Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec.
Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie?
Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.
Właśnie przymierzyłam pożyczoną sukienkę, w której chcę iść na milongę. Widzę, że muszę popracować nad podszewką z tyłu, ale ogólnie się sobie podobam :) Jak na teraz może być, ale widać, że muszę dalej chudnąć... Nic to! Mamy czas schudniemy!
Zupełnie wolny dzień Jestem w szoku!!! Oko otworzyłam o 12 i bardzo dobrze się z tym czuję. Wreszcie wyspałam się do bólu i to dosłownie. Bolą mnie plecy, zaraz przejdzie, jak się tylko rozruszam. Już dawno zauważyłam, że nasz materac mi nie służy. Wszystko w porządku jak śpię 6 godz. na dobę, ale jak chcę wyrobić coś ponad normę od razu pojawia się ból. Z kręgosłupem u mnie wszystko w porządku (jeśli może mówić tak kobieta po 2 ciążach i z wieloletnim nadbagażem), to książę małżonek ma kręgosłup do wymiany, a on nie narzeka. Wręcz przeciwnie, może wylegiwać się całymi dniami i jest ok. Dziś przyjeżdża córa z Gdańska i zostanie do niedzieli Stęskniłam się! Tylko, że wiele z nią nie pobędę W czwartek i piątek do pracy a po południu albo chór, albo dentysta. W sobotę i niedzielę zapisaliśmy się na warsztaty tangowe. Cała jestem ciekawa, jak to będzie W sobotę też zaplanowana jest milonga, czyli coś w rodzaju dancingu, ale tylko z tangiem. Bardzo się cieszę! Z przyjemnością sobie potańczę!
Nie lubię "chodzić" po pamiętnikach i nie zostawiać w nich żadnego śladu. Niestety z powodu zmęczenia, zalatania i dołowania nie mam siły i "wenery" twórczej na komentarze. Cały zapas siły wkładam w zmotywowanie się do rowerka, żeby chociaż ruchem się psychicznie podleczyć, a nie toną, albo dwiema, czekolady. Ale nie czuję się dobrze ze świadomością, że wy mnie motywujecie, chwalicie, pocieszacie, rozumiecie, a ja nic :(((( Najgorzej, że nie wiem, kiedy się poprawię Nawet trudno robić mi systematyczne wpisy w pamiętniku, ale wiem, że jak sobie odpuszczę, to w końcu zaprzepaszczę, to co znów osiągnęłam. Vitalia dla mnie, to jak mityng dla alkoholika. Dietkowo staram się jak mogę, choć nie zawsze mi wychodzi. Ale ogólnie nie jest tragicznie. Waga pokazuje bardzo dziwne liczby Jednego dnia jakaś normalna waga, następnego 2 kg więcej zupełnie bez powodu i mojej winy a potem znów w miarę normalnie. W zasadzie już się przyzwyczaiłam i się nie przejmuję, byle tylko od czasu do czasu pokazała mniej niż "normalnie".
Nie poszłam dziś na aerobik Bałam się, że tam padnę. Jakoś tak słabo się czułam, jako ta żaba... Zaraz pojeżdżę za to na rowerku, żeby nie było, że się lenię...
... a zarazem początek następnego. Weekend gdzieś mi się zgubił Właśnie się dowiedziałam, że w przyszłym tygodniu dalej mam dodatkowe obowiązki za koleżankę na zwolnieniu, oczywiście bez gratyfikacji pieniężnej. I to wszystko po zajętym weekendzie i takim zwariowanym tygodniu
Się szkoliłam całe popołudnie w piątek i przedpołudnia w sobotę i niedzielę. A jeszcze muszę sprawdzić prace konkursowe i klasówki i koniecznie pojeździć na rowerze i upiec chlebek i... i... Dobrze, że środa wolna, to nie będzie szkoleniowej rady pedagogicznej, bo tak, to każdą do końca roku mamy zajętą. Nawet nie mam kiedy umówić się do dentysty
Dziś odbyło się cotygodniowe oficjalne ważenie: 0,3 kg mniej Chociaż po tym, co waga pokazywała mi w ciągu tygodnia, mogło być gorzej. W sobotę nie było basenu i to wcale nie z winy szkolenia, tylko chłopaki mi się poprzeziębiali i chcieli dojść do siebie przed poniedziałkiem. W zamian poszalałam sobie na rowerku: 65 km podczas filmu.
Współczuje wszystkim, którzy dojechali w czytaniu do tego miejsca, bo widzę, że to same bzdety. Brak jakichkolwiek przemyśleń, samo narzekanie (nawet teraz).
Po prostu padam na pysk... Stertę prac do sprawdzania mam ciut większą :((( Łapię powoli doła ze zmęczenia. Nawet jeść mi się nie chce. Jedynie waga ostatnio mnie nie dołuje. Nie, żeby była bardzo łaskawa! Tylko parę deko mniej, ale przynajmniej nie więcej. Jak niedobrze jest ze mną świadczy wskaźnik mojej aktywności fizycznej, który spadł do zera Wczoraj nie miałam siły choćby doczołgać się do rowerka, dzisiaj nawet nie tangowaliśmy z księciem małżonkiem, co zamiast mnie zmartwić, ucieszyło :( Muszę przestać myśleć o zmęczeniu, bo robię się jeszcze bardziej zmęczona. Zęby zacisnąć i do przodu. Dziś po próbie chóralnej muszę (!!!!) pojeździć na rowerku i kropka. Zaczęliśmy już ćwiczyć kolędy i to przez nas w Olsztynie wczoraj śnieg padał. Wszelkie zażalenia przyjmuję ja, ale na piśmie, z trzema zdjęciami i znaczkiem skarbowym za 1000 zł. Ha! Kto się zdecyduje?! Pierwszy koncert 19 grudnia o 18 w filharmonii, a drugi 17 stycznia w katedrze. Zapraszam!
