Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cały czas się odchudzam i tyję... a kolejne ciąże dokładają kilogramy

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6407
Komentarzy: 146
Założony: 13 maja 2009
Ostatni wpis: 21 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sosna17

kobieta, 47 lat, Jupi

162 cm, 109.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 marca 2010 , Komentarze (1)

Wykreślony z historii odchudzania! Na szczęście zaczął się kolejny i obiecuję że będę się w nim bardzo starać. Zmniejszę jeszcze "racje" żywieniowe, bo się rozkręciłam,,, no i orbitreka nie będę szerokim łukiem omijać. Ale do Terminatorów się nie podłączę, o nie! Jak sobie zrobiłam bilans, to wyszło -niestety - nie całe  2000 a gdzie mi do 7000? To może za rok, jak się uprę. Waga niestety po tym tygodniu troszkę do góry skoczyła, ale nie cały kg, więc nic nie zmieniam. Lenistwo się odbiło. Cały czas czekam aż skończę karmić Michasię, żebym mogła sobie zrobić dietę dr Dąbrowskiej, już się doczekać nie mogę! A tu jeszcze kilka miesięcy... Dzieciaki chorują, Michalina ząbkuje i katarzy, ale wiosna utęskniona przyszła a z nią  wszystko Nowe i planów mnóstwo!

19 marca 2010 , Komentarze (2)

Przyznaję się - wczoraj "miałam napad" nie tylko alkoholowy - szklanka piwa z sokiem to na dobranoc..... To przez całe imieniny trzymałam się twardo! A po imieninach moja wspaniała mamusia poczuła się w obowiązku "podzielić" tym, co pozostało, bo Zięciu lubi.... no i przyniosła mnóstwo słoiczków, pudełeczek - troszkę tego i tamtego. I tak to sobie stało, aż zszedł mąż - Zięciu i zaczął smakować a ja razem z nim.... troszkę tego, tamtego, i leciało. W prawdzie nie dużo, ale bez żadnych zasad. No to potem jeszcze rybka i ziemniaczki ze szpinakiem - to nie do pomyślenia - białko i węglowodany. Dziewczyny są w domu, bo jakieś choróbsko się pod nie podpięło, gotować trzeba przyzwoicie no i taki wspólny obiadek skusił. A nic innego mi się dla siebie gotować nie chciało. A jutro!!!!!!!!! WAGA!!! i boję się podwójnie!!!! Dziś piątek więc mam wolne od jedzenia, ale i tak się boję! A miało być tak pięknie!!!!!

17 marca 2010 , Komentarze (4)

Nie wlezę na wagę przed dniem ważenia!!!! Nie wiem, jak się to dzieje, ale w tygodniu ważę zawsze więcej niż w sobotę! Ja wiem, że głupio to zabrzmiało, bo ogólnie tracę na wadze, ale co wejdę poza wyznaczonym dniem - czytaj sobota ważę więcej niż w ostatnią sobotę!!!! Nie wlezę i już! Obiecuję po raz trzeci i ostatni. Będę się ważyć tylko w soboty. Dzisiaj idziemy na imieniny, ale jakoś specjalnie się nie boję.... Muszę się tylko duuuużo opić herbatki tudzież wody. Ja zapominam o piciu, a to przecież bardzo ważne. Generalnie przed ZO wystarczał mi duży kubek kawy rano i jakaś zupa a gdzie wypić dwa litry płynów - dlatego muszę się bardzo pilnować, żeby pić. Przekonałam się już do zielonej herbaty. Ale mnie kusi żeby choć trochę miodu do niej wkładać albo sok, więc znowu wracam do picia "niesłodkiego". Uffff ile ja się z sobą umęczę!

15 marca 2010 , Komentarze (3)

Za najprostszą, ale dosadną radę - w sumie mogłabym nadrobić to, co z takim wysiłkiem tracę- bardzo, ale to bardzo szybko... dzięki Granutko
Ale dzisiaj przyjechała odwiedzić nas koleżanka, która kiedyś była taka jak ja.... a teraz laska jak się patrzy. Mąż oczywiście zauważył, skomentował... Przykro mi się zrobiło, bo moich wypoconych kilogramów jakoś nie zauważa, a ja tak potrzebuję potwierdzenia.... Wyprasowałam właśnie stertę ubranek i idę spać! Dobrej nocy...

15 marca 2010 , Komentarze (3)

To chyba główny powód odchudzania.... Przepraszam zwłaszcza siebie i swoje marzenia o sobie innej. Nie jadłam dzisiaj :dietetycznie.... był obiad i.....  z premedytacją,m całkiem świadomie i co najlepsze wcale mi to nie smakowało - i tego nie rozumiem- zeżarłam chyba z 6 kostek czekolady i kilka ciastek z czekoladą, fajnie, co? Na pewno miałam "depresyjny" nastrój od rana, to wiem, ale nie potrafię zrozumieć mechanizmu obżerania, bo naprawdę zbytnio mi to nie smakowało, czyżby to tylko wieloletnie uzależnienie od takiego sposobu funkcjonowania? Miałam ochotę jeść, byle jak najwięcej, a teraz mi żal - samej siebie....

