Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574926
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lipca 2012 , Komentarze (5)



Czasem bez wciągania brzucha nie zobaczysz wyniku

Waga 91,6 kg.
Czemu ja prawie 2 tygodnie przed @ muszę panować nad głodomorrą? Może już teraz będzie lżej?

19 lipca 2012 , Komentarze (7)



Dopadła mnie głodomorra
A tak byłam grzeczna, tak, byłam. I co z tego, ze rano staram się, ważę, liczę, ograniczam się, jak po południu czuję takiego głoda, że opanować się nie mogę.
Czy to na zimę już idzie i trzeba zadbać o izolację, czy co?
Kolano ździebko daje o sobie znać, więc mam wymówkę, żeby nie pedalić. Wczoraj pojechałam na basen, dobre i to. Ale już na wieczorną milongę nie dałam rady namówić księcia małżonka. Nie powiem, że bardzo chciałam go namówić, bo to i późno (21) i na świeżym powietrzu a padało i ciepło nie było.
Waga dzisiejsza poranna 92,4 kg 

16 lipca 2012 , Komentarze (9)



Też bym tak chciała Moje nie muszą rosnąć, wystarczy, żeby się nie zmniejszyły.

Dziś już się poważyłam i pomierzyłam, nie było wymówki. Waga 91,4 kg. O 0,3 kg mniej niż w zeszły poniedziałek a 0,9 niż 2 tygodnie temu. Nie jest źle, idzie w dobrą stronę
Nawet książę małżonek stwierdził po 2 tygodniowej nieobecności, że coś już widać. Wg mnie na razie widać, że mniej jem. Wczoraj spożyłam 1750 kcal, czyli znów zmieściłam się w normie. Rowerek też zaliczony i nawet potangowałam wieczorem a kolano nie krzyczy.

15 lipca 2012 , Komentarze (6)



Nie ważyłam się dziś. Po co się stresować po imprezce wagą. Nie było tak źle, nie jadłam nic niedozwolonego, może jedynie trochę za dużo
Na pewno przekroczyłam dzienny limit 2000 kcal, chociaż do imprezki, mimo nie ominięcia żadnego posiłku i bez uczucia głodu pochłonęłam tylko 875 kcal. Zamieniłam po prostu owoce na warzywa i jaka oszczędność
Imprezka była na działeczce. Najadłam się wisienek prosto z drzewa, mniam. Oczywiście była jakaś karkówka, sałatki itp. Byłam kierowcą, więc nie piłam i chyba to mnie uratowało! Następnym razem muszę pamiętać o zabraniu wody mineralnej, bo niestety gospodarze mieli tylko soki i colę.

Mam nadzieję, że wpadłam już w koleiny dłuższego i systematycznego odchudzania. Idzie coraz łatwiej, choć trudno powiedzieć, że łatwo. Ale się nie poddaję i oby trwało to jak najdłużej, bo mam trochę do schudnięcia i na wakacyjnym epizodzie nie powinno się skończyć.
Zaliczyłam dziś wizytę u teściowej i to bez słodyczy. Chociaż jakby miała ciasto, to chyba bym się nie powstrzymała Na cukierki, nawet dobre, jednak się trochę uodporniłam.
Wrócił do domu książę małżonek i wreszcie wieczorem wybieramy się na milongę. Brakowało mi już tego. Nie mówiąc o braku męskiej klaty, szczególnie w nocy

14 lipca 2012 , Komentarze (4)



Dzięki kochane Na was na prawdę można liczyć!! Ruszyłam wczoraj doopkę, nie ma się co smutasić i zamartwiać, nasi wrogowie tylko z tego się cieszą, a najbardziej nasz wspólny wróg: wredny tłuszczyk.
Wsiadłam na rowerek, przejechałam 30 km i od razu zrobiło się lepiej Najtrudniej było dopełznąć do rowerka, potem poszło z górki.
Jak już poczułam działające endorfinki, to stwierdziłam, że pójdę za ciosem i zajmę się czymś, co sprawia mi przyjemność a nie np sprzątaniem. Zajęłam się samochodzikiem. Kupiłam mu nowy lejek do tankowania i zauważyłam wycieraczki, ale pamiętając swoje nieudane zmagania przy ostatniej wymianie, zrobiłam minę słodkiej idiotki i poprosiłam sprzedawcę o pomoc. O dziwo, udało się! Z rozpędu pojechałam na myjnię i wypucowałam od zewnątrz i od środka swoje autko. Należało mu się to już dawno
Potem zakupiłam nowe kwiatki na balkon, które już dziś posadziłam.
Po południu pojechałam z koleżanką na ślub innej i wieczór spędziłam na miłych ploteczkach. Wprawdzie kalorycznie wyszło 2172 kcal, ale wcale się nie martwię, bo waga i tak pokazała 91,8 kg.
Dziś z dietką nie będzie już tak łatwo, bo wieczorem idę na imieninki Hanny i nie ma to tamto. Nie zamierzam do wieczora pościć, bo to tylko spowolni mój metabolizm i podwójnie mi się odłoży wieczorne żarcie. A może jak nie będę taka wygłodzona, to i pochłonę mniej?
Wieczornych kalorii nie będę doliczać, bo jak? Nie wezmę przecież z sobą wagi. Co nie znaczy: hulaj dusza, piekła nie ma.
Teraz już dzielnie rowerkuję i w planach małe sprzątanko i prasowanko, ale bez przesady

