Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agulina30

kobieta, 47 lat, Kraków

172 cm, 71.60 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: wreszcie wytrwać na diecie!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 marca 2014 , Komentarze (37)

Witajcie!!! 

Dzisiejsza waga: 65,5 kg. Juuuupiiiiiii!!!!

Mimo choroby wzięłam się dziś do porządków.

Nawet nie wiedziałam, że tyle zrobię. Oto lista:

  1. wyszorowałam łazienkę
  2. starłam kurze w całym mieszkaniu
  3. starłam wszystkie parapety
  4. wymyłam lampy
  5. odkurzyłam cały dom
  6. wymyłam podłogi
  7. prasowałam

Po tym wszystkim myślałam, że padnę.

Z chęcią bym się położyła, ale trzeba było zrobić zakupy i pobiec po syna do szkoły, a potem po córę do przedszkola. 

Teraz czeka mnie gotowanie na cały weekend - oczywiście w dwóch wersjach: dla mnie i dla domowników. UFFF....

Drogie Kobietki - robimy tyle, że potem ze zmęczenia prawie zasypiamy na stojąco. A nasi panowie potrafią się dziwić: Co ty jesteś taka zmęczona? Taka zła? A co ty takiego masz "na głowie?" Dlatego ja dziś wyliczyłam mojemu mężowi co mimo choroby udało mi się zrobić. Popatrzył na mnie z uznaniem i przyznał, że dużo tego. Więc nie dajmy się naszym panom, niech nie myślą, że mamy tak "różowo", że tylko leżymy i pachniemy!

Miłego weekendu!!!  PA!

26 marca 2014 , Komentarze (36)

Witam Was! 

Dziś krótko - bo choroba i mnie dopadła. 

Zapalenie krtani :(. Dostałam antybiotyk i L-4 do poniedziałku. Oczywiście nie poodpoczywam za dużo, bo trzeba dzieciaki dotransportować do szkoły i przedszkola, a w domu - jak zwykle: sprzątanko, gotowanko, prasowanko, itd.

Uciekam na chwilkę. Odezwę się pewnie po weekendzie, jak wydobrzeję.

Pa!

25 marca 2014 , Komentarze (71)

Witajcie! 

Dzisiejsza moja waga: 66,1 kg - więc mam mały spadek.

Dziś chciałam opisać Wam moje sposoby na motywacje do odchudzania:

1.       Oczywiście główną motywacją jest mój mąż – stale ćwiczy lub biega, bierze udział w maratonach, nie ma na nim ani grama tłuszczyku /szczęściarz/, więc jak on ćwiczy lub wychodzi biegać /nie mogę się z nim wybrać, bo mam schorowane kolana i nie mogę biegać/, to ja też ćwiczę.

2.       Wiszące moje zdjęcia na lodówce – z czasów kiedy ważyłam ok. 57 kg i z czasów o wadze ponad 80 kg. Pierwsze motywuje mnie do trzymania diety, drugie to demotywacja do bycia „wielorybem”.

3.       Założyłam sobie notesik ze „złotymi myślami” o odchudzaniu i zaglądam do niego w chwilach zwątpienia, np.:

·         „ogarnij dupę, zaciśnij pięści i daj radę. Nieważne dla kogo, ważne, aby opadły im kopary!”

·         „nieważne jak wolno robisz postępy. I tak jesteś krok dalej, niż ci, którzy siedzą na kanapie”.

·         „jeśli chcesz wyglądać jak kociak, musisz się najpierw spocić jak świnia”.

·         „gdy będziesz chciała przestać – przypomnij sobie dlaczego zaczynałaś”.

·         „ból jaki daje nadwaga jest znacznie gorszy od bólu, jaki dają dieta i ćwiczenia!”, itd.

4.       Od niedawna za każdy dzień bez „grzeszku” dietowego wrzucam do puszki złotówkę – do tej pory uzbierałam 64 złote – wiem, że to nie majątek, ale na jakiś ciuszek się uzbiera!

5.       Wy Kochane też jesteście moją motywacją – ostatnio jak mam napady, że rzucę to wszystko w cholerę, nachodzi mnie myśl – „tyle Vitalijek ci gratulowało, teraz je zawiedziesz? Co im napiszesz po zajedzeniu?” Wasze wsparcie naprawdę działa i jest bezcenne!

