:)
Tuż przed wyjściem na aerobik :))))
Nic mi się nie chce :((((
A najbardziej to mi się nie chce pisać.
A to duuuży błąd!!! Bo na ten przykład skusiłam się dziś na pączka. I po co???
No miałam takie zapotrzebowanie, ale żeby zaraz się mu poddać?
Ten miesiąc nie jest fajny do odchudzania, szczególnie dla mnie :((
Ciemno, szaro i ponuro... Nadrabiam, ile mogę, ćwiczonkami, ale jakoś ciężko mi idzie.
Jeszcze tydzień do końca miesiąca, a tu tylko 1,6 kg zgubiłam.
Z drugiej strony, dobrze, że zgubiłam a nie przytyłam, ale...
Dzisiejsza pasza:
śniadanie: kromka chleba razowego z masłem, szynką, pomidorem i rzodkiewką
II śniadanie: pączek
przegryzka: jogurt naturalny 180 g
lunch: banan i kefir 250g
obiad: 2 talerze zupy warzywnej z kaszą, kawałek pieczonego schabu
kolacja: coś powinno być, bo podobno po ćwiczeniach trzeba spożywać białko+węglowodany, a zaraz idę na aerobik. Może jogurt (białko) z kulkami zbożowymi (to węglowodany?) ??
Aktywność fizyczna: 1 godz. aerobiku A może ktoś ma ochotę pójść za mnie?
Jeszcze tylko krótki wpisik i naprawdę zabieram
się za konkretną robotę ;)
Koniec świata, co oni robią z tą Vitalią!!!!
Dołożyli jakieś grupy! Ja protestuję!!!!!
Moja doba już bardziej nie da się rozciągnąć
Kiedy ja znajdę czas na to wszystko???
A swoją drogą superfajny pomysł :))) Tylko czasochłonny :(
Dziś byłam na wagarach. W zasadzie wagary są do bani, wolę normalne lekcje :((
Dyrekcja wysłała mnie na nudną konferencję o zeszłorocznym sprawdzianie po szkole podstawowej i planach na następną pięciolatkę. Ja nie wytrzymam!!! Nawet takie nudy potrafią mi podnieść ciśnienie! Ci na górze znów mieli wenerę twórczą i chcą dodać do egzaminu gimnazjalnego jeszcze jakiś "projekt". Ot tak, bo fajnie by było!!! Tylko oczywiście najgorszą robotę znów chcą zwalić, i na pewno to zrobią, na nauczycieli. Chodzi o pisanie regulaminu robienia tych projektów, o oni "nie chcą ograniczać szkół". Obśmiałam się jak norka...
Ale czemu ja się tak denerwuję? Przecież nie uczę w gimnazjum, niech przejmuje się Desperatka (sorry za egoizm). Tylko, że ja mam bujną wyobraźnię i jej oczami zobaczyłam już te projekty również w szkole podstawowej...
Po "kuńferencji" pognałam do domu, co by odreagować z księciem małżonkiem podczas tanga. Mówię wam, coraz fajniej nam to wychodzi. U księciunia załapałam pluspunkty za poświęcenie się i jeżdżenie w te i z powrotem, bo za chwilę miałam omówioną wizytę na przegląd podwozia i mogłam sobie grzecznie przeczekać ten czas gdzieś w pobliżu gabinetu, ale za to z dala od miejsca, gdzie zwykle tańczymy.
Wizyta była pierwsza od 3 lat. Wiem, wiem, ale czas tak szybko mija, nie nadążam...
Chyba wszystko w porządku, cytologia za 2 tygodnie. Chociaż niepokoi mnie, że po 3 latach noszenia Mireny, znów zaczęłam miesiączkować :( A tak mi fajnie było...
A tu znów napady wilczego głodu przed @. Jedno co dobre, to raz na miesiąc mam jędrne cycki :))) Chyba znów jestem przed, tak się czuję. Ale nie chcę zwalać swojego żarcia na stan przedmiesiączkowy!!!
