Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)
z siebie i to bardzo cały dzień mnie ciągnie do czegoś słodkiego i już 2 razy nawet otwierałam szafkę, gdzie leży wielka mleczna czekolada Lindta i opakowanie Merci, ale uuuuffffff udało się i się powstrzymałam, choć nadal mnie ssie. Ale już się nie dam bardziej zadowolona bym była, gdybym jeszcze poćwiczyła - taki miałam plan, ale dopiero co usiadłam w spokoju na mojej szanownej i nie mam już siły.... od poniedziałku syn w domu, bo coś go złapało na chrzcinach, a to nie łatwa sprawa z dwójką dzieci... zwłaszcza jak mojemu pięciolatkowi buzia cały dzień się nie zamyka... mówię Wam istny cyrk a jeszcze dziś małż w delegację pojechał, więc musiałam dwójkę dzieci położyć spać, a Młoda dziś w ciągu dnia prawie nie spała, więc tu był problem. A potem jeszcze "trza" było podlać trawę i kwiatki w ogrodzie. Na jutro onet przewiduje u mnie deszcz - oby spadł (ale tak ok. 19-20 dopiero), bo susza straszna..
jutro jeszcze mnie czeka (nie mnie a córcię) szczepienie... tylko nie wiem, czy mam iść bo za bardzo nie mam co ze starszym zrobić (już nie chcę mojej mamy prosić...), a nie wiem, czy z nim mogę iść do przychodni, jak ma katar.... w końcu to "poradnia dzieci zdrowych"... zobaczę, może zadzwonię i się zapytam, a jak nie to przełożę na przyszły tydzień.... no i będzie spokój do listopada ze szczepieniami
padam na twarz, więc korzystając z okazji słomianowdowieństwa pójdę dziś wcześniej do łóżeczka i może w końcu się wyśpię
Dziś póki co całkiem dobrze mi idzie... choc mam ochotę na coś słodkiego (nie dziwne bo od Świąt mój organizm był ostro zaopatrzany w cukier), ale nie dam się... jeszcze tylko "podwieczorko-kolacja" i jakaś przekąska i wszystko na dziś... niestety muszę wykończyć jedzenie z chrzcin, którego nie dało się zamrozić, czyli sałatkę jarzynową, ale jem na główne posiłki w niedużych ilościach, ale jednak majonez.... na razie kończę postaram się wieczorem podsumować dzień....
wreszcie ruszyłam moje szanowne 4 litery i byłam wczoraj na aerobicu to za sprawą mojej szanownej sąsiadki - jednak w grupie zawsze raźniej i łatwiej się zmobilizować jestem więc z siebie bardzo zadowolona.... byłabym bardziej, gdybym po powrocie do domku nic już do paszczy oprócz wody nie włożyła, ale cóż..... nie udało się przez mojego małża,bo namówił mnie na drina i wypiłam 2 (musieliśmy odreagowac po chrzcinach) i zjadłąm 2 kawałki pochrzcinowego ciasta - na dziś zostały już 3 ostatnie - ale ja już ich nie ruszę..... o wadze lepiej nie wspominam.... od Świąt dopadł mnie "pan jojo" i od dzisiaj z nim walczę!!!! Wracam na dobre tory dziewczynki - musi być dobrze!!! W następny weekend idę na imprezkę do znajomych, więc dobrze by było się fajnie zaprezentować osobom, które mnie jeszcze nie widziały po porodzie, żeby nie było że utyta.... choć teraz wyglądam lepiej niż przed odchudzaniem przed ciążą - a po schudnięciu to mnie w tym towarzystwie mało kto widział he he miłęgo dnia Dziewczynki zapowiada się kolejny cudny dzień a mój młody po chrzcinach przeziębiony i to konkretnie... a chrzciny dzięki Bogu się udały, wszystko było super, Młoda super grzeczna pa pa!!!
na samą siebie.... wpadłam w jakiś dół i nie mogę z niego wyjść..... nie wiem, co to..... po Świętach brak motywacji totalny a wprost przeciwnie.... ciągle się objadam.... a było już tak pieknie .... i co?.... i 2 kilo na plusie..... nie mogę wróćić na dobre tory, jakoś sobie odpuściłam.... jakieś zmęczenie mnie dopadło totalne i pewnie stres związany ze chrzcinami - byle do niedzieli, a wtedy będzie już po... niestety zawsze przeżywam tego typu rzeczy, bo jestem perfekcjonistką, imprezę robimy ponadto u nas w domu - a w knajpie byłoby łatwiej.. ale damy radę mam nadzieję, że potem wrócę na dobre tory i w końcu ujrzę te 64 na wadze. które zniknęło razem z Bożym Narodzeniem i nie chce wrócić trzymajcie za mnie kciuki - może słońce mi pomoże? padam i nie mam na nic sily, a tyle roboty przede mną..... jestem wypruta, muszę się chyba wyspać tylko ciągle nie mogę trafić wcześnie do łóżka... dziś też się pewnie nie uda, choć małż wróći późno i byłaby szansa... ale plany mam porządkowe - tzn. muszę umyć krzesełko do karmienia, bo wczoraj zdjęliśmy je ze strychu, a młodej będzie wygodnie w nim jeść i przede wszystkim mi ją karmić, bo nie będę musiałą siedzieć na ziemi tylko na krześle.... wczoraj byłam u koleżanki, która ma takie samo krzesełko jak ja i odkryłam parę patentów, szkoda że przy starszym o nich nie wiedziałąm, ale tak to jest, jak się jie czyta instrukcji idę jeszcze napisać maila w sprawie rezerwacji wakacji - moze to mnie dodatkowo natchnie???? już bym chciałą wyjechać.... ale im bliżej wakacji tym bliżej powrotu do pracy, czego sobie kompletnie nie wyobrażam... dom mi chyba wtedy zarośnie....... chciało się mieć metry to trzeba je sprzątać, tylko kiedy???? dobra idę, bo czas leci.... miłęgo wieczorku!!!!!
