Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574697
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 września 2011 , Komentarze (5)



Dziś piątek, dzień zmieniania mojego paska. Tym razem w lewo o 0,5 kg
Trudno, czasami jest i tak. Aczkolwiek, gdy przyjrzałam się bliżej swoim wynikom w tym tygodniu, to od poniedziałku spadło na wadze 1,2 kg. Nieźle zaszalałam w weekend, prawda?
Poza tym chyba poszło w cycki, bo mimo, że niektóre wymiary się zmniejszyły one na razie pozostały takie same, niestety od zeszłego tygodnia , bo wcześniej się zmniejszały.
 Złudzenia - niezła rzecz, przecież odwiedziła mnie Lady Red!!!
Jedzeniowo jestem grzeczna, zero słodyczy od poniedziałku, mimo że patrzą się na mnie zachęcająco Pryncypałki.
Codziennie rano pedałuję, no, oprócz wtorku, bo zaspałam, ale za to wczoraj jeździłam 2 razy: przed i po południu.
W tej metodzie jest reguła: po weekendowym szaleństwie nie można sobie odpuścić, wtedy jest szansa, że kiedyś się schudnie!!! Kiedy???

Za mną pierwszy szkolny tydzień. Mam w sumie 6 klas w tym trzy IV Wszystko ok, dzieciaki fajne, ale ja zaczynam się gubić. Koniecznie muszę założyć zeszyt i zapisywać, co robię w której klasie. Na razie wszystkie dzieciaki wydają mi się takie same, nawet własnej, osobistej klasy nie rozróżniałam, ale jest coraz lepiej.
Najbardziej męczą mnie dyżury. Mam ich w sumie 190 minut! Nasza dyrekcja wymyśliła, że jak nauczyciele będą dyżurować parami, to dzieci będą bezpieczniejsze. Może? Nikt tego nie zbadał i pewnie nie zbada, bo wszyscy dyżurują. Nie ma kiedy się wysikać. Na razie ćwiczę mięśnie Koegla, książę małżonek się ucieszy Tylko, co on ćwiczy? Bo przecież pracuje w tej samej szkole
Byłam dziś u kosmetyczki. Mam nowe pazury, gładkie pięty i nie powinnam mieć już żadnej zmarchy na twarzy, tyle kremów we mnie Pani Danusia wsmarowała! Na razie zdjęłam soczewki i okulary, na wszelki wypadek w ogóle nie patrzę w stronę lustra. Do jutra żyję złudzeniami.
PS
Widzę bardzo duże podobieństwo miedzy foczką z demota a moim awatarem

7 września 2011 , Komentarze (5)



Wróciłam do pracy i nawet nie wiem kiedy minął tydzień. Ktoś majstrował przy czasie 
Po imprezowym weekendzie nie mogę dojść do ładu z wagą: 86,4 kg 
Czuję, że do piątku nie dam rady zrównać jej z paskową 
Staram się, ale jakby trochę mniej. Wczoraj piekłam chleb, więc siedziałam trochę dłużej i niestety podjadałam: śliwki, winogrona, orzechy. Jedyny plus, że od poniedziałku zero słodyczy 
W szkole jakaś masakra, nie ma czasu, żeby się wysikać: masa lekcji, testy diagnostyczne, zebrania różnych zespołów i nieustające dyżury na przerwach. A gdzie znaleźć czas na dopracowanie planów pracy?

1 września 2011 , Komentarze (11)



Nie mam siły pisać. Jakaś taka zabiegana jestem od wtorku
Zupełnie odwykłam od racjonalnego gospodarowania czasem. Mam wrażenie, że wszystko robię za wolno. W końcu cały rok nie musiałam sie spieszyć Jedyny plus, że nie mam też czasu na podjadanie. Ale jakoś też nie mam czasu na normalne posiłki, a to już niedobrze, bo sobie spowolnię metabolizm
Wprawdzie dzisiaj waga pokazała 84,9 kg
No, staram się z rana pojeździć chociaż 30 min na rowerku, ale potem się nie wyrabiam, Nie chcę wstawać zbyt wcześnie, bo też nie mam szan, żeby chodzić wcześnie spać. A jak nie dośpię to długo nie wyrobię.
Jakoś to będzie, muszę tylko znów przywyknąć
Jutro zmiana paska i pomiary. Wychodzi na to, że w sierpniu schudłam ponad 5 kg.