Chociaż dziś z paszą nie było tak źle. Ale tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało wysiłku, żeby poprzestać tylko na tym:
śniadanie: kromka chleba z szynką i pomidorem (chlebek udał się znakomicie, mniam)
II śniadanie: pitny jogurt
III śniadanie (trudno to nazwać lunchem): reszta pitnego jogurtu ;)
obiad: dorsz w galarecie i kromka chleba
przegryzka: jabłko (wielkie było)
kolacja: zupa warzywna z kaszą i ryż z cyckami kurzymi
Jak tak na to razem popatrzeć, to jednak dużo tego wyszło :((( Jutro waga znów ani drgnie :(((
Olać!! Jak nie jutro, to pojutrze!!! Kiedyś musi!!! I to w tę właściwą stronę!!!!
Aktywność:
1 godz. tanga
1,5 godz. rowerka = 57 km z hakiem
Co ja winna, że książę małżonek ściągnął nowe odcinki Housa i Dextera, a rowerek jest tak cichy, że pozwalają mi na nim jeździć podczas wspólnego oglądania!
Jednak muszę zareklamować rowerek! Zamawiałam stacjonarny, a jeżdżę nim po całym pokoju :)))
Dziś robiłam przegląd podwozia, a jutro naprawiam karoserię: wizyta u dentysty. Same najgorsze sprawy załatwiam tym razem hurtem!
Nie ma tego złego, ... Ominie mnie wieczór na urodzinach teściowej, bo po dentyście próba chóru i wracam późno. Tylko, że znając teściówkę, da torta na wynos...
Moja słaba "silna wolo" przybywaj na ratunek!!!
Cóż...
Całe szczęście, że nie jestem już na parterze, tylko gdzieś tak w połowie 1 piętra i dobrze, że moje odchudzanie, to nie wchodzenie na 11 piętro ;))) Ale ten dom ze 4 piętra ma...
Waga dostała nową baterię i niestety uparcie wskazała wagę większą niż tydzień temu: 83 kg. "Zapracowałam" na ten wynik uczciwie :((
Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni! Ten tydzień ma być lepszy!! I nie ma innej opcji!
Wczoraj na basenie przepłynęłam w ciągu 30 minut 41 długości i kupiłam bilety na sobotę :))) Kocham pływać!
Dziś zaliczyłam aerobik i poćwiczyłam prawy biceps wyrabiając ciasto na chleb. Teraz czekam, aż się upiecze. Rowerek, jak zwykle w poniedziałek, odpoczywa.
Pasza była dziś w normie (wczoraj też mi się tak wydawało)
Śniadanie: bułka z szynką i sałatą lodową
II śniadanie: kromka razowca z powidłami
lunch: grahamka z szynką i sałatą
przegryzka: mały jogurt pitny
obiad: 2 jajka sadzone, cycki kurze, kalafior z wody i surówka
kolacja: śliwki suszone (mają zadziałać na zaparcie!)
A tak w ogóle, to czuję się jak ta kobitka z dowcipu:
Wieś. Wczesny ranek. Kobieta zbudziła
się, posprzątała w domu, wydoiła
krowę, wygnała na pastwisko, zbudziła
dzieci, nakarmiła, naostrzyła kosę,
poszła na łąkę, nakosiła trawy, przyszła
do domu, narąbała drew,
przygotowała obiad, nakarmiła dzieci, poszła w pole,
kosiła do zmierzchu,
przyprowadziła krowę, wydoiła, przygotowała kolację,
nakarmiła dzieci,
wykąpała, położyła spać, sama się wykąpała, chwyciła
kromkę chleba ze
stołu, przekąsiła i w poczuciu dobrze spełnionego
obowiązku, położyła się
spać. Nagle zrywa się z krzykiem:
- Boże!!! Mąż
jeszcze niewybzykany!
Niedzielnie
Aż dziwnie, że nie w biegu :)))
Staram się chociaż w weekend wyhamować. Wczoraj, po wyjeździe do Gdyni, spaliśmy do 11, zatem sobota zrobiła się trochę krótka. Ale to nic, przynajmniej się wyspałam.
