Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cały czas się odchudzam i tyję... a kolejne ciąże dokładają kilogramy

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6386
Komentarzy: 146
Założony: 13 maja 2009
Ostatni wpis: 21 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sosna17

kobieta, 47 lat, Jupi

162 cm, 109.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

25 kwietnia 2010 , Komentarze (3)

Koleżanka mnie właśnie zaskoczyła stwierdzeniem, że na Gębuli schudłam!!! O jakie to miłe!!! Może być choćby Gębula (druga broda nadal wisi, ale nic to!) Koleżanka nie zauważyła....

24 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

I radocha!!! Schudłam, wreszcie wróciłam na "stary tor". Wczoraj udało się zupełnie nic nie zjeść, ale za to opiłam się jak bąk. Pożytek z tego duży, bo przynajmniej raz w tygodniu dobrze się nawodnię. I mam nadzieję że te "mokre piątki z postem" pozostaną do końca życia. Obtulanko- podejrzewali męża o "kłopoty sercowe - czytaj zawał" ale po wszystkich badaniach wyszło nic. Na szczęście. Więc być może bóle w klatce piersiowej to jakieś nerwobóle, albo zapalenie przełyku i wlotu do żołądka. Nie wiem, bo mąż oczywiście za wnikliwy nie jest i jak go tylko trochę mniej zaczęło boleć to o instytucji "leczącej" zupełnie zapomniał. Co ciekawe, dziś znowu czuje się fatalnie. Czyżby to jakieś sobotnie ataki... Może uda się go wypchać na jakieś dodatkowe badania.
Jeżdżę już na orbitreku na świeżym powietrzu - na tarasie i o wiele bardziej mi się to podoba! Tylko mroźno niesamowicie, bo ćwiczę rano. Znowu wróciło przekonanie, że wszystko jest dla mnie i spokojnie dam radę doprowadzić się do zdrowo-normalnego wyglądu.

17 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

No, właśnie w drodze na basen wstąpiliśmy do szpitala Na szczęście już wszystko prawie dobrze, mąż żyje - bo to o niego chodziło, dzieciaki zmęczone i trochę zawiedzione poszły spać. Straciłam przez ten dzień niecały kilogram... tzn zważyłam się teraz i jest o tyle mniej niż rano. Dzięki Obtulanko, wiem że po pierwsze - kochaj siebie samego - ale to najtrudniejsza sztuka. Dobranoc!

17 kwietnia 2010 , Komentarze (2)

A ja mam ciąg żarciowy! Jak cholera! I skutek tego jeden zmieniam pasek o 1,3 kg w górę. I nie cieszę się wcale, ale szczerość musi być. Przed sobą też. Wiecie co, ja naprawdę nie mam siły do siebie, czuję się bezradna. Wiem, wiem, nikt mi żarełka do paszczy nie pcha... Tym bardziej mi smutno. Najgorsze jest, że od rana do 15 tej nie mam z dietą żadnych kłopotów. Potem dopiero się zaczyna. Jak wszyscy są w domu... Ciągle się sama przed sobą tłumaczę, że karmię małą piersią i nie mogę za bardzo. Wszystko przez te święta.... Żartuję, ale dochodzę do wniosku że jak pozwolę sobie trochę, to później leci wszystko... Poza tym ten tydzień był jakiś okropny. Pomijam uczucia związane z żałobą, bo na to nałożyły się rodzinne kłopoty. A wiadomo - jak stres i niepewność, to trzeba jeść - nie znalazłam nic lepszego... A Wy? Ciągle pełnię straż przy dzieciach - bo to jest ciągłe Baczność! - żeby przeżyły... No, pomysły na utratę zdrowia lub życia to one mają nieziemskie. A to ciągłe napięcie z tym związane męczy tak bardzo, że nic innego mi się nie chce. W nocy karmię małą co najmniej 3 razy - więc nie jestem wyspana. Rano wcześniej nie chce mi się po prostu wstawać. A wieczorem - muszę pisać projekt i idzie mi to jak krew z nosa.... I jak dołączę do tego te uczucia wrogości do siebie samej za wszystko... To muszę zmienić paseczek... Czarna d..... jestem i tyle. I na wagę nie będę się wkurzać, bo to nie jej wina... Pozdrawiam i zbieramy się na basen ku uciesze dzieci... Tylko jak my to logistycznie rozwiążemy? Jedno gdzieś trzeba zostawić...

9 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

ten internet, jak bym tyle samo czasu na ćwiczenia poświęcała, to .......... już bym kończyła swoje odchudzanie! Toż to kradnie jak nie wiem!!! Idę z mężem film oglądać, dobrej nocy!!!

