co jest grane
Nic z tego nie rozumiem. Wczoraj staję na wadze i mam 140 ,7 dzisiaj 141.6
no a przecież korzystałam z toalety więc
ska różnica kilogram , ponad. Przecież nawet tyle wczoaraj nie zjadłam.
Co się dzieje
Z powietrza absorbuję czy cóś.
nic z tego nie rozumiem.. Woda??????
kurde i jak sie tu odchudzać jak walczysz i walczysz i figa z makiem
Dieta GAbonka
I dzień- same owoce, w obiad -dodatkowo banan (by dostarczyć potasu )
II dzień - warzywa (surowe, gotowane)
III dzień - ryż, kasze
IV dzień - kurczak gotowany, drób (dowolna ilość ), wędlina drobiowa
V dzień - dużo soków warzywnych, owocowych, pieczywo chrupkie,
ryżowe, płatki kukurydziane, chrupki kukurydziane
VI dzień - nabiał (jogurty naturalne, owocowe, ze zbożami, ser
chudy, maślanka, kefir itp).
W tym czasie dużo pijemy wody, herbat, soki,kawa bez cukru.
Nie ograniczać jedzenia, co najmniej 5 posiłków, gdyż organizm trawiąc spala kalorie.
Kolejność dni dowolna, można zmieniać !
Na śmierć zapomniałam o tej diecie
Oczyszcza i pomaga ruszyc z posad nasze zwały
można ja stosowac w dowolnym momencie
raz na jakis czas
A z tym basenem to figa z makiem na 4 w sosnowcu 3 sa w remoncie .trza miec pecha ...........a na tym jedynym tylko 2 razy w tygodniu o 10.30 .
a ja akurat nie mam wtedy jak dojechac.
No i jak tu nie wierzyc w zły los
Musze odszukac płytę z Tai - Chi . moze to pomoże
jejku
Tłusty czwartek to straszny dzień.
Najśmieszniejsze jest to ,ze nie lubię paczków i zjadłam tylko pół, ale............
z tej złości na cały swiat co to mi tak przeszkadza w moim słodkim lenistwie zrobiłam pierogi z mięsem i grzybami i do tego rosoołek. Pyszneeeeeeeeeeeeeeeee
zeżarłam 10.
wnioski
Moje wredne leniwe tłuste EGO podpowiada mi podstępnie ,że to czy tamto dobre , acz tłuste żarełko trza mojemu skarbowi upichcić. I pichcę
a potem nie mogę się powstrzymać i sama żrę.
Dajcie mi tego psychologa co twierdzi , że podświadomość jest bezmyślna i działa na zasadzie odruchów.
Już ja mu udowodnie , że jest wręcz przeciwnie. To małe wredne coś siedzi sobie we mnie i cały czas kombinuje jak by tu nic nie robić i nie zmieniać
a ja daję sobą krecić jak wiatrakiem.
No i została mi tylko mantra. Trza wymyśleć mantrę i ja zwitualizować
i tak długo powtarzać , aż podswiadomość przyjmie to jako własny pogląd.
Chinczycy to przemądry naród. Konfucjusz powiedział że mała kropla drąży skałę tylko trzeba cierpliwości.
No tak , ale ja nie mam cierpliwości
Ja mam adhd. i kosmiczna odległość dzieli mnie od cierpliwości Konfucjusza.
Po za tym nie mam czasu.
I z tego braku czasu znów popadam w życie wirtualne.
No masakra.
Ale Sezamek kazał odmeldować zapis na basen. No to dzwonię.
szarpanina
No i nie wyrabiam 1000 kalorii
miotam sie między 1100 a 1300 , i ani rusz mniej.
Jak raz spróbowałam dać rade , to na drugi dzień atak głodu i 1400 nabyłam
. Nic to poczekam na kaskę i nabęde miesiąc diety witalii , Zobaczymy co mi poradza fachowcy.