13 lipca 2012 , Komentarze (9)



Dzisiaj miało już być inaczej. Lepiej? A jest jak zwykle
Wczoraj wieczorem poległam i w rezultacie wyszło 2560 kcal pochłoniętych i zero ruchu.
Waga poranna 92 kg. Czy ja kiedyś znów pożegnam 9?
Dół jak ch... i 3 metry mułu.
Puntów za wczoraj: 3 za regularne posiłki, płyny i że jednak bez słodyczy.
Jakoś nie ciągnie mnie do czekolady, ale ogólnie tak do żarcia, wszystko jedno czego. Na razie zapycham się owocami, chyba trzeba przerzucić się na warzywa, mniej kaloryczne.
Wsiądę dziś na rowerek, czy nie? Wczoraj se odpuściłam, mimo, że byłam już w pełnym rynsztunku
W takim nastroju wolę chodzić do pracy. Tam nie ma czasu się zastanawiać, jak się czuję, trzeba robić swoje.

12 lipca 2012 , Komentarze (5)



Chyba łatwiej się odchudzać niż żyć.
Tak mnie jakoś naszło. Czyżby miesiączka się zbliżała?
Waga nieznana, wczoraj było ok z dietką i ruchem: 1600 kcal pochłonięte, 844 spalone na rowerku. Punktowo: max.
Dziś jakoś nie mogę zmobilizować się a przydałoby się wyprodukować trochę endorfinek, bo jakiś płaczliwy nastrój mam.
Szukam dziury w całym?

11 lipca 2012 , Komentarze (4)



Waga 91,9 kg, punkty: 7
Rowerka wprawdzie wczoraj nie było, ale pojechałam wieczorem na basen.
Jedzeniowo zmiesciłam się w normie: 1855 kcal
Jest pięknie
Nabyłam sobie wczoraj droga kupna, no co? Jakem kobieta: buty
Torebek fajnych nie było


Nie wiem, co powie na to moje kolano, ale może je przekonam, że te obcasy nie są wcale takie wysokie

10 lipca 2012 , Komentarze (6)



Zrezygnowałam z wymyślania tytułów, w końcu mam wakacje.
Waga ciut mniejsza. Chyba zeszła opuchlizna po ukąszeniach przez jakieś "dzikie latające lub skaczące bestie" w typie komary, mrówki, meszki czy pchły. Jedną stronę ciała mam podziabaną tak, że w nocy budziłam się z powodu świądu. Zażywam wapno i smaruję się fenistilem i jest lepiej, ale pięknie to nie wygląda  Odeszła mnie ochota od wylegiwania się na trawce.
Wczoraj po raz pierwszy zeszłam poniżej 2000 kcal - 1790
Rowerek też był z rana, dla odróżnienia od dzisiejszego poranka
Jeszcze jest szansa, ale raczej wybiorę opcję sportu basenową. Zdecydowanie mniej potliwa

9 lipca 2012 , Komentarze (7)



Weż się człowieku ciesz, jak waga wredna pokazuje więcej i wszystko swędzi, bo jakieś mrówki mnie pogryzły Chciałam się trochę opalić, bo ciemny wyszczupla a teraz jestem cała w swędzących krostach. Ech!
Waga też nie współpracuje. Może to mięśnie się rozbudowują po powrocie do rowerka?
Kalorii spożywam z każdym dniem coraz mniej. Wczoraj było ok. 2460. Jeszcze trochę i zejdę poniżej 2000
W motywowaniu się punktami zapracowałam na 5. Zapomniałam wczoraj o zimnym prysznicu. Skleroza, przypomniało mi się, jak już się wytarłam.
Czy jak się jest w dole, to kilogramy same przyrastają, żeby spaść jeszcze niżej?