Zapomniałam zjeść podwieczorek. Znów. Byłam w pracy i jakoś tak przeleciało, a kwestia głodu wogole się nie pojawiła. Potem już było po oknie i jakoś tak już zostało. Głodu dalej nie czuje. Ale obiad maialm bardzo sycący. Dwa mięsne szaszłyki, kalafior z masłem i bułeczką, sałatka z olejem lnianym, 100g czereśni, kostka gorzkiej 85% i macza z owsianymi. Rano też boczek z jajecznica na maśle i oliwki. Dzisiaj zjadłam 66g węgli.
Trochę przeszłam też, zobaczę rano czy moja teoria się sprawdzi, powinien być jakiś spadek na wadze. A jak nie też dobrze...
Deszczowo i smutno....Tyle dobrze, że smutku nie zjadam tylko przeżywam. Kiedyś tak nie umiałam.
Opuchliznę wysikałam dzięki ziołom na oczyszczanie krwi. Widzę, że jak jem tak do 80g węgli nie puchnę. Niżej nie chce schodzić z powodu wątroby. Jak czuje ucisk to wiem, że przesadziłam z tłuszczem. Zresztą czuję też, że brakuje mi świeżych jarzyn. To dobrze działa na wotrobę, taki surowy ogórek czy papryka... Mało też chodzę ostatnio, tyle co do pracy i z powrotem to 5000 kroków. Źle się czułam po ostatnim zmoczeniu, a dziś znów zmokłam. Chciałabym już robić 15 000, ale co począć.
Im więcej chodzę i mniej węgli jem w oknie tym waga szybciej spada. Jak dołożę węgli tak do 150 g i więcej i nie chodzę, waga stoi lub minimalnie spada mimo okna. Dziś to będzie 90g węglowodanów. Dwa jajka z majonezem, duży ogórek, łosoś w nori, pomidory i kiszony z cebulą i olejem lnianym, pierś smażona na oliwie z oliwek, dwie łyżki kuskus, 200 g truskawek, macza z mlekiem owsianymi, kostka 85% czekolady, potem garść porzeczki od teściowej, garść orzechów i jogurt z kokosa. Ale dobre takie postoje, skóra wtedy zdąży się skurczyć.
Staram się siebie wyobrazić za dwa lata, za dziesięć lat z takim stylem odżywiania i powiem, że jestem w stanie. To jest low carb bez nabiału. Sycące śniadanie trzyma długo, potem obiad po około 5h To dwa duże posiłki, a potem 15:30 mniejszy podwieczorek...Nabiału nie potrzebuje już. O cukrze nie myślę.
Córka poszła z koleżanką na pizzę bez mojej wiedzy😜 i zamówiła sobie sama bez sera. Miały iść do parku tylko😁. Daje radę, jak widać.
Napuchłam- wczoraj na niedzielę na 3 posiłek pozwoliłam sobie ( i dziecku) na babeczki marchwiowe z mąką migdałowa i ubitą śmietaną kokosowa. Śmietanka pycha😋😋😋 Do śmietany dałam ksylitol, a do babeczek erytrytol. Interesujące. Cóż, za często tego robić nie będę skoro taki mam efekt. Młoda bez zmian.
A tu uczta Hare Kriszyna. To moje jedzenie bardzo mi się z tym kojarzy i podoba. Zupa indyjska soczewicowa z imbirem i porem z mlekiem kokosowym, pycha wyszła 😋😋 A dziś na śniadanie łosoś w glonach nori. Ananas wciąż czeka na swój czas 😜. Dzięki za tropy, będę kombinować z daniami.
Jestem chora jednak. Jakiś mam niepokój w ciele, wczoraj też, ból gardła i przełyku. Zmęczenie materiału i biegunka. Myślałam może, że za mało jem, zjadłam wczoraj 4 posiłek poza oknem, głównie węgle. Nic to nie pomogło tylko brzuch bolał. No nic trzeba wyleżeć to, a jutro do pracy.
A tu czym chata bogata. Trochę mi się już nudzi jajecznica, przynajmniej dzisiaj. Ale też się czuje nieswojo. Szukam keto/ low carb przepisów BEZ NABIAŁU i mega posucha. Jak keto i low carb, to głównie bazuje na serach, twarogach, śmietankach, skyrach...buuu. U mnie masło klarowane tylko i jajka. Mięso. Więc też nie wegańska. Jak wegetariańska to też walą nabiał. Może macie coś do polecenia insta/YouTube/fejs ???
Ja już po obiedzie. Zjadłam cały słoik 180g oliwek z czosnkiem. Jakoś dawno nie jadłam i mi się zachciało. Do tego dwa szaszłyki z kurczakiem i czorizo, ogor kiszony. Potem moje małe przyjemności czyli macza z mlekiem roślinnym, kostka gorzkiej 90%, ale to raczej dla magnezu. Jeszcze ta garść owoców to przyjemnostka. Dziś to była reszta melona. Rano zjadłam z grzanka z chleba jaglanego i mnie wcięło, zasnęłam. Za dużo węgli na rano mimo, że dodałam dwa jajka. Ale generalnie pogoda na spanie, deszczowa.