Bo jak sie okazuje to odchudzanie to strasznie rozchwierutało moja psyche. Do tej pory wydawało mi się ,że jestem nienaruszalna , optymistka. Każdy może sie oprzeć jak o blok granitu, a tu sie okazuje ,że troche odchudzania i blok granitowy w galaręte sie zmienia.
A może , rzeczywiście jest mi za dobrze na tym swiecie i szukam dziury w całym..
No bo w koncu cóż takiego sie dzieje - ograniczam sama sobie dostęp do lodówki i natychmiast zaczynam zachowywać sie jak narkoman na głodzie.
oooooooooooooooooo
A może to własnie to ........narkoman na głodzie.
Znaczy jedzonko to zastepstwo za to wszystko czego mi w zyciu brakuje. i jak zabieram sobie jedzonko to jak bym narkomanowi zabrała koks.
No dobra , kurde , a czego mi w życiu brakuje. oooooooooooooo
to wymaga głłębszej zadumy. Przemyśleń.
Pierwsze to konie , za mało koni. Jak byłam na codzien w stajni to nic mi nie przeszkadzało.
teraz tylko 1 -2 razy w tygodniu -zima
znaczy za dużo w domu siedzę i pana małżonka hołubię. Nooo, jemu to pasuje , dlatego ubija w zarodku moje szalone wg niego pomysły a ja durna daję się za nogi na ziemię ściągac bo tak łatwiej ....zaś to lenistwo..
ech idę polatać na miotle i podumać nad własną głupotą.
sie narobiło
no i narobiło się. Wstałam o 3 w nocy i po raz pierwszy od 2 miesięcy zeżarłam ciasto od szwagerki ........a swoją drogą to niezła wredota z niej, jak tylko się dowiedziała ,że się odchudzam, to mi ciasta podsyła,
Ów czyn lubieżny zapisałam co prawda skrupulatnie w bilansie na dzisiaj ale się stało.
Teraz siedzę i popijam soczek z marchwi i selera tylko 112 kcal , ale i tak mi zostało niecałe 400 do 1000.
Odkryłam dziś rzecz przeokropną , jak przesunę wagę o 30 cm to mam mniej o 300 g na wyświetlaczu.
Jak to odkryłam to zaczęłam latać z wagą po całym domu i wyszło mi , że jednak nie schudłam 141 kg jak było , tak jest i ani drgnie.
Ale mam nadzieję że w czasie tego latania to troche kalorii spaliłam.
Ach tyle mam do zrobienia , że nic mi sie nie chce.
no bo muszę iść do babskiego lekarza . koniecznie. Zadzwoniłąm i pańcia mnie poinformowała, że jak mi się pali to mogę, ale płatnie , a jak nie to dopiero koniec marca ....za darmo.
Pali mi się a i owszem ale taniej mi wyjdą póki co czopki propolisowe bo je mam w lodówce a wyżebrałam datę 2 marca , więc na ten cel nie ubędzie mi z i tak pustawego portfela.
Ryczę od dawna gromkim głosem,że to moje życie ale.................
No własnie , dzieci chcą stajnię własną, ale bez mamy ani rusz , a tu jak z nieba oferta na kierownicze stanowisko tyle że 500 km od domu no i kto mi powie co mam robic.
Własna stajnia to kupę długów i kłopotów na początek a tam kasiorka pewna bo państwowe to miejsce pracy jest i z mieszkaniem .
Kurde i co ja mam zrobić.
ech idę polatać na miotle po domu , kalorie z tego czynu lubieżnego spalić i pomyśleć
.....
Jem i jem , wpisuję i dopiero 637 kalorii sie doliczyłam . nawet tłuszcz wpisałam i tez mam jeszcze zapasu do wieczora. chyba to dobra droga,
a jednak
Jadnak mam rację
No bo tak , męczę sie codziennie z kefirkiem i warzywkami, chudum serkirm i po 3 dniach takiej meki rzuca mnie o ziemię. i zaczynam żreć co mi pod moje zachłanne łapki wpadnie.
więc postanowiłam inaczej.
Po pierwsz bardzo lubię i serek i kefirek i warzywka.
