Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218909
Komentarzy: 306
Założony: 30 maja 2008
Ostatni wpis: 1 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiunia31

kobieta, 47 lat, Gdynia

165 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 kwietnia 2011 , Skomentuj

te tytuły mnie wykończą:-)
dietka ładnie zachowana przez 2 dni i od razu spadek... dziś odnotowałam 65,5 - ale 2 we wtorek rano było już 66,2 - więc jest ok. Pasek uaktualnię tradycyjnie jutro - choć moja czterodniówka kończy się jutro, więc w sobotę pewnie byłby lepszy wynik, ale za tydzień w piątek znów byłoby fatalnie może przez święta....
mam nadzieję, ze teraz sobie żołądeczek skurczyłam i zjem zdecydowanie mniej niż bym normalnie zjadła... choć i tak już ostatnio mało jadłam.
dziś w planie wieczorem ćwiczenia... choć dom woła posprzątaj mnie!!! może coś mi się uda w ciągu dnia, ale mam dwójkę w domu, więc nie wiem.
Dobra idę się ubrać i zjeść śniadanko, póki mała śpi - mój ranny ptaszek już sobie drzemie
miłęgo dnia!!! pogoda piękna, a synalek prawie płuca wypruwa, więc nie wiem, czy iść z nim na spacer czy nie

20 kwietnia 2011 , Skomentuj

dzisiejszy dzień też zaliczam do udanych dietowo jestem zadowolona. pochłonęłam niecałe 1030 kcal - właśnie kończę ostatni "posiłek" sok wielowarzywny i na dziś koniec z jedzeniem. Czuję się naprawdę dobrze, jakoś tak "chudo". brzuch mi trochę spadł, ale wiadomo, że nie tłuszcz, tylko wnętrzności się skurczyły do prawidłowych rozmiarów, bo nie są rozpychane jedzeniem
ćwiczeń dziś już żadnych nie planuję, może coś posprzątam, znów mam prasowanie. małż usilnie nalega bym go dziś ostrzygła, bo jutro znów wyjeżdża - więc na jutro mam przewidziane ćwiczonka  bo chałupka wolna
teraz młoda już usnęła, przed chwilą ją odłożyłam, a małż z synem pojechali do księdza załatwić formalności na chrzciny i do lekarza, bo młody kaszle okropnie już drugi dzień ze mną w domu, siedzimy i nigdzie nie wychodzimy, cierpi na tym malutka, ale cóż.... a młodego znowu energia roznosi, że szok jak zwykle z resztą. mam nadzieję, że nic strasznego mu nie dolega i do świąt się wykuruje....
choć tych świąt to mi się za bardzo nie chce... u mnie w rodzinie wszyscy sie najpierw wypięli i już wychodziła, że ja mam robić... nie wiem jak, jak do piątku wieczora jestem sama i "świeżych" zakupów nikt mi nie zrobi.... a i tak robiłam Boże narodzenie z 6-tygodniowym dzieckiem.... no sorry.... za 2 tygodnie mam w domu chrzciny na 30 osób fakt, że catering z obsługą (tylko obiad), ale wszystko przygotować, potem upiec ciasta i przygotować kolację, bo może goście zostaną.... a teraz jeszcze święta. w końcu moja mama się zlitowałą, ale że mówiła, że nie ma za bardzo kasy, to i tak w sumie wyjdzie, że ja większość zrobię - ona "tylko" ciasta i jakąś pieczeń - ja z ciast "tylko" sernik niestety moja rodzina na detal nie idzie i mama też zaczęła mówić co by można zrobić, a potem narzeka, że tyle jedzenia zostaje, że nie ma co z tym zrobić itp. ja wszystko potem mroże, a mama nie ma porządnego zamrażalnika.....
w każdym razie stwierdziłam, że robię jeszcze w tym roku wigilię i konieć więcej do nikogo nie dzwonię nie nagabuję, tylko czekam aż mnie na święta zaproszą lub przynajmniej sami zainteresują, co my robimy.... ale się pożaliła ale musiałam to z siebie wyrzucić......

miłego wieczorku i juterka - oby pogoda była taka piękna jak dzisiaj. choć ja i tak pewnie będę musiała siedzieć w domciu.... pa pa!!!!

