Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tomberg

kobieta, 52 lat,

172 cm, 72.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 sierpnia 2009 , Skomentuj

wpis prawie o północny. Ostatni dzień w pracy i miło i totalna klapa. Przyjemnie, bo wystrugałam ciasto, nazwijmy je jogurtowcem, choć bez grama jogurtu i wyszło nawet nawet oraz zostało pochłonięte w całości. A gapcie ci Islandczycy! jogurtowca z galaretko i owocami nie znajo! I o przepis kobitki zabiegały. No dam, dam. Niech majo. I piękny bukiet herbacianych róż panna Anna dostała... i po buziaku i wyściskana jak cytryna... milo, milusio, mało się nie poryczała. 
No i klapa totalna ze mnie, wypompowana jak dziurawa dętka, myślałam że nie dojadę do domu, padnięta na pyszczek. Majkę usadziłam przed kompkiem, otworzyłam plik z bajkami, rządz i dziel dziewczyno, oglądaj do woli, mamuśka idzie spaaaać. Ze trzy bite na okrągło godziny spałam. Nawet nie odczułam tej przedwakacyjnej euforii, jaką pamiętam z czasów szkolnych, bateryjki wyczerpane bezapelacyjnie. Totalna klapa. 
A teraz wykąpana i zregenerowana zastanawiam się co by tutaj...

20 sierpnia 2009 , Skomentuj

ale może one były jakieś zbyt wydumane, tylko 9 kg do przodu to za mało jak na mozliwości mojego apetytu. Waga wskazała 89 kg, czyli 11 kg mi przybyło od początku ciąży a jestem blisko finału. Pewnie dobiję do 9 dych. Kto by się tym teraz przejmował. Ważniejsze jest to, że... jutro idę ostatni raz do pracy!!! i ponad 9 miesięcy urlopu!!! Cały boży dzień zamierzam szczerzyć tryby!!!

19 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

nastały w pracy, codziennie czyjes urodziny. Przecież ja ciasta nie odmówię! Jutro wizyta u położnej, czyli dzień ważenia a ja czuję że będzie jakieś pół tony, jak na słonicę to bardzo mało, zwłaszcza ciężarną. Co to będzie, gdy nadejdzie czas odchudzania? Jak to? tak bez ciast i czekolad? Tak się w ogóle da? A jak ktoś lubi... Trzeba będzie sobie trybiki w głowie poprzestawiać, tak jak z rzucaniem palenia. 
Pojechałam wczoraj do opieki społecznej po ciuszki dla małej. Z pewna taka nieśmiałością, bo ja w tym temacie nowicjuszka jestem i nigdy specjalnego parcia na darowizny nie miałam. Słyszałam jedynie, ze można wyrwać naprawdę ładne rzeczy. Pomyślałam, że nieraz zwiedzałam polskie lumpeksy a tutaj będę miała lumpeks darmowy. I powiem tylko tyle łaaaał. I tyle, że to najbardziej ekskluzywny lumpeks jaki w życiu widziałam, ciuszki wyprane, poprasowane, w kosteczkę poskładane i markowe na dodatek a niekiedy nowiuśkie prosto z szwalni. I tak z uśmiechem na pyszczku i pełną siatą sukienusiek, czapulek, buciczków i koszulinek wróciłam z mocnym postanowieniem powtórki eskapady za 2 tygodnie, kiedy to rzucą nowy towar. 
A! Niebawem pozbwiona zostane dostępu do sieci, postanowiliśmy bowiem zmienić dostawcę na lepszego i pewnie parę dni odcięcia od świata nastąpi. Dosłownie, wszak mieszkam na peryferiach. Prawie w zaświatach.

