Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas płynie nieubłaganie.... a po 20-ce to już wyjątkowo szybko.. Rok 2012 był czasem wielu zmian - schudłam prawie 13 kg... wyszłam za mąż... zmieniłam miejsce zamieszkania, przeżyłam gigantyczny remont mieszkania i dowiedziałam się, że największa zmiana czeka mnie w pod koniec czerwca 2013 roku..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 281739
Komentarzy: 3769
Założony: 14 września 2008
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ellfick

kobieta, 38 lat,

154 cm, 60.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę wyjść z słodkiego uzależnienia, ważyć 52 kg i w końcu być szczęśliwą mamą..

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2017 , Komentarze (6)

Witajcie,

Kochane moje Dziewczyny dziękuję Wam za każde dobre słowo. Podnosi na duchu. 

Dobra, dobra, już melduję co i jak. Dziś Mama była po wyniki TK i RM. Zła wiadomość jest taka, że gad jak był tak jest w tym samym miejscu. A dobra - PŁUCA SĄ CZYSTE!!! Zapaliła się we mnie nadzieja. Przed Mamą jeszcze dalsza diagnostyka, ale jeśli się okaże, że nigdzie indziej nic nie znajdą to 03.04 będzie konsylium, a od 05.04 zaczynam leczenie. Lekarz prowadzący dał nadzieję, że jeśli uda się zdusić(zmniejszyć) gada, to jest szansa na usunięcie macicy. Dzisiejszy dzień to chyba najbardziej stresujący czas w moim życiu. 

A co tak poza tym u nas? Próbuje jakoś funkcjonować. Przyszła wiosna, ale pogoda nie rozpieszcza. Więc głównie siedzimy w domu z dzieciakami. A wieczorami szyję, to tak by się oderwać trochę od rzeczywistości. Przy następnym wpisie wrzucę fotki, pochwalę się.  

A co z moją wagą? Stres robi swoje, zrezygnowałam z kolacji. Więc nie jem niczego po18. Nawet nie było tak ciężko. zostało tylko 1,5 kg do wagi z przed ciąży. Tylko dziś sobie trochę na rozładowanie nerw popuściłam. Właśnie dopijam piwko %.

Dobrej nocy....

20 marca 2017 , Komentarze (10)

Witajcie,

otwieram już okno do wpisu po raz kolejny dziś. Jakoś weny brak. Wyników badań Mamy też nadal nie ma. Powinny być na dniach. Chociaż wolałabym ich nie znać i żyć w beztrosce jak sprzed pół roku. 

Byłam u Mamy w zeszły wtorek. Jakoś się trzyma, ale widzę, słyszę przez telefon, że jest załamana i przerażona. Zresztą ja też. Boje się własnego telefonu jak dzwoni i boję się też dzwonić do Niej. Ale przecież chce i muszę być silna dla Niej. Musi wiedzieć, że ma wsparcie. 

Próbuje jakoś funkcjonować, jakoś normalnie żyć. Ale mnie to tak dobija. Mam wrażenie, że się zawiesiłam. Nawet zbliżające się Święta nie robią na mnie żadnego wrażenia. Dobrze, że jest coraz cieplej, może na spacerach jakoś się zrestartuje. Starszy Dzieć zdrowy, a Młodzik niby też, ale jakoś tak jeszcze chrypi. Mam go szczepić 29.03., ale nie wiem nie jestem jeszcze przekonana. Zobaczymy jeszcze ponad tydzień czasu.

Trzymajcie się cieplutko.

11 marca 2017 , Komentarze (14)

Witajcie,

Franczesko powoli wychodzi z choroby. Jest już dużo lepiej, więc jest szansa, że we wtorek pojadę w końcu do mamy. Chociaż boję się tej wizyty, bo chyba jak ją tylko zobaczę to będę wyć jak bóbr. Zawsze lubiłam jechać do rodziców, a teraz ta myśl napawa mnie lękiem. Jak ja mam ją wspierać skoro sama to bardzo przeżywam? Cały czas mam nadzieję, że to tylko zły sen i niedługo się obudzę. Wiecie co, nigdy nie byłam przesądna, ale noc przed wynikami z histopatologii Franczesko często się budził, a ja w tej przerywanej nocy miałam sny, niby różne, a jednak sens ten sam. Sennik mówi: kłopoty, problemy i zmiany w życiu rodzinnym, choroba w rodzinie. Nie wiem czy to podświadomość płata mi figla. Przecież nie znałam wcześniej sensu tego o czym śniłam.

nadal czekamy na dalszą diagnostykę.... czekamy na wyniki tomografii, a w poniedziałek będzie rezonans... 