"My fair lady" bardzo mi się podobało. Świetna choreografia, reżyser też się napracował. Wszystko okraszone było nutką delikatnego humoru sytuacyjnego. Z jednym trudno mi się pogodzić. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy muszą śpiewać przez mikroporty? Przecież teatry tak zostały zaprojektowane, żeby mieć dobrą akustykę, a tu wszyscy idą na łatwiznę :(((( A gdzie artyzm i mistrzostwo wykonawcze??
Ponieważ jechaliśmy autokarem, zawieźliśmy przy okazji córci jej biurko. Potem była z nami na obiadku i na spektaklu. Cieszę się, że mogliśmy troszkę razem pobyć :)))
Wczoraj miałam wreszcie posprzątać w domu, niestety czasu i ochoty wystarczyło tylko na największy pokój i odkurzenie pozostałych. Trudno, wolałam zintegrować się z rodzinką przy wspólnym graniu i śpiewaniu na Gitar Hero.
Dziś mam w planach basen i kino w ramach obchodów 22 rocznicy zawiązania stadła małżeńskiego. Przy okazji jakieś jedzenie na mieście.
Dobrze, że bateria w wadze powiedziała dziś rano "Good bye" ;)
Zatem na wagę spuśćmy zasłonę milczenia, chociaż wymiary się nie zmieniły, a nawet w talii jest o 1 cm mniej :))
Miniony tydzień nie należał do dietetycznie udanych, ale uważam, że nie było tak źle, jakby mogło być. Znam swoje możliwości ;))
Nie wiem, jak to będzie w przyszłym tygodniu, ale nie mam zamiaru sobie folgować, aczkolwiek trzeba będzie zaliczyć urodziny teściowej. Czyżby kolejny tydzień bez spadku wagi?
Za to pod względem rowerka zeszły tydzień zaliczam do udanych: 156 km przejechanych w tym 141 na nowym. Chyba go już dotarłam, jak myślicie?
Dzięki kochani :)))
Miło czytać takie ciepłe słowa w komentarzach:)))) Od razu lżej na duszy!
Dzisiaj też wszystko w biegu, bo o 13 wyruszamy do Gdyni do Teatru Muzycznego na "My fair lady". Wyprawa finansowana z funduszu socjalnego. W planie również uroczysty obiad. Powrót o 2 w nocy. Kiedy ja się wyśpię??? Kiedy nadrobię domowe zaległości??? (To można olać, tej roboty i tak się nie przerobi!) Kiedy posprawdzam klasówki?????
Weekendu zabraknie!
Porażka :(((
Dzisiejszy dzień powinnam w ogóle wymazać z życiorysu!
7 lekcji w szkole + parę przerw z dyżurami.
Wszystkie lekcje na pełnych obrotach, a to wszystko tylko po 4 godz. snu :(((
Na stole w pokoju nauczycielskim ciasto od Jadzi. Pyszne, zjadłam parę kawałków...
Po co planowałam coś dzisiaj???
Po lekcjach nie miałam siły i ochoty na nic. Zrezygnowałam z upojnego tanga z księciem małżonkiem i pewnie to był błąd.
W domu po prostu położyłam się i zdrzemnęłam, mało nie zaspałam na próbę.
Jedynie próba udana (chyba).
Zero rowerka :(((
Idę spać, mimo, że powinnam sprawdzić klasówkę...
Nastrój ogólnie do d...
Jutro wstaje nowy dzień! I całe szczęście!!!
Plan na dziś
Śniadanie: kromka chleba razowego z szynką pomidorem i sałatą
II śniadanie: twarożek domowy Piątnicy z ogórkiem
Lunch: kanapka "szkolna" z szynką i rzodkiewką
Obiad: ????? Nie wiem, czy zdążę coś zjeść :(((
Kolacja: ???? Nie wiem, czy będę jeszcze w stanie coś przełknąć :(((
Aktywność:
tango
rowerek
brzuszków nie będę nawet planować :((
Waga poranna przed kibelkiem: 83 kg
I to nie jest wzrost po wczorajszym tylko spadek (dwuznaczność jak najbardziej na miejscu) po sobocie :))))
Podpieram się nosem
Ale jeszcze muszę coś skrobnąć, zanim padnę na dobre...