19 kwietnia 2011 , Skomentuj

dziś było bardzo dobrze - jestem z siebie zadowolona pochłonięte 1080kcal z ruchu dziś "tylko" 2 godziny biegania po Auchanie w celu zrobienia świątecznych zakupów, bo jutro nie ma kiedy, a w czwartek małż znów w delegację jedzie i wraca wprawdzie w Wlk.Piątek ale nie wiadomo o której... więc dziś trzeba było wszystko ekspresem załatwić. jeszcze tylko warzywka na sałatkę , ale to mogę kupić w moim osiedlowym sklepiku będąc na spacerze z młodą.
wydałam masakryczna kwotę ale cóż skądś się ta inflacja wzięła, naprawdę życie strasznie ostatnio podrożało.... ale nic to trzeba żyć dalej, na szczęście od nowego roku też dostałam podwyżkę, więc nie jest najgorzej.
muszę się jeszcze zastanowić nad sernikiem, który będę robić na święta i może znaleźć przepis na jakaś pyszną babkę? mam foremkę, to można z niej skorzystać... poszperam.
kiedyś robiłam adwokatową, dodawało się szklankę adwokatu i była bardzo smaczna, może tą??? zobaczymy... mam jeszcze kilka dni na znalezienie pomysłu.

no dobra pora iść się myć i spać bo jestem zmęczona.
jutro drugi dzień mojej czterodniówki - na razie idzie super. je się co 2 godziny i może w tym tkwi jej sekret, bo porcje są naprawdę bardzo małe - choć ja dodaję sobie warzywka tzn. miało być jajko to raz zjadłąm jajko z małym pomidorem a raz z trzema paskami papryki - więc niedużo, a zawsze to jakieś witaminy.
to się zmywam, słodkich snów

18 kwietnia 2011 , Skomentuj

zła jestem na siebie, ale co z tego, jak ciągle robię te same błędy..... po weekendzie znów mam straszne ssanie na słodycze, któremu nie byłam w stanie się dziś oprzeć a dietkę pięknie trzymałam...
chyba ,muszę zrobić sobie moją czterodniówkę - taki wstęp do diety. Akurat będzie do Wielkiego Piątku...., a potem żołądeczek skurczony to w święta za dużo nie pojem.... albo (czego się obawiam i dlatego zastanawiam się czy nie poczekać tygodnia) będzie wielkie jojo !
ale chyba się skuszę, bo od piątku wpadłam w trans żarciowy i aż mi niedobrze i tak nie może być!!!!
a więc jutro nagotuję jajek i piersi z kury (akurat mam - w Wlk. Piątek jakiegoś śledzia w zamian zjem) i tyle. Jutro na zakupy to akurat kupię sok pomidorowy lub warzywny, bo coś mi ostatnio lepiej smakuje i do roboty. Już nie karmię to mogę się pokatować. do chrzcin coraz bliżej, a jak tak dalej pójdzie to nie będę miała w czym iść - bo kupować sobie cosik ładnego w moim obecnym stanie to nie chcę....
trzymajcie kciuki - wiem, że nudna jestem ostatnio, ale kurczę w końcu mi się uda!!!!! wierzę w to!!!!! Muszę!!!!!!
dobrej nocki!!!