17 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

bardzo lubię, nad wyraz lubię kiedy zostawią mnie samą w domu. Oba moje oswojone potwory poszły sobie do kina, więc siedzę i dumam, jakby te 2 godzinki wykorzystać. Zaczęłam od ryżu z kurczakiem w potrawce i Vitalii. Kiedyś, kiedyś zamarzyłam, żeby wyprowadzić się od rodziców i zamieszkać we własnym mieszkanku, nacieszyć byciem sam na sam z 4 ścianami. Nawet udało mi się zrealizować tą mrzonkę, ceny jeszcze wtedy nie wybujały hop do góry, kredyt przyznali i 27 m2 własnej podłogi stanęło otworem. Ledwo zdążyłam się z moimi ścianami oswoić i zadomowić a już pojawił sie w drzwiach Tomasz. Mieszkaliśmy wtedy 100 km od siebie i mój adorator wizytował mnie po 2, 3 razy w tygodniu. Na początek zostawił swoją szczoteczkę do zębów a potem  już sam został. Nie zdążyłam nacieszyć się swoim panieńskim mieszkankiem dlatego teraz każda chwila bez rodzinnego zaplecza wydaje mmi sie taka cenna. Tym bardziej, ze już za miesiąc zrobi się tu jeszcze bardziej rojno i gwarno. Nic. Cieszmy się tym co mamy!!!  

16 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

choć nie było łatwo. Ciasto mnie znokautowało, nerwy puściły i o mały włos wszystko pieprznęłabym z impetem w okolice zlewu kuchennego, bo za późno, cholera, wlałam żelatynę i kluchów od groma. Wpadłam w kontrolowaną furię i jedynie cisnęłam miską o blat, zamiast porządnie o podłogę albo w rzeczony zlew. Błysnęło mi w porę, że na sprzątnie absolutnie nie mam czasu ani ochoty. Oberwało się jedynie tym takim od miksera, co się obracają w kółko. Jeden ocalał, drugi poległ. Zacisnąwszy szczęki, wsiadłam w samochód i ponownie udałam się po ingredienta. Podsumowując ciasto wyszło świetne i smakowite. A masę z kluchami zatrzymałam, bo wydaje mi się, że da się z niej coś zrobić. Powiedzmy, identyczne ciasto, tyle że trzeba będzie wypluwać co jakiś czas kluskę. Wielka mi rzecz!

Na krewetki nie miałam już czasu. Goście z kurczakowej w pełni zadowolone. 

Z Tomkiem Osłem miałam dziś starcie poranne, nawet nie pomnę o co... Wróciłam więc do sypialni, z mocnym postanowieniem nie wychylania stamtąd nosa już nigdy. Położyłam się spowrotem do wyrka, pochlipałam trochę, po czym stwierdziłam, że bez sensu, bo wymuszam to płakanie. Spałam do prawie trzeciej!!!, co mi się normalnie nie zdarza. Obudziłam się głodna i pełna, mowa o pęcherzu. A! wiem o co... Wmawiał mi, że dysk zewnętrzny mi upadł. A nie upadł!!! Jak już wyłoniłam się to łaził w kółko i łasił się więc darowałam. Wspaniałomyślna ze mnie istota, co? albo raczej wredota. Nie mogę się długo dąsać na niego, bo Tomasz ma na mnie swój niezawodny sposób, prędzej czy później zawsze powali mnie śmiechem. No jak tu się gniewać skoro w środku pękam z jego tekstów albo wygłupów?  

15 sierpnia 2009 , Komentarze (3)

będą dzisiaj mialy miejsce. To pewne. Spodziewamy sie gosci, trzeba sie przygotować. Dla dzieci i dla ciężarnych śmietanowiec czy tam jogurtowiec. Sałatka z kurczej piersi i może jakaś niewielka z krewetek. Do sklepu pora nam się wybrać. Idę.

14 sierpnia 2009 , Komentarze (2)

1. Wyprać torbę
2. Spakować torbę
3. A! znaleść torbę

Majka moja jest kochana nadwyraz. Z przedszkola wróciła baaaardzo ziewająca i czekając na swój makaron, usnęła. Korzystam tedy z komputera i cieszę się tą chwilą. Majka śpi na materacu tuż obok. Właśnie się przebudziła i spojrzawszy na mnie mówi Brawo, pytam zatem przytomnie za co? a ona, kochana, za to, że jesteś piękna i śpi dalej. Dziękuję słoneczko.

