Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 575461
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 czerwca 2018 , Komentarze (5)

Tak wygląda pies od wczorajszego powrotu znad jeziora :)

My wyglądamy tylko trochę lepiej. Na wadze dziś niestety 8 mi uciekła, ale niedaleko i mam nadzieje, że w tym tygodniu znów ją dogonię. Za chwilę ruszamy do lasu, żeby przed najgorszym upałem zrobić przebieżkę. 

Z przerażeniem dociera do mnie, że zaraz koniec laby a ja mam zaległości w robocie. 

Dziś wieczorem czeka mnie już próba, po ponad tygodniu przerwy. Zbliża się koniec sezonu w filharmonii i ćwiczymy Missa pro Pace Feliksa Nowowiejskiego, a to nie jest łatwy utwór. We wtorek udzielamy się w Konfrontacjach Młodych Dyrygentów jako chór warsztatowy. W środę zapraszam na 18:00 na koncert do Ratusza: "Od Bogurodzicy do Mazurka Dąbrowskiego". 

2 czerwca 2018 , Komentarze (6)

U nas akurat pięknie kwitnie jaśmin. Książę małżonek obciął kilka gałązek, które przeszkadzały na ścieżce i teraz mam zapach w domu. Pachnie, jakby się gotowała moja ulubiona herbatka jaśminowa.

Wolne dni zdecydowanie zawsze sprzyjały mojemu odchudzaniu. Dziś na wadze zobaczyłam 89,9 kg i jestem w szoku, bo nie spodziewałam się Ósemki tak szybko. Myślę, że ten upał i rozpoczęcie sezonu pływania w jeziorze tak dobrze na mnie zadziałały. Bieganie w upał też. Nie przypuszczałam, że po 50 wrócę do biegania. A już w ogóle nie podejrzewałam, że książę małżonek po 50 zacznie biegać. On nigdy nie był usportowiony. Kajaki - owszem, windsurfing - owszem, pływanie i rower - proszę bardzo, ale bieganie???

Zaczęło się niewinnie od łażenia po lesie z psem. Książę małżonek na moje pomysły reaguje sceptycznie, ale córka podsumowała nas kiedyś, że jak tyle łazimy, to czemu nie Nordic Walking. Słowo córeczki jest święte i nabyliśmy drogą kupna w Lidlu całkiem niezłe kijki. Najpierw było powoli, potem coraz szybciej, aż zaczęliśmy truchtać z tymi patykami. A że po 50 pamięć już nie ta, to kiedyś zapomnieliśmy zabrać kijki ze sobą i okazało się, że dajemy radę bez. Fajnie jest tak motywować się wzajemnie do wyjść. Tym bardziej, że na wysoki cukier i cholesterol ruch działa najlepiej. O dziwo, przy moim wysokim BMI nie mam z tym problemu, a chudy książę małżonek ma i owszem. 

Nie biegamy po asfalcie, ani betonowych chodnikach. Tylko po lesie, mamy warunki, to trzeba je wykorzystać. W zasadzie ze względu na psa jesteśmy ograniczeni do biegania w okolicy jezior, bo bokser szybko się przegrzewa i musi chłodzić brzuch w jeziorze. 

Niestety jestem zajęta praktycznie w każde popołudnie i wieczór, więc na las zostają nam weekendy. Ale jest szansa na bieganie, gdy będzie już za późno na wyprawę do lasu. Mamy u nas bardzo prężne stowarzyszenie biegaczy Barczewo Biega i dzięki nim powstaje niedaleko mnie bieżnia. Mam nadzieję, że ze sprężynującego podłoża. Tam są latarnie!!! Jak już będzie gotowa, wstawię zdjęcia. Trochę to będzie takie bieganie jak w kieracie, ale lepsze to niż nic. 

27 maja 2018 , Komentarze (6)

Taka nowa fryzurka. W zasadzie nowa ale stara, bo od wielu lat już nie próbuję zapuszczać włosów. 

