Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Groteska07

kobieta, 39 lat, Lublin

158 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do wakacji stanę się laską niesamowitą;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 października 2008 , Komentarze (2)

ja tak zawsze miałąm, że jak zaczynał się rok szkolny, to zawsze zaczynałam chorować. To też przez długie lata wrzesień był idealnym miesiącem na wszelkie grypy, potem, samoistnie przesunęło się to na październik.

Wpadłam do domu, bo mam przerwę i z racji tego, że chora jestem nie idę na wygibasy.

Oczywiście jeszcze u lekarza nie byłam, leczę się na razie sama, aczkolwiek uprawnień ku temu u mnie brak. Ale co w tym trudnego leczyć siebie? wkońcu kto inny jak nie ja, zna mnie najlepiej?:)

Podliczyłam kalorie wraz z tym co zjem potem:

Suma:
1225 kcal 36 g 34 g 197 g


 

7 października 2008 , Komentarze (2)

Bierze mnie jakieś cholerstwo od paru dni, a ja wlaczę zaciekle... Biorę wapno, rutinacea, jakieś holinexy i gripexy a jak na złość jestem w coraz gorszym stanie.

Bolą mnie plecy i każdy jeden mięsień ciała. Na początku sądziłam, że to przez okres, ale teraz boli mnie coraz mocniej gardło i ono raczej związku z tym nie ma;/

Dieta leży i kwiczy, bo choć zjadłam dziś mało to aktywności fizyczna jest w zasadzie zerowa. Wszystko mnie boli i nie chce mi się ćwiczyć;/ Dziś polatałąm trochę po Lbn w celu zakupienia kurtki tzw przejściowej i butów, z czego kupiłam tylko... bańki chińskie:D

Będę się masowała, bo mnie dziewczyny linczują za odkurzacz, choć nadal uważam, że to był bardzo dobry pomysł...

Btw teraz idę spać. Jutro zajęcia od 9, więc o 8 będzie u mnie M gdyż jedzie na rozmowę kwalifikacyjną;]

No to pa;]
a i bilans:

Suma:
1013 kcal 48 g 16 g 178 g
Wniosek: bardzo ładnie;]

5 października 2008 , Skomentuj

Plan mam taki:
-pobudka 7:00 seria ćwiczeń rozciągających (nie łódzę się z tym, że odrazu zacznę naginać brzuszki i pompki)
-śniadanie 8:00 musli z kefirem 0%
-II śn 10:30: jabłko
-na 11:30 na zajęcia
-obiad: jeśli się uda zjem go ok 14 i co to będzie, tego nawet ja nie wiem
-podwieczorek może winogrona?
-powrót do domu ok 18 czyli zapindalanie przez kawałek miasta na piechotkę do M, potem do siebie
-kolacja jakaś lekka...;p
-ćwiczenia

W każdym razie będę liczyła kcal i w 1000 się zmieszczę:)

4 października 2008 , Komentarze (1)

Cel: do końca października ważyć 60kg.
Realizacja:
-mądre, regularne jedzenia i zakaz picia alkoholu i jedzenia orzechów po 22;/
-ćwiczenia: rano 50brzuszków, wieczorem naginanie na rowerku stacjonarnym 3razy w tyg po 10km. Musi się udać:) Rower już pożyczyłam od sąsiadów:)

I do widzenia, nie obchodzi mnie nic, ja chcę być chudsza...

2 października 2008 , Skomentuj

Dziś oto zaczął się kolejny, już ostatni rok mojej szkoły:) Wspaniale było spotkać się ze znajomymi, choć w tym wieku ludzie się tak już nie zmieniają przez wakacje, jak kiedyś:)

Powiedziałam M o wszystkim... O badaniach, o diagnozie, o tym, że bardzo się boję... Powiedział, że nie jestem chorym dupkiem, a potem: "no, może dupcią;p". W każdym razie było wspaniale i jest i będzie:)

Ten człowiek, daje mi ogromną siłę.
Mam nadzieję, że już zawsze będzie przy mnie...

