Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rumianko

kobieta, 50 lat, Abisynia

160 cm, 69.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 lutego 2013 , Skomentuj

Drugi raz w życiu postanowiłam podczas postu (czyli do Wielkanocy) nie jeść słodyczy. Pierwszy raz zrobiłam słodyczowy odwyk w 2011 roku, pisałam tu o tym, udało się i b. dobrze mi to zrobiło. W 2012 roku, jako że byłam w ciąży, to zrobiłam sobie inne postanowienie, nie dotyczące jedzenia. No i już nie mam żadnego powodu, by w tym roku nie powtórzyć akcji i rozpocząć tradycję corocznego odstawiania słodyczy na czas postu. 

Dla tego celu musiałam sobie najpierw zdefinować co to są dla mnie "słodycze", i tak za słodycze uznaję:

- wszelkie słodkie wyroby cukiernicze (ciasta, ciastka, drożdżówki itd.)

- lody

- cukierki

- czekolady, bombonierki

- batoniki

- deserki typu danio

- galaretki

- budynie, kisiele

- wszelkie przegryzki typu chipsy, paluszki itd.


Za to dozwolone sa wszelkie owoce, placki czy naleśniki na słodko (czyli coś obiadowego). Na razie odwyk przebiega ciężko i opornie, ale uczę się jedzenia na deser owoców, wczoraj np. tarte jabłko z kawałkiem banana, rodzynkami i płatkami migdałów - pyyycha! 

Tylko proszę mi tu nie pisać, że naleśniki czy owoce to też słodycze - ja mam własną definicję i wiem czego nie chcę jeść  


14 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Odważyłam się wczoraj zważyć... maaaasakra, od porodu, tj, przez 4 miesiące, przytyłam 6 kg! Grrr... od tego zajadania, napięcia, niedosypiania (a raczej od zajadania napięć i zmęczenia). Nie pamiętam dnia bez słodyczy, chyba dzisiaj będzie pierwszy od tych 4 miesięcy. Źle wyglądam, tj. drażni mnie moje odbicie w lustrze, źle się taka czuję. Dodatkowo wypadają mi włosy, mocno przetłuszczają i kiepsko ukladają. Wyglądam źle 

Z wrażenia poorientowałam się gdzie jest najbliżej mnie jakiś fitness, przestudiowałam grafik zajęć i umówiłam z mężem, że będzie zostawał z młodym 2x w tyg, a ja mogę skoczyć poćwiczyć. Wiem, że 2x to niedużo, ale więcej nam się nie uda, a to zawsze będzie i ruch i bodziec do zdrowszego trybu życia. Nie porywam się na jakieś megaciężkie aerobiki, bo wiem, że szybko się zniechęcę, wolę coś spokojniejszego jak np pilates czy joga. Przy okazji poprawię kręgosłup. Poproszę o kciuki! 

9 grudnia 2012 , Komentarze (3)

I bieganie się skończyło, już za zimno, śnieg i/lub błoto na stadionie, nie mam zacięcia na bieganie w takich mrozach. A jem i tyję nadal... Muszę jakiś hamulec wyłączyć w głowie, bo mam jakąś obsesję jedzenia, wariactwo.


JAK TO WYŁĄCZYĆ???

1 grudnia 2012 , Skomentuj

Już trzy imprezy "pępkowe" za mną, a jeszcze jedną muszę zrobić (jedna dla znajomych, druga pracowa, trzecia i czwarta dla rodzinki). No i dumna babcia robi dla nas te ciasta, tatary, śledziki, jajeczka, potrawki itd... A my jemy, i jeszcze zawsze dużo zostaje, i jemy i jemy... i tyjemy - a raczej ja tyję. Kiepsko kiepsko. Z plusów to udało mi się kilka razy wyskoczyć pobiegać.  

16 listopada 2012 , Komentarze (2)

No niestety, zważyłam się - plus 3 kg od porodu... Taka jest prawda, że nie da się jeść bez ograniczeń i nie przytyć, nawet karmiąc piersią. Cudów nie ma. 

Byłam 2 x na joggingu i raz na basenie, było superowo, mam nadzieję, że będę mogła nadal podrzucać malucha babci i pobiegać. Tak b. mi się chce poruszać! Marzę o jakiejś jodze, albo fitnesie, albo tańcach! Oj... ale bym potańczyła, aż mi się wszystko rwie jak słyszę muzykę...

