Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218820
Komentarzy: 306
Założony: 30 maja 2008
Ostatni wpis: 1 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiunia31

kobieta, 47 lat, Gdynia

165 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 lutego 2011 , Skomentuj

Dziś nawet mi się udało i  było w miarę dietkowo - nie licząc obiadku, bo był typowy tłuściutki niedzielny obiadek z furą ziemniaków polanych tłuszczykiem (!), ale poza tym to wzorowo, żadnych słodyczy, tylko na drugie śniadanie zjadłam deser paradis i puding gratki a na kolację 2 chrupkie z serkiem capri i dżemikiem... nie mogę od razu cukru odstawić.... to będą takie moje wyjątki....
ogólnie jestem zadowolona.... bo wiadomo niedziela to zazwyczaj trza coś słodkiego zjeść...
trzymajcie kciuki,aby cały tydzień był taki

Już nastrojowo mi też lepiej, bo córcia zdrowieje, co widać bo śmieje się od ucha do ucha. całe szczęście, oby tylko szybko jej z oskrzeli zeszło. ten tydzień znów z dwójką dzieci, bo alergolog zalecił synowi posiedzenie jeszcze tydzień w domu.... ale już ugadałam z babcią i dwa ni spędzi u niej, więc troszkę odsapnę, bo tak to nawet 5 minut nie mam dla siebie przy dwójce.

tym optymistycznym akcentem kończę, idę zbierać siły na nadchodzący tydzień, buziaki


11 lutego 2011 , Komentarze (2)

w domu szpital, najgorsze, że moja trzymiesięczna kruszynka ma ostre zapalenie oskrzeli - od ponad tygodnia z nią jeździłam co drugi dzień do lekarza na osłuchy i w końcu wyszło.... tak się kończy katar u takiego małego dziecka... ale cóż przecież nie wyrzucę starszego z domu... on natomiast miał rotawirusa - na szczęście przechodzi to bardzo łagodnie ale przerzuciło mu się włąśnie na układ oddechowy i zainfekował mi córcię...
w związku z czym dięta pojechała na wczasy, bo jem co popadnie, kiedy mam czas, bo np. wczoraj to cały dzień z młodą na rękach....
ale dziś to nie wiem ile kilometrów z nią zrobiłam a i bicepsy bolą - będą bardzo muskularne
padam na twarz, idę wziąć prysznic, bo za godzinę muszę młodej podać antybiotyk....
słodkich snów

6 lutego 2011 , Skomentuj

Od poniedziałku mam na minusie 300 gram, niewiele, ale zawsze do przodu, a zważywszy, że za bardzo diety nie trzymałam, to chyba powinnam ten wynik uznać za sukces....
A u mnie w domu szpital, Młody miał chyba jelitówkę i nie wiem, czy nie ma oskrzeli załatwionych, bo kaszle jak diabli. Młoda też coś niedomaga - i to mnienajbardziej martwi, bo ma dopiero 3 miesiące - w sumie lekkie przeziębienie, humorek dopisuje, ale też coś pokasłuje - więc jutro z dwójką wędrujemy do lekarza i znów będę siedzieć w domu z dwójką dzieci. Dziś my z małżem coś lekki rozstrój jelit mieliśmy, ale na szczęście lajtowo, a teraz on coś narzeka że go łamie - rewelacja. Poszedł już do łóżka, niech się kuruje.
a poza tym to mebelki do garderoby i spiżarki zamówione i będą już za 2 tygodnie, więc się cieszę. W końcu wszystkie ciuchy będą w jednym miejscu i może w końcu nad nimi zapanuję a miejsca na nie będę miała tyle, że hoho już zapowiedziałam, że chudnę i lecę na zakupy, bo trzeba będzie półki zapełnić
to może to mnie zmotywuje - bo w zasadzie nie za bardzo mam w czym chodzić, bo brzucho za duże...
mam nadzieję, że w tym tygodniu się bardziej zepnę i zacznę ćwiczyć - dziś byłam na zakupach i odkurzyłam cały dom, (co mi się rzadko zdarza, zawsze się kończyło na jednym poziomie...), więc uznaję, że ruch dzisiejszego dnia zaliczony, poza tym małż w łóżku i nie chcę mu tam machać przed oczami na orbim....  zawsze jest jakieś wytłumaczenie, prawda? najgorzej zacząć, a potem już pójdzie....
w każdym razie, dziś już robię sobie wolny wieczór od wszelkiego rodzaju prac i się relaksuję przy kompie, więc i Wam życzę miłego wieczorku, pa pa!

