Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

mam 2 wspaniałe córki 10 i 16 lat oraz męża a ja do kompletu jako jedyny i niepowtarzalny okaz wieloryba w całej rodzinie, bardzo żle przy nich wyglądam, niechce by dzieci sie mnie wstydziły....żle się czuję sama ze sobą:(

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251653
Komentarzy: 2158
Założony: 24 sierpnia 2007
Ostatni wpis: 27 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
stelza

kobieta, 50 lat, Konin

165 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 czerwca 2013 , Komentarze (3)

waga spadła, noga nie boli, odezwe się po uroczystościach szkolnych miłego dzionka i dużo słonkaaaaaaaaaaaaaaaaa:)

 

p.s. dzięki zasłowa otuchy , fajnie ze was tak mam i to dość sporo , dzięki temu od 2 tyg nabieram coraz więcej motywacji i sił na moja walkę, kochane jesteście

27 czerwca 2013 , Komentarze (6)

jestem wrócilam, zajeło to 10 min, jak podchodził  z igłą to myślałam ze zemdleję, byłam na siedząco, jak mi zasadził w palucha to pogryzłam sobie rękę potem drugi raz  mówie o boże !!!!! potem ulga......i długo długo nic a potem w ruch poszły nożyczki najpier odwróciłam głowe ale nie byłam bym sobą gdybym nie spojrzała i patrzyłam do końca, ...rozwalił mi pół palca wyciął co nieco i opatrunek potem, mam masc i srodek odkazajacy, narazie nic nie czuje, boje sie bólu jak minie znieczulenie, juz mam krew na wierzchu,  wzasadzie to leci mi strasznie i tak myśle sobie teraz na spokojnie jak nerwy puściły, że nie założył mi żadnego szwu, i jak to ma sie zrosnać bo naprawde mi pocharatał tego palucha , zobaczymy jak dotrwam do wieczora i jak bedzie przy zmianie opatrunku   

27 czerwca 2013 , Komentarze (4)

narazie którko bo mam nerwice, zaraz ide do chirurga rozprawic sie z wrastajacym paznokciem, pierwszy raz sie zdzrzyło 14 lat temu po porodzie, miałam na znieczuleniu kawałek wycinany, bół zastrzyku i po zejsciu jego jak zaczeło bolec zapamietam do konca zycia, pamietam jak powiedziałm wtedy lekarzowi ze wolałabym isc jeszcze raz rodzic  niz to przezywać :)

i dlatego strasznie sie dzis tego boje, zawsze sobie jakos przez te 14 lat radziłam, jak tylko cos sie działo to podcinałm i masc i było ok a teraz od ok 2 miescy jest co troche wysuszy sie i nie boli to za pare dni znów ropa juz nie mam siły masakra jakaś

niby dzis słońce ale niska temp i zimny wiatr zimno mi jak cholera, waga skoczyła do 91,6 no cholera jasna wykonczy mnie , moze to przez okres na poniedziałek albo je za duzo pieczywa, niby nie dużo niz ja potrafie ale wiem ze ono dla mnie jak masakra zle jestem narazie cierpliwa  fajnie by było na koniec tego 1 wezwania zobaczyc wkońcu ta pieprzoną 8, obraziła sie na mnie na amen  i niechce wracać

jak bede zywa po zabiegu to napisze pa

 

p.s juz wróciłam tyle ze nic na razie z tego przyszłam bo 10 osób przedemna conajmniej godzina jak nie wiecej zostawiłam takiem facetowi swój nr tel bo jest przedemna jak bedzie wchodził do gabinetu to ma zadzwonic do mnie, bo ja nie moge tyle czasu miec zamkniete biuro ...i znów siedze jak na szpilkach

26 czerwca 2013 , Komentarze (7)

 

udałooooooooooooooooooooo się dziś zaliczyłam 16 km jestem za połową  chyba się wyrobie do 9 lipca :)

26 czerwca 2013 , Komentarze (2)

nie wiem czy to duzo czy mało ale 10 czerwca przyjełam sobie za wyzwanie rowerek 30 min dziennie to ok 12 km, przez 15 dni przejechałam 237,4 km zostały jeszcze 2 tyg powinno być coś ponad 400 a dla równiego rachunku do 10 lipca chce wyrówanć wynik do 500 km, w drugim wyzwaniu powinnam zrobic 1000 km przez miesiac czyli razem 1500 na dn 10 sierpnia, na fajnie by było mniec ten suwaczek tylko jak to zrobić POMOCY !

p.s. straciłam 2667 kcal

26 czerwca 2013 , Komentarze (1)

bo go potrzebuje jak wody....podobno ma byc w piatek i dobrze bo jak te dzieci  na tych apelach, ma niby byc u nas słonecznie sucho i ok 21 stopni w sam raz na zakończenie roku szkolnego:), najpierw o 9.00 u małej i o 11.00 u dużej, biuro na telefon i niech sie nie waża dzwonić bo cały tydzień cisza jak jak w piatek mnie ktośc wkurzy to reka noga mózg na ścianie !

