Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128895
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 października 2011 , Komentarze (4)

Rano przywitał nas mróz -4 stopnie. Ogród wygląda inaczej, rośliny zważył mróz, poczerniały, obrzydliwość. Czeka mnie od jutra sporo prac porządkowych na świeżym powietrzu.
A plan na dzisiaj: spacer z Bellą, rowerek stacjonarny 1h
menu: śniadanie: płatki owsiane z mlekiem i banan
II śniadanie: 120g pieczywa z wędliną drobiową i sałatą lodową, 5 gronek winogrona zielonego,
obiad: ryż dziki z jajkiem i filetem z kurczaka i surówka z czerwonej kapusty,
podwieczorek: kefir
kolacja: ryżowe pieczywo z dżemem z dyni.
Życzę Wam i sobie słonecznej niedzieli.

15 października 2011 , Komentarze (1)

A co ja zrobiłam dzisiaj dla mojego tłustego ciałka  11km marszu z kijkami. Było zimno nie powiem, ale ubrałam się odpowiednio tzn rękawiczki i opaska na uszy maszerowały ze mną. Dietkowo na 3+ bo niby nie nagrzeszyłam, ale miałam dużą przerwę między II śniadniem o 11.00. a obiadokolacją bo zjadłam to po powrocie z marszu  i ze spaceru z psem, tj o 17.45. 
A co jadłam: 
śniadanie: płatki owsiane z mlekiem,
II śniadanie: 2 kromki chleba z wędliną drobiową i chrzanem,
obiad: zupa krupnik,
kolacja: właściwie jest już na nią za późno, ale może chociaż kefir i owoc.

14 października 2011 , Skomentuj

Piątek, więc było ważenie   waga nie drgnęła... ale cieszę się, że nie pokazała więcej.
Dzisiaj znów zimno, rano było tylko +2,5  i jeszcze wiało dość mocno. Mimo tak złej pogody, popracowałam trochę w ogrodzie. Posadziłam sporo roślin do doniczek na rozmnożenie, sprzątnęłam trochę sprzęt ogrodniczy, właściwie zrobiłam wszystko to, co sobie zaplanowałam a to też cieszy  . Dzisiaj też uruchomiliśmy ogrzewanie, od razu zrobiło się przyjemniej. 
Dietkowo OK 
 śniadanie: 2 kromki chleba z wędliną z indyka, sama ją robię, jest pyszna i zdrowa  . 
II śniadanie: kefir i garść winogron
obiad: ryż dziki 50g , dwie gotowane pałeczki z kurczaka i góra surówki z czerwonej kapusty,
podwieczorek: kawa i mandarynka
kolacja: kromka chleba z twarogiem i pomidor
Życzę Wam udanego weekendu. 

13 października 2011 , Komentarze (2)

Polubiłam czwartki  ... to już kolejny, gdzie pogoda dopisuje i pozwala na długie marsze. Dzisiaj choć zimno to słonecznie. Znów maszerowałam do Tyńca z koleżanką i jej psem. Nie zabrałam Belli, bo gdy wychodziłam z domu, zanosiło się,  że będzie padać, ale wynagrodzę jej to jutro, będziemy razem "pracować" w ogrodzie. Jest dużo liści do grabienia, trzeba wykopać resztę roślin przed zimą. Po maleńku muszę pochować sprzęd grillowo- wypoczynkowy, foteliki, stoliczki, bo raczej nie będzie już wieczornych nasiadówek w ogrodzie.
Dietkowo może być: 
śniadanie: płatki owsiane na mleku, 
II śniadanie: banan
obiad: 3 małe parówki, surówka z kiszonej kapusty i mizeria, łyżka makaronu,
podwieczorek: kefir
kolacja: chrupkie pieczywo z wędliną z indyka ( sama robię) i winogron.
Już nie bardzo chce się pić zimną wodę, gdy na dworze ziąb, zaczęłam więc pić więcej herbatek owocowych.
Wieczorem jadę na francuski, a nawet coraz bardziej myślę o tym, czy nie pójść pieszo... ale to będzie dodatkowe 16km w obie strony, a rano zrobiłam 10, to może za dużo... . A może w jedną stronę pójdę a wrócę busem... pomyślę. Jutro ważenie... nie spodziewam się cudów... ale żeby choć pół kg w dół. 

