Pamiętnik odchudzania użytkownika:
pallala

kobieta, 34 lat, Lublin

168 cm, 109.10 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Wycelować.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 grudnia 2009 , Komentarze (1)

 Ciężko ze mną było jakiś tydzień temu, przez tydzień. Jadłam. Dużo, molto kalorycznie i nieprzerwanie. Ale już się opamiętałam (?) i jest umiarkowanie dobrze. Tylko, że ja się na razie nie odchudzam chyba. Tam parę zdrowych nawyków zostało, ale nie tak żebym miała się odtłuszczać. Chodzi mi teraz raczej o to żeby się nie do-tłuszczać. Zimno jest, nie ćwiczę, nie mam czasu na aerobik. Nie prowadzę teraz nawet jedzeniowego notatnika. Waga z paska jest pewnie delikatnie nieaktualna , ale nie będe zmieniała, bo i nie będę się za często ważyła. Przeczekam ten świąteczny okres i się zobaczy. Bo kurcze ja muszę coś robić żeby chudnąć, nie wiem, biegać, pedałować, skakać. A teraz nie mam możliwości.
 Przyjechałam sobie wczoraj do domu, ale jeszcze "nie całkiem". W poniedziałek muszę skoczyć do Lublina kolokwium napisać  i będę miała Święta.
Już słyszę dzwoneczki.
 W tym roku zastanowiła mnie pewna kwestia. Otóż w moim domu od ładnych paru lat nie dajemy sobie prezentów gwiazdkowych, a przecież to jest jedna z najprzyjemniejszych przyjemności w czasie Świąt! I co by się właśnie przyjemnie zrobiło, moi rodzice dostaną ode mnie w tym roku prezenty. Przeżyję jeśli ja nie dostanę, ale będą wiedzieli co się święci za rok :) Mamuśce kupiłam kalendarz na '10 (wiem, że jeszcze sobie nie kupiła) i olejek do kąpieli, Tacie najnowszą książkę o Wędrowyczu Pilipiuka (i tu sama skorzystam:] może pożyczy..;)).
 

27 listopada 2009 , Komentarze (1)

Piekę pieguski. Nie pisze się tu tylko o diecie, więc mogę się pochwalić.
Również tym, że mi to nie doskwiera. Bo zjadłam dwie.
No regrets.
:)
 A piekę, bo jutro jadę na fantastyczną imprezę andrzejkową w moim ulubionym gronie licealnych przyjaciół.
Motyw przewodni: Starożytny Rzym. Wino, białe prześcieradła, kiście winogron. (Wiem, że badziew:))
No i nijak wpisujące się w tą tematykę pieguski.

Rowerku jak nie było tak nie ma. Aerobiku zero w tym tygodniu, nie było możliwości.
Czyli jutro na wadzę zobaczę marne efekty. Ale oby jakiekolwiek.

27.11.2009
10.25- NesVita malinowa
14.40- kawałek ryby (smażonej), buraczki, ziemniaki
18.00- serek wiejski, pomidor, 2 pieguski

I dzisiaj też zapowiada się impreza.
:)

21 listopada 2009 , Skomentuj

 Zrobię tą tuńczykową sałatkę na obiad, choć jeszcze dokładnie nie wiem z czego się złoży. Jedyny pewniak to tuńczyk oczywiście.
 I się ważyłam dzisiaj - 77.3kg. A tydzień temu - 77.5.
 Przynajmniej nie przytyłam.. no ale wesoło nie jest.
 Nie powinnam się dziwić , w tym tygodniu zaliczyłam tylko 2 h aerobiku, pod rząd z resztą. Nie mam czasu!
 A teraz w domu.
Czekam na ten rowerek, ale jakoś nie mogę się doczekać. Mechanik ma problemy ze znalezieniem części do niego.
 Może skakankę odpalę. Skończę zieloną herbatę, odczekam i poskaczę.
 Ogólnie to jakoś mi się żyje. Na uczelni ok. W poniedziałek dosyć ciężkie kolokwium, więc muszę się zmusić do nauki. A w domu nie mogę, just because.
Na razie przepisuję notatki z wykładów. Potem oczywiście sobotni standard : Chirurdzy, Brzydula i wieczorne pijaństwo (?).

