Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574951
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 stycznia 2013 , Komentarze (7)


Nie wiem, czy ma to działać wspomagająco czy zniechęcająco, ale sporo "starych", skutecznych, Vitalijek wraca do odchudzania ze sporym nadbagażem lub wręcz nadmiarem w stosunku do punktu wyjścia. Ech, chyba faktycznie będziemy się odchudzać do końca świata i nawet ze dwa dni dłużej. 
Pocieszające jest, że wracamy, ale ile razy jeszcze! 
Czy na prawdę jesteśmy takie niewyuczalne blondynki, że ciągle dopada nas jojo?!
Czy to tłuszczową otuliną odgradzamy się od nieprzyjaznego świata?
Czy szukamy wymówek, żeby nie żyć pełną piersią?

14 stycznia 2013 , Komentarze (1)

 
Wstałam dziś o 6, zważyłam się i szału nie było. Wyszykowałam synka do szkoły i wlazłam z powrotem do wyra. Obudziłam się o 10  Znów weszłam na wagę - 0,5 kg mniej niż o 6  Niestety w środowe ważenie i mierzenie nie mogę dłużej pospać i nie będzie tak fajnie jak tydzień temu. 
Jestem grzeczna, staram się dietkowo. Nie obżeram się, słodycze występują, jak na mnie, w śladowych ilościach. Parę rzeczy mogłabym jednak poprawić: picie wody i ruch.
W zeszłym tygodniu zaliczyłam basen w sobotę (był i ruch i picie wody) i milongę w niedzielę, zero rowerkowania  No, nie mogę się zmotywować. Jak bym chciała, czas też by się znalazł. Muszę w końcu przełamać tę psychiczną blokadę.

Zeszły tydzień upłynął pod znakiem "Zemsty nietoperza": oficjalne zdjęcia tutaj 
A to mniej oficjalne w garderobie przed koncertem:

9 stycznia 2013 , Komentarze (10)


No!!!! Na wadze mniej o 1,1 kg.  Jest super, a nawet ekstra. Tym bardziej, że nie głodowałam przez ostatni tydzień. Wiem, wiem, początek przy takiej wadze zawsze jest spektakularny, ale ważne że jest w ogóle jakiś początek. 
1% tłuszczu mniej!
I wreszcie paseczki pokazują stan bieżący, same się naprawiły, bo wcześniej pokazywały jakieś bzdury, że już 5 kg schudłam. No bez przesady, dopiero kilogram 

8 stycznia 2013 , Komentarze (3)


Perspektywa roku odchudzania nie jest zachęcająca. Jednak z drugiej strony przybieranie na wadze także było procesem, a nie pojedynczym epizodem, po którym nagle zacząłeś ważyć 32 kg więcej.[...]

Gdy po roku uda ci się już zamierzony efekt osiągnąć dieta tak naprawdę nie kończy się. Zaczyna się wtedy bowiem proces stabilizacji i wychodzenia z diety o obniżonej objętości pokarmów. Wtedy rozpoczyna się kolejny etap żywienia, czyli umiejętne zwiększanie porcji posiłków i poznawanie wielkości porcji, które powinieneś spożywać przez kolejne 10 lat, aby utrzymywać efekt odchudzania.

 
To fragment vitaliowego artykułu. Wszystko jasne od dawna, tylko dlaczego chcę być szczupła już za tydzień?!

Najwyższy czas zaakceptować, że przede mną długotrwałe zmaganie z tłuszczykiem.
Miałam zrobić plan chudnięcia. Oto on:
Plan MAXIMUM (bo minimum to po prostu schudnąć, choć troszkę i nie przytyć)

Do końca stycznia 2013  - 95 kg
Do końca lutego 2013 - 93 kg
Do końca marca 2013 - 91 kg
Do końca kwietnia 2013 - 89 kg
Do końca maja 2013 - 87 kg
Do końca czerwca 2013 - 85 kg
Do końca lipca 2013 - 83 kg
Do końca sierpnia 2013 - 81 kg
Do końca września 2013 - 79 kg
Do końca października 2013 - 77 kg
Do końca listopada 2013 - 75 kg
Do końca grudnia 2013 - 73 kg

Całkiem realny plan, prawda? Wprawdzie 73 kg to nie szczyt moich marzeń, ale wygląda nieźle i z tego co pamiętam, to ja też z tą wagą nie wyglądam całkiem źle 
To byłoby prawie 25 kg mniej! Wow!
Jutro kolejne ważenie i pomiary. Wg planu poczuję się usatysfakcjonowana, gdy będzie pół kilograma mniej. Chociaż przy prawie stu, to taki wynik znajduje się w przedziale błędu pomiaru, hi hi.

7 stycznia 2013 , Komentarze (5)



Nie ciepię poniedziałków!!!
Tym bardziej, że ten tydzień będzie męczący. W szkole wystawianie ocen, a co wieczór próby.


Do ćwiczenia ciężko będzie się zmobilizować, nawet basen chyba se odpuszczę, no chyba żeby... Jeszcze pomyślę, czy go gdzieś nie wcisnę.
Ale chociaż wczoraj milonga była.
Dietkowo w normie, ale szału nie ma.