29 sierpnia 2011 , Komentarze (3)



No i nie byłam w Świętej Lipce. Mechanik za późno wymienił mi akumulator :( Chociaż jakbym spięła doopcię, to bym jeszcze dała radę. Najwyżej bym się spóźniła parę minut. A wszystko to wina księcia małżonka (na kogoś trzeba zwalić), bo w końcu nie chciało mu się ze mną jechać a jakoś nie uśmiechało mi się wracanie samej po nocy.
W sobotę byłam na dwóch imprezkach i teraz będę cały tydzień tracić nadprogramowe zwały tłuszczu. Trudno się mówi, ale co miałam przyjemności, to moje
Tylko teraz tak jakoś podchodzę jak pies do jeża, żeby podać wynik dzisiejszego ważenia do grupowej tabelki: 86,7 kg.  W zeszłym tygodniu byłam w czołówce, bo tak łaskawa była moja waga a tym razem pewnie ostatnia Ktoś musi, tym razem chyba moja kolej.
A teraz podsumowanie zeszłego tygodnia.
Codziennie była aktywność fizyczna, choć czasem okrutnie mi się nie chciało. Wczoraj zamiast rowerka wspólny rodzinny spacer. Przeszliśmy dość szybkim krokiem 9,5 km.
Czyli 3526 kcal spalonych na sportowo w 4 tygodniu sierpnia.
Nie licząc "wypasionej" soboty, to dietkowo też byłam wzorową odchudzaczką. Wystawiłam sobie 60 punktów na 70, co stanowi 86%.
Tylko raz słodyczowałam w zeszłym tygodniu Muszę stwierdzić, że mam coraz mniej słodkich zachcianek, mimo że ze względu na domowników poniewierają się tu i tam.
W zasadzie mogę być zadowolona, gdyby tylko nie te parę deko z dużo...
Zmykam na rowerek, to trochę pozaglądam, co u Was a potem ostatnie podrygi urlopowicza, bo jutro mamy już radę i się zacznie...

26 sierpnia 2011 , Komentarze (5)



Jak na razie u mnie jest odwrotnie Kolejne 5 zł do skarbonki!
Waga 86 kg, cały kilogram mniej niż w zeszłym tygodniu i to bez "kupowania"Bardzo mi się to podoba! Ale trzeba przyznać, że zasłużyłam na to!
Wczoraj tak całkiem grzecznie nie było... Byłam u przyjaciół. Całe szczęście, że autkiem, bo było piwkowanie. Jedzeniowo wyszło dobrze, ale wypiłam 2 podpiwki, a to jest ekstra 500 kcal, jeśli dobrze liczę. Za to jadłam pyszne danie: cukinię zapiekaną z wątróbką. REWELACJA!
2 cukinie
300g wątróbki drobiowej
3 jajka
2 łyżki oleju
łyżka masła
pół szklanki śmietany
szałwia
pieprz mielony i w ziarnach (czarny i czerwony)
mąka
Cukinię umyć. Pokroić w grube plastry. 2 jajka ugotować na twardo. Wątróbkę oczyścić, opłukać, osączyć, obtoczyć w mące i usmażyć na oleju, osolić, ostudzić. Posiekać razem z ugotowanymi jajkami, doprawić posiekaną szałwią i zmielonym pieprzem.
Nadzieniem wypełnić plastry cukinii, ułożyć je w wysmarowanym masłem żaroodpornym naczyniu. Na każdej porcji położyć  po kawałku masła i wstawić na 15 minut do nagrzanego do 200 st. piekarnika.
Śmietanę roztrzepać z pozostałym jajkiem, doprawić solą i pierzem. Cukinię polać śmietanowym sosem i posypać po wierzchu ziarnami pieprzu. Wstawić do piekarnika na następne 15 minut. Przed podaniem udekorować listkiem szałwii i czerwonym pieprzem.
 
