Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 90011
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 lutego 2014 , Komentarze (1)

Od ostatniego wpisu minęło sporo czasu, który upłynął pod znakiem upadków i wzlotów w walce o zdrowszą siebie. Bez jakiś drastycznych diet ale z czasowym ograniczeniem jedzenia słodyczy, sporadycznymi ćwiczeniami i delikatnym ograniczeniem szaleństwa obżarstwa powoli zrzuciłam 6 kg. 

Ale teraz muszę się skupić i zwiększyć swoje wysiłki, postarać się szybciej gubić wagę.

Póki co jestem po dzisiejszych ćwiczeniach. Skakałam i wyginałam się przez 15 min a teraz mi niedobrze i pęka mi głowa. Chyba przetleniłam się.

18 listopada 2013 , Komentarze (1)

Wydaje mi się, że w końcu dojrzałam. Zrozumiałam, że jeżeli sama nie zawalczę o zdrowszą wersję siebie nikt tego nie zrobi za mnie. Mam koszmarne wyniki trójglicerydów i cholesterolu, problemy z ciśnieniem i muszę wziąć się za siebie i zadbać  o swoje zdrowie. Dlatego uroczyście obiecuję, że skopię tyłek leniowi który we mnie siedzi i z całej siły wesprę ducha wojowniczki, który jest schowany gdzieś głęboko pod fałdkami tłuszczu. Amen!

14 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Pierwszy dzień diety 1200 kcal rozpoczął się wielkimi (i kosztownymi) zakupami spożywczymi. Zakupiłam większość produktów na posiłki do czwartku.

Zaplanowany na dziś plan żywienia zrealizowany w 100%. Choć porcje są dużo mniejsze niż te, do których jestem przyzwyczajona to dałam radę. Jedynym problemem jest to, że ciągle myślę o jedzeniu. Po śniadaniu, już myślałam o obiedzie, jeszcze nie skończyłam gotować obiadu a już marzyłam o kolacji. Godzinę temu jadłam kolację i już wydaje mi się, że jestem głodna i pociapałam bym coś sobie. Ale trzymam się, nie podjadam, nie zwiększam porcji. Dam radę.

W dodatku dziś robiłam coś o czym marzyłam od lat, co planowałam od bardzo długiego czasu ale nigdy się na to nie zdobyłam: BIEGAŁAM!!! Co prawda tylko 15 min, z krótkimi przerwami, bo zaczęło lać, ale w końcu się na to zdobyłam. I muszę przyznać, że było super :-)  

13 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Po długich miesiącach czekania na zajście w ciążę, wizytach u bylejakich lekarzy ginekologów, którzy pakowali we mnie leki bez przeprowadzenia podstawowych badań odwiedziłam lekarza, który, wygląda na to, zna się na rzeczy. Pierwsze o co mnie zapytał to moja waga i wzrost, po czym obliczył moje BMI. Wizyta zakończyła się tym, że oprócz całego pliku skierowań na różnorodne badania dostałam zalecenie, żeby zrzucić 15-20% aktualnej wagi.  Jak nie patrzeć jest to ok 15-20 kg. Lekarz zalecił w moim przypadku dietę 1200 kcal plus 3 razy w tygodniu wysiłek fizyczny przez minimum godzinę przy pulsie ok 130. 

Jeszcze nigdy nie miałam takiej motywacji. Dziecko jest tym o czym marzę od lat, a do tej pory to marzenie niestety nie zostało zrealizowane. W tej chwili siedzę i przeglądam pisemne zalecenia, które dostałam od lekarza, przykładowe jadłospisy które mi dał i jednocześnie szukam opinii o tej diecie w internecie. Mimo początkowego przerażenia coraz bardziej wierzę w to, że dam radę!!!!

23 stycznia 2013 , Komentarze (5)

To już 23 dni bez jedzenia słodkości, bez których do tej pory nie wyobrażałam sobie życia. 23 dni bez kompulsów, jedzenia bez uczucia głodu, "ciapania" wszystkiego tylko dlatego, że znajduje się w zasięgu wzroku. 23 dni bez robienia bezsensownych zakupów spożywczych tylko dlatego, że coś ładnie wyglądało.

Jakie rezultaty?2,5 kg w 23 dni. Wyniki nie są spektakularne, ale dokonałam tego nie stosując diety, a jedynie odstawiając słodycze i nieobżerając się. I to bez żadnych ćwiczeń, co akurat nie jest zbyt dobre. Ogólnie nie jest  źle :-)

14 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Jedzenie posiłków o regularnych porach, niepodjadanie, niejedzenie słodyczy i unikanie węglowodanów prostych mało co daje. Schudłam cokolwiek i waga stoi. Bez spektakularnych wyników. Wiem, że nie ma cudu i bez dużych wyrzeczeń nie schudnę spektakularnie, ale liczyłam na więcej. Za wolno waga spada. Zdecydowanie za wolno.

Jestem świadoma, że powinnam zacząć ćwiczyć ale nie mam motywacji i chęci, żeby ruszyć dupę. Co prawda codziennie spaceruję, wczoraj wybrałam się z mężem na prawie 3 godzinny spacer po zaśnieżonym lesie, ale w moim przypadku to dużo za mało. Za dużo ważę, żeby samą dietą zbić taką wagę. Motywacjo, gdzie jesteś?? 

Waga na dziś: 89,3.