13 marca 2010 , Komentarze (1)

Jak już pisałam jestem bogata w czwóreczkę POCIECH... Michalina ma niecałe 5 miesięcy, karmię ją piersią, więc gdzie ja tam ona, albo odwrotnie, wychodzi na to samo. Antoni, jedyny Mężczyzna ma 2,5 roku i wiernie towarzyszy Michalinie, jest jeszcze Maria - szalona skończona już kilka miesięcy temu 4-latka, no i moja Gwiazda skończona 6 latka - Weronika. Nie mogę niestety przy nich ćwiczyć, tzn. mogę, ale ćwiczenie w jako takim tempie i określony czas jest dla nich nie do zniesienia. Jak wstaję wcześnie rano - oni też. WSZYSCY! Na raz! No i się zaczyna - zrób jeść, daj pić gdzie moje skarpety itd. - niestety na samoobsługę są jeszcze za małe! W ciągu dnia gdy zaczynam ćwiczyć są oczywiście inne prośby razy cztery, a co! A jak zaczynam ćwiczyć kiedy ostatni idą spać to niestety prędkość mam tak zawrotną.... Oczywiście ćwiczę jakoś i staram się nie zwariować, ale łatwo nie jest. Stąd jeszcze raz ukłony dla zawziętych!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

13 marca 2010 , Komentarze (1)

Udało się tym razem 90 dkg na tydzień.... Ale to mniej o jakieś pół kilo do poprzednich tygodni... Żalić się nie będę, gorzej jak całkiem się "zatrzyma"... Wczoraj minęły równo dwa miesiące od początku, w sumie schudłam przez nie równe 11 kilogramów. No i w sumie to przecież jestem zadowolona! A wczoraj takie głupstwo zrobiłam.... że później męża prosiłam żeby się do końca życia nie śmiał ze mnie.....
Otóż wspaniałomyślnie włożyłam na palec swój super pierścionek zaręczynowy - wiecie - schudłam przecież to taki punkt honoru... - no i stwierdziłam że jakoś mi jeszcze nie wygodnie. Po około dwóch godzinach postanowiłam go ściągnąć... no i kicha!!!!!!!!!!!! Pierścionek nic, mydło, zimna woda, nic - palec puchnie pierścionek ani drgnie! Trochę się zaczęłam bać tej opuchlizny, na to wszystko wszedł mój mąż... Ja oczywiście trzymałam fason i udawałam, że to nic takiego, ale mąż stwierdził że zaśmiałam się "histerycznie" i zaczął mi pomagać - Oczywiście fachowo - najpierw internet... wszystkie metody zawiodły a palec podwójny, już sobie nawet skórę przetarłam i wtedy to mój mąż honorowo poszedł po jakieś takie "szczypce" i z premedytacją zniszczył swój super pierścionek, który go trochę jednak wcześniej kosztował.... Palec wraca do normy, pierścionek przecięty a mąż się śmieje, na szczęście nie złośliwie. A ja zastanawiam się nad kolekcją swoich głupich pomysłów i ostatni, który przyszedł mi do głowy to odpowiedź na natrętne smsy z radia (nie wymienię jakiego)... oczywiście trochę kasy ze mnie wyciągnęli, więc poczułam się w obowiązku, żeby wreszcie powiedzieć, co o tym myślę. Tak zrobiłam, odpowiedniego smsa w furii wysłałam i otrzymałam zwrotkę - NIEPRAWIDŁOWY FORMAT ODPOWIEDZI,  - czy coś takiego. A wydawało mi się że jestem w miarę inteligentna...

8 marca 2010 , Komentarze (11)

No po prostu chcę! Podziwiam wszystkie uparcie ćwiczące dziewczyny! Mam z tym problem, tzn ćwiczę, ale nie lubię.... a Wy? No i ciągle boli mnie to paskudne kolano, ale nie ma się co dziwić, ma co dźwigać...

7 marca 2010 , Skomentuj

od rana..... Najpierw orbitrek - godzina, ponad 20 km za mną, potem sauna - 20 minut, więcej nie dałam rady, potem i w międzyczasie wielka butla wody - no i chce się życ, tylko kolano boli...

6 marca 2010 , Skomentuj

Ćwiczyłam w nim tylko raz tak sensownie, jadłam jakoś tak bez składu no i ......... spadło tylko 40 dkg, ale przymierzać zaczęłam stare ubrania i wchodzi już rozmiar 46!!!! To całkiem dobra motywacja na następny tydzień. Druga motywacja - silna i obrzydzająca  - pooglądałam sobie swoje zdjęcia z wagą 99 kg - wiem, wiem, wcale dużo mniej nie ważę, ale wyglądam już trochę inaczej! Dałam sobie czas do końca maja na siódemkę z przodu - może mi się uda. Jak już będzie mniej niż 80 to zacznę w miarę przyzwoicie wyglądać i chyba pozwolę sobie na zakup jakichś ubrań. Może już kasę zacznę chomikować....