Chciałabym dziś pojechać do Świętej Lipki na koncert w ramach



Będzie dziś w chórze Kontrapunkt śpiewała nasza Vitalijka ulaulka
Zapisałam sobie w kalendarzu dzisiejsze wydarzenie już w czerwcu. Nie wiem, czy plany się zrealizują, to zależy od stanu autka, ale wczoraj nawet książę małżonek wyraził chęć towarzyszenia mi w wyprawie. W każdym razie bardzo bym chciała.
Może uda nam się rozpoznać i pogadać z Ulą?

25 sierpnia 2011 , Komentarze (5)



Jakbym się nie ogarnęła, pewnie już by tak było
A ja jestem grzeczna, więc waga nie miała wyjścia i pokazała mi 85,9 kg
Wczoraj było wręcz wzorowo. Pochłonęłam tylko 1135 kcal, bo nie miałam czasu na więcej, pojeździłam na rowerku, umyłam jedno okno (oczywiście zaraz zaczęło padać) i cały dzień się krzątałam tak ogólnie.
Nawet autko jest już sprawne, bo to niestety akumulator wypowiedział mi umowę. Kolejny wydatek na nowy, a jeszcze będą przecież kupowane podręczniki do liceum. Na razie nie wiem jakie, bo w szkole kazali czekać do września, aż nauczyciele powiedzą co i jak. Olek jest ostatnim rocznikiem, który idzie starym programem, więc jest szansa na używane. Pierwsze zebranie 30 września i też muszę już mieć w portfeli 250 zł na szafkę i obóz integracyjny. Jednak dobrze, że będę miała półtora etatu

24 sierpnia 2011 , Komentarze (1)



Waga dopiero po 3 dniach pogroziła mi palcem za niedzielę: 86,8 kg. A taka wczoraj byłam grzeczna! Miałam wielką ochotę na cicho przed snem i już już sięgałam po nie, ale coś mnie powstrzymało i mogę dziś wrzucić do świnki 5 zł, co niniejszym czynię.
W zasadzie waga pokazuje na razie i tak mniej niż było w zeszły piątek a jeszcze przed oficjalną zmianą paska 2 dni, więc może jeszcze coś uwalczę. Zrobiłam sobie dziś na śniadanie owsiankę. Nie, żebym miała ochotę wsuwać ją cały dzień, ale rano przyda się na lepszą pracę jelit.
Wczoraj cały dzień myślałam nad wykupieniem sobie zabiegów hydrokolonoterapii tym bardziej, że w Grouponie proponowali niezłą zniżkę i w końcu się skusiłam. Myślałam o tym już od dawna, ale płacić prawie 500 zł za 2 zabiegi, to dla mnie za dużo. Teraz zapłaciłam 140 zł i zobaczę, jak to działa, zwłaszcza, że mam kłopoty z zaparciami.
Dziś sobie trochę dłużej pospałam, ale jest piękna pogoda i lecę najpierw popedalić a potem wezmę się za okna. Wiem, że deszcz będzie niedługo po tym, ale trudno. Wystarczy mi sama świadomość, że myłam, zresztą są strasznie obsrakane przez muchy.
Moje autko znów odmówiło mi posłuszeństwa Przejechałam nim 50 m od mechanika do garażu, postało 2 dni i nawet nie chciało się dać otworzyć Chyba nie lubi stać zapomniane. Jak nim jeździłam 2 razy dziennie do Olsztyna, nie narzekało. Miałam jechać do Ostrołęki na weekend, ale teraz strach się ruszyć gdzieś dalej.