 21.11.09.
10.20- 2 naleśniki z twarożkiem waniliowym, 2 łyżki serka wiejskiego

13.20- jabłko, mandarynka
15.30- sałatka z tuńczykiem, makaronem, pekinką, kukurydzą, ogórkiem kwaszonym, z jogurtem naturalnym i majonezem light
18.00- serek wiejski z pomidorem, 2 łyżki tej samej sałatki
wieczorem: 2 piwa, kawałek szarlotki

skakanka-800

8 listopada 2009 , Skomentuj

 Jutro te moje urodziny są. I zaprosiłam dwójkę przyjaciół na wódkę. Na dzisiaj znaczy się. Ale mieliśmy się tylko napić śliwowicy! A oni mi z prezentem wyskoczyli ;) Dostałam zestaw do robienia sushi :D Fajnie było:)
 Choć dosyć grzesznie. Jadłam frytki (pieczone w piekarniku), szarlotkę na ciepło z lodami i sosem toffi... Ale w końcu mam jutro urodziny!
 Wyrzuty sumienia.
 Poza tym jeszcze jeden fajny prezent , od Mamy -rasta czapa wydziergana na drutach:]

 Sushi zrobię za tydzień:)


Dziś:
10.00 - zupa ogórkowa, 1 kromka ciemnego chleba
13.00- jabłko, mandarynka, mały jogurt brzoskwiniowy
15.45- 4 pierogi z soczewicą z sosem pieczarkowym, sałata lodowa z ogórkiem, papryką i sosem jogurtowo-majonezowo-czosnkowym
wieczorem: szarlotka z lodami i sosem toffi, frytki, duuużo śliwowicy, parę łyków soku bananowego i z łakomstwa 2 pierożki z soczewicą...

brzuszki -150

 A ,jeszcze postanowiłam, że gdy zobaczę na wadze 73 kg (czyli po schudnięciu mniej więcej 5kg) w jakiś sposób się nagrodzę.
Spodnie, biżut, płyta - na pewno coś co sprawi mi przyjemność, a nie będzie jadalne :)
Do tego czasu oszczędne życie.
;)

7 listopada 2009 , Skomentuj

 Inspiracje są wszędzie, toteż się inspiruję.
Zaczęłam chodzić na aerobic, przedwczoraj byłam pierwszy raz (bardzo konkretny wycisk). Niesamowicie się tam gubię; mam nadzieje, że to tymczasowe.
Na aerobic chodzę w mieście, w którym studiuję, a w domu na weekendy będę miała rowerek. Ten stary, który od roku jest zepsuty. Ma być nareperowany, podobno.
 To kluczowe punkty w moim nowym programie, dieta będzie przez nie automatycznie warunkowana. I w pewnym stopniu już jest.
 Na studiach ok, pierwsze kolokwium zaliczone. We wtorek następne - z łaciny.
 Od wczoraj jestem w domu, dlatego mam okazję tu pisać (w Lublinie nie mam komputera).
Wczoraj spotkałam się z przyjaciółmi, było grzane wino i śliwowica:) Stęskniłam się. Z resztą nie tylko za nimi. Spotkanie z niektórymi jest fizyczną niemożliwością.
 Ale już za tydzień mamy zaplanowany[:)] "spontan" z ekipą z liceum.

 Dzisiaj w planach : "Chirurdzy", "Brzydula" i "Gotowe na wszystko" :D. Nadrabiam  zaległości;) Plus generalne porządkowanie szafy. Będę pić dużo zielonej herbaty i skakać na skakance.

A wspomniałam już, że ważę prawie 80 kg? Nie? To wspominam!