1 lutego 2011 , Skomentuj

no i wczoraj ćwiczeń nie było, zabrałam się za prasowanie... ciągle mam sterty, a prasuję prawie co drugi dzień (ostatnio była sterta w sobotę zrobiona) a tu znów się robi już dwie pralki się suszą, a jeszcze rzeczy czekają w koszu....
zobaczymy, jak dziś mi pójdzie.... ale pod wieczór przychodzi pan robić pomiary, bo w końcu robimy sobie garderobę i szafę w sypialni i wyniesiemy z pokoju córki (który wcześniej robił za garderobę i prasowalnie he he - więc dopiero teraz nas przycisnęła potrzeba zrobienia garderoby). I w końcu wszystkie ciuchy będą w jednym miejscu .... i w końcu zrobię z nimi porządek!!!! - mam nadzieję
a jeśli chodzi o dietkowanie, to wczorajszy dzień mogę zaliczyć do udanych w miarę - nie było słodyczy (hip hip hurra), na razie stosuję jeszcze ich zamienniki, tzn trochę chipsów bananowych i czekoladowa inka (ale tylko 1 dziennie - w szklance "tylko" 76 kcal plus mleko ok. 50ml, czylli pewnie kubek ma ok. 100 kcal). Na razie nie mogę odstawić sobie słodyczy raz a dobrze, bo pewnie bym byłą jak narkoman na detoksie, a tak mam świadomość, że coś tam mogę sobie zjeść i nie jest źle i nawet mnie tak bardzo nie ciągnie
Ok, muszę się zbierać, bo Młoda się budzi - może jeszcze zdążę nastawić pralkę  i pora robić śniadanko.
Miłego dnia!!!!

31 stycznia 2011 , Skomentuj

jednym zdaniem - zmarnowany miesiąc.... nic nie schudłam.... no dobra 0,2 kg, ale to przez cały miesiąc to jest nic. Po Świetach jakoś nie mogę dojść do siebie, raz chudłam a zaraz potem tyłam, muszę wziąć się w garść, bo już dawno i naprawdę bez większego wysiłku (tylko z odrobiną kontroli) powinnam mieć wagę sprzed ciąży, a tu proszę zamiast się do niej zbliżać to ja się systematycznie oddalam.
Tak więc spinam od dziś pośladki i do roboty!!!! Mam nadzieję pohamować mój przeogromny apetyt na słodycze.... dodatkowo mój małż jakoś nie jest pomocny, bo tu kupi coś słodkiego  a tu popcorn zrobi i już na niego krzyczę, bo jak to tak może być?
do końca lutego chcę zgubić chociaż z 2 kg, nie jest to dużo, 0,5 kg wolnego i zdrowego chudnięcia (oczywiście mam nadzieję na więcej) i mam nadzieje na ćwiczenia w większej ilości, choć z tym jest u mnie problem. Wiem, że winny się tłumaczy, ale dwójka dzieci i dom, to jednak sporo obowiązków i niestety nie zawsze mam czas i siłę, a jeszcze trzeba czas poświęcić mężowi... a tu notorycznie sterta prasowania i coś do sprzątania, gdy maluchy już pójdą spać... niestety córcia nie śpi w ciągu dnia więc na robotę pozostawają już tylko wieczory, ale postaram się to zmienić i jakoś lepiej zorganizować, bo w nocy lepiej śpi to i jaj jestem bardziej wyspana, więc wieczorami też mam już więcej siły. więc od dziś ćwiczenia!!!! bo moje suwaczki pozostają w otchłani zapomnienia...
wymiary na dziś:
waga 65,8
talia (jeśli mam coś takiego) - 89
"pod pępkiem" (u mnie to najgrubsze miejsce na brzuchu) - 96
biodra - 95
bryczesy (to takie miejsce na złączeniu ud i pośladków gromadzi mi się tam tłuszcz) - 97
udo - 57,5
łydka 38

Wiem wiem dziwną mam figurę, w biodrach mniej niż w pasie, szok, jestem chyba cegłą, bo jabłkiem na pewno nie - bo nie mam szczupłych nóg tak chociaż coś by było chude...

Młoda mnie wzywa więc idę, miłego dnia i trzymajcie kciuki, by mi się tym razem udało!!!! Muszę tylko poszukać mojej silnej woli, bo gdzieś się zapodziała. Pa pa!!!

za 4 tygodnie wszędzie ma być mniej!!!!!

17 stycznia 2011 , Skomentuj

tak właśnie wygląda moja waga ostatnio ale sama jestem sobie winna, co schudnę to prawie w weekend nadrabiam, po tym mam 0,6 kg w górę... niestety, ale kaczka z tłuszczykiem na 2 obiady i tona sernika n ie może się nie odbić czkawką w poniedziałek.... więc znów wracam do walki - pasek uczciwie zmieniłam.
miłego dnia

14 stycznia 2011 , Skomentuj

wczoraj trochę inaczej wyszło niż miało wyjśc. Tzn. nie ćwiczyłam, spędziłam wieczór z mężem, bo i tak mamy strasznie mało czasu dla siebie teraz. a i pojadłąm inaczej niż miałam, ale w sumie wyszło mi 1968 kcal - więc nie najgorzej.
W każdym bądź razie po trzech dniach odnotowałam kilogramowy spadek wagi
a dzisiaj jadłospis mniej więcej taki:
I śniadanie:
2 kromki chleba fitness, jedna z cammembertem i dżemem truskawkowym, a druga z wędzonym pstrągiem sałatą i pomidorem, 2 łyżki groszku konserwowego z łyżeczką majonezu, anatol z mlekiem - 420 kcal