Do końca roku szkolnego będę pewnie bardzo rzadko robić wpisy. Gdy mam tyle roboty, to wena na pisanie nie przychodzi. Po wakacjach muszę inaczej opanować swoje obowiązki. W tym roku nie wyrabiam na zakrętach. Przede wszystkim za dużo korków, a z chóru nie zrezygnuję, bo nie. Z kolei kasa potrzebna, bo synek jeszcze studiuje i to jeszcze potrwa. Całe szczęście, że córcia już na swoim i daje radę sama się utrzymać.

Chociaż nie piszę, waga spada. Staram się trzymać dietki, niestety nie zawsze wychodzi mi to ściśle. Ale na razie nie popłynęłam. I to cieszy, bo motywacji dużo, dużo mniej niż 10 lat temu, gdy odkryłam Vitalię.

W tygodniu czasem nie daje rady wychodzić 10 tys. kroków. Staram się nadrabiać w weekendy. Problemy z barkiem minęły, dostałam zestaw ćwiczeń na rozciąganie i przykazanie, żeby masować się piłeczką i rolerem sama. Jakoś nie mogę się zmobilizować. Boję się tego bólu.

Czekam wakacji jak kania dżdżu.

11 maja 2018 , Komentarze (2)

Czwartkowe ważenie było bardzo, bardzo. Pokazało 1,8 kg mniej. Byle tak dalej!!

Ale nie chce mi się pisać, bo nastrój mam dziś do dupy. Oczywiście za sprawą księcia małżonka. Szkoda słów, jaki jest egoistyczny i jak marna jest jego inteligencja emocjonalna. Staram się nie brać wszystkiego do głowy, ale czasem po prostu mam dość.

8 maja 2018 , Komentarze (4)

Nie rozumiem... Zalajkowałam już chyba 40 stron o odchudzaniu, a nie schudłam jeszcze ani kilograma – Oszuści!

Jestem, jestem i działam. 

W każdym razie chociaż staram się trzymać rozpiski. Piję wodę, czasami nawet udaje mi się zaznaczyć prawie wszystkie kubeczki w planie diety. Gorzej z ćwiczeniami, jakoś brak motywacji i czasu (chociaż to pewnie wymówka). Jeszcze nie wiem, co mi wolno a co nie ze względu na problemy z barkiem/kręgosłupem. Staram się dużo chodzić i wyrabiać średnio 10 tys. kroków na dzień. Chyba zacznę wstawać pół godziny wcześniej (z wiekiem niestety stanowi to coraz mniejszy problem) i chociaż się porozciągam, bo mam wrażenie, że przykurczy dostałam.

Ważenie w czwartek, ale się nie boje o wynik, bo waga kontrolowana codziennie wskazuje spadek. To najlepsza motywacja w trzymaniu się diety. 

Mam za dużo obowiązków i zobowiązań. W zeszłym tygodniu było łatwo, bo wolne, ale teraz widzę, że zaczynają się trochę schody. Muszę się lepiej zorganizować. Wiśta wio, łatwo powiedzieć.

4 maja 2018 , Komentarze (2)

Systematyczność –  TU NAPISALI, ŻE W ODCHUDZANIU NAJWAŻNIEJSZA JEST SYSTEMATYCZNOŚĆSYSTEMATYCZNIE NIE ĆWICZĘ... ZADZIAŁA?

Wczoraj dzień spędzony na wsi, na świeżym powietrzu, ale niestety na siedząco i gadająco. Dietka tak sobie, ale wody się opiłam jak wielbłąd po długiej wyprawie. Z piciem wody mam problem. Nawet w badaniu wyszedł bardzo wysoki ciężar właściwy moczu. Teraz się staram. Gdzieś wyczytałam, że podjadanie często z tego się bierze, że organizm myli głód z pragnieniem i w zasadzie chce nam się pić dopiero wtedy, gdy organizm jest już mocno odwodniony. 

2 maja 2018 , Komentarze (4)

Odkąd przeszłam na dietę, nie mogę się na niczym skupić, a życie stało się nieustannym pasmem pokus... – Powoli zaczynam przypuszczać,że druga godzina będzie jeszcze gorsza...

Vitalia nieustannie mi pokazuje, że jadłospis będzie udostępniony 30 kwietnia o 12. Czyżbym miała zacząć się odchudzać dopiero za rok? 

