Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128852
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 września 2011 , Komentarze (3)

To co zrobiłam wczoraj, przerosło wszelkie zasady zdrowego rozsądku... . Żarłam bez opamiętania, choć tak ładnie zaczęłam dzień. Później wpadła koleżanka niespodziewanie zresztą, wypiłyśmy kawę, po pół piwa i zjadłyśmy po dużym kawałku drożdżowego niedzielnego ciasta. Później coś mi odwaliło i zeżarłam talerz bigosu, zagryzłam to kolejnym kawałkiem ciasta. Było mi tak niedobrze, że nie mogłam sobie znaleźć miejsca. W życiu się tak nie obżerałam jak wczoraj. O 15.00.  zaczęło walić mi serducho jak oszalałe, zaczęły drętwieć mi palce u prawej ręki, zaczęłam się pocić i było mi zimo... .A w domu nie ma nikogo... , zmierzyłam ciśnienie 150 na 85 moje normalne to 111 na 65. Wpadłam w panikę, zaparzyłam melisę, jedną, drugą, położyłam się, po godzinie znów zmierzyłam ciśnienie, spadało, ale ciągle było wysokie.  Melisa spowodowała, że się uspokoiłam, zaczęłam czuć się lepiej, choć żołądek zaczął mi dokuczać. Wystraszyłam się nie na żarty. Przyrzekłam sobie, że jak przeżyję tę noc, to od jutra ( wtorku) wracam do diety i ruchu. Przeżyłam, rano stanęłam na wadze i kolejny szok, jak obuchem w łeb... 80kg, jak ja mogłam się znów tak spaś  i to przez wakacje. No tak, ale jak sobie przypomnę, letnie wieczory, grille, wino, zero ruchu prawie, bo raczej tylko prace ogrodowe... . Bo zawsze były wymówi, bo to upał, to komary albo deszcz... . I efekty nie dały na siebie długo czekać. 
Dzisiaj, po śniadaniu : 100g twarogu ziarnistego z kromką chleba i po pół: banana, nektarynki i jabłka, zaliczyłam 10kg marszu z kijkami. Zajęło mi to półtorej godziny. Po powrocie wypiłam kefir, zjadłam pozostałe części owoców ze śniadania. Na resztę dnia przewiduję porządki w ogrodzie jako ruch. Wieczorem spacer z rodzinką.
Na obiad mam wczoraj przygotowanego kurczaka z warzywami, zupę kalafiorową czystą, surówkę z czerwonej kapusty. Kolacja: kefir z nektarynką może... . 
Do urodzin postanawiam zrzucić 5kg. 

12 września 2011 , Komentarze (3)

Małżonek wyprawiony do pracy, córka sama się wyprawiła. Zostałyśmy ja i Bella. Obiad już się gotuje. Zupa jarzynowa, z kalafiorem i zielonym groszkiem, bez ziemniaków, na obiad filet z kurczaka w warzywach z ogrodu :) . 
Po weekendzie zawsze jest dużo sprzątania, wiec zabieram się do pracy. Później obowiązkowo zaliczę 1h na rowerku i może kijki, jak będę miała kogoś do towarzystwa. Na pewno wieczorem kolejny spacer z małżonkiem i Bellą. 
Córka po powrocie z Paryża do kraju szuka pracy, ciężko coś znaleźć... no może "coś" to by się znalazło, ale Ona chce czegoś więcej niż "coś", trzymam za Nią kciuki.

10 września 2011 , Komentarze (2)

Rodzinka jeszcze śpi a ja już od szóstej wywracałam sie z boku na bok, coś kiepsko spałam. Liczyłam na piękną pogodę a tu niebo zachmurzone, ffeee  . Nie mam planów dietkowych, bo w weekendy trudno dietkować z rodziną... ale myślę, że na obiad zrobię sobie danie z kurczaka z warzywami. Muszę jeszcze zrobić sporo zakupów, rozwiesić pranie, sprzątnąć chatkę, trochę ruchu będzie a po obiedzie jak pogoda pozwoli, wyciągnę rodzinkę na długi spacer.
Życzę Wam i sobie pięknej pogody i dużo wypoczynku w weekend. 

9 września 2011 , Komentarze (4)

To chyba znły dzień na rozpoczęcie uczciwej diety... no tak znów wymówki... . Poczytałam troszkę Wasze pamiętniki, na więcej nie mam czasu... ale będę sukcesywnie nadrabiać zaległości.
U mnie leje drugi dzień, choć nad ranem wyszło słońce i na niebie pokazała się tęcza. Przyjmuję to za dobry znak i może zwiastun udanego weekendu. . Dzisiaj pranie i sprzątanie chaty, gotowanie obiadu na 2 dni, bo liczę, że jutro poprawi się pogoda i pójdę na cały dzień do ogrodu. Taka praca w ogrodzie to dla mnie wielka przyjemność. Bella też lubi buszować w roślinkach, trochę mi je niszczy, bo nie patrzy pod łapki i depcze po wszystkim, ale jest tak słodka, że wybaczam jej to.  A ogród wygląda teraz tak... : postawiliśmy oranżerię i wybudowaliśmy do niej nową ścieżkę-kładkę ... . W orangerii rosną pomidorki koktajlowe, papryczki czerwone słodkie i chilli, melon i azrub, ale te dwa ostatnie, to tylko eksperyment, nie będzie z nich owoców w tym roku, bo dopiero kwitną. 