waga mi skoczyła ! 91,4 dziś sobie było ....ale to moja winna, po pojadłam wieczorem troche oscypka 3 plastry i coś mnie napadło i zjadłam ...bulkę..nie wiem czemu nie byłam głodna, ja tak mam coś mi wola moja słabnie musze nad tym popracować, słońca mi brakuje to bym sie na koniec gnia dobiła spacerem jak ostatnio i w tedy tylko myc sie i spac bo bym juz nie miała siły chodzic do kuchni, a tak to co siedze po pracy w chałupie na dworze nie dosć ze pada to temp jak jesienią zimno (ja sie chyba w afryce powinnam urodzić :) i tylko o jedzeniu wtedy myśle:(((

dobrze ze chociaż ten rowerek mnie trzyma, wczoraj regulaminowe 30 min, dobre i to i tak myśle nad kolejnym wezwaniem, bo to sie sprawdza za 2 tyg kolejne, myśle ze bedzie to nadal rowerek tak 20 km + 30 brzuszków + ta dieta o której pisałm wczeniej bo ona trwa własnie 30 dni, kto chetny zaczynam 2 etap 10 lipca :)

znów śpię, papa mi sie drze, ide na kawe miłego dnia :)

p.s. i umie ktoś z was te suwaczki  powklejac bo nadal tylko linki widac i nic z tym zrobic sama nie potrafie :(

25 czerwca 2013 , Komentarze (5)

maskakryczny dzień mam nadzieje ze cały tydzień niedaj boze taki nie bedzie a do tego jeszcze ta pogoda , 15 stopni i leje nienawidze tego...

wczoraj byłam cały dzień padnieta, podobno ciśnienie, nic nie jadłam bo nie miałam ochoty, tylko nie bijcie, wypiłam w pracy 3 kawy i myślałm ze zaraz zasnę, ludzi wogóle nie było wiec tym bardziej masakra, zjadłam moze z 30 40 migdałów...po 17 zjadłam obiad makaron z sosem i pulpetami mała miseczkę i połakomiłam sie na fortunke i chyba mi zaszkodziła, manio jak ja sie zle czułam, cały czas cos jakbym miała na zoładku, masakra, mdliło mnie, odijało mi sie makaronem i fortunką masakra!!!!, wieczoram ok 21.00 niunia zrobiła herbatki i nie wytrzymałam,to nie był głód tylko chec zabicia mdłości zjadłam 4 białe kanapeczki, na szczescie mikroskopijne z wedliną i chrzanem....trudno stało sie ..ale musze sie jeszcze do czegos przeznać niedość ze biały chleb o tej godzinie to jeszcze ok 23 pozarłam ok 6 łyżeczek nutelli, mówiłam niuni ze to zły pomysł, ze ja z nutella pod jednym dachem to morderstwo trudno stało sie...na szczescie waga łaskawa, zaczeła opróżniac kieszonki zapasowe po weekendzie i spadła, wiecie co mam chyba skreloze bo zastanawiam sie ile miałam rano napewno pozbyłam sie 4 ale czy 1 było czy 0 to sobie nie moge przypomniec, ale grunt ze mniej czyli 90 lub 91 ale chyba raczej to drugie

mimo złych dolegliwości wsiadłam na rower , ale tylko na 30 przepisowych minut ( choc mi jakis diabełek szeptał nie mecz sie po co żle sie czujesz ) ale dałam rade i zaraz potem błogi prysznic

dziś w pracy jakas taka głodna byłam, wyskoczyłam do sklepu po zakupy do domu bo cos pusto w lodówce, i dałam rade nie kupiłam nic zakazanego, a do pracy ciemną bułkę i serek i  wieczorkiem wypije koktajl truskawkowy i kupiłam jeszcze swiezych i zrobie konfiture truskawkową ooo miłego dnia :)

25 czerwca 2013 , Komentarze (4)

 

 

 

wieczorem poprawe cel musze obiczyc bo nie miałam wczoraj czasu ile przejechałam i ile powinnam przejechac do 10 lipca - data końca 1 wezwania, biorac pod uwage 12 km dziennie bo tyle jade ok przez 30 min :)

 

p.s. upss nie wychodzi mi , spróbuje coś poprawić :)

24 czerwca 2013 , Komentarze (2)

no i po weekendzie, w sobote troche popłynełam, rano po piatku grzecznym, ale waga oczywiście do góry 90,4, w niedziele sie nie wazyłam coby sie nie zdołować , a dziś stwierdziłam ze muszę zeby zobaczyć wynik po wojnie , jest fatalnie znów ta nieszczesna jedynka, dobrze ze nie gorzej, 91,4 choć myślałam ze wczoraj troche spadło...