6.       W chwilach słabości myślę też sobie, że przyjemność jedzenia jest bardzo krótka, a kac moralny po nim bardzo dłuuuugi!

7.       Lepszy seks – to też motywacja – nie wstydzę się już mojego ciała /no może tak w 80%/, mąż patrzy na mnie z większym pożądaniem /nigdy nie zapomnę, jak po jednym razie, przed odchudzaniem, powiedział mi, że czuł się jak na łóżku wodnym!!! Ale mi się wtedy zrobiło wstyd! A on tego nie mówił wtedy złośliwie/.

8.       Kolejna motywacja to wiele par spodni, które czekają na mnie w szafie – zwęziłam je, kiedy odchudziłam się dwa lata temu.

Może moje motywacje komuś pomogą. Oczywiście pomijam fakt zachwytów otoczenia – choć to mi ostatnio „bokiem wychodzi”, bo koleżanki zaczynają marudzić, żebym skończyła z dietą, bo zaczynam wyglądać za chudo. Co je to obchodzi?

Zatem motywujcie się na wiele sposobów i podsyłajcie mi swoje sposoby – im więcej mamy tych motywacji, tym więcej w nas zapału do walki!!!

Trzymajcie się! Pa! 

23 marca 2014 , Komentarze (68)

Witajcie! 

Waga troszkę spadła - od wczoraj 66,3 kg. :DOczywiście cały piątek i pół soboty pichciłam /kapustkę gotowaną, budyń dukanowski, sernik dukanowski, kotleciki - dla rodzinki, galaretki drobiowe - już na kilka dni, spody pizzowe dukanowskie, itp./. Musiałam tego trochę narobić, bo tydzień zapowiada mi się bardzo pracowity i mogę nie mieć czasu zaglądać do kuchni.

Oczywiście tak jak sobie założyłam w sobotę i dziś odbyłam trening killera - dziś było trochę ciężko, ale wytrwałam! Prawie z zaciśniętymi zębami (pot)

Już niewiele zostało mi do osiągnięcia celu, ale wiem, że potem i tak będę musiała nadal pracować nad brzuchem. Kiedyś /w młodości ;)/ kiedy ważyłam 50 kg, to nawet wtedy nie miałam go pozbawionego tłuszczyku:(. No cóż, jeszcze dużo pracy przede mną, żeby osiągnąć np. coś takiego:

Miłej niedzieli Kochane!!! 

Ps. zrobiłam wreszcie pomiary i oto co mi się ukazało:

data
22.01.2014.22.03.2014.ubytek
waga80,966,3-14,6kg
biust10295-7cm
pod biustem9584-11cm
talia9180-11cm
pępek10089-11cm
kość biodrowa10492-12cm
biodra10797-10cm
uda6456-8cm

Chyba mogę być choć trochę z siebie dumna?

21 marca 2014 , Komentarze (41)

Witajcie Kochane! 

Wreszcie piątek, a ja /zgodnie z wcześniejszym zamierzenie, aby w weekend mieć więcej luzu/ wczoraj wypucowałam łazienkę i ogarnęłam mieszkanko z chaosu. Dziś zamierzam pichcić i uporać się z kurzami. Więc mam nadzieję mieć więcej czasu w weekend dla siebie! 

Wczoraj po raz pierwszy od 2 miesięcy nie ćwiczyłam! Wróciłam dosyć późno do domu, mąż nie wybierał się biegać i namówił mnie na dzień wolny od ćwiczeń. Trochę miałam wyrzuty sumienia, ale to był naprawdę pierwszy raz od 22.01. Ale i tak nie wylegiwałam się, tylko /tak jak pisała wcześniej/ rzuciłam się w wir porządków. Dziś już na pewno będę ćwiczyć, a w weekend będzie Chodakowska, więc myślę, że ten jeden dzień bez ćwiczeń, to nie katastrofa!

Waga stoi /trzeci dzień/, ale wiem, że wkrótce znów spadnie, więc się zbytnio nie martwię. Cieszy mnie to, że naprawdę trzymam się z dietą, choć często wieczorami, aż mnie "szarpie", żeby podjeść sobie zakazanych smakołyków. Tak jak to było kiedyś - zażerałam się w nocy /jak już wszyscy spali/ w ukryciu.

Wyobrażacie to sobie? Wstydzę się tego. :( Mam nadzieję, że te nawyki już nie wrócą!