Ale ja postanowiłam (!) i mimo wszystko próbuję. Dopóki nie minie mój słomiany zapał. Wróciłam do codziennego ważenia. Wiem, że to niekoniecznie dobry pomysł, ale lepszy niż stawanie na wagę raz na pół roku.

Waga na razie wzięta z zaskoczenia, że ktoś ją częściej niż dotychczas budzi, pokazała 0,6 kg mniej. Ale to efekt spożytej większej ilości wody z cytryną i powstrzymania się od jedzenia przed samym snem, mimo burczybrzucha. Omijam też od 3 dni szerokim łukiem białe pieczywo oraz słodycze. Z tym będzie łatwiej, od kiedy książę małżonek ma za wysoki cukier i musi go poważnie ograniczyć. Już 2 lata temu tak było i oboje schudliśmy. Tyle, że on a na wiór, a ja tylko tyci tyci. 

Problem mam niestety z ćwiczeniami. Od ponad tygodnia męczy mnie potworny ból w barku i ramieniu. Nie mogę spać, bo nie boli tylko kiedy leżę na wznak, a to jest pozycja, w której się duszę. Lekarz rodzinny podejrzewa rwę barkową, cokolwiek by to było. Natomiast fizjoterapeutka mówi coś o układzie sympatycznym. To by się zgadzało, bo wraz ze zbliżającym się końcem roku szkolnego moja sympatia do dzieci gdzieś wyparowała i zrobiła się wredna , to i są skutki zdrowotne. W każdym razie dziś jadę na trzecią sesję sado-maso, po której przybędą nowe siniaki. Może jest ciut lepiej, ale z kijkami zakazała chodzić, może na coś innego pozwoli. 

Spacer na pewno nie jest zakazany, więc zaraz idę z psiundem na dwór, a potem ogarnę chałupkę. 

1 maja 2018 , Komentarze (5)

Schudnę do lata! – Teraz muszę tylko zdecydować do którego...

Całe szczęście, że nie moja :) Vitalia miała mi dać wczoraj rozpiskę i coś się zacięło. Podobno dieta rozpisana, ale nie mogą mi jej udostępnić...

A może to przeznaczenie, może ja wcale nie mam się odchudzać....

30 kwietnia 2018 , Komentarze (14)

Mój tata jest wegetarianinem – Je tylko słodycze...

W zasadzie to sobie odpuściłam już dawno. Przestało mi zależeć na wyglądzie. Chyba się przyzwyczaiłam. A może i nie... Jednak niekoniecznie się sobie podobam, szczególnie na zdjęciach. W środku nie czuję się taka gruba. 

Nie żebym nie próbowała od ostatniego wpisu na Vitalii. Nawet czasem się udawało, ale potem wszystko wracało. Przestałam jeść mięso i nabiał i pojawił się problem z jadłospisem. A ja potrzebuję bata, szczegółowej rozpiski co mi wolno, kiedy i ile. Inaczej pozwałam sobie na wiele za wiele.

Postanowiłam wypróbować nową dietę na Vitalii. 

Mam duże problemy z motywacją. Nie mam tego zapału co dawniej, chyba się wypaliłam.

Co tu dużo gadać, liczę na Wasze motywacyjne kopniaki.

24 lipca 2014 , Komentarze (11)

Coraz gorzej ze mną. Motywacja do kitu, jakieś dziwne niesprecyzowane lęki lęgną się w głowie. Nawet nie chcę dociekać o co chodzi, wolę zająć myśli czytaniem. Ale budzę się w nocy z klekotem serca, z wrażeniem niedopilnowania czegoś, przegapienia ważnej sprawy, od której zależy mój los i mojej rodziny. Nie pomaga piękna pogoda, która zwykle załatwiała takie nastroje. 

Waga też nie chciała współpracować, mimo, że byłam dietetycznie bardzo grzeczna. Wczoraj nie wytrzymałam, poszłam na całość, rzuciłam się na słodycze. I nawet one nie pomogły: nie smakowały ;( Zatem, nie warto.

Waga 84,2 kg

Coś mnie w środku blokuje, nie mam siły na jakikolwiek ruch fizyczny.

Skąd to się bierze? Taka niemożność bez konkretnego powodu. Przeraża mnie to...