w sobote po pracy poogladaliśmy troche filmy, mieliśmy isc na spacer ale zaczeło troche padac, do obiadu pół piwka z sokiem, obiadek delikatyny, coś tam w pracy przełkłam, ale do filmu zjadłam z córcia na spółkę paczke czipsów z dipem i wypiłam całe piwo, czułam sie koszmarnie, wzdeło mnie i bolał mnie brzuch wiec wskoczyłam na rower i jechałam 45 min, potem poszlismy do znajomych  i zaczeło sie alkoholowe upojenie ! wypiłam piwo i ok 5 drinków z pepsi ! zjadłam 1,5 kawałka niedużej pizzy miałam dość o 2 w nocy poszliśmy do domu ja z rozpietymi spodenkami , mój ząłodek nie wytrzymał tego, oni bawili sie do rana! szaleńcy, a ja zasypiając leciałam samolotem , dawno tak sie zle nie czułam...rano nie było lepiej, nawet nie miałam ochoty na kawe! o 9.00 wyskoczyłam z łózka i prosto na rowerek 45 min, troche mi było lepiej ale mój zołądek wariował....potem posprzatałam przygotowałam obiad i poszliśmy na małe zakupy, obiadek uwierzcie zjadłam ciut kalafiora i może pół niedużej karkówki i 1 ziemniaka, masakra tyle ze wypiłam piwko czarną fortunę pije ktoś, poezja mówie wam schodziłam na maxa, ciut sie lepiej poczułam i odpłynełam na jakies pół godz , tego mi trzeba było, wstała jak nowo narodzona...posprzatałam po obiedzie i zrobiłam ogólne zarzadzenie spaceru rodzinnego, myślałam ze nam z 1 do 1,5 zejdzie a jak wróciliśmy to nie wierzyłam własnym oczom(byliśmy bez telefonów izegarków) nie było nas 3 godz 15 minmyślałam ze mi nogi wyjdą z d....ale było super ciepło słonecznie ale nie upalnie, pozwoliłam sobie na pół szkl jeszcze fortunki odsapnęłam i znów na rowerek 50 min ...poza złym samopoczuciem niedziala super udana i sportowa...i mimo takiej dawki sportu i głodówki niedzielniej waga sie nie poddaje walczy i obraziła sie za sobote !:(...mea pulpa:)

 no tyle  , czyli zawaliłam ale juz sie podnosze , znów cały tydz od 8 do 17 w pracy tyle ze w piatek praktycznie wolne ze względu na zakończenie szkoły i to 2 jedno na 9.00 i potem starsza na 12.00 wiec biuro mam na telefon :) fajną mam dyrektorkę co nie :)))

milego i słonecznego dzionka buziaki :)

 

p.s. wieczrkiem dodam ile kilometrów przejechałam przez 2 tyg i ile staciłam kcal po 30 dniach zwiekszam do min 45 min lub conajmniej 20 km zobaczymy jak nastepne wezwanie na nastepne 30 dni, dołoże jeszcze brzuszki i ta diete 30 dniową o której pisałam wcześniej :) kto dołączy do mnie

22 czerwca 2013 , Komentarze (3)

dzień mnie jakoś wykończył wieczorem juz nie miała sił na spacer masakra tak mnie nogi bolały , w pracy troche zamieszania, po 14 pojechałam po męża co wczoraj zjechał i szybko po urzedach zeby zdarzyc odebrac dowód i paszport godz w samochodzie bez klimy -masakra, wróciłam do biura jak zombi, oczywiście cały dzień spokój a jak tylko wyjechałam telefony, ze prosze pani jestem po biurem o której pani bedzie, spieszyłam sie coby nie czekali ale sie nieraz nie przeskoczy wpadłam do biura jak zombi po plaży....potem w domuku pranko, obiad na sobote, posprzatałam, zrobiłam zakupy ( niedługo w takim tempie zycia to ja zamienie sie w zombi) i pojechałam po małą na urodziny, wieczorkiem 2 filimiki obejrzeliśmy potem napisze wam tytuły bo nie mam do nich głowy, jeden o zagładzie ziemi a drugi trirrer czy jak to sie tam pisze...

rowerek zaliczony i to nawet dłuższa trasa była w poniedziałek napisze ile przejechałam przez2 tyg, nie mam tego dużo ze wzgledu na rowerek ale ważne ze codziennie

 

jedzeniowo tez ok, bez obzarstwa ostatni posiłek po 17.00 ok 19 tylko szkl koktailu truskawkowego ( same zmiksowane truskawki), bez piwa bez popcornu ( to rodzinki dzieło ) ja jedynie wciagłam szkl zimnej pepsi :)

dzis rano 90,4 ttym razem sie ciesze ze nie urosła znów w góre , zeby tylko dzis nie wpasc w jakiis ciag :)

trzymajcie sie :)