Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128878
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 września 2011 , Komentarze (3)

Jestem... . Jakoś tak zleciał ten czas... . Wernisaż bardzo udany, później cały wieczór spędziliśmy w miłym towarzystwie. Dietkowo nagrzeszyłam alkoholowo  . Do domu wróciliśmy o 3 rano, więc sobotę spędziłam na powracaniu do "zdrowia" .. . Poza tym już niedziela i kolejne dni OK . Pilnuję diety, maszeruję. Wczoraj zrobiłam 8km dzisiaj 11. trasy wybieram różne, załatwiając przy okazji zaległe sprawy. 
Nie lubię jesiennych prac w ogrodzie, robi się tak smutno, pusto... i znów trzeba będzie czekać na wiosnę. Jesienią i zimą będę planować rośliny na przyszły sezon. 
A co dzisiaj zjadłam... :
śniadanie: owsianka na mleku, banan,
II śniadanie: 2szkl posiekanej sałaty lodowej i 120g chudego twarogu, do tego pomidor, cebula i natka pietruszki.
obiad: 2szkl sałaty lodowej i 120g fileta z kurczaka grillowanego, bez tłuszczu, garść różowych winogron, 
kolacja: 2 kromki chleba 75g  z plastrem żółtego sera i pomidor.

23 września 2011 , Komentarze (2)

Nie poszło mi najlepiej, bo tylko pół kg w dół, z drugiej strony dobre i tyle, przecież mogło być w górę  . Dzisiaj u mnie zaczął się weekend... rano 2h spędziłam w fryzjera, z dojazdami zajęło mi to 3h. Później kawa z córką, lenistwo z książką do francuskiego. Wieczorem jadę do Krakowa na wernisaż fotografii o intrygującym tytule "Zapach kobiety" ...  . Impreza dość prywatna i w lokalu, więc skończy się pewnie alkoholowo. Na pewno nie skończy się na powitalnej lampce szampana, ale myślę, że jak wypiję jeszcze jedną, to jutro to "wymaszeruję". 
Życzę Wam udanego i słonecznego weekendu. 

22 września 2011 , Komentarze (1)

UUUffff, minęła 13.15 a ja dopiero wróciłam z marszu. Dzisiaj zrobiłam 13km w 3h i spaliłam tylko 729kcal  na rowerku stacjonarnym zrobiłabym to w godzinę... no ale ile nowych terenów odkryłam, ile ciekawych ogrodów podglądnęłam... tego nie zobaczyłabym na rowerku stacjonarnym. 
Teraz muszę w domu nadgonić codzinne czynności, sprzątanie, gotowanie całego obiadu dla rodzinki no i dla siebie. Muszę jeszcze powtórzyć lekcje z francuskiego i chwilę odpocząć.. . 
Menu:
śniadanie: płatki owsiane z mlekiem,
II  śniadanie, późno dzisiaj, ale obiad zjem później: płatki kukurydziane z jogurtem i poziomkami z ogródka, pychotka,
obiad: ryba z warzywami,
kolacja: kefir i banan

21 września 2011 , Komentarze (2)

Wreszcie nie pada, więc rano wybrałam się na kijki. Dzisiaj sprawdzałam nową trasę, zrobiłam 8km a mój krokomierz pokazał, że spaliłam tylko 430kcal  zajęło mi to 1i45 min. 
Na śniadanie zjadłam płatki kukurydziane z mlekiem, 
II śniadanie: sałatka z rukolii, koktajlowych pomidorków, cebuli, ogórka i 100g białego chudego twarożku, i 3 kromeczki chleba 100g.
Obiad: marchewka z groszkiem, surówka z kiszonej kapusty i ryba duszona z warzywami. 
Podwieczorek: kefir owocowy
Kolacja: banan i mały jogurt, ale jeszcze nie zdecydowałam... 
Znów się chmurzy, zrobiło się sennie. Pouczę się frncuskiego, ugotuję obiad dla całej rodzinki, może wieczorem wyciągnę małżonka na spacer, osatnio b. późno wraca z pracy i nie było spacerków. W ogrodzie mokro, więc nie da się sprzątać, może jutro... . Chyba mam dzisiaj doła.