14 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

Miałam coś napisać, ale nie pamiętam o czym. Może wspomnę o chlebie, że wyhodowałam zakwas i upiekłam 2 bochenki, które sama będę wcinać. Tomek raczej nie był zachwycony a Majka woli makaron. Jeszcze dojdę do perfekcyjnego pieczywa powoli, bo małymi kroczkami, ale dojdę. Przy pierwszej próbie chciałam być zuchem i, mimo że niejadalny, postanowiłam gniota skonsumować. Ale miś o bardzo małym rozumku, który czasem przeze mnie przemawia nalegał, zeby wywalić, to posłuchałam.  Wyrzuć Ania, mówie ci, niedobry ten twój chlebek, miodek lepszy.  Co? miałam zjeść bo jest? To przecież tylko kilo mąki. 

Z kronik domowych...
Próbuję sama świecic przykładem i utrzymywać mieszkanko w jako takim ładzie i porządku, choć ostatnio uciekam się do pomocy Tomka i efekty sa różnorakie. Widzę, że młode cielę, myśle tu o Mai, nie za bardzo przykłada się sprzątania swojego pokoju. Strategią jest zazwyczaj metoda kija i marchewki. Preferuję warzywo. Majka natomiast też obrała sobie strategię tj. metodę krótkich ripost. Mówię np. do niej bardzo miło Może byś Majeczko posprzątała dzisiaj swój pokój? Nieeee, dziękuję odpowiada mi na to moja śliczna dziewczynka. Albo bawimy się w sklep, ja oczywiście robię za klienta. Wchodzę, dzień dobry, książki walają się po podłodze to zapytuję grzecznie a co u pani taki bałagan w tym sklepie? Bo. Tak mi pojechała. Skutek pozytwyny jest tylko wtedy gdy ja swoją kwestię rozwijam o owo bo. bo jak nie to nie będzie tego śmego... bo jak posprzątasz to będzie to i owo... Sprawdza się.

12 sierpnia 2009 , Skomentuj

Mamy z Tomkiem ostatnimi czasy dziwne wczesnoranne uchichrane przebudzenia. Nasze małżeńskie łoże jest w całości do mojej dyspozycji, bo chłopina mój przysypia na materacu podczas nocnych filmowych oględzin. Dla mnie bomba, mogę sie turlac po całym wyrku. Bywa tez, że się w tym wyrku turlamy oboje... jak na ten przykład zeszłej nocy. Dziś rano miałam ubaw po pachy a było to tak...  Do mojego prywatnego śnienia o jakiś tam beznadziejnych miseczkach z serem? twarogiem? wtrąciła się narratorka i to nie kto inny jak sama Marilyn Monroe. Pani owa zaczęła komentować mój sen, co mnie oburzyło, bo niby czemu ona mi się wtrąca, to mój sen i co ją to obchodzi.  Ten właśnie motyw był dla mnie histerycznie wręcz przezabawny, zwłaszcza kontrast pomiędzy ikoną kina a moimi nabiałowymi banałami. Wiadomo, zaczęłam się chichrać. Do tego nastąpiła zamiana ról i teraz ja stałam się narratorem, ale zapamiętałam tylko jedno zdanie... boli noga, boli noga powiedziała Marilyn Monroe i zdaje się, że wypowiedziałam to głośno, bo w tym momencie odezwał się Tomek... mnie boli bardziej. Po czym zaczął pomrukiwać jakąś melodię myśląc, że znowu śpiewa przez sen i że właśnie to mnie bawi.  A wcale, że nie... 
I chyba noga bolała go rzeczywiście, bo zapytał przed wyjściem z domu, czy mamy jakąś 
maść przeciwbólową, bo musi posmarować sobie kolano. Mieliśmy.

11 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

i sama już nie wiem, co jest co. Czy moje nogi są takie nabite tłuszczem czy opuchlizną? Wyglądają koszmarnie, jak jakieś świńskie kopytka. Obwód kostki podwójny, chyba stopy nie tyją tak szybko? oby nie...  Reszta tez jakaś taka, jakby nie moja. Tak bym juz chciała, żeby brzuchol zjechał piętro niżej, 36 tydzień, to już pewnie pora na małe tąpnięcie. 

Znowu lodów mi sie zachciewa, z czekoladą, jak to dobrze, że jestem przygotowana na taką okoliczność. W zamrażarce aż 2 pojemniki. Tomcio Kwiatek kupił.