Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Groteska07

kobieta, 39 lat, Lublin

158 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do wakacji stanę się laską niesamowitą;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 września 2008 , Skomentuj

Dawno nie pisałam.
Nie miałam ochoty, czasu, ani nie potrafiłam zebrać myśli by napisać coś sensownego.
Dostałam okres, więc się nie ważę.
Jem mało.
Pozwalam sobie na różne rzeczy, które w każdej diecie odchudzającej są zabronione, np: piwo, ale za to bardzo rzadko:)
Ogólnie jem mało.
Rano musli, potem jakiś owoc, albo marchewkę, potem znowu musli, potem kawę i czasem coś jeszcze.

Ogólnie rzecz biorąc nie jedząc wcale pieczywa, makaronu, ziemniaków, zup, słodyczy, powinnam chudnąć w oczach. Nic jedank takiego nie następuje. Jem mało, ale efektów brak.

We czwartek idę do gastrologa. Moje jelita pracują bardzo źle i myślę, że główną przyczną tego, że nie chudnę jest to, że źle wszystko trawię.

Co do ćwiczeń to jest ich dość mało.
Ostatnio przeprowadziłąm się na pare dni do M, bo nie chce być sama w domu. U niego jakoś tak mi głupio ćwiczyć, zresztą nie odczuwam takiej potrzeby/chęci.
Ale 3/4dnia spędzamy poza domem, więc ruchu mam co nie miara.

Żeby zapomnieć o tym co się ostatnio działo rzuciłam się w wir pracy. postanowiłam w tym roku poprawić swoją maturę tj zdać biologię. Byłam już w liceum i wypełniłam deklarację dotyczącą zdawania tylko jednego przedmiotu. Nie wiem jak to będzie wyglądać, czy będę pisała razem z jakimiś klasami, czy z takimi niedobitkami, którzy poprawiają maturę, bądź tak jak ja zdają coś po latach...

Ogólnie spotkałam się z wielką niechęcią ze strony pani dyrektor, która stwierdziła, że z takimi uczniami z zewnątrz, chcącymi zdawać maturę jest zawsze problem, bo często się w ostatniej chwili wycofują. Zapewniłam ją, że jestem zdetermionowana i się nie wycofam.

Za rok będę mogła podjąć kolejne studia. już zbieram na to pieniądze:)
mam nadzieję, że dobrze mi pójdzie ta biologia, w sumie ostatni raz uczyłam się jej 3lata temu!!!
Ale dam radę:)

Czeka mnie ciężki rok...
Dużo zajęć, dużo ambitnych planów do realizacji, praca, szkoła, szkoła, praca i... i po drodze muszę schudnąć.
Do końca roku obiecałam sobie schudnąć do 15kg.
Ale wystarczy mi jak zejdę do 55kg.
Także długa droga przede mną...

6 września 2008 , Komentarze (5)

Cieszyłam się, że ten weekend spędzę w domu rodzinnym. Miał być obiad w restauracji i świętowanie 25rocznicy ślubu rodziców. Rzeczywiście jestem w domu...
Przyjechałam na pogrzeb.

Zmarł mój najukochańszy dziadzio. 
Czuję tak ogromny ból i żal. 
Ten tydzień ciągnął się niemiłosiernie, każda godzina była jak rok, a działo się tak dużo, że czynność wykonywana rano, wydawała się być robiona pare dni temu.

Babcia została w domu sama.
Chodzi, płacze, śpi na dziadziowej poduszce.
Bardzo boję się o moją mamę, ciocie...
Nie wiem jak to teraz będzie.
Dobrze, że mam wakacje mogę zostać w domu, coś pomóc, bądź tylko pobyć z rodziną.

Człowiek, pędzi, żyje w biegu, spotyka się z ludźmi i nawet nie wie, że może być to ostatnie spotkanie.
dziadzio mnie wychował, do dziś pamiętam jak rodzice co ranek podrzucali mnie do dziadków, pędząc do pracy. Jak ja dawno nie rozmawiałam z dziadziem...
Śpieszmy się kochać ludzi, bo odchodzą zbyt szybko.

Byłam w kostnicy.
Na początku myślałam, że tam nie pójdę, a potem chciałąm być tam jak najdłużej. Dotykałąm dziadzia szlochając i nadal nie wierząc. Zostawił nas tak nagle...
Pocieszam się myślą, że o taką śmierć się zawsze modlił. Pomimo wieku (77lat) był bardzo czynny i cały czas coś robił, jeżdził na rowerze, plutł koszyki z leszczyny... W domu nie posiedział.

