BEZ PRZEBACZENIA
nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. tylko moralniak, zresztą nie
tylko. muszę z tym skończyć. postanowienia na następny tydzień: zero
alkoholu, zero jedzenia. a wszystko po to, żeby mu udowodnić, że
potrafię, że mogę, że ja tu rządzę. po tych wszystkich dietach i tak
jedzenie nie sprawia mi już przyjemności takiej jak kiedyś. w ogóle mi
nie sprawia przyjemności. lepiej być na diecie, niż na niej nie być. bo
wtedy każdy posiłek sprawia mi przyjemność. szczególnie ten najbardziej
dietetyczny. jeszcze tylko 11kg. przecież to wcale nie tak dużo.
załamanie
no to pękła ma silna wola jak bańka mydlana. wszystko przez to, że z niedożywienia stałam się dość agresywna i pokłóciłam się z mężem, co doprowadziło do lekkiej depresji i w efekcie łańcucha pokarmowego, siedzę i popijam drinka mleczo czekoladowego z prądem. czuję jak rośnie mi brzuch i biodra i w ogóle mnie to nie obchodzi. starałam się stosować dietę coś w rodzaju kopenhaskiej, tylko posiłki częściej i w różnych konfiguracjach. tylko wczoraj o dwóch skąpych baardzo zredukowanych posiłkach żyłam. w 5 dni 2 kg mniej. cudo. a dziś taki grzech. trudno. jutro i tak będę kontynuować.
chcę i mogę
bardzo chciałabym zobaczyć na wadze sześćdziesiątcośtam może być nawet z dziewiątka w komplecie. nie pamiętam już kiedy to bylo, gdy waga tyle wskazywała. nie mówię, że wytrwam. nie mówię, że całe dwa tygodnie. mówię, że wytrwam w tym dniu, dzisiaj.
dosyć
dobra dosyć tego opierdzielu i ogólnego rozpasania. co prawda nie przytyłam, a nawet trochę schudłam, obżerając sie niemiłosiernie, zwykle ciasteczkami maślanymi, o naleśnikach nie wspominając. jednakże reakcję takową tłumaczę stresem spowodowanym stresem, który był reakcja na inny stres. zatem od jutra dietuję się coby przyspieszyć co drastyczniej bieg wydarzeń, bo czas nieubłaganie pędzi, a do utraty jeszcze wiele wiele wiele.zakasujemy rękawy, zacieramy ręce, kopiemy przyjaciólkę w prawą kostkę i do roboty.
no i co?
cały czas to samo i bez sensu. muszę jakoś radykalnie się wziąć, bo zostało mi tyle wałków tłuszczowych, a czasu coraz mniej i mniej. wróciłam do pracy, trochę więcej stressa pali mi kalorie, bo jem jak spaślak i ciągle to samo. mam znów te chore ambcje. ale chce i muszę. i muszę.
6 dzień
Waham się. Bo jak rzucę to wyjdę na cieniasa w oczach co poniektórych.Więc chociażby dlatego nie mogę. Źle mi, bo muszę do pracy poleźć tydzień wcześniej niż planowałam, więc mi źle. A jak mi źle to chętnie bym się pocieszyła jakimś ciachem, bądź lampką czerwonego wina. i ponadto mam ciężkie, kobiece dni. To źle mi silnia. A waga mi chyba spada i nie powiem, żebym szczególnie głodna chodziła. No, może czasem wieczorem. Ale przyznaję się, że czasem sobie te posiłki dzielę na mniejsze i częstsze, tak jak w diecie 1000 kcal.
Jutro się zważę i zobaczymy efekty tego cuda.
upadłam na głowę
Trzeci dzień kopenhaskiej sprawia, że jestem, jak Świetlicki na kacu, nazbyt sentymentalna i delikatna, co oczywiście pcha mnie ku refleksji, że na pewno na głowę musiałam upaść, choć nie pamiętam, ale być może właśnie dlatego nie pamiętam, że się wzięłam za to dietowanie i to obsesyjnie jakoś. Musi być to kryzys trzydziestolatki czy jakieś inna zmora, ale baaaardzom zachwycona swoją silną wolą, o której tak wielkie pokłady nawet się nie posądzałam. Przychodzą mi jednakże do głowy zapytania różnorakie typu: po co?co dalej?dlaczego? Jest nas wiele, a praktycznie każda by zrzuciła kilogram, dwa, ... dwadzieścia. Bo co? bo powiedziano nam, że tak jest good, a jak trzy kilo więcej to już jest bad? Tak właśnie jest i w zaciszach małych pokoików w bloku z plakatem idola na ścianie i w przestronnych salonach huczących echem, rodzą się cicho i nieśmiało, aby wybuchnąć jak fajerwerk w nowy rok, małe i duże bulimiczki, anorektyczki i inne potwory.
Chciało się to się ma - CYWILIZACJĘ.
1 dzień
Pierwszy dzień za mną, więc można odhaczyć. Dieta jak dieta, pełna wyrzeczeń, ale już jestem skazana na ciągłe wyrzeczenia, skoro już sobie w tej glówce poprzestawiałam. I tak się najadłam mięcha i jajek, czego wcześniej nie praktykowałam, bo jadałam głównie warzywa i ryby. Z rana jest mi łatwiej nie jeść, tylko jak już zacznę to mnie nosi. Zastanawiam się czy można by to podzielić na mniejsze posiłki, ale częściej.
Zważę sie dopiero po tygodniu, jeśli wytrwam. EEEE wytrwam.
kopenhaska
to przechodzę na kopenhaską. ciekawe czy działa?
granica
moja przyjaciółko, pani B. muszę z panią skończyć tę świeżą i delikatną przyjaźń. ponieważ zaczynam się pani bać. od jutra będziemy się mijać w lustrze i będziemy udawać, że nigdy się nie spotkałyśmy.