16 kwietnia 2011 , Skomentuj

... mnie dopadł.... no może nie dół a hormony, bo jakaś taka roztrzęsiona jestem - w sensie nerwowa, aż mnie trzęsie i wyżywam się na bliskich, choć potem tego żałuję.... no ale dodatkowo siedzenie w domu mi nie służy i to też dodatkowo na mnie negatywnie wpływa.... a do pracy wracam dopiero we wrześniu....
pewnie jeszcze te chrzciny mnie trochę stresują....
no ale też wczoraj trochę spraw zostało załatwionych :
- zamówiłam talerze od mojego serwisu, bo głębokich nie mieli na miejscu i umówiłam się na ich odbiór już po świętach w sobotę
- wiemy, co chcemy kupić dla dzieci do ogrodu, hustawka podwójna z liną do wspinania i drabinką linową też do wspinania, cena dość przystępna na stronie producenta, zobaczymy ile w castoramie będą za to chcieli (bo inne zestawy w casto mieli tańsze niż producent w swoim sklepie internetowym, jaja nie?)
- ustaliliśmy, że przyjmujemy ofertę gościa od elewacji, teraz tylko podpisać umowę i czekać do września na swój termin.....
- "kazałam" małżowi zająć się szukaniem ogrodzenia (czyli materiałów i rozeznać się w cenach itp), żeby też w tym roku to zrobić i mieć spokój i w końcu zamknąć naszą "posiadłość", bo póki co stoi otworem brama tymczasowa, bo nikomu nie chce się wysiadać z auta, żeby ją zamknąć/otworzyć - takie z nas leniuchy..

a dietowo nie najlepiej.... wczoraj zjadłąm pizzę nie wiem czemu - tyle Wam powiem, chyba z przyzwyczajenia, nie byłam głodna, nie miałam na nią jakiejś wielkiej ochoty i tyle.
a dziś jakichś tam ciastek maślanych podjadłam, a jeszcze mnie czeka sernik, bo przyjaciółka przyjeżdża i zakupiłam.... ale już zapowiedziałam ślubnemu, że wieczorem jak położę młodą spać to idę na orbiego lub rower, a on kładzie synowca- bo muszę to spalić....
i tyle na razie idę bo mała "wskoczyła" mi na ręce i trzeba się nią zająć

15 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

z wagą oczywiście, 65,4 - wprawdzie o 100 gram więcej niż tydzień temu, ale to może już mi mięśnie rosną???? oby hihi:-) w każdym razie wracam do ćwiczeń - na tyle na ile czas i siły mi pozwolą, bo naprawdę od razu lepiej się czuję. Z resztą ja zawsze byłam raczej z tych ćwiczących (nie za dużo ale zawsze coś tam się ruszałam).
Myślę o wykupieniu znów karnetu na basen, przed ciążą chodziłam i było fajnie. ale to w przyszłym miesiącu. Teraz muszę zająć się sprawami bieżącymi.... czyli chrzciny i plac zabaw dla dzieci (no na razie dziecka...). Przynajmniej piaskownica.... dziś jadąc po młodego do przedszkola muszę wpaść do sklepu Lubiany zobaczyć, czy dalej mają talerze z mojego serwisu na sztuki i po ile i jutro bym skoczyła je kupić.... tak to jest mieć dużą rodziną, nawet serwis nie starcza ale przynajmniej jest wesoło, czasem nawet aż za bardzo
oj idę zrobić drugą kawkę, bo jestem nieprzytomna, bo wczoraj znów poszłam późno spać.....
miłego dnia!!!

14 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

wchłoniete: ok. 1570 kcal (przez ten cholerny budyń), spalone ok. 165 na spacerze z wózkiem (uśredniłam spalone kcal pomiędzy spacerem wolnym i szybkim - choć w zasadzie szłam dość szybko, pchając wózek po nierównościach terenu - parę razy pod dość stromą górkę). bilans ostateczny ok. 1400 - nie jest najgorzej..... ale dumna z siebie nie jestem
idę się myć i do łóżka, ok. 22 ma wrócić małż z delegacji, więc chcę już być gotowa do snu
pa pa!!!