6 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Uwielbiam weekendy. Moja dieta trochę mniej weekendy lubi, bo zawsze uszczknę coś czego jeść nie powinnam. I tym razem nie było idealnie, wczoraj zjadłam trochę za dużo na kolację, ale i tak nie jest źle. Trzymam się. Już szósty dzień nie jem słodyczy- to chyba mój rekord :-D

Tyle miałam planów jeżeli chodzi o wysiłek fizyczny, ale nic z tego nie wyszło. Miało być bieganie, ale pogoda się zepsuła i nie czułabym żadnej przyjemności w bieganiu podczas deszczu i walcząc z mroźnymi powiewami powietrza. Co prawda dziś był bardzo długi spacer z mężem (czyli dla niego normalny chód a dla mnie trucht), ale założonego rozpoczęcia joggingowania nie było. Jeszcze dziś spadł śnieg więc chyba będę musiała o innych formach ruchu pomyśleć.

Cały weekend przesiedziałam nad papierami, jestem wykończona psychicznie i wyeksploatowana jeżeli chodzi o twórcze pomysły a jutro zaczyna się tydzień pracy. Trzeba będzie się jakoś trzymać.

5 stycznia 2013 , Skomentuj

Jak na razie wszystko układa się super. Nie obżeram się, jem regularne posiłki, unikam prostych węglowodanów, nie jem słodyczy. Już mi nawet brzuszek trochę spadł- tzn. mniej wystaje :-) Ale do tej pory mało ćwiczyłam, co od dziś zmieniam. Umówiłam się z mężem, że będziemy razem pobiegać. Dodatkowo dzwonił do mnie brat, który szuka partnera do chodzenia na basen. Chyba tego nie uniknę. Z biegania bardzo się cieszę- zawsze o tym marzyłam, choć nigdy mi się nie chciało ruszyć dupy, z basenu trochę mniej- perspektywa pokazania się ludziom w kostiumie kąpielowym jakoś mnie dołuje. No nic- zobaczymy.

Póki co ubieram się i zaczynam pracowitą sobotę- zakupy, sprzątanie, mycie samochodu, gotowanie. Ale też jogging, maska na włosy i gorąca kąpiel. Zapowiada się ciekawy, aczkolwiek pochmurny, dzień :-)

2 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Normalnie śpię na siedząco. W pracy miałam masę energii, płynęłam w powietrzu, przynajmniej tak do godziny 14.30 bo później poziom energii zaczął opadać, opadać i jeszcze bardziej opadać. Po pracy zrobiłam zdrowe zakupy (dużo warzyw i ryb), ugotowałam małżeńską kolację, pozmywałam, zebrałam stertę dokumentów nad którą chciałam popracować i bum.. nie mam siły, oczy mi się same zamykają. Masakrejszon normalnie. Chyba dziś nic nie podziałam intelektualnie.

Ogólnie dzień był super, dzielnie się trzymałam zdrowego odżywiania:
sniadanie- owsianka
II śniadanie- plaster chudego mięsa
lunch- jeszcze trochę chudego mięsa, ogórek kiszony i pół pomidora
obiadokolacja- makaron z brokułami i *ahem*boczkiem*ahem* w sosie śmietanowym (śmietana jogurtowa 9%), do tego pół papryki czerwonej.

Zieeewww... no nie da rady, naprawdę dziś nic nie stworzę. Idę wybrać strój na jutro do pracy, uprasuję szybciutko, wezmę prysznic i włażę do łóżka. Raczej nie znajdę dziś siły na ćwiczenia. Aaaaa jeszcze muszę sobie jedzenie na jutro do pracy wymyśleć. Hmmm... miała być zupa krem marchewkowa z imbirem ale nie mam malaksera więc coś innego trzeba wykombinować. Ciekawe czy najem się kawałkiem wędzonego łososia, papryką i ogórkiem żywym. Spróbuję przynajmniej. 

I motiwejszn na dziś... 



1 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Dieta, za którą zabrałam się w grudniu nie wypaliła. Ćwiczyłam też sporadycznie. Po pierwsze nadmiar pracy (koniec roku w pracy= obłęd), po drugie okres okołoświąteczny i obżarstwo z tym związane. Wiem, to kolejne tłumaczenia które nic za sobą nie niosą.  Zdaję sobie również sprawę z tego, że nowe postanowienie może zakończyć się tak samo jak poprzednie- fiaskiem. Ale...


Tak więc pracuję nad zmianą schematu mojego odżywiania i wysiłku fizycznego oraz oficjalnie OGŁASZAM ROK 2013 ROKIEM PRACY NAD SOBĄ.

1. koniec z jedzeniem oczami- jem kiedy czuję głód w żołądku
2. koniec z głodzeniem się i dziwnymi dietami- cud
3. planuję menu na najbliższe dni, koniec z przypadkowymi posiłkami
4. zawsze jem śniadanie przed wyjściem do pracy
5. zawsze zabieram do pracy drugie śniadanie, żeby uniknąć kupowania drożdżówek i słodyczy, jedzenia byleczego
6. dużo płynów
7. dieta dobra dla mojego mózgu- wspomagamy sprawność procesów myślowych 
8. codzienny ruch- mniej lub bardziej intensywnego ale każdego dnia
9. pielęgnacja ciała
10. dbam o siebie- staram się codziennie wyglądać jak najpiękniej

Dziś przechodzę dzień wstępny: na śniadanie- otręby żytnie i owsiane z mlekiem plus mandarynka, obiad- bigos, kolacja- mała bułka pszenna, serek homogenizowany, 2 mandarynki. Ruch: godzinny spacer.

Plan na jutro:
śniadanie- owsianka
II śniadanie w pracy- mięsko pieczone, jabłko
obiad w pracy- mięsko, warzywa
kolacja- makaron szpinakowy z mięsem i warzywami
Ruch: jak będą warunki lokalowe- callanetics