Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574727
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 września 2011 , Komentarze (4)



Niestety poszło po całości
Zmęczenie, pogoda, zimno w domu i rzuciłam się na żarcie. Nawet nie będę wymieniać co pochłonęłam, bo wstyd. Dobrze, że rano popedałowałam, bo i ruchu by nie było.
Po południu włączyło mi się kompletne odmóżdżanie: siedziałam i układałam kretyńskie pasjanse. A robota leżała i leży dalej w związku z tym.
Nawet nie próbowałam dziś stawać na wagę. Sprawdziłam tylko kiedy była Lady Red i niestety okazało się, że nie mogę na nią nic zrzucić
Znaczy się trzeba spiąć doopkę i ograniczyć drastycznie korytko!

26 września 2011 , Komentarze (3)



Dzisiaj z tej minutki zrobiło się 40 minut, ale nikt nie kręcił mi się pod nogami, to nawet zdążyłam rano popedalić.
Waga stoi
Wczoraj pokonałam lenistwo i wyrowerkowałam 35 km, za to potem padłam, ale i czas był po temu.
Teraz, po obiadku też jakoś tak mam lenia i piasek pod powiekami. Chyba trzeba ruszyć tyłek i wyprowadzić psa na spacer.

25 września 2011 , Komentarze (2)



Hi hi, u mnie też dziś było rosołowo

Weekend powoli się kończy, a ja próbuję jeszcze zmobilizować się do rowerka. Nie jestem pewna, czy mi się uda, bo trochę się dziś i wczoraj zmęczyłam. Postawiłam sobie za cel bardzo ambitny plan zniwelowania góry ubrań czekających na prasowanie. Udało mi się, choć zajęło mi to w sumie chyba 8 godzin, jak nie więcej. Możecie sobie więc wyobrazić, ile tego było
Kusi mnie myśl, że może wystarczy już na dziś aktywności fizycznej.
Wczoraj oprócz prasowania dałam też nieźle czadu na basenie, a wieczorem potańczyliśmy intensywnie z księciem małżonkiem ze 3 godziny na milondze. Czuję to dziś w kościach i nie tylko
Może tym razem uda nam się też potangować również w tygodniu w sali gimnastycznej. Plan tygodnia z grubsza się klaruje, to może wciśniemy wspólne tańcowanie.
Wykupiłam sobie karnet na basen. W październiku po środowych próbach o 21:30 będę pływała Mam nadzieję, że będę miała jeszcze siły o tej porze. Jak mi się spodoba ta pora pływania, to w listopadzie powtórzę karnet. Bo w soboty to pływamy całą rodzinką. Bardzo to lubię!
Zatem z aktywnością fizyczna jest u mnie w porządku. Jedynie waga nie chce współpracować Serwuje mi tylko od 2 tygodni minimalne spadki. Zawsze to lepsze niż wzrosty wagi.
Muszę się znów uważniej przyjrzeć mojemu menu. Pewnie jak zwykle tam jest problem, choć na oko wszystko w porządku. No i bezsłodyczowych dni naliczyłam tylko 3 w tym tygodniu Z ilością nie szalałam, ale jednak...

23 września 2011 , Komentarze (5)



Cóż, spadek 0,2 kg to też zawsze spadek, prawda? Wprawdzie nie jest to wynik rewelacyjny jak na tydzień, ale nie zamierzam się martwić, a jedynie spiąć tyłek i lepiej trzymać się dietki. Od powrotu do szkoły mam problem z godzinami jedzenia. Podczas pracy zapominam o tym, że powinnam coś zjeść, często przynoszę jedzenie z powrotem do domu. W tym całym zamieszaniu nawet nie czuję głodu. A same wiecie, czym takie coś kończy się po południu i wieczorem: rzutem na lodówkę, albo ciągłym podjadaniem o niedozwolonej godzinie. No i mało wody piję Pewnie stąd kłopoty z kupowaniem.
Następnego tygodnia też nie widzę wagowo na różowo, bo dziś imprezka u przyjaciół i znów do następnego piątku będę odrabiać "straty".
Prawie nie zaglądam ostatnio do Was przym pamiętników. Robiłam to podczas wczesnoporannego rowerkowania, niestety teraz ten czas poświęcam na sprawdzanie kartkówek i ćwiczeń. Tzn dalej pedalę, ale nie przeglądam internetu, tylko czerwonym długopisem stawiam znaczki. Czasem wieczorkiem poczytam, co u Was, ale na komentarz już nie mam siły i weny twórczej. Wybaczcie! Po prostu zła organizacja czasu
Na deser wstawiam Wam mojego synka:




Zdjęcia robił książę małżonek, ma talent prawda?

22 września 2011 , Komentarze (4)



Nie wiem kiedy ten tydzień przeleciał. Jutro zmiana paska a waga jakoś od paru dni stoi w miejscu Wprawdzie stanęła na 84,4 kg ale co to za spadek. Mam kłopoty z "kupowaniem" i nie mam pojęcia dlaczego, bo stosuję Colon i jem to co potrzeba, nawet rowerkuję codziennie, no może tylko trochę za mało piję.

