nastały w pracy, codziennie czyjes urodziny. Przecież ja ciasta nie odmówię! Jutro wizyta u położnej, czyli dzień ważenia a ja czuję że będzie jakieś pół tony, jak na słonicę to bardzo mało, zwłaszcza ciężarną. Co to będzie, gdy nadejdzie czas odchudzania? Jak to? tak bez ciast i czekolad? Tak się w ogóle da? A jak ktoś lubi... Trzeba będzie sobie trybiki w głowie poprzestawiać, tak jak z rzucaniem palenia.
Pojechałam wczoraj do opieki społecznej po ciuszki dla małej. Z pewna taka nieśmiałością, bo ja w tym temacie nowicjuszka jestem i nigdy specjalnego parcia na darowizny nie miałam. Słyszałam jedynie, ze można wyrwać naprawdę ładne rzeczy. Pomyślałam, że nieraz zwiedzałam polskie lumpeksy a tutaj będę miała lumpeks darmowy. I powiem tylko tyle łaaaał. I tyle, że to najbardziej ekskluzywny lumpeks jaki w życiu widziałam, ciuszki wyprane, poprasowane, w kosteczkę poskładane i markowe na dodatek a niekiedy nowiuśkie prosto z szwalni. I tak z uśmiechem na pyszczku i pełną siatą sukienusiek, czapulek, buciczków i koszulinek wróciłam z mocnym postanowieniem powtórki eskapady za 2 tygodnie, kiedy to rzucą nowy towar.
A! Niebawem pozbwiona zostane dostępu do sieci, postanowiliśmy bowiem zmienić dostawcę na lepszego i pewnie parę dni odcięcia od świata nastąpi. Dosłownie, wszak mieszkam na peryferiach. Prawie w zaświatach.