Ale lubie tez inne rzeczy,
I na sniedanko zaserwowałam sobie na łyzce oleju 100 g ram ziemniaków z wczoraj z jajkiem
i wyszło z tego 283 kcal,
i wcale teraz mi się nie chce do lodówki , czuję się najedzona.
więc będę jadła często - 5 razy w małych ilościach i to co lubię.
Może nie wyrobie 1000 ale napewno nie bedzie więcej niż 1200.pozapisuje to skrupulatnie przez parę dni i zobaczę co z tego wyniknie.
no bo od poniedziałku planuję kupic diete vitalii i i może taki eksperyment pomoże w ułozeniu takiej diety, żebym sie nie zamordowała i nie pozabijała wszystkick wokoło.
No i zima
Zaspałam , ale na dworze cudnie, mróz, śnieg i słońceeeeeeeeeeeeeee
od razu humor mi się poprawił. . Do tego zaspałam. 8.30 a ja śpię. a mój Sakrb wszystko zrobił - gary pomył, z psamim był, herbatke zrobił i nawet sam sobie zrobił śniadanko.
Mnie zostało polatać na miotle i obiadek zrobić.
Muszę dzisiaj pocwiczyc w koncu i musze zadzwonic na basem. dowiem sie kiedy mozna tam chodzic. No i trzymac kciuki do południa za moje starsze dziecko - zdaje egzamin na prawko.Synek zdawał praktyczny 3razy. a Córka dopiero pierwszy raz , Zobaczymy. Teraz zajrzę do kalkulatora zobaczę ile kal kosztowało mnie sniadanko
masakra
Dopiero jak zaczęłam pisac co jem i regularnie liczyć kalorie, to sama zobaczyłam i kalorii wtrzacham co dzień.
to straszne. Okropnie trudno utrzymac sie w granicach 1000 kcal.
A wystarczy że zjem coś co wydaje sie normalne i wcale nie kaloryczne a potem zajrzę do tabel i włosy na głowie się podnoszą.
inna sprawa ,że dieta 1000 kalorii jest niebywale restrykcyjna, i trudno jest sie przyzwyczaić.
Bardzo zdradliwe jest gotowanie obiadu i próbowanie.
Juz sobie zrobiłam takie danie pod nazwą - różne takie , które ma obligatoryjnie 50 kalorii i dopisuje je po obiedzie na wszelki wypadek.
No i okropnie zapędza mnie do lodówki .......nuda.
Jak siedzę w domu to lodówka moja.
Jedynym pozytywem jest to, że zaczęlam o tym myśłec i mimo dużej niechęci wpisuje wszystko co pochłonę. Dzisiaj to musiałam sie znowu boksowac sama z soba ,żeby wszystko zapisać. Wiedziałąm ,że przegiełam i przegięłam. Jest 15.20 a ja zeżarłam juz 1420 kkalorii. A rano tak było miło . stanęłam na wadze i pół kilo mniej było. No to zaraz musiałam to nadrobić.
Ale nie dam się . Schudnę choćbym miała sobie łakome łapki przywiązać do boków. Czasem to mam wrażenie ,że moje ręce są poza moja kontrolą.
ech.
palenie
Juz wiem , najwięcej palę rano.
Pewnie jak bym sie do rury wydechowej jakiegos samochodu podłączyła to tez by było ok.
Policzyłam , jest 9.30 i od 5 rano 10 papierosów wypaliłam.
Teraz to moge nawet i 2 - godziny nie palić ,ale rano jakis mus koszmarny pcha moja rękę w stronę paczki z tym badziewiem.
No i co mam zrobić. to odruch jak z jedzeniem. ale i tak jest nie najgorzej bo z prawie 50 zeszłam w tydzień do 28
jak dzisiaj wypale 25 to jutro 20
a potem ide do koleżanki lekarki niech mi coś jeszcze da ,żebym znowu nie wyladowała w szpitalu jak ostatnim razem jak rzucałam palenie. I powinno byc ok.
No a potem trzeba jeszcze wytrzymac i nie zapalic.