Co więcej to dziś spojrzałam na swoje życie w innym świetle: skoro żyłam z tym świństwem 7lat, to żyć mogę i 70. Ważne, żeby żyć normalnie...

Wzięłam się za porządną naukę do poprawki z matury. Ten rok, to moja ostatnia szansa, jak dobrze pójdzie to od października przyszłego roku zacznę drugi kierunek.

Hm...
bardzo chce mi się ćwiczyć, ale mam dużo do przygotowania na jutro, więc chyba sobie dziś odpuszczę ćwiczenia:)

BUŹKA:***

1 października 2008 , Komentarze (2)

Kolonoskopia sama w sobie jest badaniem w miarę znośnym. Gorsza jest świadomość, że coś Ci wkładają do tyłka;/ a już najgorsza dla mnie była diagnoza...

Zacznę od tego, że pan doktor był przesympatyczny i bardzo delikatny. Podał mi rękę, przedstawił się i zapytał, czy to pierwsze tego typu badanie. Potem wziął gumową rurkę z kamerkę na końcu i jak tylko zaczął ją wkładać wrzasnął:

-A to co?
Ja już tam umieram na kocetce, myśląć sobie, co on tam zobaczył, a on:
-Miała pani robiony jakiś zabieg, albo operację tutaj?
Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie.
Dr nr 1, zawołał:
-Jarek, choć coś zobaczysz
Do tego tego gabinetu przeszedł dr2, też miły i zażartował:
-No, nie wiem, czy mi pani pozwoli się oglądać
Ja już lekko poirytowana:
A niech pan ogląda!
Dr2 zajrzał i:
 -A
co to jest?
Dr1:
 -No właśnie
nie wiem, to mi wygląda na wrzut, ale co to jest o to? Może polip?
Dr2:
 -Polip? No całkiem możliwe, ale poczekaj, wyjmij to musze panią przepadać.

Sprawdzał czy nie ma jakiegoś guza, po czym pogadał z dr1 i ten powiedział:
-Trzeba koniecznie pobrać wycinek, bo nie wiadomo co to jest, może to polip, ale pewni nie jesteśmy.

Już tak mnie nie musiał straszyć;/
Po badaniu poszłam się umyć. Warunki były bardzo komfortowe, lekarze szanowali moją intymność, choć powiem, że nie wstydziłam się wcale, bardziej bałam się, że zemdleje, bo dwa dni byłam na totalnym głodzie, a tu czuje, jak coś mi biega w jelitach;/

Potem poszłam do doktora nr1, który robił opis zdjęć. Powiedziałam:
-Panie doktorze, niech pan już mówi szczerze jakie ma pan podejrzenia, bo ja się boje czy to nie jakiś rak...
Dr1:
-Wie pani, póki co, nie mogę nic powiedzieć napewno. Ale raczej komórek rakowych ja tu nie widzę. Pobraliśmy wycinek, wyslemy go do Warszawy i tam to dokładnie zbadają...
Ja:
-Ale jak ja mam teraz się leczyć?
Dr:
-Dopóki nie przyjdzie wycinek i nie będziemy mieć diagnozy to nie można podjąć leczenia. Póki co mogę pani powiedzieć tylko, że jest to schodzenie przewlekłe, i leczenie tego trochę potrwa... Jest pani bardzo młoda, ile te wszystkie dolegliwości już trwają?
Ja:
-6-7lat...
Dr:
-I dlaczego pani nie przyszła wcześniej?
Ja:
Nie wiem... Może się wstydziłam, może bałam, że coś pan tu odkryje...
Dr:
-Trzeba
to zacząć jak najszybciej leczyć...