23 sierpnia 2011 , Komentarze (2)



W poniedziałek i dziś waga 86,1 kg. Jest nieźle, szczególnie, że w niedzielę popiwkowałam i trochę przesadziłam z jedzeniem przy piwku. Ale jak waga utrzyma się do piątku, będzie nieźle Tym bardziej, że nie dotknął mnie "syndrom wzrostu wagi po dwóch dniach od wpadki". Na razie dzielnie rowerkuję codziennie, na zmianę z księciem małżonkiem Jego też dopadła ciąża spożywcza. Do tej pory radził sobie ze spodniami zapinając je pod brzuchem, niestety po kolejnym praniu się nie udało. Bał się zważyć . Po nim tak nie widać, że ma za dużo na sobie, bo sam jest wysoki, tylko brzuszek mu odstaje. Trochę ruchu dobrze mu zrobi, bo za dużo leży na kanapie.
Podsumowując zeszły tydzień:
- 4/7 dni bez słodyczy (ostatnie 2 tygodnie było 3/7)
- ogółem 61/70 punktów motywacyjnych - 87%
- codzienny rowerek: ponad 4000 spalonych kcal
- w tym miesiącu średnia pochłanianych kcal to 2100, czyli poniżej mojego zapotrzebowania.
Jestem zadowolona, byle tak dalej
Bardzo motywuje mnie grupa "połowa mniej". Podaję tam dane do 2 tabelek: ubytku kilogramów i spalonych kalorii. Ciężko się wpływa na to , by kilogramy spadały, same to wiecie . Za to myśl o podaniu tygodniowego urobku w spalaniu pomaga mi posadzić dupsko na rowerku. Oby jak najdłużej!!!

21 sierpnia 2011 , Komentarze (7)



Nie wiem, co o tym sądzić, bo z pewnym niedowierzaniem ujrzałam dziś na wyświetlaczu 85,6 kg. Stawałam parę razy, ale się nie zmieniło, było nawet raz 85,2. Ja wszystko rozumiem, gdy waga grozi paluszkiem po 2 dniach i pokazuje więcej, ale 2 kg mniej w ciągu 3 dni?!!
Albo to było jakieś zatrzymanie wody, albo wadze trzeba wymienić baterie
Nie, żebym się zmartwiła, ale wiem, że po takich "sukcesach" mogę jutro zobaczyć 2 kg więcej. A to już nie jest motywujące!
Nie powiem, grzeczna byłam: dietkowałam, codziennie jeździłam na rowerku, nawet mało leniuchowałam, raczej całymi dniami krzątałam się w domu, bo jakoś tak czuję mocno, że do końca urlopu zostało tyle co nic, a tu tyyyle do zrobienia. Od września na chałupę zostanie znów niewiele czasu, w zasadzie zero.
W tym tygodniu mam w planach mycie okien i ogólne sprzątanie. Jak tak się rozejrzę po meblach i ścianach, widzę, że wszystko jest obsrakane przez muchy. Wystarczy balkon otworzyć, a już ich w domu pełno. Nic nie pomaga. No może jedynie zwykłe lepy, ale one obrzydliwie wyglądają Są jeszcze takie płytki, które coś tam wydzielają, że muchy i inne robactwo padają "jak muchy" . Do końca nie jestem jednak pewna, czy to nie działa też trująco na innych domowników z rodziny homo sapiens.

19 sierpnia 2011 , Komentarze (6)



Warto było pedalić i odmawiać sobie kalorii! Jest o 0,7 kg mniej niż w zeszły piątek. Norma wykonana, w stachanowca bawić się nie będę, chociaż na ulubionym kafelku widziałam nawet 2 razy 86,3, ale w to ja nie uwierzę  Tym bardziej, że dziś i jutro muszę podołać kolejnemu wyzwaniu: zaległym 16 urodzinkom synka. Już wiem, że nie będą to dni bez słodyczy, ale muszę zmieścić się w kalorycznej normie. Chociaż to!
Tak naprawdę to ja dłuuuugo, dłuuuugo nie mogę być Miętki Bolek, to może za jakiś rok będę Cienki Bolek Teraz muszę być Twardy Mietek A z wieloletniego odchudzania i nabierania kilogramów wiem, że jak się schudnie, to trzeba być Jeszcze Twardszym Mietkiem