Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Urodziłam dwoje dzieci, moje przyjaciółki po porodach są w świetnej formie, a ja do tej pory borykam się z oponką. Chciałabym rozprawić się z nią raz na zawsze.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4641
Komentarzy: 59
Założony: 5 marca 2013
Ostatni wpis: 28 maja 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
annaakk

kobieta, 42 lat, Wołomin

169 cm, 63.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 maja 2013 , Komentarze (2)

Niestety, po ostatni wyniku już śladu nie zostało. Na dzień Matki dostałam pudełko czekoladek i jakoś nie mogłam się oprzeć. Na dokładkę popiłam je kilkoma (więcej niż jednym) kieliszkami martini  Przez to waga dziś mściwie mi pokazała 64kg.

W zeszłym tygodniu za bardzo sforsowałam się (przebiegłam 3x7km i 1x5km - pięknie, prawda?), przez co boli mnie kolano. Wczoraj pobiegłam już tylko 5km. Jednak kolano rozbolało mnie jeszcze bardziej. Chyba czas już zrobić sobie przerwę w treningach biegowych i przeprosić się z Chodakowską. Odpadają wszystkie ćwiczenia, które obciążają kolana. Chcę jak najszybciej wrócić do biegania. 09.06 mam zaplanowany start w biegu ulicznym i nie chciałabym tego przegapić...

Grunt to się nie poddawać... Mimo wiatru w oczy.

22 maja 2013 , Komentarze (3)

Waga pokazała: [uwaga, wielkie fanfary dla tej Pani]

63.3 Kg

No no, tego się nie spodziewałam. Już czuję się wygrana, ale nie zamierzam spoczywać na laurach. 

21 maja 2013 , Komentarze (4)

No i stało się. Słynny skalpel I Chodakowskiej przegrał walkę z nieodpartą pokusą biegania. To już mania, jak na razie, nieuleczalna.

Zwykle we wtorki, środy i piątki grzecznie mordowałam brzuch i pośladki skalpelem w nadziei, że odłożone sadełko skurczy się do rozsądnych rozmiarów. Za to w poniedziałki i czwartki wciągałam buty i biegłam przywitać się z wolnością. Ostrożnie dawkowałam sobie ten nowy narkotyk, by nie wpaść w cug. Jednak dziś pokusa była nie do odparcia... I Chodakowska przegrała.

A ja sobie trzasnęłam siódemkę. Endomodo pokazało mi 523 spalone kalorie i rzeczywiście czuję się lekka, jak piórko. Aż z ciekawości stanę jutro na wagę. Rano, oczywiście, bo rano waga się bardziej uśmiecha.

Tu już nie chodzi o odchudzanie. Właściwie nigdy nie chodziło. Chciałam zmienić siebie, ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Chciałam oduczyć się jedzenia słodyczy i kalorycznych przekąsek. I chyba znalazłam dla siebie drogę, lecz nie taką, jak sobie wyobrażałam. Nie muszę zrezygnować ze wszystkiego i jeść ciągle trawy i owsianki. Nie muszę grzebać swojej ukochanej czekolady. Grunt to znaleźć równowagę... A jeśli się przesadzi? Cóż, wystarczy trzasnąć sobie siódemkę :) Poza tym poziom endorfin dostarczany mi przez bieganie syci trochę mój czekoladowy głód.

16 maja 2013 , Komentarze (1)

Pobiegłam sobie dziś do rodziców, musiałam odebrać jakiś drobiazg. Mam dwa kilometry, ale ja, jak na maniaka przystało, nie wybrałam najkrótszej drogi. Nie ma to jak jechać do Krakowa przez Pekin :) Tak więc trzasnęłam sobie kolejną działę - 6km. 

Co to się narobiło... ? Ano się narobiło. Styl życia mi się zmienił.  Nie ma już leżenia plackiem przed telewizorem. Co za marnotrawstwo czasu? Przecież można w tym czasie zaliczyć skalpelek. Po co wozić szanowne cztery litery samochodem? Przecież można się przebiec. A co najważniejsze: chce się zaliczać skalpelek, chce się przebiec.

Dieta zeszła mi na drugi plan. Nie to, że nie trzymam. Ale raczej podchodzę na luzie. A to lody mi się przydarzą, a to piwko ma wreszcie wpaść... Zobaczymy, jak efekty. Mam nadzieję, że wynik na wadze nie sprowadzi mnie na ziemię.