Potem wydrukował mi zdjęcia i opis badania i powiedział tyle ile udało mu się samemu zdiagnozować:

-Tu (wskazał palcem na coś okropnego) widać, że ma pani wrzody.. Ten jest dość spory, ma wymiar 1cm na 4cm i kształt wałeczka. Nie wiem tylko właściwie czy jest on samotny, czy jest ich tam więcej (Ej, skoro już widział moje wnętrzności i widział tego wrzoda, to nie zauważył innych???). Natomiast tu, są jakieś dziwne zmiany, to naprawdę CIEKAWY przypadek, jeszcze czegoś takiego nie widziałem i powiem szczerze, że nie wiem nawet co pani powiedzieć. Nie chcę tu straszyć, więc poczekajmy na wycinek.

I czekaj teraz dziewczyno 2tygodnie na wynik...

Najgorsze, że on mi nic nie powiedział, jak mam teraz się z tym wszystkim obchodzić... Jaką dietę prowadzić, na co uważać, czego unikać...
Eh.
Póki co poszperałam trochę w necie i sama sobie tu odpowiednią dietę wprowadzę. Pewne jest jedno, na razie żadnych odchudzających eksperymentów!!!

Waga, pomimo tego, że dwa dni nic nie jadłąm, tylko się przeczyszczałam, nie drgnęła ani trochę. Ale mówiąc szczerze... Nie wiem już sama nic.

Patrzcie -cały czas do czegoś dąże, o coś zabiegam, coś planuje... Staram się żyć jak najpełnej, a tu nie wiadomo co dalej... i jak... i ile jeszcze...

Tak bardzo chce mi się płakać... Najgorsze, że nikt jeszcze o tym nie wie, poprostu do domu nie zadzwonię, bo nie chcę ich martwić, Maksowi też nie wiem jak powiedzieć, bo może on z takim chorym dupkiem będzie bał się być...

Nic już nie wiem... W każdym razie w sobotę jadę znowu do mojego psychiatry, bo jak na złość skonczyła mi się Alventa, a to był lek cud.

Takie to życie jest kruche i niepewne...

26 września 2008 , Komentarze (1)

Bo gdybym choć raz była sobą w pełni...

Już w środę zaczynam kolejny rok szkoły.... juhu.
Zapisałam się na fakkultety w LO w którym zdaję maturę z bioli i nie wiem jak to będzie, ale muszę być w każdy pon o 8;00 rano 20min drogi od mojego mieszkanka. biorąc pod uwagę mój poranny wybiór, będę musiała wstawać o 5:30 (tak zaraz po weekendzie?)

Tymczasem czeka mnie straszne badanie.
KOLONOSKOPIA!!!
Wyobrażacie sobie siebie z rurką w tyłku???
Bo ja nie:(
Moja strefa intymna zostanie naruszona do tego stopnia, że ktoś będzie oglądał mnie od wewnątrz;/ tego jeszcze nie było...
Badanie czeka mnie w poniedziałek, jeśli wszystko pójdzie pomyślnie to dokładnie zdam relację najpewniej w środę.

Zaczęłam nagminnie biegać do solarium, bo myślę sobie: jakiś obcy facet będzie oglądał mój tyłek, to trzeba go jakoś zaprezentować;/ ale mam głupie myśli.... swoją drogą, mój drogi M, nic o tym nie wie...
Wstydziłam się mu powiedzieć no i trochę bałam... Bo nie wiem co na tym badaniu wyjdzie i dopóki nie będę miała pewności, że nie mam żadnego raka jelita grubego, póty nie powiem mu o moich osesjach zdrowotnych ani słowa.

Teraz prowadzę lekką dietę.
W nd jem śniadanie i do pon do godz 17 piję tyl;ko silnie przeczyszczający lek;/
Ciekawe ile będę ważyła we wtorek i jak będę wyglądała pierwszego dnia szkoły...

Trochę się boję, ale i cieszę, że wkońcu nie będę panikowała na tle domysłów...