4 stycznia 2013 , Komentarze (1)



Nie mogę wpaść w normalny rytm dnia. Chodzę niewyspana, zmęczona, połamana.
Kręgosłup mi dokucza, jakby przypominał, że za dużo ważę.
Pracuję nad tym, ale to potrwa.
Jedzeniowo jest do przyjęcia, aczkolwiek nie liczę kalorii, bo tego nie lubię 
Na razie myślę, że wystarczy "z grubsza" ograniczyć jedzenie, ale potem i tak się bez tego nie obejdzie.
Jak chudłam po ciążach, to nie liczyłam. Ale byłam młoda, przemiana materii współpracowała i kości tak nie trzeszczały.
Teraz trzeba się w sobie zebrać i zaplanować w rozkładzie dnia ćwiczenia. Najlepiej byłoby się na coś zapisać, ale to się u mnie nie sprawdzi ze względu na próby. Nawet moje pływanie ciężko pogodzić z planem prób. 
W domu łatwiej coś wygospodarować tylko trzeba chcieć a z tym gorzej na razie.

A dziś zaczyna się wreszcie pierwszy weekend w tym roku.
Zaliczyłam dziś kosmetyczkę: stópki jak u niemowlaka i manicure japoński na łapkach. W środę było rwanie kłaków spod pach i z goleni, więc czuję się już z grubsza zadbana (nomen omen: "z grubsza"). Jutro umówiona wizyta u fryzjera na farbowanie i cięcie. Jak widać robię wszystko, żeby wrócić do żywych i wyleźć z doła.
Nawet wróciłyśmy (z mojej inicjatywy)  z dwiema przyjaciółkami z liceum do pierwszopiątkowych pogaduch, które jakoś nam się zawiesiły, nie wiedzieć czemu, na pół roku.
Podobno czasem nawet do przyjemności trzeba się pozmuszać...

3 stycznia 2013 , Komentarze (3)



Wczoraj dopadła mnie zgaga max. Takiej jeszcze nie miałam, ale chyba sama sobie na nią zasłużyłam. Już od rana dawała się we znaki. Najpierw próbowałam ją zalać wodą, trochę pomogło. Niestety cały dzień w biegu i dopiero wieczorem wzięłam lekarstwo, ale wtedy to już ledwo żyłam. Czułam się jakbym miała przepalony dół przełyku.
Czyli, jak widać, ze względów zdrowotnych, a nie tylko estetycznych, powinnam zmienić dietę. To pierwszy powód, drugi: kolana. Czuję się jak kaleka. Cały czas muszę je oszczędzać, bo inaczej bolą. Teraz już oba, ale ze wskazaniem na lewe. Dostają do wiwatu z moja wagą, to nie ma się co dziwić. W listopadzie byłam na prądach i krioterapii i jest lepiej, ale wystarczyły świąteczne porządki, trochę więcej czasu na tangu i znów je czuję.
Długo nie rowerkowałam, ale to chyba był błąd, delikatne kręcenie nie zaszkodziłoby. Muszę wrócić, tylko po takiej przerwie znów jest problem z mobilizacją.
Wczoraj byłam na basenie. Zapisałam się na kurs nauki kraula, gdyby nie to, w ogóle bym się nie ruszała, bo moje chłopaki całą jesień przechorowali i nie nadawali się na basen.
W ogóle to siedzę w czarnej dziurze. Rów mariański i jeszcze 3 metry mułu. Funkcjonuję z przyzwoitości i dla rodziny. Wiem, że muszę z sobą coś zrobić, bo jak mam tak dalej żyć, to zwariuję, a przecież się nie zabiję, chociażby dlatego, że kocham swoich najbliższych i nie zrobiłabym im tego. Małymi kroczkami się uda wrócić do odpowiedniego psychicznego poziomu. Nie mogę liczyć na konkretną terapeutyczną pomoc, nie w Olsztynie. Szukałam. Tak czy siak, sama muszę nad sobą popracować.
I tym optymistycznym akcentem zaczynam kolejny dzień.

2 stycznia 2013 , Komentarze (5)



Koleżanka mówiła mi kiedyś, że ważnych spraw nie powinno się zaczynać ani od poniedziałku, ani od "pierwszego". No to zaczynam, po raz nie wiem który, od dziś!
Cel na ten rok: byle mniej!
Zważona, zmierzona, pasek zmieniony - no to do dzieła!

1 stycznia 2013 , Komentarze (4)

Długo mnie nie było, ale mam zamiar zaglądać teraz częściej. Może coś z tego wyjdzie...

30 lipca 2012 , Komentarze (16)



Ech, jakoś zabrakło mi znów motywacji.
Zaczęłam podjadać za dużo, za często i za kalorycznie.
Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie mam ochoty na nic, wegetuję. Patrzę w lustro i widzę starą, grubą babę. Dawno tak nie miałam. Brak mi jakiegoś celu. Czuję się niepotrzebna, niekochana. A chyba nie mam powodu, chociaż kto tam wie, co książę małżonek wyczynia. A on się nawet stara pokazać, że mu na mnie zależy. Wczoraj już nie zdzierżył mojego nastroju i znów się do mnie nie odzywa. Ale i święty by ze mną nie wytrzymał, a co dopiero księciunio.
Wakacje mi nie służą. Jak trzeba iść do roboty, to nie ma czasu na użalanie się nad sobą i tyle.
Za dobrze mam, w dupie już całkiem się poprzewracało.
Waga dzisiejsza 91,3 kg. Nie spodziewałam się  tak mało, po tym tygodniu.