Oczywiście bolały by mnie boki od wylegiwania na nich Ale nic z tego, doba jest za krótka A tu jeszcze jak na złość święto wypadło w niedzielę. Nie mogło w poniedziałek, co? Wtedy i kolejne święto byłoby w czwartek, piątek jakoś by się odrobiło i dłuuugi weekend. Pomarzyć dobra rzecz!
Najpierw muszę się pokajać, bo bardzo niegrzeczny człowiek jestem. Odwiedzam wasze pamiętniki, ale rzadko zostawiam tam wpis. Wcale nie z powodu: "nie lubię was", tylko z powodu "nie mam siły na pisanie i tzw. wenery twórczej". Nawet teraz całą siłę woli zaprzęgłam, żeby tu coś wpisać!
Staram się dietkować, tzn. nie jeść słodyczy i zbyt dużych ilości wszystkiego innego. Nie powiem, żeby mi to wychodziło tak, jakbym chciała, ale nie jest tak całkiem najgorzej. Waga oczywiście wygarnia mi całą prawdę w oczy co rano, ale jednak coś tam powolutku spada. I dobrze! Ćwiczenia fizyczne też są codziennie. Dziś np. był aerobik. Muszę się też pochwalić II miejscem w akcji "Czarownice na rowery - cel Halloveen". Przez 2 miesiące schudłam 5,2 kg! Pobiła mnie dziewczyna z wynikiem prawie 9 kg! Szok! Z taką to nie wstyd przegrać! Gdzie mogę, szukam motywacji i byle się nie poddawać!!!
W pracy... Pozwólcie, że ten temat pominę milczeniem, bo za to ile nam płacą, nie powinni nami tak orać. To chyba już chore, jeśli mam wyrzuty sumienia, kiedy rodzinie chcę obiad ugotować, zamiast usiąść do papierkowej roboty, sprawdzania prac...
Wprawdzie Zaduszki są jutro, ale skoro to zwykły dzień pracy, to już dziś wspominamy naszych bliskich, którzy odeszli. Miałam szczęście do tej pory. Nie musiałam żegnać nikogo z kim byłam blisko emocjonalnie związana, a kto umarł nie doczekawszy "swojego czasu". Tylko, czy istnieje coś takiego? Śmierć przychodzi zawsze nie w porę...
Wczoraj zamieniłam się w ciasteczkowego potwora i pochłonęłam całą furę ciasteczek korzennych :((( I tu rano zdziwienie, bo waga łaskawie pokazała równe 81 kg! 0,9 kg mniej niż w zeszłym tygodniu!! Szok!!! W trakcie tygodnia pokazywałam mi nawet w porywach 83 kg! Czym mocno czułam się zdemotywowana :(((( A dziś jest po prostu chyba dzień dobroci dla czarownic!!! Tak przy okazji życzę wszystkim miłego haloveenowego dnia :)))
A teraz podsumowanie ostatniego miesiąca oraz 4 mcy odchudzania: waga -2,5 kg -16,3 kg (-20%) szyja -0 cm -2,5 cm (-6%) biceps -0 cm -3,5 cm (-10%) piersi -2 cm -10 cm (-9%) talia -1,5 cm -15 cm (-16%) biodra -2 cm -11 cm (-10%) udo -1 cm -8 cm (-12%) łydka - 0,5 cm -3,5 cm (-8%) tłuszcz -25%
Muszę przyznać, że jest bardzo dobrze! Tendencja zniżkowa utrzymuje się! Wprawdzie nie gubię już tylu kilogramów miesięcznie, ale ważne, że w ogóle gubię!!! (Ponad 0,5 kg na tydzień to dobry wynik!) Listopad nie będzie chyba obfitował w tyle imprez, więc jest szansa na spadek. O grudniu jeszcze nie myślę... Aktywność fizyczna się utrzymuje! Nie będzie źle!
Teraz lecę na basen i do kina na "Solistę". Pomiędzy mamy coś na mieście zjeść, bylebym tylko nie przesadziła...
Ciągle o tym samym? Jak to się na zakrętach nie wyrabiam? Jak to brak mi czasu na porządne wyspanie się? Jak to uskuteczniam jedzeniowe wpadki? :(((Podobno tak się dzieje przy rosnącym księżycu. Tak, tak! Zwalajmy na niego...) Jak to dzielnie jeżdżę na rowerku i tańcuję tango z księciem małżonkiem? No i co z tego??!!! Waga stoi jak zaklęta! A niech se stoi! Jutro i tak zrobię miesięczne podsumowanie!
Waga ostatnio mnie nie lubi, cały czas pokazuje nie to, co trzeba :((( Ja jej też!!!! Tzn. nie lubię!!! Dzisiaj na rowerku zrobione 26 km i przetańczona godzina z księciem małżonkiem. Pasza do godz 22, była jak najbardziej w porządku, ale skusiłam się na kawał pizzy swego wyrobu i piwko. Wszystko przez córcię, która przyjechała na chwilę do domu i miała takie życzenie. Jutro ciężki dzień: lekcje, rada ped., wywiadówka i próba chóru. Jak wyjdę rano, to wrócę o 22. Chyba, że zdążę po lekcjach, bo mam tylko 3, pojeździć na rowerku...