Bardzo zmaściła się pogoda, szaro, buro i ponuro, mocno wieje wiatr i jest zimno.
Taka pogoda działa na mnie przygnębiająco. Nic mi się nie chce, tylko bym spała, a muszę wziąć się za naukę. Może druga kawa postawi mnie na nogi. Moja Bella też śpi cały czas, nawet nie chce się bawić, a z podwórka, po załatwieniu potrzeb, zaraz ciągnęła do domu.
Ugotowałam już obiad dla małżonka (zupa kalafiorowa, schabowy, surówka i ziemniaki), ja mam dzisiaj:
śniadanie: bułka z serem homo. i koperkiem, mandarynka = 340kcal
II śniad.: kanapka z pomidorem, ogórek, koper, mandarynka= 120kcal
obiad: filet z kurczaka w cebuli, sok z czarnej porzeczki= 395kcal
podw.:Danone jogurt aksamitny, kiwi= 170kcal
kolacja: kanapka z twarogiem i szczypiorkiem, pomarańcza= 210kcal.
Wieczorem basen. Przyznaję, że znów mam jakiś "rowerkowstręt". Tak się dzieje jak wypadam z rytmu, prawie tydzień przerwy. Ale jak już się zmobilizuję, to znów będę jeździć codziennie.