka- w mieście oddali nową ścieżkę rowerową i postanowiliśmy ją przetestować. Ale szału nie było. Momentami było wąsko, a wielkie krzaki zabieraly jeszcze cześć ścieżki, na plus ścieżka zdała od ruchliwych ulic. Było fajnie, choć mam niedosyt dzisiejszej aktywności 😀😀😀. Pozdrawiam serdecznie i  życzę miłego wieczoru. 

4 lipca 2020 , Komentarze (12)

Plan był super: mąż miał jechać na rower o godz. 6 rano (tak lubi) - mieszkamy w Karkonoszach i lubi jeździć po girach raniutko i wrócić do południa. Miał mnie o godz. 7 obudzić- miałam iść na kije i wg planu wrócić około 8:30, naszym sklepiku kupić bułeczki na śniadanie dla chłopców i jakieś drobiazgi. Potem śniadanie i miałam jechać na ryneczek kupić ogórki i kalafior. Mąż miał wrócić około 11 i jak to w sobotę na działkę. No i się rypło!!! Mąż zamiast o 7.00 obudził mnie o 8:30, pojechałam po bułki, a potem poszłam na kije. Było już gorąco, prawie nie czuć było wiatru, a ja krok za krokiem, pod górkę i z górki wytuptałam 8,5 km. Przyszłam umęczona i zła, tylko nie wiem czy na siebie, że poszłam w taki upał czy na mojego męża, że mnie późno obudził. Zanim odpoczęłam, zjadłam śniadanie i dzwonię do męża bo już dobrze po 11pytam, gdzie jest bo przecież umówiliśmy się z tatą na działce, a on, że jeszcze z godzinę... Więc pojechałam sama. Wypiliśmy z tatą kawkę, coś tam podziubałam w grządkach i wróciłam do domu po 15. A mąż zdążył przyjechać chwilę przed mną i od razu zaczął się kajać, że mnie zawiódł, że tak późno przyjechał.... Posiedzieliśmy na tarasie; on umęczony, ja jakaś nijaka, potem jeszcze na chwilę na działkę zebrałam truskawki i maliny. A wiecie co jest najsmutniejsze? Że nie mam poczucia, że to był dobrze skorzystamy dzień. Pozdrawiam weekendowo.

3 lipca 2020 , Komentarze (4)

A właściwie to już wczoraj, bo dzisiaj miałam dzień wolny. Wczoraj miałam milion myśli i pomysłów na to, jak spędzę dzisiejszy dzień: miałam umyć okno w kuchni i ją posprzątać, zrobić zakupy, skoczyć do kosmetyczki, iść na kije, no i oczywiście trosze dłużej pospac. Mąż, który budzi mnie zazwyczaj o 6:15 pomyślał, że da mi pospac, a tu tata dzwoni o godz. 7 i pyta czy ja jeszcze śpię, bo on wodę na kawę wstawia.... Więc wstałam i pojechałam, bo tata się przyzwyczaił, że przyjeżdżam do niego parę minut po 7. Wypiłam kawkę, pogadaliśmy i postanowiłam pójść na kije. Jak się zaciągnęło! Ciemno się zrobiło więc biegiem do samochodu bo zostalabym miss mokrego podkoszulka😋. Wróciłam do domu, zjadłam śniadanie i... się wypogodziło. Więc umyłam okno w kuchni, posprzątałam, umyłam lodówkę i zaraz mąż wrócił z pracy do domu. Zjedliśmy obiadek i podjęłam drugą próbę kijkowania i tak zrobiłam 8 km. Niby nie dużo, ale od 2 tygodni chodzę codziennie 5-6 km. Potem wizyta na działce i poranne zakupy wieczorową porą 😂😂😂 A teraz zmykam Was poczytać. Miłego wieczorku.