14 kwietnia 2011 , Skomentuj

jest mi niedobrze, przez moją głupotę i łakomstwo.... zrobiłam sobie na 2 śniadanie budyń - podzieliłam na 2 porcję jedną na dzisiaj i drugą na jutro i co? i zjadłam obie i teraz jestem pełna (zapomniałam, że mam mniejszy żołądek ) i mnie mdli... w związku z czym kalorii zostało już tylko na obiad..... no nie zjem lekką kolacyjkę i zamknę się w 1500.... może się jeszcze zmuszę do ćwiczeń, ale nie wiem, czy dam radę trzeci dzień z rzędu.. poza tym już dzisiaj młody wraca do domu, to zależy o której go położę, a może położę się z nim posłuchać bajeczki (ostatnio tak sobie leżymy, a ja wspominam, jak byłam dzieckiem i słuchałam bajek z magnetofonu......).
ale muszę mu w końcu poczytać, bo przez nasze rozleniwienie (moje i małża) młody odzwyczai się od książek, a tego bym nie chciała.... normalnie je uwielbia i najgorszą karą jest nieczytanie bajki na dobranoc, z czego jestem dumna.... tylko, żebym ja znalazła czas i siły wieczorem na czytanie... 2 strony i padam

no dobra idę skończyć prasowanie, póki mała śpi i może szybciej strawię ten budyń .... bleeee
budyniu chyba długo nie tknę

14 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

... taki wniosek wysnułam stając dziś rano kontrolnie na wadze...65.9 co jest? dwa dni z rzędu ćwiczyłam toż przecież jeszcze chyba nie mięśnie? jakaś woda? albo po prostu skoki kalorii... wczoraj bilans zamknął się w 1700 i 200 spalone na rowerze (plus 100 brzuszków), a przedwczoraj ok. 1250 ponad 300 spalone na orbim i jeszcze co najmniej 20 min. "dywanówek" to liczę , że z 400 łącznie spalone więc "ostateczny: bilans tych dwóch dni różni się o ponad 600 kcal!!!
wniosek jeden organizm głupieje... bilans spożytych kalorii musi być zbliżony każdego dnia - muszę się o to postarać, żeby mieścić się w przedziale 1200-1400 (lub 1300-1500) - wahania 200 kcal miałam na smacznie dopasowanej, więc takie wahnięcia chyba mogą być, ale postaram się, aby bilansik miał z przodu 13... zauważyłam, że 1200 to dla mnie za mało, przy natłoku obowiązków, źle się czuję, nawet kręci mi się w głowie wtedy..

powyższe nie zmienia jednak faktu, że czuję się fantastycznie po ćwiczeniach i jest super!!! tak naprawdę dla mnie ważniejsze są centymetry, bo to one "tworzą: mój wygląd, ale je sprawdzę 30 kwietnia i wtedy zdam relację.
Poza tym muszę popracować nad mięśniami brzucha, bo mi się rozeszły po dwóch ciążach.. przed ciążą (drugą z resztą) miałam deskę z mięśni (pod tłuszczem brzusznym, ale zawsze ), a teraz mam dwa sznurki i pośrodku brzucha "dziura" czy któraś miała coś takiego? czy ćwicząc mi się te mięśnie "zejdą"??? mam nadzieję. trochę je wzmocnię i spróbuję sławnego a6w....
i to tyle na razie, pewnie młoda się zaraz obudzi (o 7:30 pierwsza drzemka, bo wstałyśmy po 5).

uaktualniam jeszcze tylko suwaczki ćwiczeniowe, powoli powoli ale idą do przodu:











13 kwietnia 2011 , Skomentuj

jednak zjadłąm wczoraj o 50 kcal mniej, czyli ok. 1253 (a spaliłam ok. 400-450 - wow bilans niezły!!! jak na mnie) - robiąc dziś podliczenie śniadania, zauważyłam , że wczoraj policzyłam o 1 kawę za dużo - a ja liczę po 50 kcal na kawę (choć raczej nie ma tam aż 100 ml mleka, ale lepiej choć tu mieć górkę).
jestem pełna powera, zaczynam widzieć efekty i oby tak dalej !!!!
dziś menu podobne do wczorajszego dzień równie pochmurny.... ale muszę się ruszyć z domu na występy młodego do przedszkola, małą w tym czasie będzie u mamy (babci czyli ;-) oby nie płakała, bo ostatnio cały czas jej płakała.....
i tak mi się dzień zapowiada.....