16 października 2012 , Komentarze (3)

Kurde, mam teraz jakąś straszną presję na jedzenie, codziennie lecą jakieś słodycze, ciągle coś jem. Z tego co mi ubyło, kg już wrócił, a jak dalej tak będę jeść to za parę miesięcy wrócę do wagi z 9 miesiąca ciąży... Mam tak dużo napięcia w sobie, żyję teraz w ciągłym pośpiechu, jem byle co i byle jak, w biegu, na szybko. B. niedobrze psychicznie na mnie działa taki pośpiech i napięcie, a to przekłada się na zajadanie. Wczoraj się złamałam i dałam maluszkowi smoczka (planowałam nie dawać w ogóle), w końcu mogłam odsapnąć! Mieć trochę wolniejszego czasu, kiedy maluszek grzecznie leżał, zjeść spokojnie, posprzątać, pójść do toalety bez tego spięcia, że szybko szybko, bo płacze.. Czuję się dużo lepiej psychicznie i mam nadzieję, że już będzie lepiej. Trzymajcie kciuki :)

22 września 2012 , Komentarze (11)

MAM SPRAWDZONY SPOSÓB jak schudnąć 6kg w ciągu jednego dnia! I 9 kg w ciągu tygodnia!







URODZIĆ SYNKA!


Tydzień temu urodził się mój synek. Zdrowy chłop. A ja (żeby było na temat portalowych spraw wagowych) po porodzie miałam 6kg mniej, a teraz tydzień po, ubyło mi 9kg. Czyli tyle ile przytyłam w ciąży. Czy to nie jakieś cuda??? Czy karmienie piersią tak działa? Mam nadzieję, że mi te kg nie wrócą.

A poza tym jestem przeszczęśliwa, b.przejęta nową rolą, trochę przestraszona, ale z umiarem. Ładnie dochodzę do siebie po porodzie, ogarniam sytuację i poznaję się z synkiem oraz obserwuję męża w roli taty 


Życie może być piękne, jeśli się na to pozwoli 


5 sierpnia 2012 , Komentarze (10)

Już 34 tygodnie jesteśmy 2 w 1 

 

 

19 lipca 2012 , Komentarze (7)

Właśnie rozpoczęliśmy 8 miesiąc! Z tej okazji przejrzałam swoje pomiary wagowe i poniżej podaję zestawienie. Przed ciążą trochę mi ubyło (z ok 73 kg do 69). Potem:

- 6 tydz. = 67 kg

- 12 tydz. = 68,5 kg

- 16 tydz. = 70 kg

- 18 tydz. = 72 kg

- 22 tydz. = 73 kg

- 25 tydz. = 74 kg

- 27 tydz. = 73,5 kg

- 32 tydz. = 74,2 kg


12 czerwca 2012 , Komentarze (1)

Oficjalnie jutro zaczynam 7.miesiąc, czyli III trymestr! Jak to szybko zleciało, tylko pierwsze 3 miesiące jakoś mi się dłużyły (nie mogłam się oswoić), a następne to nie wiem kiedy minęły. Zaczyna już do mnie docierać, że ta ciąża zakończy się porodem   i nie wywołuje to we mnie paniki. Już mogę interesować się tym tematem, co np. 2 miesiące temu było dla mnie i abstrakcją i powodem wielkiego lęku, że nie mogłam nic na ten temat czytać. Nadal ważę mniej niż kiedy się tu zapisywałam w celu schudnięcia. Przez te lata (widzicie, że rewelacyjnych postępów nie miałam..) w sumie udało się schudnąć 7kg (z czego 4 w ost. roku), a w ciąży przytyłam na razie 6. A i tak najwięcej w swoim życiu ważyłam o 10 więcej niż teraz.

Ze spraw jedzeniowych to mnie (słusznie grrr..) pokarało. Przegięłam z tym jedzeniem i od wczoraj mam niestrawność, lekki ból brzucha, mdłości i tego typu sensacje, z rzucania się na jedzenie, tak czuję. Wczoraj lekka dietka trochę pomogła, dziś też gotuję lekką zupkę na warzywach. I MAM NAUCZKĘ. To naprawdę nic przyjemnego w ciąży, kiedy w bolącym brzuchu fika maluch. 


Zdrówka życzę!