11 października 2011 , Komentarze (4)

Jakoś tak nic mi się nie chce  może to tylko ta pogoda i barak słońca. W domu już od 16 trzeba włączaś światło, sennie tak jakoś, leniwie i smutno... . Wczoraj pojechałam spotkać się ze znajomymi, zabrałam Bellą, pogościłyśmy się, posiedziałyśmy chwilkę, ale jakoś tak bez entuzjazmu to wszystko się odbyło... .   Przecież jesień i zima dopiero przede mną, co będzie później, jak ja już teraz tak marudzę... . Do tego nagrzeszyłam wczoraj, wcinając upieczone przez koleżankę ciasto drożdżowe ze śliwkami (bez kruszonki), dzisiaj nie chciało mi się gotować specjalnie dla siebie ,więc zjadłam to co małżonek, placki ziemniaczane na obiad... . Reszta posiłków była ok. Muszę się wziąć w garść, bo to się źle skończy.

8 października 2011 , Komentarze (3)

No i po lecie. Wczoraj lało, dzisiaj rano pięknie zaświeciło słońce, pomyślałam, że może z tym deszczowym weekendem to podpucha, ale już po godzinie zów zmieniła się pogoda. Rozpaliliśmy dzisiaj w kominku, od razu zmieniło się powietrze w domu, jednak takie ciepło jest zupełnie inne niż od centralnego ogrzewania.  
Dietkowo OK
śniad: (późno bo rano na czczo byłam na badaniach) 2 kromki chleba z greckim serkiem i sałatą lodową i parę ostatnich pomidorków koktajlowych,
II śniadanie: serek Danona i jabłko
obiad: tylko barszcz ukraiński ale 2 talerze, oczywiście zupełnie czysty, bez zabielaczy i zagęszczaczy,
podwieczorek: kefir i banan,
kolacja: łosoś wędzony, zielona sałata, ogórek, pomidor, koperek, ot taka lekka sałatka

7 października 2011 , Komentarze (2)

Czwartek to kolejny dzień pełen wrażeń .Rano zabrałam Bellę i z umówioną wcześniej koleżanką i jej psami powędrowałyśmy do Tyńca. Pogoda cudna, widoki jeszcze piękniejsze. Wzgórza Tynieckie już w szacie jesiennej.  Psiaki miały zabawę przednią  .Ganiały i ganiały bez końca. Padły dopiero w Tyńcu, wtedy dostały pić i trochę odpoczęły a my wypiłyśmy pyszną kawę, zjadłyśmy drugie śniadanie (kefir i banan). Moja koleżanka zrobiła zakupy w sklepiku klasztornym, nakupowała różne przyprawy do sałatek, drobiu, mięs i miód z pokrzywy. Resztę dnia spędziłam na pracach domowych, na nauce francuskiego.
A dzisiaj, piątek i waga była dla mnie odrobinkę łaskawsza . Za to pogoda się zmaściła. Wieje, pada i na niebie coraz więcej chmur. Liście lecą z drzew... . 
Menu: 
śniadanie: 2 małe parówki, 100g chleba ciemnego z ziarnem, pomidor
II śniadanie: serek Danona, banan
obiad: ryba sola i surówka z sałaty lodowej i inne warzywa
podwieczorek: kefir owocowy
kolacja: jeszcze nie wiem   .

5 października 2011 , Skomentuj

Kolejny udany dzień . Od rana do południa pacowałam w ogrodzie. Jesienne porządki. Wykopałam callie, żeby zdążyły im obeschnąć bulwy, przycięłam liście irysom i liliowcom, zebrałam kolejne nasiona na przyszły sezon. Niby nic, a zajęło mi to sporo czasu. Kijków nie było, ale rowerek stacjonarny, 10km. zawsze to jakiś ruch.
Menu:
śniadanie: 2 kromki chleba, 2 jajka na twardo, 4 liście sałaty lodowej.
II śniad.: banan, kefir owocowy
obiad: zupa kalafiorowa czysta, kasza gryczana ( 3 łyżki ugotowanej) i filet z kurczaka grillowany, mizeria.
kolacja: 2 kromki chleba z twarogiem i liście sałaty lodowej.
Nie było podwieczorku, nie miałam na niego ochoty.

