Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)
pochłonięte 1921 kcal, trochę przekroczyłam.... niestety z ruchu: prasowanie prawie półtora godziny, ale założyłam 70 min i według Vitalii spaliłam 112 kcal zawsze coś słodkich snów
jakoś nie mogę dojść sama ze sobą..... znów mam napady na słodycze..... walczę z tym jak mogę, ale coś ostatnio przegrywam od poniedziałku staram się liczyć kalorie i w poniedziałek było ok, spadło 0,6 kg nadwyżki weekendowej, a wczoraj znowu nieładnie, tzn. było super do wieczora, ale wieczorem pojechałam na zakupy i jak wróciłam, to musiałam spróbować, czy dokonałam dobrych wyborów i tak dziś nie powiem ile jest na plusie muszę sobie obmyślić jakiś plan, bo tak dłużej być nie może!!!! będę liczyć kalorie, na chwilę obecną postaram się nie przekraczać 1800 kcal i zobaczymy, jak to będzie szło, potem może zmniejszę ilość kalorii, no i przede wszystkim ćwiczenia!!! jakoś nie mogę do nich wrócić - dziś wieczorem wieeeelkie prasowanie, a jutro ćwiczenia. I postaram się codziennie wpisywać moje "dokonania" - czy zmieściłam się w ilości kcal czy nie
oby jeszcze tylko się te diabelne choroby skończyły, bo z mała już w miarę dobrze, ale znów starszy się rozłożył i ja już z duszą n ramieniu czekam, kiedy zarazi młodą :-( trzymajcie kciuki by tak się nie stało!!! miłego dnia!!!
W zasadzie to dzień jak codzień. Wybrałam sobie sama kwiaty od męża, tzn. zażyczyłam sobie tulipany i dostałam już wczoraj różowe a dziś mąż pojechał zawieźć bratanicę na basen, a dzieciaki już śpią, więc się relaksuję, bo na robotę już dziś siły nie mam.... Młoda znów coś niedomaga, bo synalek przyniósł znowu katar i ją zaraził, więc znów mnie czeka wizyta u lekarza. I właśnie dziś ma lekki sen, więc nie wiem, czy noc nie będzie za wesoła.... ach życie z tymi maluchami..... a mam jeszcze problem bo muszę w najbliższym czasie wyskoczyć do pracy i złożyć wniosek o dodatkowy urlop macierzyński, a jak młoda choruje to mam problem, moja mama za chętna nie jest, tzn. w sensie, że się jeszcze boi, że ona taka mała i będzie pewnie płakać itp. bo tak to do pomocy chętna, z Młodym zawsze zostanie, jak ma czas - na szczęście, bo w sumie to tylko na nią możemy liczyć. A macierzyński zaraz mi się kończy..... mam prawie do końca marca, ale trzeba złożyć ten wniosek przynajmniej 7 dni wcześniej, a tu się nie zapowiada, że sytuacja się zmieni. Najbardziej się martwię szczepieniami, bo już o miesiąc przesunięte i znów nie będzie ich miała, ale cóż byle się wykurowała i żeby znów z kataru nie zrobiło jej się zapalenie oskrzeli.... z dietą idzie jak po grudzie, tzn. w tygodniu idzie dobrze, ale w weekend kiepsko, ale i tak nawet w tygodniu trzymania za bardzo nie spada.... chyba gromadzę wodę przez hormony, bo w pasie mi spadły cm - tak sobie przynajmniej tłumaczę hihi no dobra, mąż przyjechała, więc idę się kąpać, bo za półgodziny znów wychodzi, bo musi bratanicę odwieźć z basenu do domu.....
Miłego wieczorka Kobietki i wszystkiego naj z okazji Waszego Święta!!!!!
w minionym tygodniu ubyło ze mnie 0,4 kg, więc nie najlepiej ale i nie najgorzej, grunt, że waga spada już drugi tydzień z rzędu, a z tym miałam od świąt Bożego Narodzenia problemy... w każdym razie pierwszy krok milowy został przedłużony, bo celu nie osiągnęłam i do przyszłego piątku musi ze mnie spaść 0,3 kg, więc myślę, że powinnam go osiagnąć - ale kto to wie??? będę się w każdym razie starać a dzisiejszy dzień jakoś mi tak szybko leci, nawet nie wiem kiedy mijają kolejne godziny... wieczorem jeszcze mąż jedzie ze starszym do alergologa na testy i zobaczymy, czy coś mu wyjdzie, jestem bardzo ciekawa... może się wreszcie wyjaśni, czy ma jakąś alergię czy nie i czy ona jest przyczyną wiecznie zatkanego nosa i płynu w uszach... trzymajcie się i miłego popołudnia
dziś w końcu poćwiczyłam, 30 min rowerka jeszcze porobię brzuszki, tylko chciałam uzupełnić suwaczki ćwiczeniowe po półtora miesiąca niećwiczenia mam nadzieję, że z powrotem będę to robić bardziej regularnie....
podsumowania lutego nie robiłam, bo nie było czego - nic nie schudłam i to jest całe podsumowanie miesiąca czyli kolejny miesiąc był zmarnowany ale postaram się, żeby był to ostatni pa pa!