Bardzo go kochałam. 
Oh, jakże ciężkie będą te święta...

***
Schudłam. Ale jakie to ma znaczenie w tym momencie???
Zacisnęło mnie przez te dni i nawet nie wiem co jem.
Tylko faszerują mnie czekoladą bo już 3razy zemdlałam. 
Eh...
Trzeba będzie teraz nauczyć się żyć bez niego...
    
3majcie się Vitalijki i Vitaliusze i mówcie swoim bliskim jak ich kochacie jak najczęściej:***

2 września 2008 , Komentarze (2)

No i mamy ten wrzesień, jakże cholerny:P
Nie pisałam długo bo w sobotę M mnie porwał:) powiedział, że jedziemy do Wawy... No cóż. Zgodziłam się, myślę sobie jakieś zakupy lub coś...

Tymczasem zabrał mnie na fantastyczną kolację, spędziliśmy noc w hotelu, a w niedzielę byliśmy w zoo:D:D:D
Mam świetne zdjęcia, szczególnie jak szympans robił siusiu:P
Ach było cudownie:)
Oczywiście nie byłabym sobą, żeby sobie czegoś nie kupić:)
Wieczorem wrzucę fotki mojego nabytku;p
Drogo w tej stolicy jak cholera, w ogóle jest tam bardzo... szybko:) Dobrze mi tu w moim małym miejscu na ziemi, gdzie nie ma korków na każdej jednej nawet pocznej uliczce, a ludzie dostrzegają przyrodę. Tam zieleni praktycznie nie widziałam, pomijając skwer przy deptaku w zoo.

Miesiąc zaczynam z wagą 65,4.
W sobotę idziemy na wesele, więc do tego czasu muszę tylko zadbać o włosy (w piątek fryzjer), wpaść na solarium i zrobić sobie paznokcie...

dam radę:)

29 sierpnia 2008 , Komentarze (7)

Tak więc jakby nie było od dwóch miesięcy już walczę ze swoim ciałem. Tzn na początku walczyłam, teraz o nie dbam;) i już się nie bijemy tylko współpracujemy;)

Bilans:
-na wadze 0,7kg więcej
+jędrne ciało
+znacznie fajniejszy biust!!! Dziewczyny stosujcie regularnie eveline, albo kolastynę na biust, a w ciągu 2miesięcy zmieni się on nie do poznania!!! Ja jestem w szoku jak się zmienił;)
mam spory biuścik i zawsze martwiło mnie, że jak schudnie to mi opadnie;/;/;/;/ ale stosując te specyfiki on zrobił się jeszcze fajniejszy, jędrniutki, uniesiony, rewelka;)
+mniejszy cellulit na udach niemal wyeliminowany, gorzej na pośladkach bo ich nie smarowałam;/ ale poradzę sobie i z tym
+z tłuszczyku na brzuchu robią się mięśnie

Jak coś mi jeszcze przyjdzie do głowy to dopiszę;]
A potem przedstawię wam mój plan odnowy na najbliższe pół roku;)

28 sierpnia 2008 , Komentarze (2)

Będzie krótko. Wczoraj było fantastycznie!!! Nocowaliśmy we 3osoby u Maxa(z nim 4), więc balowaliśmy ile się dało.
On sam też trochę przesadził z alk.
Oboje narąbaliśmy się jak nigdy;/
Powiem szczerze, że pamiętam 6 przez 8.

Dziś postanowiłam załatwić sprawę z prezentem dla rodziców.
M uparł się dołożyć, ale ja od niego grosza nie wezmę, nie ma mowy!!! Fakt, faktem jesteśmy w lesie.
Moja mama jest tak przedsiębiorcza, że jak czegoś potrzebuje to to kupuje.
Z kolei tata ma tak minimalne potrzeby ("dopóki się nie zepsuje można używać"), że już w ogóle ciężko trafić w jego gust.

Pomyślimy o tym jutro.
A teraz idę spać.