1 lipca 2020 , Komentarze (4)

A ja ostatni wpis miałam dwa miesiące temu, z czego maj przeszedł niezauważalnie. No prawie, bo była osiemnastka starszego syna, urodziny młodszego syna i urodziny taty. Także maj upłynął na pieczeniu ciast i tortów i oczywiście ich konsumowaniu😁😁😁 . Czerwiec rozpoczęłam postanowieniem, że znowu podejmuje próbę ,,ułożenia siebie" na nowo. I tak przez dwa tygodnie nie jadłam słodyczy, piłam wodę i aktywnie się ruszałam.i tak było przez dwa tygodnie. Potem wszystko wróciło na dotychczasowe tory. Dlaczego? Bo byłam po prostu zmęczona. Od marca pracuję zdalnie i to swoje plusy, ale i minusy. W domu pracuję więcej (żeby było uczciwie nie codziennie), ale bywa tak, że zaczynam o godz. 8 czy 9 i kończę po 18... Wstaje każdego dnia o 6:20 jadę do taty, potem wracam do domu i praca. Po południu trzeba ogarnąć obiad, zakupy i działkę. Teraz jest już mnie pracy, wszystko ładnie rośnie, aż serce się raduje. A najważniejsze, że są wakacje i moje dzieci zakończyły rok szkolny, bo to było mega wyzwanie, szczególnie u młodszej latorośli, która nie miała lekcji zdalnych, a jedynie naile od nauczycieli: proszę zrobić to czy tamto... Także mówiłam do męża, że zasuwam w domu na kilku etatach: matki, żony, córki, nauczycielki, a pensja jedna hihihi. W ostatnim tygodniu czerwca zaczęłam ćwiczyć i zdrowiej jadłam. Codziennie chodzę na kije, robię ponad 5 km i cieszy mnie to. Nie zakładam, że w lipcu zrobię 200 km na kijach czy zrzucę 10 kg.😋😋 Po raz kolejny podejmę próbę naukę systematyczności👍. Pozdrawiam Was serdecznie zmykam poczytać co u Was.

2 maja 2020 , Komentarze (16)

Ale wcześniej kilka słów o kwietniu....były wzloty (ćwiczenia), ale i upadki (słodycze), rozpoczęłam sezon działkowy i prawie wszystko na niej zrobione (tylko popikować kwiatki i posadzić fasolkę, no i jeszcze pomidory i ogorki) i można czekać, aż urosną chwasty 😁😁😁😁. Nie ukrywam, że napracowaliśmy się z mężem na tej działce, nie raz i nie dwa bolał mnie kręgosłup i miałam już dosyć, ale po chwili tego się już nie pamieta... Rozpoczęłam także sezon rowerowy i nawet nie było najgorzej 😀 waga okrąglótkie 90 kg😭😭😭😭😭😭, ale wierzę, że będzie lepiej tzn. mniej. Wczoraj moja aktywność polegała na .....pracy ogrodniczej, a dzisiaj jak na razie pada deszcz i pomysł z rowerem upadł☹️, ale coś wymyślę. Planu na maj nie robię, będę się spinała bez planu. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego odpoczynku.

27 kwietnia 2020 , Komentarze (3)

Witajcie w słoneczny dzień

22 kwietnia 2020 , Komentarze (19)