dietka zachowana to od razu waga w dół po weekendzie (tzn. po samej niedzieli!) był mały wzrost, ale już się go pozbyłam i nawet więcej ze mnie spadł hip hip hurra!!! w poprzednim tygodniu pomimo trzymania się (no może w miarę) diety spadło bardzo mało, ale mam nadzieję, że w tym tygodniu to nadrobię - na dzień dzisiejszy wszystko na to wskazuje no ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, jutro tłusty czwartek, więc zobaczymy, co mi z tego wyjdzie. w sumie jestem sama w domu cały dzień, bo wieczorem mąż ma służbową kolację, więc sama mam jeść pączka? tak sobie wczoraj pomyślałam, że przecież nie ma przymusu jedzenia pączka czy faworków w ten dzień, prawda? więc może sobie podaruję? zobaczymy - ale jak już to zjem jednego w zamian za jakiś posiłek. miłego dnia w ten piękny słoneczny (choć u nas na wybrzeżu mroźny) poranek
Dziś dietka zachowana, pochłonięte 1332 kcal plus duża porcja chudej pomidorówki z makaronem i pałka kurczaka z tejże zupy, nie wiem ile to może mieć z 500 kcal??? więc byłoby 1832 - to ok. 600 kcal mniej od mojego obecnego zapotrzebowania - więc jestem zadowolona. wczoraj niestety popłynęłam na czekoladzie, ale młoda mnie wykończyła i było to jedzenie typowo emocjonalne niestety.... choć rzadko mi się takie zdarza. smacznie dopasowanej za bardzo nie przestrzegam, ale korzystam z pomysłów i później na pewno z tego pokorzystam. ale dawanie jadłospisu w niedzielę o 11 to jest coś nie tak, bo kiedy ja mam niby te zakupy zrobić? w niedziele po południu wśród niemiłosiernych tłumów???? o nie.... może popróbuję po prostu stosować tydzień wstecz, tak będzie mi o wiele łatwiej.... a od wczoraj uczymy małego szkraba zasypiania w łóżeczku, po wczorajszym trudnym wieczorze (dziękuję za mojego małża) dziś to już prawie była bułka z masłem - przed chwilą trochę mi to zajęło, bo ok. godz. ale była już niemiłosiernie zmęczona i dlatego... ale już smacznie chrapie.) a ja odsapnę trochę przy kompie (chłopaki u logopedy więc chata wolna ) a potem idę myć szafę w sypialni, bo we wtorek nam zamontowali mebelki, a my tylko uporaliśmy się ze spiżarką... jutro mają tylko dowieźć największe drzwi z lustrem i będzie pięknie... wreszcie wszytkie nasze ciuchy (czyli moje i małża) w sypialni a nie po różnych miejscach i tyyyyle mam miejsca do przechowywania, że muszę się wypuścić na duuuże zakupy (hihi) ale to jak trochę zrzucę i to tyle, miłego wieczorku, pa pa!
wkurzyłam się ... sama na siebie oczywiście.... po wczorajszym 0,5 kg na plusie eeehhhh i wykupiłam smacznie dopasowaną na miesiąc. już raz z niej korzystałam i byłam bardzo zadowolona, dzięki gotowemu jadłospisowi w miarę trzymałam dietę i schudłam w 3 miesiące 8 kg (z niewielkimi grzeszkami) - jednak te słupki człowieka mobilizują a w sumie za bardzo ze starych jadłospisów korzystać nie mogę, bo po pierwsze karmię piersią i jednak kaloryczność powinna być większa, a po drugie potrzebny był mi inny układ posiłków, bo teraz nie chodzę do pracy, wtedy miałam lunch i obiadokolację, a teraz potrzebny mi "normalny" obiad. zaczynam od niedzieli, co sobotę ważenie i zobaczymy, co i jak.... pod koniec kwietnia planuję chrzciny, więc muszę już jakoś wyglądać, by móc się normalnie ubrać i dobrze czuć. poprzednio pożyczałąm ciuchy od bratowej, bo byłam wielka, nie chcę powtórki z rozrywki (choć i tak jestem duuużo mniejsza niż wtedy ale to raczej marne pocieszenie ). Trzymajcie kciuki, by wydana kaska nie poszłą na marne hehe miłego dnia
Mąż mnie zaskoczył.... kupił wczoraj będąc na zakupach kartki walentynkowe i zrobił walentynki, jedną dostałam rano od synusia (zamknęli się wczoraj wieczorem w pokoju i pisali) - przyniósł do łózka wraz z różyczką. A drugą od męża dostałam po jego powrocie z pracy, niestety łobuz jeden przyjechał z ciastem z Delicji (to taka gdyńska cukiernia - dla osób spoza Trójmiasta) i ja oczywiście to ciasto zjadłąm i mi niedobrze szczerze nawet nie miałam na nie ochoty bo ok. 17 zjadłam już kolację i miałam nic dziś nie jeść, ale nie chciałam mu robić przykrości. choć może powinnam, to by się nauczył, jak mówię, że sę odchudzam to ma mi takich numerów nie odstawiać!!!!!! I póki co tyle z naszych walentynek, teraz siedzi i usypia Młodą, bo przez te antybiotyki jest rozbita i później chodzi spać i przez to się drze i nie chce cycka - ja już jestem zmęczona i nerwowa, a on oaza spokoju, dzięki Bogu - ja ogólnie straszny nerwus jestem. więc mam chwilkę dla siebie, poki nie wyjdzie od młodej.
Mam nadzieję, że Wasze Walentynki były udane, buziaki i miłego wieczorku