27 sierpnia 2008 , Komentarze (4)

No dobra;]
Już się pogodziłam z tym, że ktoś tam mnie znalazł na NK.
Heh... w sumie to jak to ja miałam mieszane uczucia i nieomieszkam o tym napisać:

Dawno, dawno temu w czasach kiedy chodziłam do 1LO, a jak już kiedyś wspominałam był to dla mnie ciężki rok ze wzglądu na depresję, na studniówkę zaprosił mnie pewien chłopak.
 Cud natury dosłownie wszystkim się podobał, takie ciacho, że szok:)
Ale ja cały czas byłam jak to ja zdystansowana, zresztą nie w głowie mi były romanse.
Studniówka była fantastyczna, potem między nami było dziwnie. Tzn on kuł do matury i w ogóle w kwietniu miał zakończenie to go widywałam coraz rzadziej...
 A potem poznałam kogoś innego i się zakochałam, że hej...

Tymczasem tamten się ocknął, zaczął znów nagabywać itp.
Ale mnie już to nie interesowało.
Potem Marek (ten ze studniówki) robił imprezę z okazji zdania matury. Tzn razem z kumplami, w klubie, zapraszali kogo tam mogli i każdy mógł przyjść z kimś.

Zrobiłam błąd bo przyszłam z Adrianem,
choć przecież minęło tyle czasu... Marek się narąbał i zaczął gadać Adianowi: 
"Ty sobie daj z nią spokój, ona jest taka, że najpierw cię będzie kokietowała, aż cie całkowicie omota a potem kopnie w dupę jak mnie. Bo ona jest taka już. Ja z nią byłem na studniówce.
Bawi się... Tobą też się tak zabawi, bo ona się tylko bawi chłopakami. A i dziś się całowała z innym, a niby z tobą przyszła haha"

Adrian nie powiedział mi tamtego dnia nic.
Ale wyraźnie coś się zaczęło psuć. Z dnia na dzień wszystko się zmieniło... Potem ja pojechałam z rodzicami na 2tygodnie do Bułgarii, i nie mieliśmy prawie żadnego kontaktu. Jak wróciłam pisaliśmy trochę smsy i się wszystko rozpadło...

Nawet nie wiem jak i kiedy... To się rozmyło...

Potem po jakiś 3miesiącach się spotkaliśmy... Opowiedział mi wszystko. Zapytałam ze zdumieniem:
"Uwierzyłeś??? Uwierzyłeś gościowi, którego widzisz pierwszy raz na oczy i który jest najebany w 3dupy, że ja się mogłam z kimś innym całować? To ty masz takie o mnie zdanie??? Wcale mi nie ufałeś"

I poszłam sobie. Normalnie wstałam i poszłam. Nie poszedł za mną widocznie zbaraniał. Ryczałam w domu jak nie wiem. On wydzwanial, nawet do mnie przyjechał, ale mama powiedziała, że gdzieś poszłam.
Spotkaliśmy się jeszcze raz kiedy byłam po tej swojej metamorfozie. Pogadaliśmy chwilę. Byłam chłodna. Od tamtej pory go nie widziałam. Choć bardzo długo w sercu zostawił ślad.... może ten slad jeszcze nawet jest gdzieś tam na dnie... a co teraz się z nim dzieje? Może już ma rodzinę? To było 4lata temu!!!

A i właśnie teraz odnalazła mnie ta świnia Marek (ze studniówki). no szlag mnie trafił.
Byłam tak zakochana a on to spieprzył!!!
Z drugiej strony, skoro Adrian mi nie ufał...
A z trzeciej strony mam teraz najwspanialszego na świecie Maksa.

Ale aż mnie cholera wzięła jak sobie przypomnę.

Zmieniając temat: dziś wieczorem jadę do Maxa z Moniką, będa jeszcze jego znajomi na małą imprezkę;] tzn spóźnione imieniny, bo ma jutro M wolne;] więc pewnie coś dobrego zjem i wypiję znów co nieco;]

27 sierpnia 2008 , Komentarze (3)

Wrrryyy... Ktoś "z dawnych lat" znalazł mnie na naszej klasie.

Zbyt zdenerwowana by pisać.

26 sierpnia 2008 , Komentarze (6)

Powiem wam, jeszcze coś bardzo mądrego;]

Ja -to mój umysł i ciało.
Umysł -ma możliwości nieograniczone (wiecie, że wykorzystujemy tylko 10% naszego mózgu??? Z czego niektórzy nawet mniej).
Więc dlaczego ciało miało by być ograniczone czymkolwiek???