9 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

No i jak zwykle - -mam drgawki. Ostatnio z mężem zawody robiłam - bo jak ktoś waży 100 kilo to pewnie więcej niż całkiem przeciętny mężczyzna - Zakładaliśmy się kiedy go z wagą przegonię, w dół oczywiście! Miało być święto wielkie i ........ guzik! Nic nie było! Tylko ja się cieszyłam i jeszcze się cieszę, ale pewnie jutro mina mi zrzednie, bo siłą woli, jak ja się odchudzam to i rodzina częściej kaszę wcina. I mąż też chudnąć zaczął. Więc wracając zobaczymy, jak będzie jutro... ! Dziś miałam nie jeść - takie postanowienie sobie zrobiłam na całe życie, że w piątek mam post jabłkowo-wodny. I też d.........pa!To znaczy 2/3 d....py! Bo wszystko byłoby ok, gdybym po obiadku sprzątać nie zaczęła, albo postanowienie sobie na garnkach wyryła. A tak tu troszkę ziemniaczków zostało, a tu moja ulubiona surówka z kapusty kiszonej i poszłoooo do otworu gębowego nie to, co trzeba. Zjadłam. Trochę (na szczęście więcej nie było) ziemniaków z kapustą kiszoną. Dobrze że dziewczyny po przedszkolu też głodne były, bo więcej by zostało. No i nici z postu. tzn. takie dwie trzecie postu tylko były. Oj kocham tą swoją silną wolę! Coraz wolniej idzie mi to odchudzanie, nie wiem czy do wakacji zdążę z tymi 75 kg?! A do swoich 33 urodzin muszę ważyć 65 kg, a to już w listopadzie.

7 kwietnia 2010 , Komentarze (4)

wciągnęła mnie!!!! Czytaj święta i rozpusta!!!!!!!!!. Pocieszające jest, że przeprosiłam się z orbitrekiem, sobotnie ważenie pokazało mniej o 70 dkg. Ale to było przed świętami Dzisiaj już tak pięknie się zapowiadało, o 6 rano był orbitrek na dworze - 40 minut w mroziku, potem jabłko, płatki, a potem niestety było szkolenie. Na szkoleniu nie tknęłam nic prócz wody (łoł!) Wróciłam do domu i co? I nic sensownego oprócz jabłek i kapusty z mięsem nie znalazłam. Po zjedzeniu tego specyfiku łącznie stwierdziłam, że małłłło i czymś to trzeba zagryźć. No i oczywiście babka świąteczna została - nie oparłam się, wszamałam dwa kawałki, a dla luksusu posmarowałam masłem czekoladowym Niezła jestem nieeee?????? Ale to był koniec na dziś. (nareszcie - strach pomyśleć, co byłoby dalej)!
Nie poddam się! Bo rodzina zaczęła zauważać, że chudnę, a wiecie gdzie? W udach! Też mi pociecha! Ale dobrze że coś zauważają Może przynajmniej uda będę miała szczuplejsze! Dobrej nocy!

27 marca 2010 , Komentarze (2)

to nie slogan, po prostu bez "Was'  nie dałabym rady!!!!

27 marca 2010 , Komentarze (2)

Udało się!!! mogę pasek przesunąć ale w dół!!!! Miałam już niezły 'brak motywacji".... A tu - a kuku! Musiałam się pochwalić!

26 marca 2010 , Komentarze (2)

A nawet nie stoi a leży, bo w zeszłą sobotę było troszkę więcej. No i znowu mam "lęka" przed jutrzejszym ważeniem. Może jednak powinnam codziennie?... Większa mobilizacja by była? Zobaczymy jutro, ale chyba będę musiała paseczek w górę przesunąć... Trochę ćwiczyłam i raczej się pilnowałam, ale nie wiem, czemu zapał mam coraz mniejszy... Nawet już męża proszę żeby mnie pilnował, a on nie che... Wiem, sama muszę, tylko skąd zapał mam wziąć taki jak na początku... Myślę sobie że jedenaście kilo schudłam a i tak nie widać i jeszcze tyle przede mną.
Dzieciaki chorują "po kolei" razy cztery. Najgorzej ma Najmłodsza. Walczę zawzięcie żebym nie musiała znowu "paść jej" antybiotykiem. Mam nadzieję że się uda. No i wreszcie jest wiosna - pranie dziś tak ładnie słońcem i wiatrem pachniało, jak je zbierałam "z ogrodu" i drzwi na taras mogły być otwarte - z czego najbardziej cieszy się mąż. A ja cieszę się wiosną - czymś nowym. Projekty muszę pisać, a tu porządki świąteczne, chore dzieciaki, jakieś sprawozdania... Ciężko być mamą i pracować w domu. Ale są też plusy (na dzień dzisiejszy ich nie widzę) Dlatego idę spać, bo zmęczona jestem