A życie płynie dalej, a ja nie umiem się na niczym skupić. Ogarnęłam wczoraj po zimie ogródek, jak zawsze lubiłam grzebać w ziemi, tak wczoraj kompletnie mi to nie szło.Nawet szycie jakoś przestało mnie bawić, kupiłam fajny materiał na pościel dla Mikosza, ale jakoś leży. Buu....

8 marca 2017 , Komentarze (12)

Witajcie,

Kochane Dziewczynki wszystkiego dobrego z okazji święta naszego:
ja to szczególnie życzę Wam ZDROWIA!!!

Bardzo dziękuję za każde dobre słowo i wsparcie. To dla nas trudny czas. Mam nadzieje, że będzie dobrze. Czekamy na dalszą diagnostykę, ale życie toczy się dalej. 

Mikołaj nareszcie zdrowy, niestety Franczesko właśnie kończy swój pierwszy antybiotyk. Dopadło nas zapalenie oskrzeli, więc od ponad tygodnia siedzę w domu. Nie byłam jeszcze u rodziców, bo ostatnią rzeczą jakiej Mama potrzebuje jest grypa lub inne cholerstwo. Rozmawiałam z Mamą tylko kilka razy przez telefon. Pan I. był u nich dwa razy i mówił, że Mama chyba otrząsnęła się z pierwszego szoku, ale czeka nas jeszcze ten trudny czas i stres w oczekiwaniu na rezonans i tomografię. Chodzi o sprawdzenie w jakim stopniu nowotwór jest zaawansowany i czy nie ma przerzutów. A potem kolej na ewentualne leczenie.

Miłego dnia....

3 marca 2017 , Komentarze (26)

Witajcie,

niestety dobrych wieści brak. Diagnoza zła. Rak nieoperacyjny, wchodzi w grę tylko chemia. A resztę doczytałam sobie u wuja Google. 

Dzięki za wsparcie, potrzebuje go dużo. Bardzo dużo. 

2 marca 2017 , Komentarze (7)

Witajcie,

niestety znalazłam dobry (nie źle to określiłam - raczej prosty) sposób na utratę wagi. Tydzień - 1kg. Ale nie życzę go nikomu nigdy próbować na sobie. Nerwy mnie zżerają i tylko ryczeć mi się chce. Modle się za dobre wieści........................ ;(

28 lutego 2017 , Komentarze (9)

Witajcie,

dzięki Dziewczyny za słowa wsparcia.. 

niestety dopiero wczoraj przyszły wyniki i nie jest dobrze. Niestety nowotwór. Mama w czwartek jedzie na onkologię do Częstochowy. Jestem przybita i ryczeć mi się chce. Myślałam, że temat nowotworów mnie nie dotyczy. Człowiek istota naiwna. Dobija mnie również to, że Mama straciła 3 miesiące przez jakieś ku... pierdolety. W lipcu była u ginekologa - cytologia, badanie, usg - wszystko wyszło dobrze. W listopadzie dostała krwawień, a że już ma 56 lat to zaniepokojona znów poszła do ginekologa. No i okazało się, że endometrium znacznie powiększone. Skierowanie do szpitala na zabieg tzw. łyżeczkowanie. Po badaniach krwi okazało się, że ma za nisko tarczycowe TSH i nie może mieć tego zabiegu, więc się wszystko odwlekło. W styczniu zaczął boleć ją brzuch, mówi, że takie skurcze przy porodzie to nic. Dostała silnego krwawienia, pojechała na szpital. Tam już nie patrząc na tsh zrobili jest ten zabieg pod narkozą, dwa tygodnie czekania na wynik - wyszedł niejednoznaczny (cokolwiek to miało znaczyć?!), a wg badania usg wyszły liczne mięśniaki. W międzyczasie tomografia, która też nic konkretnego nie powiedziała, bo podobno rezonans lepszy. Ale są jakieś zmiany na pęcherzu. I kolejny tydzień czekania i znów zabieg łyżeczkowania, bo krwawienie nie ustało i trzeba rozwiać wątpliwości pobierając materiał do kolejnych badań. Półtora tygodnia czekania na wynik. I przyszedł. Zmiany nowotworowe. Co to znaczy? W zasadzie nie wiem z czym to się je.. ale samo słowo nowotwór budzi tak ogromne przerażenie. Rozmawiałam z Mamą tylko przez telefon. Nawet nie mogę do niej pojechać, bo Mikołaj chory - leje się z nosa, gorączka, Franczesko bez zmian, Pan I. też coś nie za bardzo, a mnie boli głowa od rana i mam mokro w nosie. 