20 września 2011 , Komentarze (3)



A przecież wczoraj miałam też całkiem odjechany dzień.
Jeździłam dużo po Olsztynie , załatwiałam różne sprawy i zakupy i nagle...
autko zgasło mi na skrzyżowaniu!!!! Czemu??!!! Za co??!!!
Jedna zmiana świateł: nic, omijają mnie a ja na awaryjnych.
Druga zmiana: dalej stoję.
Pan za mną się zlitował, bo już wysiadłam i usiłowałam sama zepchnąć na chodnik. Nadjechała policja i już zepchnęli mnie całą ferajną i zostawili mnie na pastwę, czego to nie wiem dokładnie. Pan policjant się nie czepiał, tylko pomógł . Chyba gdzieś się spieszył...
Stałam i myślałam. Wskaźnik paliwa wskazywał, że mam jeszcze 1/4 baku, ale on dziwnie pokazuje i może kłamie. Zadzwoniłam po blisko mieszkającego przyjaciela z kanistrem i lejkiem. Pojechał ze mną swoim autkiem po olej, wlał i poczekał, czy zadziała, bo może to jednak co innego. Zadziałało, aczkolwiek przestałam liczyć na uczciwość mojego wskaźnika paliwa.
Nigdy nie przypuszczałam, że samochód mi zgaśnie z takiego powodu i to na skrzyżowaniu!!!! Kiedyś zawsze musi być ten pierwszy raz Niewiele ma ich już przed sobą

20 września 2011 , Komentarze (3)



Wróciłam ze szkoły po 19, a nie wychodziłam z niej od 8. Wiedziałam,
że tak będzie, bo dziś były zebrania z rodzicami, ale nie myślałam,
że będzie takie urwanie gwizdka, że nie będę miała czasu zjeść
przygotowanej wałówy. Dobrze, że jeszcze wiem, jak się nazywam.
Najpierw 6 lekcji, normalne szaleństwo jak co dzień.
Potem chwila na ogarnięcie, siku i przemyślenie, co mam mówić na
zebraniu, kserowanie.
Potem zebranie zespołu wychowawczego, kolejne szkolenie z dziennika elektronicznego, w
międzyczasie obgadywanie, co przekazać wychowawcom ode mnie dla
rodziców.
Wreszcie zebranie, które zakończyłam ostatnia, pani sprzątaczka
zamykała za mną szkołę. Kolega wyszedł chwilę przede mną
Jutro też nie będzie odpoczynku, bo Olek ma zebranie.
Przez ten rok urlopu trochę odwykłam od tego szaleństwa i czasem mam wrażenie że zapitalam z pustą taczką.
Muszę jakoś się ogarnąć, bo od października zaczynają się regularne próby chóru. Nie cierpię mieć napiętego planu dnia, ale przyjdzie mi planować wszystko co do minuty i wprowadzić reżim trzymania się planu.
Zeszły tydzień też do spokojnych nie należał. W czwartek i piątek mieliśmy koncerty na oficjalne otwarcie warmińsko-mazurskiej filharmonii. Dwa razy po 3 godziny stania , koszmar.

 
Stoję w pierwszym rzędzie, czwarta od lewej. To była tylko część chóru, bo druga stała po lewej stronie sceny. Cóż, orkiestra zawsze się zmieści a chór upychają, gdzie się da.
Podobno gdzieś w necie są filmiki z otwarcia, ale nawet nie miałam czasu ich obejrzeć.
Waga się waha Potrafi się zmienić o kilogram w ciągu jednego dnia, a ważę się co rano. Nie wpadam w panikę, po prostu rowerkuję i pilnuję diety dalej.
Michałki uśmiechają się do mnie, mrugają, a ja jestem twarda i udaję, że ich nie widzę.
Kiedyś chyba schudnę...

16 września 2011 , Komentarze (8)


No to piątkowe ważenie zakończone sukcesem  0,9 kg mniej niż tydzień temu.
Tylko czemu centymetry tak wolno ubywają?
Z braku czasu szersza relacja tygodniowa - później 

13 września 2011 , Komentarze (4)



Po prostu się dziś nie zważyłam. Ale nie wiem, czy lubię być taką niewiastą niedoinformowaną, czy raczej wiedźmą uświadomioną. Zobaczymy jutro, bo trochę czuję się jak w powiedzeniu: hulaj dusza piekła nie ma.
Szaleństwa dziś nie było, nawet w szkole na radzie oddałam księciu małżonkowi swoją kanapkę, bo z racji przedłużonej bytności w szkole miałam dwie. Mąż też sprawiedliwie dostał dwie przydziałowe, ale jakoś pachniały mu malizną.
Mam katar To dla mnie najgorsza z chorób, bo ciężko dziadostwo okiełznać.
Wiem, wiem, wywołuję wilka z lasu, bo są gorsze choroby i aż się takim biadoleniem domagam, zęby mi coś na głowę spadło za karę. Ale kiedy nie cierpię mieć kataru !!!!
Pojutrze koncert i popojutrze a ja mam katar Brakuje jeszcze, żeby mnie na kichanie wzięło w najmniej odpowiednim momencie.

11 września 2011 , Komentarze (11)



Waga sobie pomalutku spada. Dziś rano było 84,8 kg
Wczoraj byłam po raz pierwszy od dłuższego czasu na basenie. Ale fajowo było! Na następną sobotę bilety już zakupione, a ja sobie wymyśliłam, że sobota będzie rodzinna, za to w środę w nocy, po próbie chóru mogę sobie sama też popływać. Na październik wykupię karnet i przetestuję. Uwielbiam pływać!
Jeżdżenie na rowerku też sprawia coraz więcej frajdy, bo i kondycja coraz lepsza.
Po ciuszkach też widać, że luźniejsze. Jeszcze nie ma szału, ale są postępy.
"Nie muszę być najlepsza ze wszystkich, ale mogę się starać, żeby być lepsza niż byłam wczoraj. A jak mi się nie uda, to i tak sukces, że się starałam. Zatem będę się starała dalej."