Cierpię na chroniczny niedobór czasu. Choroba, jak zauważyłam, bardzo rozpowszechniona wśród nas :(((
Wczoraj zaczęły się próby w nowym chórze, dziś też były i jutro też. Jest ciekawie, ale też i intensywnie. Mam nadzieję, że wytrzymam kondycyjnie i głosowo. Trochę się boję, że będę odstawiać, jeśli chodzi o poziom śpiewania :((( Rany, czemu ja mam tak niskie poczucie własnej wartości???? No czemu??? Nie poddam się i nie zrezygnuję sama, będę pracować i starać się, bo mi zależy, bo lubię to robić!!! I będę żyć nadzieją, że profesor Błoński mi nie podziękuje... Wiecie w jaki sensie, prawda?
Mam nadzieję, że to ze zmęczenia nachodzą mnie takie głupie myśli...
Dzisiaj (jeszcze, nie wiem, czy jak skończę pisać będzie to aktualne) Dzień Nauczyciela :))
Uroczystość w szkole się odbyła. Po prostu się odbyła :((( Jak zwykle nagrody (jak zwykle nie dla tych, co się faktycznie zasłużyli), jak zwykle życzenia (niekoniecznie szczere), jak zwykle występ uczniów (tym razem całkiem fajny - nie jak zwykle) i jak zwykle stosy ciast na stole. Ale ja (inaczej niż zwykle) się na nie nie rzuciłam. Siedzialam przy nich od 9 do 14 i skosztowałam pół kawałeczka makowca (mak dobrze wpływa na moje trawienia, tzn czasami powoduje lekką biegunkę). Poza tym poskubałam trochę winogron i zjadłam 2 mandarynki. I jestem z siebie po prostu dumna!!!!
Ale nie myślcie, że coś mi się we łbie odmieniło, o nie!!! Ja tylko cały czas wiedziałam, że po wszystkim idziemy do teściów na urodziny i będzie porządny obiad i pyszne torcicho! I było! Pochłonęłam i obiad i torcicho! Ale od 17:30 nic już nie jadłam!
W rezultacie jestem i tak z siebie zadowolona!
Potem byłam na próbie (tu też się niezłą porcję kalorii zużywa), a po powrocie pojeździłam jeszcze na rowerku.
Wczoraj dostałam nowy rowerek
Został skręcony i od razu wypróbowany: 50 km!
Dzisiaj nakręciłam 29 km, zatem razem mam 1974 km. Przekroczyłam półmetek na trasie dookoła Polski!
Bardzo mi się mój nowy nabytek podoba: cichutki, ładniutki
i mam nadzieję, że wytrzymały
Nie podam planów na jutro, bo mózg mi się już zlasował...
Spadam do łóżka!
Ale mam wyczucie!
Jakie szczęście, że zamówiłam nowy rowerek!!! Napisali, że już wczoraj został wysłany!
Dziś niestety zajeździłam stary na śmierć :(((( (13 czy co?)
Rano pięknie się ze wszystkim uwinęłam, wsiadam na swojego rumaka, pędzę, pędzę i ...trrrrach! Zero oporu! Albo łożyska, albo pasek szlag trafił! Próbowałam jeszcze pokręcić, ale niestety wszystko zaczęło się kiwać. Zatem po prostu stwierdziłam zgon! Może jakiś techniczny człowiek by go ożywił? Zapytam szwagra, czy warto! Jak da radę, to niech go bierze!
A ja czekam z utęsknieniem na nowego rumaka!
Dziś, jutro?
Teraz lecę do pracy.
Dietka wczoraj prawie, prawie...
Dzisiaj planuję to samo :))) Tylko bez "prawie, prawie".
Skłamałam! Z okazji pierwszej próby w nowym chórze idziemy "po" na piwo!