zacznę też się wreszcie więcej ruszać, bo u nas na wsi jest teraz aerobic i podobno babeczka daje niezły wycisk - sąsiadka była. Już się umówiłyśmy i będziemy razem chodzić poza tym mam w końcu mojego Gilada.... znalazłam jeszcze Jillian Michaels- parę z Was ją tutaj chwaliło - patrząc z resztą po jej programie, to rzeczywiście może mieć fajne zestawy ćwiczeń - i do roboty!!!!
nic dodać nic ująć... bo tu szkoda słów... uaktualniłam pasek, żeby się przed Wami wstydzić... ale już mam dość... na szczęście.... dość słodyczy i mięsa świątecznego... bleeee Jeszcze tylko dziś idziemy do znajomych na obiad - tam podejrzewam, że będzie obiadek tradycyjny polski - a jutro robię sobie dzień płatkowo-owocowo-warzywny.... już tęsknię za moim zdrowym jedzonkiem i liczeniem kalorii Brzuch już miałam taki płaski a teraz znów wystaje już stwierdziłam, że żadnej "kreacji" na chrzciny nie kupuję, za karę wystąpię w tym, co mam... w ogóle za bardzo nie mam w czym chodzić, ale na razie kupować nic nie chcę, może w końcu jakoś się bardziej zmotywuję i będzie git chociaż ostatnio stwierdziłąm, że nawet nie czuję sią grubo, wyglądam całkiem nieźle - porównując moją wagę i wygląd sprzed odchudzania (przed ciążą) ważyłam wtedy ok. 67,5 - 68 czyli niewiele więcej niż teraz a,e wyglądałam o niebo gorzej i gorzej się czułam. A teraz małż mi prawi komplementy i ja też się sama ze sobą czuję całkiem całkiem - więc tu też może być przyczynek do mojego braku motywacji.... ale lato za pasem i muszę dobrze czuć się w letnich lekkich strojach!!!! od jutra wracam na dobre tory i nie ma zmiłuj!!!!! miłej niedzielki Wam życzę, bo moja na pewno będzie przyjemna buziaki
zabierzcie te króliki i jajka czekoladowe wrrrr sama na siebie jestem zła, bo po Świętach to już powinnam z powrotem chudnąć a nie przybierać, a te słodycze kuszą.... syn dostał taką stertę słodyczy, że głowa boli.... ale już wszystkie zające i jajka nie napoczęte z datą ważności prawie do końca przyszłego roku schowałam głęboko w górnej szafce w kuchni na przyszły rok na prezenty - będzie jak znalazł.... chyba że wcześniej skończą w mojej paszczy w przypływach kryzysu (ale dopiero zimowego ). jutro mam nadzieję się wziąć w garść, bo masakra.... dziś poległam totalnie w czekoladzie, a poza tym żywieniowo było ok.... jeszcze muszę powykańczać resztki z lodówki i można wrócić do liczenia kalorii... ale zaraz długi weekend i pewnie rozpoczęcie sezonu grillowego... ale już zauważyłam, że dla mnie najgorsze są słodycze, ze jak nie jem jest ok a jak zacznę to wpadam w cug, jak alkoholik.... więc będę silna i żaden królik mnie nie złamie!!!! (trzymajcie za to kciuki!!!!!) Idę bo znów mam stertę prasowania.... 3 pralki a już 2 następne się suszą.... kolejne wrrrrr miłego wieczorku!!!!!
W sumie nie jest najgorzej.... jednak dobrze też nie jest. dzisiejsza waga 65,6 - patrząc w stosunku do piątku to w miarę na plusie tylko 0,3kg ale w sobotę rano miałam równiutkie 65 - więc już mniej wesoło ale cóż Święta się skończyły, choć jedzenie świąteczne jeszcze nie sernika już pomroziłam co by nie kusił... pozostałe rzeczy trzeba będzie jeść sukcesywnie, choć nie ma ich tak wiele.. następne ważenie w piątek i zobaczymy co pokaże.... Miłego dzionka!!! P.S. w Święta wyrżnęły się mojej niuni ząbki wprawdzie nie obyło się to bez temperatury, ale ogólnie jakoś "upierdliwa" nie była na szczęście
waga dziś 65,3 - więc spadek nawet od wczoraj jest ale co z tego, gdy od 2-3 tygodni kręcę się w kółko... czyli w tygodniu trzymam dietę i coś mi tam spada, a w weekend nadrabiam, a jak nie w weekend to w poniedziałek i wtorek i znów skok...... w ten weekend też tak będzie, bo Święta.... a potem tzw. długi weekend, więc pewnie sie zacznie sezon grillowy.... pocieszam się, że chociaz nie tyję, ale to tez powoduje, że mój organizm wariuje, nie wie co sie dziej, bo raz ma mało kalorii a raz więcej - to pewnie też zaburza w jakiś sposób metabolizm.... nudna jestem, ale muszę zacząć ćwiczyć.... ale co ja poradzę, że naprawdę wieczorami ostatnio nie mam siły.... w ciągu dnia mało siedzę i dużo się ruszam, wczoraj to nawet nogi mnie straszliwie bolały - jakbym cały dzień chodziła po górach, więc w sumie na brak ruchu nie mogę narzekać idę, bo młodsze dziecię wzywa - nie wspomnę, że znowu kaszle Miłego dnia