Wczoraj:
śniadanie- musli + jogobella light
obiad- domowa pizza (kilka kawałków...)
wieczorem: dużo czerwonego wina, kilka shotów śliwowicy i malutki pasek pizzy
brzuszki - 100

 Dziś:
10.00- duży kawałek domowej pizzy + łyżka przecieru pomidorowego
na obiad mają być kopytka z sosem pieczarkowym..
brzuszki - 150

 Edit wieczorny:
13.10- na obiad jednak kasza gryczana z sosem pieczarkowym, papryka marynowana
16.00- jabłko, dwie mandarynki
18.35- serek wiejski z ogórkiem


25 września 2009 , Komentarze (2)

 Wlokę swój tyłek już tą dobrą drogą, moją. Chyba muszę sobie zaprogramować raz na zawsze ten tryb. A przynajmniej na dłuższy okres.W innym wypadku w końcu wrócę do punktu wyjścia.
 So far so good, jak mawiają starzy Indianie. Czuję się świetnie, fizycznie i psychicznie. W głowie poczucie spełnionego obowiązku i.. przyjemność, na ciele lżej ( choć w sumie to raczej uczucie o mentalnym zabarwieniu;) - wyobraźnię mam bujną.). Och, i te zakwasy! ;) Świetne.
 W środę wyjazd, będę studiować, ha.
 Cholera, na katolickiej uczelni.

 
Nie wierzę w stereotypy. Na razie.
 Powinnam..?



09.00- kaszka manna malinowa
13.00- jabłko
14.45- makaron z sosem, sałatka grecka
18.00- sałatka grecka

brzuszki - 160
okrążenia - 45 ( ok. 30 min, trucht)

23 września 2009 , Komentarze (3)

 Cholernie mi wstyd się tu pokazywać znowu z taką wagą. I przed wami obnażać się ze swoją porażką. Ale chyba muszę tu wrócić , bo inaczej nie dam rady.
 Około trzech miesięcy zajęło mi zdobycie tych ponad 10 kg. Jak idiotka jadłam wszystko, ogromne ilości pieczywa, słodycze, fast foody, chipsy i inne śmieci. A czynnikiem, który to u mnie spowodował (tak teoretyzuję) była moja wakacyjna praca samodzielnego sprzedawcy w sklepie spożywczym. To właśnie tam wróciły stare nawyki.. Wśród stert różnych wypieków, półek ze słodyczami itp. A ja jak kompletna idiotka ciągle sobie coś kupowałam i jadłam, jadłam, jadłam... I tak przez te trzy miesiące dorobiłam się wagi ponad 77kg! Teraz nie mieści mi się to w głowie. W tym czasie oczywiście wiedziałam ,że coś jest nie tak, ubrania robiły się ciasne, a ja bałam się stawać na wagę. A jak już stanęłam.. shock kompletny i muszę przyznać, że zawiodłam się na.. sobie.
 Wczoraj rano było 79, ale jak to w pierwszych dniach odchudzania trochę wody zeszło. Czy coś.
 Nie ma co, pięknie zaczynam nowy etap w życiu, studia, z taką nadwagą. I jak ja się tam będę odchudzała?
Ale o tym później, teraz jadę do biblioteki.
Jeśli mnie ktoś jeszcze pamięta niech się odezwie. :*

24 maja 2009 , Komentarze (5)

  Wczoraj próbowałam się przyuczać i jak na razie średnio mi wychodzi obsługiwanie kasy i cała reszta, motam się, ale mam nadzieję, że tego się da jakoś nauczyć. Zaliczyłam parę wpadek, między innymi sprzedałam pewnej pani wiśniowy kisiel zamiast wiśniowej galaretki ;D Co do tych całych kodów- pierwszym którego się nauczyłam był kod na piwo :D Drugi- lody.
Tak..a co z dziesiątkami innych? Jutro ciąg dalszy.
Na szczęście szefowa jest bardzo fajna. I dziewczyna, z którą wczoraj pracowałam również. Zapewniają, że to nic trudnego.
Tylko, że ja mam też małe kłopoty z komunikowaniem się z klientami.. Wszystkie te ekspedientki, które do tej pory poznałam są wygadane ,uwielbiają rozmawiać z ludźmi i łatwo nawiązują kontakt. A ja mam z tym small problem. Ale może to jest właśnie okazja, żeby się trochę otworzyć i nabrać pewności siebie w stosunku do obcych ludzi. No bo z tymi, których znam czuję się swobodnie, a przy nieznajomych makabra, niesamowicie sie spinam.
 A dzisiaj zadzwonił do mnie kolega i z moim kuzynem D. zabrali mnie do zoo ;) Nie byłam tam od wieków. W sumie nic specjalnego, ale jaka radocha ;D W dodatku z nimi gdzie by nie było i tak jest miło;) Potem byliśmy na shake'ach, zgrzeszyłam małym. Pychota. A jeszcze w zoo pół szczypy mi wcisnęli (drugie pół zjadła zebra. Nie z mojej ręki:] ).
Swoja drogą szkoda nam było tych wszystkich zwierzaków.
W związku z tym opracowaliśmy misterny plan uwolnienia niedźwiedzia brunatnego.  :)