19 września 2008 , Komentarze (4)

Jest wiele bardzo ambitnych rzeczy w moim życiu typu regularne chodzenie do fryzjera na malowanie odrostów, bądź do kosmetyczki na skubanie wciąż odrastającej tu i ówdzie kępki brwi. Te dwie ambitne rzeczy zrobiłam dziś z czego u fryzjera spędziłam 3godz, a u kosmetyczki dwie, bo nie byłam umówiona, ale pani mnie zapewniła, że za minutkę kończy klientkę i jak tylko już się podnosiłam do wyjścia ona mówiła: już kończę.

W efekcie zmarnowałam 2godz mojego jakże cennego czas.

Myślę sobie, że to nic w porównianiu z tym co robię wciąż ze swoim ciałem i duchem.
Marnuję się.
Wiele rzeczy odkładam na potem, na "aż schudnę".
Do wielu rzeczy nawet się nie przyznaję, bo grubym nie wypada (np dziwna obsesja niejedzenia w miejscach publicznych).

Miałam jakiś przebłysk wolnośći.
Przez jakieś 2tyg nie zwracałam uwagi na wagę, co było jak na mnie dość szokujące. Tymczasem dziś rano, gramoląc się do łazienki zobaczyłam w lustrze swoje odbicie...

Pomijam już te włosy, wyglądające jakby dopiero co zakończyły rytuał godowy i pozostały w tych różnych dziwnych pozycjach.

Moje ciało jest dla mnie zagadką.

Ale to przez to, że umysł nie potrafi się z nim zsynchronizować.

Popatrzyłam na obcą dziewczynę. Nie jestem wcale do siebie podobna i to napewno nie ja!!!

Wróciłam do łóżka i zaczęlam się zastanawiać.

Odkąd zaczęłam pomieszkiwać u M, schudłam troszkę.
Malutko, ale zawsze.
Problem w tym, że wcale nie używam balsamów wyszczuplających co było moim nalogiem, nie piję herbat zielonych i czerwonych i nie gimnastykuję się dwa razy dziennie.

Czuję pustkę, czegoś mi brakuje...

Podeszłam znów do lustra, porobiłam głupie miny i poczułam się lepiej:)

dziwne... codziennie patrzę w lustro malując się a jednak jakbym malowała obcą twarz...

straciłam kontakt ze swoim ciałem...

Jak siebie odnaleźć?

Dusza tu, a ciało lawiruje między tym co widzę, a tym co czuję...

ej, a tak w ogóle co ja robię  w piątkowy wieczór przed kompem?

18 września 2008 , Komentarze (2)

No dobra.
Zdam relację o 22 co u mnie, bo dużo by opowiadać, a włąśnie dostałam tel i musze ywjść. Brrryy.. na takie zimno?:(

13 września 2008 , Skomentuj

Dziwne.
Czasem coś planujemy, a potem to9 nie wychodzi, a czasem coś wydarza się bez planowania i wdraża w życie w sposób naturalny.
Tak też jest z moim odchudzaniem.
Muszę sobie uświadomić co robię i co jeszcze muszę dopracować (unikać wpadek typu coś co jest pod ręką, a nie mam na to większej ochoty).

Od poniedziałku zamierzam skupić się na sobie. Ostatnio żyję głównie tym co dzieje się wokół... praca, zbliżająca się szkoła, śmierć dziadzia, Maks... a ja???
Czuję się przez siebie zaniedbana, niedostrzeżona...

Bez obsesji.

Bez narcyzów;p

Uh.

Trzeba zacząć kontrolować trochę czas, zajęcia... Bo teraz żyję z chwili na chwilę, bardzo spontanicznie, nagle.
jem w biegu, nie ćwiczę, a przecież obiecywałam sobie od września siłownię...

Cóż.

Dziś idziemy do sąsiadów na winko. Znowu babcia zabiera im maleństwo, i zapraszają nas do siebie... No to idziemy:)
Mam żałobę,ale jest to prywatka bez żadnych ekscesów...

Co więcej to chyba się położe. Strasznie zimny i senny dzień..