W poprzednim wpisie, na pierwszym zdjęciu są owoce pnącza "dławisz" . 

4 października 2011 , Komentarze (5)

Weekend był beznadziejny  . Córka w sobotę zaprosiła nas na ognisko do znajomych i mimo moich oporów, małżonek nie odmówił i pojechaliśmy. Rozbolała mnie głowa i całą imprezę przesiedziałam w kącie popijając tabletkę butelką wody mineralnej. Małżonek sobie nie odmawiał, do domu wróciliśmy o piewszej w nocy. Rano ja oczywiście trzeźwa i pozytywnie naładowana, gotowa do zaplanowanego marszu do Tyńca a mój małżonek, kompletne zwłoki. Pokrzyżował mi palny. Byłam zła jak osa i w ogóle nic mi się nie chciało. Poza tym, chyba mnie przewiało, bo "usztywnił" mi się kart, bolało i bolało, smarowanie nie pomogło. 
Poniedziałek zaczęłam od załatwiania zaległych spraw:  dowód rejestracyjny, bo w starym skończyło się miejsce na przegląd techniczny, poza tym własny "przegląd" tzn zaległe badania ginekologiczne, cytologia itp. A dzisiaj od rana znów powtórka z rozrywki: badania z krwi... . Po południu wizyta u lekarza już z wynikami badań, wieczorem francuski. A teraz sprzątam chatkę, robię pranie i gotuję obiady. Wczoraj córka wynajęła mieszkanie w Krakowie, więc jeszcze późno przewoziliśmy jej rzeczy. Dzisiaj piorą pościele, ręczniki i sprzątam pokój po córce. Jeszcze muszę znaleźć czas na powtórzenie gramatyki z francuskiego. I  tak zaczęłam nowy tydzień. 
W ubiegły piątek waga nie pokazała zmian. Ale to nic, walczę dalej.
Dzisiejsze menu: 
śniadanie ( późno, bo po badaniach, więc o 9.00. ) szklanka sałaty, 125 g. twarogu, kawałek cebuli, parę pomidorków koktajlowych z własnego krzaczka    przyprawy, zioła i łyżka oliwki. Kromka chleba z wędliną drobiową.
II śniad.: kefir owocowy
obiad: bakłażan grillowany bez tłuszczu, filet z kurczaka też grillowany, łyżka kaszy gryczanej i warzywa surowe.
podwieczorek: serek Danona
kolacja: banan i jogurt naturalny
I jesienne klimaty w moim ogrodzie: 

29 września 2011 , Komentarze (2)

Ha! dzisiaj byłam z siebie bardzo dumna, bo i dietkowo OK i marsz...10km ... . 
Ale do rzeczy. Rano umówiłam się z koleżanką na kijki. Podjechałam samochodem w Jej okolice, zostawiłam samochód i razem poszłyśmy przed siebie, wałami wzdłuż Wisły, piękne widoczki, cisza, spokój i w takim błogim nastroju doszłyśmy do Opactwa w Tyńcu  . Trasa bardzo nam przypadła do gusty, a że obie mamy psiaki, to następny czwartek zabieramy je ze sobą, ale będą miały frajdę.  . Resztę dnia spędziłam w kuchni gotując ślubnemu obiad tzn. Wymyśliłam farsz jak do pierogów ruskich ale zapakowany w cieście do krokietów. Napracowałam się, nie powiem, a ślubnemu nie smakowało   No cóż będzie jadł jak lubi, codziennie mięcho. 
A moje menu: śniadanie owsianka i banan,
II śniadanie: sałata lodowa, z twarożkiem i ziołami,
obiad: duszony filet z kurczaka z pieczarkami i zielonym groszkiem z kromką chleba,
podwieczorek: kefir truskawkowy i winogrona
kolacja: płatki kukurydziane z jogurtem 
Teraz zbieram się na francuski, lekcje odrobiłam i nawet się ustnie przygotowałam.
Pozdrawiam Was Vitalijki serdecznie.