Udało się tym razem 90 dkg na tydzień.... Ale to mniej o jakieś pół kilo do poprzednich tygodni... Żalić się nie będę, gorzej jak całkiem się "zatrzyma"... Wczoraj minęły równo dwa miesiące od początku, w sumie schudłam przez nie równe 11 kilogramów. No i w sumie to przecież jestem zadowolona! A wczoraj takie głupstwo zrobiłam.... że później męża prosiłam żeby się do końca życia nie śmiał ze mnie
.....
Otóż wspaniałomyślnie włożyłam na palec swój super pierścionek zaręczynowy - wiecie - schudłam przecież to taki punkt honoru... - no i stwierdziłam że jakoś mi jeszcze nie wygodnie. Po około dwóch godzinach postanowiłam go ściągnąć... no i kicha!!!!!!!!!!!! Pierścionek nic, mydło, zimna woda, nic - palec puchnie pierścionek ani drgnie! Trochę się zaczęłam bać tej opuchlizny, na to wszystko wszedł mój mąż... Ja oczywiście trzymałam fason i udawałam, że to nic takiego, ale mąż stwierdził że zaśmiałam się "histerycznie" i zaczął mi pomagać - Oczywiście fachowo - najpierw internet... wszystkie metody zawiodły a palec podwójny, już sobie nawet skórę przetarłam i wtedy to mój mąż honorowo poszedł po jakieś takie "szczypce" i z premedytacją zniszczył swój super pierścionek, który go trochę jednak wcześniej kosztował.... Palec wraca do normy, pierścionek przecięty a mąż się śmieje
, na szczęście nie złośliwie. A ja zastanawiam się nad kolekcją swoich głupich pomysłów i ostatni, który przyszedł mi do głowy to odpowiedź na natrętne smsy z radia (nie wymienię jakiego)... oczywiście trochę kasy ze mnie wyciągnęli, więc poczułam się w obowiązku, żeby wreszcie powiedzieć, co o tym myślę. Tak zrobiłam, odpowiedniego smsa w furii wysłałam i otrzymałam zwrotkę - NIEPRAWIDŁOWY FORMAT ODPOWIEDZI, - czy coś takiego. A wydawało mi się że jestem w miarę inteligentna...