8 września 2011 , Komentarze (1)

U mnie to tak zawsze, najtrudniej znaleźć czas na forum, diety i sport właśnie latem... , bo to wyjazdy na wakacje, albo przyjazdy do nas gości... . Teraz wróciła do kraju córka z Paryża. Szukamy jej mieszkania do kupienia itp itd... w między czasie łapię do pyska co wpadnie mi w ręce, bo tak najszybciej... a że głupio to wychodzi dopiero na wadze... :( . W każdym razie, teraz może czas się uspokoić. Dzisiaj zaczynam lekcje francuskiego. Od tygodnia jeżdżę na rowerku stacjonarnym, pilnuję diety,  od dwóch dni zaczęłam spacery z kijkami, jak pozwala pogoda,  zobaczymy jak mi pójdzie. Pozdrawiam Was serdecznie. Codziennie rano będę tu zaglądać, na chwilkę, przy kawie. 

14 czerwca 2011 , Komentarze (3)

Kochane Vitalijki...  już wczoraj miałam znaleźć chwilę, żeby skrobnąć parę słów, ale jak zwykle zabrakło czasu. 
Z Bellą ok, udało się ją uratować. W czwartek będziemy robić szczegółowe badania krwi, żeby potwierdzić, że wątroba i nerki wróciły całkowicie do normy i pracują jak trzeba. Po psiaku nie widać, żeby coś jej było, ale już nie może jeść tak jak kiedyś surowej marchewki czy psich smkołyków np wędzonego ucha, bo zaraz wymiotuje. Tzn, że dieta musi być i koniec. 
A jak moja dieta, szkoda gadać  ale wczoraj odgrzebałam notatki i zaczęłam korzystać z diety smacznie dopasowanej od początku. Poza tym, w ogrodzie szaleństwo kolorów, zakończyły kwitnienie kwiaty wiosenne, przekwitły azalie, ale zaczynają pełnię życia lilie i liliowce. Pachną białe goździki, róże, jest pięknie, sielsko i anielsko. 
Pozdrawiam Was serdecznie, obiecuję zaglądać częściej. 

19 kwietnia 2011 , Komentarze (5)

Kochane Vitalijki, dzięki serdeczne, że do mnie zaglądacie i o mnie myślicie. Nie było mnie trochę, ale to nie z lenistwa, czy z powodu zaniedbania diety... . 
9 kwietnia przytrafiła się nam w domu straszna rzecz.  Bella najadła się trucizny na ślimaki, walczyliśmy o jej życie ponad tydzień. 2x dziennie kroplówki, mnóstwo zastrzyków... . Całe dnie spędzałam w gabinecie weterynaryjnym. Dzisiaj już jest lepiej. Bella już po mału zaczyna jeść kleiki ryżowe, biszkopty... co godzinę odrobinkę. Ma bardzo złe wyniki nerek i wątroby. 
Rozumiecie, że nie miałam głowy i czasu do zaglądania do internetu, nawet poczty nie sprawdzałam od tygodznia. Nie jeździłam na zajęcia z francuskiego, zaniedbałam ogród, bo nie miałam do tego głowy i sił. Mam nadzieję, że teraz już będzie coraz lepiej.
Idą święta, życzę Wam radosnych, spokojnych i rodzinnych Świąt Wielkanocnych. 

1 kwietnia 2011 , Komentarze (6)

Klapa  nic nie drgnęło.. ale walczę dalej. Przestałam się już nad sobą użalać, trudno, będę na diecie dłużej o kolejny tydzień, ale się nie poddam.
Dzisiaj leje od rana choć jest ciepło bo aż + 13 stopni. Dzień spędzę w domu, pouczę się, bo na francuskim babka leci z materiałem, wprowadza dużo nowych czasów, trzeba to wszystko doszlifować. 
Bella jest cierpiąca, ma cieczkę, nie chce jeść, jest taka osowiała,  ma bardzo twardy brzuszek. Wczoraj zabrałam ją ze sobą na francuski, żeby ją pani wet. zbadała po zajęciach. Dostała antybiotyk i nospę...  dzisiaj zjadła trochę śniadanie. Wieczorem jedziemy do kontroli i na kolejny zastrzyk. Biedna ta moja sunia. 

30 marca 2011 , Komentarze (2)

Witam w słoneczny choć mroźny dzień.
Nie bardzo mam teraz czas zaglądać tu codziennie, ale będę się starała częściej. Zrobiła się wiosna, więc dużo prac w ogrodzie. Z nogą trochę lepiej, tzn nie budzę się w nocy z bólu, ale jeszcze staram się mniej chodzić, jest to jakiś dziwny ból w wśród stopiu, więc na rowerku też jeszcze nie da się pedałować. Dietkę trzymam, raz uczciwie, raz trochę gorzej. Zauważyłam, że jak przygotuję sobie jedzonko już rano na całą resztę dnia, to nie ma problemu z dietkowaniem, ale jak tego nie zrobię  i wpadam z ogrodu do domu głodna jak wilk, to łapię, co jest najwygodniejsze do zjedzenia "już".
A tak wygląda wiosna w moim ogrodzie.

26 marca 2011 , Komentarze (3)

Pada, leje dosłownie, okropność i samopoczucie też do bani. Nie znoszę siedzenia w domu, gdy wiem, ile jest prac do wykonania w ogrodzie. Te prace ogrodowe to ostatnio mój jedyny "sport" oprócz 2x w tygodniu basen, Coś mi się porobiło ze stopą, boli mnie od opuszki dużego palca po piętę   boli jak chodzę, jak leże, w ogóle cały czas czuję ból. Miałam nadzieję, że to przejdzie, ale chyba jednak bez lekarza się nie obejdzie. Stąd też to moje kiepskie samopoczucie i nastawienie do wszystkiego. 
Dietkuję bez przekonania, a przecież powinnam się cieszyć, że waga spada... . Eh byle do wiosny.