I jeszcze jedno:
żeby czuć się naprawdę wspaniale umysł, musi zsynchronizować się z ciałem.
Umysł i ciało musi być jednością
(nie, nie należę do żadnej sekty:D).

Najpierw trzeba sobie to uświadomić. Ok. Napisałam to, ale że mało kto to przeczyta, a jeszcze mniej osób weźmie to pod uwagę, to może to nie ma sensu? Ma. Nawet dla mnie samej.
Dobra.

Psychika ważna jest.
Pierwszy raz do psychiatry trafiłam w połowie 1klasy LO, potem współpracując z różnymi psychologami doszło do tego, że po pół roku przyznałam się, że walczę z bulimią, bo oczywiście do psychiatry trafiłam z depresją (to był skutek panny Mi).
Trzeba było kolejnego roku i innego psychiatry bym na dobre podjęła leczenie.

W tamtym czasie uświadomiłam sobie, że psychika jest cholernie ważna, bo jak leży psychika, to giniesz jako człowiek. Jesteś tylko jednostką, pozbawioną odrębnych uczuć.
Jesteś kumulacją.
Tak jakbyś nie odrózniał gorącej wody od zimnej tylko wciąż czuł letnią.

Jeśli masz zrypaną psychikę to natychmiast udaj się do psychiatry.
Tylko leczenie farmakologiczne może to zmienić.

Kiedy już odzyskasz chęć życia i będziesz potrafił zdefiniować nie tylko kim jesteś, ale i co czujesz, możesz zająć się ciałem.
Oczywiście nie znaczy to, że przez cały ten okres "dochodzenia do siebie", masz się totalnie zaniedbać;]

Poprostu teraz wprowadzamy powoli pewne zmiany. Powoli. To
nie może być rewolucja, tylko ewolucja.
Nie walcz z ciałem, bo przegrasz z psychiką.

I tak te małe zmiany staną się rutyną.
I tak np dla Groteski@ stało się normalne , że:
-nie tyka tego czego nie powinna (typu białe pieczywo, ociekające tłuszczem potrawy itp)
-zmywa makijarz przed snem, chyba, że jest totalnie narąbana;]
-używa rano i wieczorem Iwostinu nawilążającego (najlepszy krem na świecie zaraz po OLAY)
-wciera te różne specyfiki wyszczuplające i ujędrniające dwa razy dzienne
-nie planuje, tylko działa odrazu, np stojąc pod prysznicem nie myślę: od pon zacznę się masować tą szorstką rękawicą, tylko robię to odrazu.

Tym sposobem nawet tego nie odczuwając w 3miesiące dorobiłam się pięknie, jędrnego ciała. Praktycznie wyeliminowałam cellulit i mam promienną cerę.

I teraz kiedy moja psychika jest już stabilna, gdyż wymiotuję już bardzo rzadko (2razy w miesiącu, a czasem tylko raz!!!:D) i poznałzm poczucie własnej wartości, mogę zająć się odchudzeniem.

Jak już powtarzam od paru postów: mam piękne ciało, ale nie oszukujmy siebie, jestem grubsza niż bym chciała, mam totalną nadwagę i moja dusza trochę czuję się niezbyt dostosowana do ciała. Ale z nim współpracuje!!!

Powiedziałam, że zaczynam odchudzanie.
Więc powinnam skasować pozostałe posty lub w ogóle założyć nowe konto, bo tamto pieprzenie nic wspólnego z odchudzaniem nie miało. Nie zrobię jednak tego, by pokazać innym Vitalijkom, które tak robią, że do wszystkiego trzeba dojrzeć.

Dobra.

Jasno definiuję cel: chcę schudnąć 12kg.
To bardzo dużo, włącza się psychika -nie mogę założyć, że zrobię to w miesiąc, bo wtedy odchudzanie przysłoni moje życie i znów wpadnę w obsesję. Życie nie może się kręcić wokół jedzenia, bądź niejedzenia.

Jednoczenie wprowadzając powolne zmiany (pisałam wyżej), które staną się rutyną, unikniemy wpadek typu zjedzenie byle czego.