20 września 2011 , Komentarze (2)

Znów pada i pada  wczoraj już myślałam ,że ze spaceru będą nici, ale udało się zaliczyć marsz między jednym a drugim deszczem. Nie jest zimno, mogłabym maszerować w deszczu, ale nie mam porządnego ortalionka, ten, który mam obecnie przecieka, dobry jest na wietrzną pogodę, ale nie na deszcz. 
Jestem trochę zła na siebie. Rano na śniadanie zjadłam 3 kromki chleba (79g) z masłem, wędliną drobiową i rukolą, a moja córka, która się nie odchudza, zjadła jedną i tyle Jej wystarczyło... . Czyli, że ja się znów nażarłam??   W między czasie wyszorowałam łazienkę, odkurzyłam mieszkanie. A teraz odrabiam lekcje z francuskiego. Czekam aż przestanie padać, to pójdę na kijki. 
Na II śniadanie mam chrupki kukurydziane z jogurtem i  jabłko. 
Obiad: ryba sola w pieprzu cytrynowym i surówka z sałaty lodowej. 
Podwieczorek: ugotowane zmiksowane jabłka 
Kolaja: kefir owocowy, albo danonek.... jeszcze nie wiem.

19 września 2011 , Komentarze (1)

Bardzo pochmurny poranek. Przyznaję szczerze, że nie mam ochoty na spacer, najchętniej wróciłabym do łóżka. Ale idę, nie ma że "to czy tamto". Dostałam wczoraj krokomierz, więc jestem bardzo ciekawa ile kilometrów robię na tym marszu w ciągu półtorej godziny. Właśnie jem śniadanie: bułka z masłem, wędliną drobiową, pomidorem i ogórkiem. Na obiad mam rybę solę, zrobię ją z warzywami i pieprzem cytrynowym, do tego surówka. Na podwieczorek serek Danona, a na kolację sałatkę owocową z jogurtem. Rodzinka na obiad będzie jeść "leniwe gołąbki", szybko i smacznie. 
Dziękuję Wam na słowa otuchy. Życzę miłego dnia.

18 września 2011 , Komentarze (2)

Nie tylko ja ubolewam nad lenistwem weekendowym... . W każdym razie w weekendy odpuszczam sobie marsz, bo chcę ten czas spędzić z rodziną. Ale nie tak zupełnie odpuszczam, bo chodzimy na leniwe spacerki 3 razy dziennie. Chyba najszczęśliwsza to jest Bella, bo biega po polach bez smyczy. Uwielbia to. 
W sobotę robiłam duże pranie i uczciwie popracowałam w ogrodzie. Zaczęły się już jesienne porządki, zbierałam nasiona kwiatów na przyszły sezon: rudbekie, heliotrop, jeżówki, cynie miniaturki, czarnuszkę, gailardię i wiele innych...  . W weekendy kuchnią zajmuje się małżonek, więc mam z głowy gotowanie. Wczoraj była piękna pogoda, więc małżonek gotował na grillu w wooku chińszczyznę. Pychotka. Śniadanie było owocowo- jogurtowe a kolacji nie było, bo coś źle się poczułam i nie mogłam nic w siebie wepchnąć. Wieczorem wypiłam melisę i tyle. Niedziela zapowiada się równie upalna i słoneczna. Znów dzień spędzimy w ogrodzie   trzeba korzystać z ostatnich słonecznych dni. Życzę Wam i sobie udanej niedzieli. 

16 września 2011 , Komentarze (2)

Dzisiaj i mgła i zimno bo tylko +5 stopni. Mimo tego zimnego poranka, a będzie ich  coraz więcej, zaliczyłam swój marsz. Świetnie mi się maszeruje.  . Francuski na MP3 stukam całą drogę, powtarzam słówka do obrzydzenia, do znudzenia. Szkoda tylko, że znów poległam dietkowo...  ... w drodze powrotnej, już prawie pod samym domem, spotkała mnie sąsiadka i zaprosiła na kawę, a do kawy ciasto, piernik... . Nie mogłam odmówić, nie dało się, a nie chcę się tłumaczyć, że znów jestm na diecie... . Muszę chyba odciąć się od takich zaproszeń i już. We wtorek ważenie, oby choć pół kg było w dół. 
Śniadanie: twarożek, warzywa, mała kromka chleba
II śniad: w planie był kefir, a zeżarłam ciasto, więc nie będzie już nic do obiadu, woda wiadomo się nie liczy
obiad: ryba duszona z warzywami, bez węglowodanów, muszę odpuścić, przez ciasto, które pochłonęłam u sąsiadki,
kolacja: kefir i nektarynka.
Wiem, że i tak nie wyjdę na "0" po tym ciachu, ale choć ograniczę węgle do końca dnia.
Zaraz przygotuję sobie obiad, żeby się nie rzucać na "cokolwiek" i lecę do ogrodu, popracuję trochę. 
Życzę Wam i sobie udanego weekendu. 

