Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cały czas się odchudzam i tyję... a kolejne ciąże dokładają kilogramy

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6464
Komentarzy: 146
Założony: 13 maja 2009
Ostatni wpis: 21 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sosna17

kobieta, 47 lat, Jupi

162 cm, 109.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2010 , Komentarze (8)

Cóż za radość! Chociaż to tylko 1 kg, - albo aż jeden! Dla mnie aż! Dzisiaj nie powinnam się ważyć, ale musiałam to zrobić z ciekawości! Bo jakoś tak czuję po sobie że chudnę. Ale obrączka dalej nie pasuje... nie mówiąc o pierścionku zaręczynowym... Ten od 5 lat leży w szafie i czeka na swój szczęśliwy dzień.. Nie chciałam go poszerzać, bo zawsze obiecywałam, że przecież schudnę... Ale może tym razem mi się uda. Jakoś tak mi wsparcia brakuje od innych walczących o zgrabną sylwetkę  i "banana" na buzi... Jesteście?

29 stycznia 2010 , Skomentuj

30 dkg w tym tygodniu, trochę smutno, bo chciałabym chudnąć szybciej, ale dobrze że cokolwiek się ruszyło.... Chociaż zapał mi trochę osłabł, doping mniejszy, ale mam nadzieję że nie zrezygnuję z walki. Może dlatego tylko 30 dkg  mniej....

22 stycznia 2010 , Skomentuj

Obrączka nadal na palec nie wchodzi i pewnie trzeba jeszcze kilka kilogramów poczekać, ale się cieszę że chudnę. I to w miarę szybko bo przez dwa tygodnie schudłam 3 kg... Ale walczę na orbitreku codziennie wieczorem, byłam w saunie, dietkę prowadzę raczej swoją - przecież w zasadzie muszę jeść wszystko, bo karmię Michalinę - i jem, tylko łączę jak należy i jem mniej... I to jest fajne!
Jak już bym chciała mieć 8 z przodu... a tu jeszcze kilka tygodni....

18 stycznia 2010 , Skomentuj

I jakiś taki w sam raz dla mnie. Byleby nie skrzypiał i się szybko nie rozleciał...

18 stycznia 2010 , Skomentuj

UFFF wszyscy - czyli tato, córki i synek rodzynek pojechali razem na zajęcia z tańca a my z Michalinką mamy wreszcie spokój...
Bo wszystkich nas jest sześcioro - My, 4 dzieci a w sumie to 7, bo Azyl - nasz pies tak samo jest wliczany do Rodziny. I co najgorsze i najlepsze - zależy jak na to spojrzeć - wszystkie dzieciaki są jeszcze w tzw. wieku przedszkolnym. Najstarsza pójdzie do szkoły od września. Dlatego tak się teraz ciszą i spokojem delektuję. Wreszcie przyjechał orbitrek, ale jest w trakcie skręcania - no bo Główny Skręcający na tańce pojechał....  Cieszę się, bo polowałam na niego chyba z rok i wreszcie się udało... A teraz niestety sprzątnąć trzeba... to i się poruszam więcej i szybciej, chociaż spacer z wózkiem po zaspach mam już dziś zaliczony

17 stycznia 2010 , Skomentuj

O dziwo, udaje się! Nie kusi mnie strasznie, chociaż jestem głodna - najgorzej wieczorem i koło południa, ale można się przyzwyczaić. Dzisiaj zaszalałam! Piekłam z dzieciakami ciasteczka i później zostałam poczęstowana przez synka tak słodko, że nie mogłam odmówić - i zjadłam jedno maślane ciateczko.... ale nie mam wyrzutów, w końcu dziś niedziela i jakaś mała nagroda za trwanie się należy. Jednak najbardziej motywuje waga i luźniej w ubraniach

14 stycznia 2010 , Skomentuj

Czekam na orbitrek, diety prawie się trzymam, prawie, bo jakoś nie mam ochoty na mięso np....  Wolę kaszę i surówkę. Jeszcze trudno mi te "wielkości" podane na jedną porcję wymierzać, ale z czasem może wejdzie w krew. I ostatni kłopot to osobne gotowanie.... dla mnie i dla nich, bo to jakoś w parze nie idzie. Dzisiaj walczymy z dzieciakami nad zaproszeniami dla Babci i Dziadka. nie wiedzieć czemu w przedszkolu przygotowały po jednym egzemplarzu, a przecież babcie póki co są dwie...

12 stycznia 2010 , Skomentuj

aNo, dzisiaj lepiej. Ugotowałam zupę krem z brukselek... bez ziemniaków. Dobra, uduszona na oliwie z bazylią, hm a mój mąż nawet nie kapnął się że składnik główny to brukselka, której w całości nie cierpi. Syn z resztą też, w sumie chyba lepiej mu podchodzą takie zupy krem. Oczywiście lepsza by była z groszkiem ptysiowym, ale to zbędne węglowodany. Właśnie dziewuchy wróciły z przedszkola... i znowu sterta rysunków i taaaki hałas w domu. Idę bo muszę nowych piosenek na dzień babci i dziadka wysłuchać. Aha dziś kupuję orbitreka - ufff pociągnie po kieszeni, ale trzeba będzie ćwiczyć, jak się pomysli ile kosztował... żart   

11 stycznia 2010 , Skomentuj

No i sobie ulżyłam, nie mam jeszcze diety, więc próbuję sama i świetnie mi szło... do 15-tej... sałata ogóreczki, pomidory, jabłko grejfrut iiiiiiiiiiiii zupa z wczoraj, 6 kostek czekolady i herbatników kilka a do tego kawka - no rewelacja! Rzygać mi się chce, myślę że nie tylko ja znam to uczucie..... Dietę zaczynam od środy z dietą, ale jak tak będę robić to masakra, umrę z przejedzenia. Dobrze że czekolady już się skończyły, zostały jeszcze żelki, tych raczej nie lubię, ale jak mi cukru zabraknie to mogę się połakomić, więc poproszę męża żeby wrzucił je na najwyższą półkę. Nie będzie mi się chciało kombinować żeby po nie sięgać. Te słodycze to pozostałości z paczek dziecięcych... a było ich dużo... kilka mikołajów, chrześni, babcie dziadki i wszystko razy cztery.... Chociaż paczki miały być zdrowe... Tylko jedna chrzestna trzyma się ustaleń....
Jak tak będę robić to na pewno pozbędę się balona i całej reszty!

10 stycznia 2010 , Skomentuj

Nowy Rok mnie zaskoczył, kolejne  Dzieciątko na świecie, a ja ważę kolejne cztery kilogramy więcej... Wstyd mi przed mężem, bo w dniu ślubu ważyłam jakieś 40 kilogramów mniej... Wstyd mi przed sobą że taka gnida jestem, która cały czas coś żuje i po Tatrach już nie pochodzę jak kiedyś... Muszę to zmienić, bo nawet na dzieci oddziałuje mój zły humor... bo gruba jestem i poradzić sobie nie mogę... a one przecież temu nic nie winne, ufffffffff Wypiję sobie z mężem Żubróweczki z sokiem kropelkę i od jutra zaczynam.... Życzę sobie powodzenia... A teraz muszę pracować, bo nikt za mnie tego nie zrobi niestety.