Młoda ma już wakacje...jestem z niej dumna. Fanatyczką czerwonego paska nie jestem, ale ona odwaliła taki kawał roboty. Roboty głównie emocjonalnej z obrzydzeniem do szkolnych murów i poczuciem beznadziejności. Babka 1-3 mówiła, że córka nie da rady w czwartej klasie, jeszcze ją nakręcając z jazdą emocjonalną. A teraz może ona nas cmoknąć za przeproszeniem.
Jakoś żyje po wczorajszym. Mam nadzieję, że się rozejdzie to jakoś.
84,7 kg, tyle to widziałam pięć lat temu na wadze.
Mam dużo papryki, chyba zrobię faszerowaną na obiad. Jajka też dostaję od kur z zagrody domowej. Dziś zjadłam na śniadanie trochę melona freeganskiego- cukier, ale zamiast chleba,dużo tego dostajemy, trzeba zjeść. Zjadłam tez całe avocado, dwa jajka i trochę boczku. Jestem najedzona. Podoba mi się ta pełna kolorów kuchnia. Głównie warzywna, ale chyba o to chodzi. Właściwie to kupuje mięso, ryby, masło, mleko roślinne, ser i jogurty roślinne, orzechy,kasze i ryż, truskawki, czekoladę 70% i więcej. A reszta z tego co dostanie mój mąż kombinuje.
Zlał mnie dziś deszcz do suchej nitki gdy wracałam z pracy. Nawrot wszystkich dolegliwości, zaraz ból głowy i kości,.napuchnięte węzły i ból gardła, ogromne zmęczenie. Biegunka.
Zasnęłam , obudziłam się i jak zezwłok poszłam do pracy poraz drugi. Tam adrenalina więc jakoś funkcjonowałam, a teraz leżę z bólem gardła.
Jestem trochę podłamana. Co to jest???? Dlaczego węzły i biegunka, i mgła umysłowa. Dieta czysta.
To mój dzisiejszy obiad. Szparagi z masłem, ryż brązowy warzywa i kurczak.
wczoraj i dziś odpuściłam trzeci posiłek. Wczoraj zapomniałam w ferworze pracy, a dziś mi się nie chce, gorąco jest. Pije wodę.
85,3 kg waga stoi od kilku dni. Może mieć wpływ okres, który dziś się skończył lub dodanie owoców do diety. Wczoraj zjadłam pierwsze czereśnie 😋😋 Nic innego się nie zmieniło. Jem 3 razy dziennie w oknie 8/16. Śniadanie głównie białko i tłuszcz. Może to i dobrze. Skóra będzie mieć czas... Robię swoje dalej. A to śniadanko z kromką chleba jaglanego. Kupiłam też keto keczup. Ale dopatrzyłam się, że ma sukularoze w składzie, chyba źle na mnie działa. Muszę poszukać czegoś z ksylitolem ewentualnie.
Użarł mnie kleszcz, mąż wyciągał wczoraj. Mam bąbla i zaczerwienione. Swędzi. To opłata za kwiatki i poziomki z łąki.
Kończy mi się okres. Nie przybrałam w czasie jego trwania mimo tego, że byłam napuchnięta. To śniadanie z wczoraj, mąż przyniósł dużo topinamburu, więc zrobiłam frytki z piekarnika. Guacamole i jajka. Potem był festyn i zjadłam kiełbasę i karkówkę z ogórkami. Na kolację garść truskawek. Mache z mlekiem owsianymi.
Da się wykombinować coś nawet poza domem jak trzeba... Obserwuję, że chyba mniej mi włosów dziennie wypada. Liczyłam dwa dni i coś koło 40. Gdzie wcześniej na oko 150 może. Czy to zasługa wcierki i szamponu od trychologa? Suplementacja omega 3, lepszej diecie? Obserwuję co będzie dalej i czy mi się nie wydaje.
Po wizycie. Córce cofnęła się chlamydia, jest mniejsza, nie ma pasożytów poza lamblia. Teraz ma zioła na lamblie. Mi kazał nie chudnąć tak szybko tzn nie przekraczać tych 6 kg/ MSC lepiej wolniej, uważać na nerki i pić te mieszankę na oczyszczanie krwi. Dietę musimy zachować bez nabiału i cukru i ograniczoną pszenicą na długo. Możemy garść owoców nisko cukrowych dziennie. Znów mam torbę buteleczek z ziołami. Sprej z pokrzywy na odrost włosów. Następna wizyta po 2 MSC... Dziecko niepocieszone.
A tu moja zapiekanka szparagowa z mlekiem kokosowym.
Narazie mam opadanie w dół- tak się czuję, bo okres przyszedł. Ale jest łagodniejszy niż przed dietą.