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wspaniałego weekendu!

19 marca 2014 , Komentarze (51)

Witajcie Kochane! 

Odnotowałam dziś znów mały spadeczek, o 0,3 kg - mały, ale każdy cieszy. Obecna waga: 66,8 kg! O dziwo, ostatnio nawet mój mąż zaczął się głośno zastanawiać, że może dość już tego odchudzania /cieszy mnie to, bo dla niego zawsze jestem za gruba/. I oczywiście musiał "wbić mi" szpilę uwagą, że i tak pewnie dopadnie mnie efekt jo-jo. Ale go opierniczyłam! 

Powiedziałam mu, że to nie jest fajne i podbudowujące, jak on we mnie nie wierzy. Wiem, że ma podstawy /bo do tej pory ten cholerny efekt mnie dopada/, ale ten nic nie osiąga, co nic nie robi. Może mnie się wreszcie uda być na dłużej /a może i do końca mego żywota/ szczupłą. Zobaczymy.

Ostatnio znalazłam fajny przepis na muffinki, który jest świetny w diecie Dukana /i nie tylko/, jeśli już zje się dzienną porcję otrębów, a ma się ochotę na pieczywko lub coś słodkiego:

mieszamy 6 łyżek mleka w proszku /odtłuszczonego - które ma 4,7 g węglowodanów na 100 gram mleka/ z jajkiem /można dodać łyżeczkę słodziku - jeśli chce się je mieć na słodko/ - wypełniamy do połowy formy muffinkowe i pieczemy 15 min. w 180 stopniach. Wychodzą pyszne maślane babeczki, smakiem podobne do "zbitego" biszkoptu. Pycha!

Dukanki mogą zjeść 1, 2 dziennie.

Pozdrawiam Was serdecznie i trzymam kciuki za wytrwałość w diecie!

17 marca 2014 , Komentarze (38)

Witam serdecznie! 

Ależ ta waga mnie zaskakuje! (strach)W ogóle nie spodziewałam się spadku /nadal dni protein z warzywami/ - a tu spadek ponad 0,5 kg! Obecna waga: 67,1 kg.(smiech) Może zawdzięczam ten spadek temu, że przez sobotę i niedzielę ćwiczyłam "Killera" Chodakowskiej.

Wiecie, oczywiście weekend spędziłam na sprzątaniu, gotowaniu, etc. Ale - uwaga! - znalazłam czas dla siebie - przeczytałam kilka artykułów w "Twoim Stylu" /uwielbiam to czasopismo/.

Wprawdzie numer sprzed miesiąca, ale wreszcie znalazłam na niego czas!

W tym tygodniu prace domowe zaplanowałam rozłożyć sobie na kilka dni, żeby w weekend już się tak nie zaharowywać. Może mi się uda ten plan zrealizować.

Planuję dziś wizytę u ginekolożki - musowa cytologia - kiedyś miałam złe wyniki /III grupa i pobierane wycinki na histopatologię/, ale wszystko dobrze się skończyło i teraz muszę pilnować terminów, systematycznie się badać.

A co tam u Was Kochane? Jak mija Wam dietkowanie?

Miłego dnia!

15 marca 2014 , Komentarze (13)

Witam Was przy kawce!!!

Dziś rano waga mnie mile zaskoczyła - mimo, że jestem po pierwszym dniu protein z warzywami, odnotowałam mały spadek. Dzisiejsza waga: 67,7 kg. 

Wczoraj za Waszymi namowami próbowałam zrobić coś dla siebie i zaplanowałam oglądanie "Dziewczyny z tatuażem" - tym bardziej, że czytałam książkę i chciałam zobaczyć jak to sfilmowano. Wypiłam wieczorkiem kawę /żebym nie była senna/, zaczęłam zadowolona oglądać /wszyscy domownicy już spali, więc nikt mi nie przeszkadzał/. Kochane! Nie wytrwałam nawet do pierwszych reklam - po prostu nie wiem kiedy "urwał mi się film" i zasnęłam.

Obudziłam się ok 2.30 w nocy i wstałam, żeby powiesić pranie /pralka przestała prać jak już smacznie spałam/. I tak się skończył "wieczór dla mnie".