Witajcie w ten słoneczny poranek, za oknem ptaszki ćwierkają, cisza, spokój... Nic więcej człowiekowi do szczęścia o tej porze nie potrzeba, no może poza kubkiem kawy, aby się obudzić. Poniedziałek był kolejnym dniem mojej przemiany czyli zdrowe jedzenie- nie to żebym przerzuciła się na łyżeczkę kawioru lub liść sałaty przez cały dzień, ale było ok i co najważniejsze bez słodyczy!!! Dzisiaj już oki mnie głowa bo organizm krzyczy: daj czekoladkę! Wciągnij pralinkę! Chociaż jeden paseczek tej ulubionej czekolady z orzechami! Pamiętasz, że w szafce masz ptasie mleczko? Tak, ja to wszystko wiem i w poniedziałek bym mój mały sukces. Drugi to był taki, że poćwiczylam z Moniką Kołakowską (to mój trzeci czy czwarty trening Nią) i obiecałam sobie, że w tygodniu będą 3-4 treningi, a dodatkowo będzie inna aktywność. I ta aktywność na we wtorek (ale o tym za chwilę). We wtorek wstałam z bólem głowy, w głowie miałam tylko, a może tak jedna czekoladkę? Przecież nic mi się nie stanie, a potem no tak od tych jednych czekoladek ważysz 90 kg!!! I nie czujesz się z tym dobrze... No tak, więc były warzywa, gotowane jedzonko, bez słodyczy, Chic już wieczorem mówię do męża, a może byśmy tak oo czekoladkę? Mąż wstał podszedł do szafki i mówi ja jedna już zjadłem,oo czym wziął dwie czekoladki, jednąodpakowal, dał mi... powąchać i powiedział tobie już starczy i zjadł. A teraz kilka słów o mojej wczorajszej aktywności: otóż rozpoczęłam sezon działkowy!!! I teraz mnie wszystko boli. Moja działka na 450 m kw, z czego około 300 zajmują uprawy (reszta to altanka, szklarnia, mam je dwie i troszkę trawnika). Dziś boli mnie głowa od pracy, kręgosłup, ręce, pośladki, plecy itp. A tu dopiero posadzone dwie grządki cebuli,jedna grządka czosnku (ale to na jesień), dzisiaj znowu jedziemy, ale już entuzjazmu mam mniej niż wczoraj. Cieszą oko kwitnące tulipany, żonkile, narcyzy czy inne kwiatki, ale pracy jest mnóstwo zwłaszcza, że przecież pracujemy zawodowo, mamy dom wiec zawsze jest coś do zrobienia, drugi etat, który ciągnę to etat nauczyciela w czasie kwarantanny bo dyslektyk i dysortograf potrzebuje  trochę więcej czasu na naukę, a wysłanie tematu i listy zadań do zrobienia mu nie ułatwia... Także wczorajsza aktywność ujawniła mięśnie, o których istnieniu w ogóle nie miałam pojęcia. A Wam jak minął dzień? Życzę Wam miłego dnia

19 kwietnia 2020 , Komentarze (16)

         Witajcie serdecznie po prawie dwumiesięcznej nieobecności... Czasem wpadałam, żeby Was poczytać, ale nie miałam czasu żeby coś napisać. W ostatnim czasie zbierałam się już kilka razy i zawsze coś... Aż w końcu się zabrałam. Co u mnie? Wagowo nic się nie zmienia 😭😭😭 jestem nadal duża, gruba i nalana. Sytuacja z koronawirusem mnie przygnębia: martwię się o mojego prawie osiemdziesięcioletniego tatę, bo jak mam wytłumaczyć człowiekowi, który codziennie wychodził raz lub dwa razy dziennie i szedł na działkę, że nie może? Ja pracuję zdalnie i mam wrażenie że pracuje więcej, do tego lekcje. Przekonaj osiemnastolatka, że musi się uczyć choć on ma lekcje chociaż zdalne chociaż dwie czy trzy dziennie, natomiast mój trzynastolatek? Żadnych lekcji zdalnych tylko wiadomości: proszę nauczyć się tego i tamtego, proszę wejść na YouTube i zobaczyć tę czy tamtą lekcje. Proszę przysłać zadanie do sprawdzenia... śmiać mi się chciało, jak pani z angielskiego kazała nauczyć się nowego czasu, zero tłumaczenia, wyjaśnienia. Myślę, że teraz mam dwa etaty😀😀 tylko, że tylko jeden z wyboru,  a drugi z konieczności. 

          Jeżeli chodzi o mnie ... brakuje mi spacerów, jazdy na rowerze, maszerowania z kijami, brakuje mi słońca i wiatru we wlosach... Kilka dni temu zaczęłam ćwiczyć i lżej jeść, nie porywam się z motyką ma słońce bo wiem, że nie od razu Wawel zbudowano, ale kamienie noszono codziennie. Zaczynam dopiero teraz układać sobie ten panujący w głowie  bałagan i gonitwę myśli w głowie. Wiem, że kiedyś to wszystko ogarnę. 

        Życzę Wam miłej, spokojnej i zdrowej niedzieli. Ja zmykam układać plany o mojej głowie😁😁😁.