Znowu psychika;]
Ozdywa się głód, a my wpadamy w panikę starając się go szybko czymś zagłuszyć (mówiąc szczerze przyciszyć).
A wystarczy tylko spokojnie wstawić wodę na herbatkę czerwoną lub zieloną, którą wypijemy po posiłku 30min (akurat wystygnie) i zastanowić się na co mamy ochotę. Jeśli akurat masz ochotę na mandarynkę, ale masz otwarty jogurt w lodówce i myślisz:
"och zepsuje się",
lepiej zjeść mandarynkę. Bo jak zjesz jogurt to potem i tak sfrustrowana sięgniesz po mandarynkę i pamiętaj:

LEPIEJ COŚ WYRZUCIĆ DO ŚMIECI, NIŻ DO WŁASNEGO ŻOŁĄDKA

Prawdę mówiąc sama przez długie lata traktowałam swój żołądek jak kontener. W chwilach obżarstwa wrzucałam tam co akurat miałam pod ręką. A potem do klozetu to wyrzucałam. Kontener zżera rdza, a mnie kwas żołądkowy.
Bezsens.

Nie czujesz smaku potrawy. Nie ma dla ciebie znaczenia co jeszcze zjesz, bo i tak to zaraz wyrzygasz.

Teraz tak wiele się zmieniło...

Żyję w zgodzie z sobą.
Umysł i ciało wkońcu razem:)


Polecam wam bardzo serdecznie ewolucje.
Człowiek może musi sam do wszystkiego dojść, bo ja przecież też tak miałam, że planując dietę na poniedziałek, objadałam się w niedzielę.

Poczujmy, że musimy być piękni nie tylko tu na zewnątrz, ale też i tam w środku, bo wnętrze bardzo oddziałuje na to co widać gołym okiem.
Odchudzamy się dla siebie.
Jesteśmy piękne, chcemy być jeszcze barzdzej atrakcyjne.
Liczy się tylko to co jest teraz przed dietą i po.
Ale życie będzie też pomiędzy!!!

Więc nie marnujmy tego, nie traćmy chwil, bo i tak ich mamy niewiele:)

Ale się rozpisałam;)
 

 

26 sierpnia 2008 , Komentarze (3)

Wstałam sobie dziś jakgdyby nigdy nic, już o 7, bo jak mówi motto radia ZET:
"Budząc się codziennie o 6 rano, zamiast wylegiwać się do 10, zyskujesz 4godziny wakacji więcej".
No to ja dziś zyskałam 2, co w perspektywie tygodnia wynosi 12h!!! Hura!
Do końca sierpnia zyskam pół dnia wakacji;]

Pod warunkiem tylko, że co drugi dzień nie będę się budziła z kacem i nie odsypiała tego w dzień.

Tak więc odrazu wyskoczyłam z łóżka, poczłapałam do łazienki, a jak wróciłam to leciała tak fajna nuta, że postanowiłam poćwiczyć;] a co;p
Wprawdzie długo to nie trwało, ale rozciągnięta wróciłam do łóżka. Nie bardzo wiedziałam co dziś będę robiła, więc sięgnęłam po telefon, by sprawdzić czy w ciągu tych paru chwil odkąd poszłam do łazienki i się gimnastykowałam, nie dostałam żadnych wiadomości. Nie dostałam.
No cóż. Większość normalnych ludzi pędzi rano do pracy, nie myśląc, że a nóż ich koleżanka studentka, ma akurat ochotę popisać smsy.

Poszłam sobie wziąć lek na moje jelitka i naparzyłam czerwoną herbatkę.
Zdecydowanie nie powinnam robić dwóch rzeczy na raz. Wstawiłam wodę na herbatę i arbuza do mikrofalówki i oczywiście wcześniej wyłączyłam czajnik, co spowodowało, że arbuza trzeba było wyrzucić, bo -co oczywiste o tej porze dnia- nie zorientowałam się od razu.

Potem siadłam z laptopem na łóżku sądząc, że Wam się wyżalę, że wszyscy lubelacy mnie olali, podczas gdy Vitalia też mnie olała, bo nie działała.

Za to teraz sobie odbiję;]

Muszę Wam powiedzieć do jakich doszłam wniosków chodząc smętnie po prawie pustym mieszkaniu (Monika śpi, marnotrawiąc wakację, więc się nie liczy).