Rano - pobudka o 7.00 - żeby panom zrobić śniadanie, bo mąż wiózł na 8.00 syna na trening. Więc już się nie kładłam, tylko zabrałam się za gotowanie rosołu, robienie kotletów dla domowników /ja mam na dziś devolaya - tylko zamiast sera są pieczarki/, galaretki drobiowej, itd.

 Potem na chwilę położyłam się przy "Dzień Dobry Tvn", ale w trakcie reklam wstawałam - a to, żeby wymyć naczynia, a to, by poskładać ubrania.

Po powrocie panów z treningu - mąż wyszedł biegać, a ja zafundowałam sobie dziś Killera Chodakowskiej. Coraz lepiej mi to idzie /choć w ciągu tygodnia nie mam siły na wyczerpujące treningi/.

Teraz muszę wziąć się za obiad /dokończyć go/ - potem znów sprzątanie, zaprowadzenie syna na urodziny koleżanki - a jak go nie będzie, to może wreszcie wymyję podłogi.

Uff...

Mam nadzieję, że Wam sobota milej upływa!

Całuski dla Was!!!

Pa!!!

14 marca 2014 , Komentarze (28)

Witam!!!

U mnie z wagą na razie bez zmian. Zaczynam dziś proteiny z warzywami, więc spadku przez najbliższe 4 dni też się nie spodziewam. Wczoraj ujrzałam i poczułam zapach pysznej sałatki /zajadała się nią koleżanka/. Na oko i na nos wyczułam co w tej sałatce jest i na dzisiejsze popołudnie zrobiłam sobie podobną: podpiekłam bez tłuszczu kawałki kurczaka w przyprawach /curry, kurczak po staropolsku, złocista przyprawa do kurczaka/, dodałam kapustę pekińską, pomidorka, ogórka świeżego i dietetyczny majonez /jogurt+musztarda dijon+ ocet jabłkowy+zblendowane jajko na twardo+sól i pieprz/ i mam nadzieję, że będzie pycha! 

Cieszę się, że już piątek, ale i zarazem smucę. Dlaczego? Bo marzy mi się totalne lenistwo, a czeka mnie jak zwykle ogarniania mieszkania /sprzątanie, pranie, prasowanie itp./ Chciałabym to wszystko robić z energią, uśmiechem na twarzy,

a najczęściej u mnie wygląda to tak:

I niestety w weekendy też nie wypoczywam! W ciągu tygodnia nie mam za bardzo czasu na domowe sprawy, bo praca, lekcje z synem, zawożenie go na treningi, ćwiczenia logopedyczne z synem i córcią, itd. Więc wszystko zostaje mi na weekend. A najchętniej spędziłabym go w łóżeczku, przed telewizorkiem, z książką w dłoni i żeby nikt nic ode mnie nie chciał. 

Czy za dużo chcę? Czasem żartuję sobie, że odpocznę chyba po śmierci!


13 marca 2014 , Komentarze (14)

Witam!!!

No! Waga wreszcie ruszyła. Miałyście rację, że "frania" wreszcie się ruszy! Dziś: 68,1 kg. Dzięki za wsparcie i miłe rady!!!

Wiecie, zmagam się z kilogramami już chyba czwarty raz i z trwogą myślę, co to będzie, jak osiągnę już cel. Tak bardzo nie chciałabym znów polec! Już teraz "ustawiam" sobie w głowie, co i jak mam jeść /po osiągnięciu celu/,

co robić, by kilogramy znów nie wróciły! Nastawiam swe myślenie, że zawsze będę musiała uważać na to co i ile jem. Przeraża mnie też fakt, że w moim wieku metabolizm z roku na rok jest coraz wolniejszy i to też nie pomaga. Uff... Wychodzi na to, że osoby takie jak my muszą się kontrolować całe życie. Trochę to dołuje, nie?

No, cóż. Nie ma chyba co się nakręcać, tylko powoli robić swoje. 

Mam do was pytanie trochę z innej beczki - planuję kupić nowy depilator i nie wiem, na jaki się zdecydować. Wiem, że są takie ze specjalnymi nakładkami do miejsc wrażliwych. Ale czy z taką nakładką rzeczywiście depilowanie pach, czy bikini mniej boli, niż depilowanie tych miejsc zwykłym depilatorem? Myślę o brauna silkepil 3380 - legs&body. Właśnie z taką nakładką. Jest w przystępnej cenie. Jakie macie doświadczenia w tym względzie?