Dzisiaj:
śniadanie - owsianka na mleku z ziarnami dyni + 2 łyżeczki dżemu czereśniowego
II śniadanie - 2x maca z wędlina, sałatą i pomidorem.
obiad - kasza gryczana z sosem pomidorowo-mięsnym, 1,5 pomidora; 1 czekoladka, kilka małych krakersów
niedzielne szaleństwo-1/2 szczypy, mały shake śmietankowy, 2 kawałki wafli przekładanych, 3 cukierki czekoladowe

brzuszki - 250
skakanka - 1200
jogging - 55 okrążeń (ok. 27 min)

Stanęłam dziś na wagę, ale po śniadaniu, więc pasek zmienię jutro gdy stanę jeszcze raz na czczo;) Ale było 67,5 kg, więc nie jest źle (biorąc pod uwagę to, że byłam po śniadaniu i to, że ten tydzień do wzorowych nie należał;]).

22 maja 2009 , Komentarze (2)

  I chwała im za to! No bo o kim bym mówiła na ustnej maturze z polskiego, którą zdałam na 100% :D Wyluzowałam się jak tylko potrafiłam i poszło;) Trochę strachu było, dyrektorka w komisji, ale ostatecznie rezultat w pełni zadowalający.
 I znalazłam pracę na wakacje. W osiedlowym sklepie spożywczym :D Szkoda tylko, że nie mieszkam na tym osiedlu. Szkoda ,że nie mieszkam w mieście :D Od mojego domu będzie jakieś 10km. Ale mam cudowny plan niosący za sobą mnóstwo korzyści: rower. Nie wiem tylko jak ja, największy śpioch na świecie, będę zwlekała się z łóżka o ok. 4.00 by dotrzeć na miejsce na 5.30.. Ale kondycja, mniej kg, piękne nogi, pensja- warto :D 
Szykują się pracowite wakacje.
Jutro zaczynam naukę. W życiu nie dotykałam kasy fiskalnej ;D
 Po tych małych sukcesach muszę wspomnieć, że z dietą poległam dzisiaj, i w ogóle w tym tygodniu.. Mało ćwiczeń, 2x w tyg. pizza, w tym dzisiaj po maturze. Rano było ładnie, na śniadanie musli z kefirem, potem gorzej.. Jeszcze niedawno naleśników się najadłam :/
 Jutro się poprawię. I już nie będzie usprawiedliwiania maturalnym stresem!

14 maja 2009 , Komentarze (5)

 Miałam dzisiaj maturę ustną z angielskiego! I zdałam na maxa:) A co..:D Nie było się czego bać, w dodatku egzaminowała mnie kochana facetka ,która mnie kiedyś uczyła (czyżby niezgodnie z prawem? Eetam :D). Jeszcze tylko polski, w piątek za tydzień.. i kurde tego polskiego się trochę obawiam. Narazie nic nie umiem :P Ale luz, niektórzy nie mają jeszcze prezentacji napisanych. A ja mam...beznadziejnie, ale mam.
 Potem oblewałyśmy troszkę z moimi dziewczynami. "Tylko" 1 freeq'a wychyliłam;)
 A na bieganie dzisiaj sił nie wystarczyło. Za to pograłam troszkę w siatkę z 10 letnią kuzynką. Chociaż w sumie "graniem" bym tego nie nazwała. Ale zawsze coś!

 Dzisiaj:
 śniadanie - owsianka czekoladowa
 obiad - kawałek gotowanej piersi z indyka, sałata z rzodkiewkami i kefirem, 2 wafle ryżowe
 kolacja - banan zmiksowany z kefirem
 nadprogramowo - 1 freeq limonkowy
 trochę ziaren słonecznika
 zielona herbata, woda

 brzuszki - 200