15 września 2011 , Skomentuj

Mgła o świcie i promienie słońca próbujące przedrzeć się przez nią  zjawiskowy widoczek.
W takiej mgle zaczęłam dzisiaj marsz, a im bliżej byłam domu, tym bardziej znikała. Szkoda, że nie wzięłam aparatu, byłoby co uwiecznić.
Śniadanie: twarożek z warzywami,
II  śniad. : banan i kefir
obiad: filet z kurczaka z cukinią, groszkiem zielonym i ziołami i wielki grzech, bo za późno zabrałam się do szykowania obiadu i podżarłam 3 kromki chleba z masłem i ketchupem  jestem zła na siebie. Wymyśliłam, że nie będzie dzisiaj podwieczorku, a na kolację twarożek waniliowy Danona i nektarynka. 
Na spacerze uczyłam się francuskiego. Polecam Wam książkę Beaty Pawlikowskiej "Blondynka na językach". To taki nietypowy kurs do nauki języków obcych. Wiem, że są też do niemieckiego, hiszpańskiego, włoskiego, angielskiego... chyba tyle. Ja z francuskiego jestem zadowolona. Do tego jest płyta. Małżonek przegrał mi cały kurs na MP3. Więc maszerując powtarzam słówka i całe zdania na głos i nie interesuje mnie, że się na mnie gapią.  Zebrałam też nasiona kwiatów na przyszły rok. Cudnie jeszcze kwitnie heliotrop a jak słodko pachnie... , cynie miniaturki też przyciągają oko no i gailardia 

14 września 2011 , Komentarze (2)

Marsz zaliczony, zaraz po śniadaniu. Dzisiaj w drodze powrotnej dopadł mnie deszcz, ale taki ciepły i drobny, że już pod domem byłam znów sucha.  . Ludzie w mieście dziwnie się na mnie patrzą, ale nie jest to jakieś pogardliwe czy złośliwe spojrzenie, raczej może nawet mi zazdroszczą, że mam na to czas... . Kiedyś maszerowaliśmy grupą pięcioosobową, teraz chodzę sama, bo sąsiadki z różnych powodów się wyłamały... . O tej porze roku, kiedy nie mam dużo prac w ogrdzie, to rano taki spacer to sama przyjemność. Zakładam MP3 i maszerując uczę się francuskiego. Przy okazji takich spacerów odkryłam sporo nowych uliczek, skrótów, podglądam cudze ogrody  . Niektóre obce psy już na mnie nie szczekają, bo mnie poznają... .  
A w domu... trochę się nudzę, a może jest mi smutno, że przez większą część dnia nie mam do kogo się odezwać, zaczynam "rozmawiać" z Bellą, właściwie jest to raczej monogol. Wieczorami staram się jeszcze małżonka wyciągnąć na krótki spacer, ale to raptem pół godziny, dobre i tyle. Sunia się dobrze wybiega i  nie rozrabia w domu. 
Około 18.25 mam swój ulubiony program ogrodniczy, brytyjski, lubię go oglądać, można się ciekawych a czasem zabawnych rzeczy dowiedzieć  . 
A jak dietka...  jakoś się trzymam, choć przyznaję, nie jest lekko. 
śniadanie: 100g twarożku z kromką chleba, pomidory i ogórek
II śniadanie: serek waniliowy Danona, nektarynka i trochę winogron
obiad: ryba duszona na warzywach, zupa kalafiorowa (krem) bez zabielania,
podwieczorek: kefir i owoc
kolacja... znów nie mam pomysłu, ale może sałatka ze świeżych  warzyw z jogurtem? , lekka i zdrowa. Byle do przodu... .