Eksperymentalnie zjadłam o 11:00 niby spoko ale nie wiem...Grunt, że muszę zjeść dwa syte posiłki białkowo -tluszowe w rozstrzale do 8h max, bo inaczej chudnąć nie będę i nie chce mi się też bawić w liczenie kalorii, co u mnie i tak daje kompulsy.Jakoś to będzie, te dwa syte się sprawdziły.
Czyszczę szafki z zapasów, dziś były naleśniki z masłem orzechowym i dżemem, fasolka po bretońsku vege, matcha latte i jabłko. Dużo produktów przynosi mąż na dacie, to z tego robię.
O nowej pracy ciężko mi powiedzieć, bo znów siedzę na L4 z zapaleniem krtani. Laryngolog ma mi coś przepisać. Nie wiem, może samo gardło wyeliminuje mnie z tego zawodu. Bo to z nim jest główny problem, jest nadreaktywne. Więcej antybiotyków już nie dam rady. Najlepsze, ze poszłam do innego internisty, to on mnie pyta po co pani tyle antybiotyków???. No cóż, pana koleżanka po fachu mi je wypisywała??? Nigdy nie prosiłam lekarza o antybiotyk, zawsze załamywał ręce, że znów muszę.
Ręce mi opadają.
Puchate kitku na pocieszenie. To dachowiec, ale musiał mieć przodka persa. Tyle futra ile lata po domu...