Wnioski:

1: codziennie na śniadanie jem musli. Daje mi energię na cały dzień i dostarcza węglowodanów, co powoduje, że prawie wcale nie jem słodyczy.
2: jem za dużo musli, bo zamiast jak normalna dietująca dziewczyna wziąć 3łyżki, to ja sypię 3/4miseczki, ale ostatecznie nie jestem jakimś Hiobem żeby się tak umartwiać
3: energię zyskaną dzięki musli spalam i tak w ciągu dnia (lub bardziej intensywnie -nocy), więc nie ma co panikować
4: pan w galotkach, przypominający laski z teledysku
"Call on me", który intensywnie ćwiczy 8min na YouTube poszedł w odstawkę i nie ćwiczę
5: codziennie dwa razy dziennie wcierając Perfecta Extra Slim (nawet lepsze niż Eveline, lub równie dobre;) mój brzuszek
mówi mi:
"Ok, dzięki za masaż i to całe molestowanie (ugniatam, szczypię, łaskoczę), ale dobrze by było jakbyś też mnie trochę potrenowała".
Posłucham więc brzucha, któremu jestem wdzięczna za to, że zrobił się płaski (tzn nie że całkiem płaski, tylko nie taki jak balon)
i zacznę od dziś ćwiczyć
6: Mam piękne ciało -moja mantra
7: w kuchni coś śmierdzi. Śmierdziało już wczoraj, ale nic nie mówiłam sądząc, że to ktoś gotuje w bloku i "zapachy" się rozchodzą.
8: trzeba zrobić malowanie w moim mieszkanku. Planuję je na wrzesień i zamierzam sama malować swój pokój na jakieś wariackie kolory;]
9: myślę, że najwyższy czas zacząć studiować drugi kierunek.
Aktualnie mam już licencjat. Studiuję sobie dziennikarstwo i komunikację społeczną. bardzo chciałabym jeszcze dietetykę, ale to by oznaczało, że będę musiała podejść jeszcze raz do matury...

O nie;/ ten cały stres... niegdy nie zapomnę jak trzęsąc się przez 20minut prawie nic nie napisałam na maturze z polskiego, a potem jak ruszyłam... Swoją drogą, ale wtedy byłam chuda!!!
Przed studniówką zaszalałam i jakoś we wrześniu, podjęłam walkę i schudłam do 52;] wyglądałam rewelacyjnie i wszyscy mnie podziwiali. Nikt nie wiedział, że to zjawisko zawywa się: "anoreksją bulimiczną"

Musiałabym w maju zdać maturę z biologi. Muszę racjonalnie ocenić swoje szanse na to i wziąć się do roboty, m.in dowiedzieć jakby się to miało odbywać (czy będę musiałam chodzić na jakieś zajęcia w LO?).

Potem napiszę coś jeszcze bardzo mądrego;]
napisałam to odrazu, lae jednak dodam potem;]

25 sierpnia 2008 , Komentarze (1)

Ostatnio non stop imprezuję i choć jem bardzo mało i praktycznie rzadko jem po 19, to zwykle po tej 19 wlewam w siebie mało przyzwoite ilości różnego alkoholu.
Zwykle są to bardzo kaloryczne drinki, bądź piwo, którego zawsze nienawidziłam, a polubiłam nad morzem;]
(bo było najtańsze i najbardziej dostępne)

Robi się ze mnie rasowy alkoholik, co mnie martwi, ze względu głównie na wagę i morale.

Dziś ważyłam 65,3 rano.
Jem mało, balsamuję się i masuję, piję dużo czerwonej herbaty i ogólnie aktywnie spędzam czas. Non stop wychodzę gdzieś ze znajomymi, co skończyło się wraz z wczorajszą nocą bo większość naszej ekipy miała urlop do dziś (tzn z tych studentów pracujących, bądź wesołego małżeństwa w postaci 1pary).

Tak więc nie do końca jeszcze uporawszy się z porannym kacem i żyjąc póki co na jednym kawałku arbuza i 1,5litra wody i 2kawach, siedzę sobie pod kocem w zimnym Lublinie.

Moja Monika poszła na zakupy i spotkać się z bratem, którego pewnie tu potem przyprowadzi, więc będę musiała się doprowadzić do stanu, który będzie można pokazać ludziom.

Mam piękne ciało -to moja nowa afirmacja, którą powtarzam w chwilach braku pewności siebie.
Muszę utrwalać tę opaleniznę i znowu pójść do fryzjera, bo od słońca i wody mam na głowie niewiadomo co. Widocznie włosy mają swoje życie i są bardzo wrażliwe na oddziaływanie zewnętrzne. Zupełnie jak moje duchowe wnętrze.

Potem jeszcze coś napiszę.
Całuję;***