Mogę się tylko domyślać jaka jest przerażona... 

Dziewczyny badajcie się!!! Nie ignorujcie sygnałów organizmu i regularnie róbcie kontrolne badania. Moja Mama ze względu na niedoczynność tarczycy co najmniej dwa razy do roku robi badanie krwi. Wyniki morfologii bardzo dobre, wszystko w normie. Nawet CRP. Mammografia i cytologia wg zaleceń robi. Nawet miała robioną w lipcu, a tu teraz takie coś...

25 lutego 2017 , Komentarze (7)

Witajcie,

powiem wam, że rok mi się pięknie zaczął. Najpierw moja Mama. W listopadzie zaczęły się jej problemy zdrowotne, które nie wtedy nie zapowiadały się tak źle. Po nowym roku moja Babcia w szpitalu wylądowała z przedzawałem, a potem dowiedziałam się, że mój 25 letni kuzyn ma nowotwór wątroby. Z Mamą też nie jest najlepiej. Od prawie dwóch miesięcy męczy się z silnymi bólami brzucha, a nasza służba zdrowia niestety wiąż udawania nam jaka jest niewydolna. Czekamy na kolejny - drugi wynik badania histopatologicznego. Mama w ciągu trzech tygodni miała dwa pobrania pod pełna narkozą. Masakra, a na 100 % po otrzymaniu wyników czeka ją kolejna narkoza i operacja. Niestety tomografia nie wyszła zadowalająco. Siedzę jak na igłach, nerwy mam takie, że byle co doprowadza nie do złości. Bardzo się boję co to będzie. 

21 lutego 2017 , Komentarze (12)

Witajcie,

mam chwilkę spokoju, bo Franczesko śpi, a Pan I. z Mikołajkiem pojechali ustawić zbieżność kół w samochodzie. A ja co ? Sama nie wiem co robić. Roboty mam multum, ale nie wiem od czego zacząć. Może od przyjemności? Szybko wieszam pranie i siadam do maszyny. Wczoraj skróciłam sobie spodnie, przerobiłam Franczeskowe body na koszulki. A dziś mam w planie uszyć resztkowego węża sensorycznego dla chłopaków. Szczególnie dla Franaczeska.Taki szeleszczący, rzegoczący, z metkami. I przede wszystkim długi i kolorowy. Mam masę kolorowych resztek, więc biorę się do pracy.

Franczesko nadal kaszle, ale teraz głównie z rana. Innych objawów brak. Sama nie wiem. Robię mu inhalacje z soli fizjo., daję syropek prawoślazowy, witaminkę D. A w pokoju mam ok. 20-21 do snu. Sama nie wiem. Może te kwiatki wywalę faktycznie? Może to alergiczne. hmm.. 

Miłego popołudnia ;)

18 lutego 2017 , Komentarze (4)

witajcie,

u nas po staremu. Więc nie wiele się dzieje. Franczesko nadal kaszle, ale mnie to wygląda na jakiś alergiczny kaszel. Więc chyba czas na generalne porządki w domu. Tylko problem taki, że mam takiego lenia, że smród się unosi na kilometry. Ale cóż takie życie, samo się nie zrobić, więc kawusia i do pracy rodacy.

Powiem Wam moje drogie Koleżanki, że to moje szaleństwo słodyczowe to istotnie wynika z nadczynności tarczycy. Od tygodnia biorę mocniejsze leki i jakby mniej mnie nosi na słodkie. Fakt ja zawsze lubiłam i tego nie ma co ukrywać, ale ostatnie czasy to było wręcz napadowe. Teraz nadal chce mi się, ale potrafię to zatrzymać na po jednej krówce. Jest dobrze. I jakby ten mój agresor jakby odrobinę mniejszy. I humor trochę lepszy.

miłego weekendu..