13 maja 2013 , Komentarze (3)

A dziś trzasnęłam sobie  5km... A co? Ja nie mogę? Mogę! I czuję się znów bosko. Bieganie jest uzależniające

13 maja 2013 , Komentarze (2)

Zawsze marzyło mi się w letnie dni, by ubrać zwykły top i zwykłe szorty. Kiedy jednak wciągałam taki zestaw na siebie, top ściśle (zbyt ściśle) opinał wszystkie liczne fałdki i fałedeczki, zza paska szortów zwisał kolejny nadprogramowy obwarzanek, a nogi.... ehhh. Szkoda gadać. Zestaw migusiem lądował z powrotem w szafie czekając na inne, szczuplejsze dni, które nie nadchodziły.
W tym roku będzie jednak inaczej. W tym roku z dumą opuszczę w zwykłym topie i zwykłych szortach cztery ściany swojej sypialni. Tak będzie. Tylko muszę kupić szorty w mniejszym rozmiarze

10 maja 2013 , Komentarze (7)

Mam w pracy kolegę, takiego narwańca, który ma chyba nie zdiagnozowane ADHD. Choć ciężko się z nim pracuje, to sympatyczny z niego facet. Kiedy byłam na macierzyńskim wyznaczył sobie nowy cel. Jak na niego przystało, cel ten był zupełnie z kosmosu: Iron Man za 3 lata.
I tym oto sposobem zwykły człowiek o posturze misia zaczął trenować triatlon. Oczywiście bardzo schudł w tym czasie, nabrał wspaniałej formy itd. Ale nie o tym chciałam...
Podczas jednej z wielu dyskusji przy kawie przyznałam się do tego, że biegam. No i się zaczęło... Kolega zasypał mnie informacjami o gadżetach, imprezach, trasach, tempie, itp., itd. Masakra. Ale taka pozytywna. Bo cała ta poranna (teraz już niemal codzienna) dyskusja o bieganiu bardzo mnie motywuje. Już po kilku treningach zdałam sobie sprawę, że lubię biegać. Ale kolega próbuje zmienić mój rekreacyjny jogging w coś bardziej profesjonalnego. Czy mu się uda? Nie wiem. Nie zakładam niczego. Na razie namówił mnie na wydłużenie dystansu do 5km, ściągnięcia Endomodo i zastanowienie się nad rejestracją do biegu "Biegnij Warszawo" w dniu 06.10.13.

8 maja 2013 , Komentarze (3)

W Internecie krążą różne sportowe wyzwania, czasem kilkudniowe, czasem kilkudziesięcio, czasem łatwe, czasem trudne już nawet w czytaniu. Ja też podjęłam takie wyzwanie, zupełnie tego nie planowałam, ale dyskusja dziewcząt z forum jakoś mnie natchnęła.
30-dniowe wyzwanie "squat", czyli przysiadów. Wybrałam wersję pierwszą z brzegu, niezbyt trudną, ale też nie za łatwą.


Nie chcę nią zastępować regularnych ćwiczeń, raczej będzie stanowiła uzupełnienie zwykłego treningu.

Wczoraj po raz pierwszy - 20 przysiadów. Łatwizna. Nawet nie poczułam w nogach, zwłaszcza, że wałkowałam akurat skalpel. Zobaczymy, jak pójdzie dalej.

6 maja 2013 , Komentarze (3)

Wzięłam urlop na cały tydzień, ale nie byczyłam się. W sumie to pracowałam ciężej niż normalnie. Bo nie dość, że musiałam zastąpić w pracy mojego m, to jeszcze wzięliśmy się za malowanie. A było tego sporo. Dołóżmy do tego prace ogrodowe i mamy długaśny pracowity weekend. Na sprzątanie zostało mi tylko niedzielne przedpołudnie. I to z dwójką moich gwiazdek uwieszonych u nogi. Bosssko!

Niestety nie udało się uniknąć wpadek dietowych. Bo to grill się trafił, a potem ognisko. No i nie miałam czasu na pitraszenie sobie dietetycznych obiadków. Zdałam się na wikt przygotowywany przez mamę. A mama, jak to mama: "Aniu, biednie wyglądasz. Masz tu łychę ziemniaczków i trzeciego kotlecika".

Na wagę nie staję. A dziś wracam do biegania, bo już za tym tęsknię.

26 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Przebiegłam 4km i czuję się wspaniale. Nie zostawiłam płuc po drodze, nie poplątały mi się nogi. Dobiegłam swoim tempem, porozciągałam się i w podskokach weszłam na swoje II piętro. Jutro ważenie, ale dziś się już tym nie martwię. Dziś się cieszę bieganiem. I swoją coraz lepszą formą.