II śniadanie
banan, kiwi, 200g kefiru - 319 kcal

Obiad
naleśniki (pewnie z 4!!!) - 2 z dżemem truskawkowym, 2 z serkiem homo waniliowym - 830 kcal (o matko - jeden suchy naleśnik ma ich aż 170!!!!!)

podwieczorek
reszta pomelo chyba 500g, jabłko - 250

kolacja
już chyba tylko pozostaje jogurt naturalny z otrębami - 110 kcal

razem: 1929 kcal

Może dzisiaj uda mi się poćwiczyć, zobaczymy.
Miłęgo dnia,  papa

13 stycznia 2011 , Skomentuj

mam troszkę luzu więc spiszę co zjadłam i co planuję, żeby nie zapomnieć
I śniadanie:
mała mandarynka - 15 kcal
5 łyżek płatków owsianych - 188 kcal
szklanka mleka 2% - 125 kcal
inka z mlekiem - 35 kcal

II śniadanie:
troszkę ponad pół pomelo (tak się ułamało) 700 g (!) - 266 kcal
jogurt boncreme kokosowo - migdałowy 250g - 354 kcal

w planie:
obiad:
stimeria Hortex risotto tricolore - 246 kcal
berlinka - 150 kcal

podwieczorek:
banan - 175 kcal
kiwi - 56
200 g kefiru - 88 kcal

kolacja:
kromka chleba fitness - 75 kcal
serek ostrowia ok. 10 g - 25 kcal
liść sałaty i plaster pomidora - 10 kcal
200 g kefiru - 88 kcal

na chwilę obecną wychodzi więc: 1896 kcal trochę sporo, nie spodziewałam się, że pomelo aż tyle mi wyjdzie (hihi), ale to wciąż ponad 500 kcal mniej niż moje zapotrzebowanie, więc nie pójdzie mi w boczki.
Na dzisiejszy wieczór w planie są ćwiczenia - orbitrek plus dywanówki. Ale zobaczymy, czy mnie dzieciaki nie wykończą
zmykam, pa pa

12 stycznia 2011 , Skomentuj

ale i nie najgorzej, ale cóż....
podsumowując skonsumowane kalorie, to zamiast kiwi na II śniadanie był banan, a poza tym jeszcze parę kruchych ciastek własnej roboty (200 kcal - zakładam?) i na kolację jogurt naturalny z 3 łyżkami muesli (240) i jeszcze jedna inka (35), czyli dziś pochłonięte: 1202 -56 +176+200+240 = 1762 kcal aha i plus mały kawałek usmażonej piersi z indyka w panierce (kawałek był rozmiarów ok. 5 cm na 3 cm więc naprawdę malutki ale nie wiem ile może mieć kalorii). Bilans w sumie nie wyszedł najgorzej, więc w sumie jestem jestem zadowolona. Z aktywności fizycznej to tylko kilometry, które przeszłam po domu z dzieckiem na rękach. Dziś łobuziara znowu nie spała w ciągu dnia, ale tym razem to zasługa starszego brata, któremu buzia się nie zamyka.... wściekła na niego byłam, jak nie wiem. Teraz jestem padnięta i wędruję zaraz do łóżeczka. pa pa!!

12 stycznia 2011 , Skomentuj

dzisiejszy jadłospis:
I śniadanie godz. 8:30:
2 kromki chleba fitness schulstadt - 150 kcal
70 g polędwicy łososiowej z indyka - 73 kcal
ok. 10 g serka ostrowia - 25 kcal
pół pomidora - 10 kcal
płaska łyżka sałatki jarzynowej z majonezem - 120 (?) kcal
inka z mlekiem - 35 kcal
razem:413 kcal trochę dużo ?

II śniadanie ok 11:30 (nie będzie chyba lepsze):
jogurt bon creme kokosowo-migdałowy 250g - 354 kcal
kiwi - 56 kcal
razem: 410 kcal

obiad ok. 14:00 - 14:30:
reszta ryżu brązowego ok. 80 gr - 257 kcal
łyżeczka masła - 38 kcal
mieszanka chińska - 150g - 40 kcal
łyżeczka oleju - 44 kcal
razem: 379 kcal

do obiadu będzie pochłonięte: 1202 kcal

potem jeszcze nie wiem, co zjem. uzupełnię wieczorem.
dziś ćwiczeń nie planuję, muszę zająć się domem, jak położę dzieciaki, tzn. znów się zbiera fura prasowania.... chyba że w ciągu dnia dam radę, ale wątpię bo mam dwójkę w domu, a wczoraj Mała nie spała w ciągu dnia w ogóle!. dziś w nocy co godzina pobudka...
dobra o wilku mowa, więc idę do mego dziecięcia, papa