Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82617
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 września 2011 , Skomentuj

Byłam u fryzjera , a tam lustra tak jakoś prawie do ziemi i NIECHCĄCY popatrzyłam Masakra.

 Widziałam kiedyś film o morsach. Jak sie przelewają przy poruszeniu. U nich to naturalne . Warstwa tłuszczu jest ich ochroną.

No a po jaką cholerkę ja tak wyglądam. I niech mi nikt nie mówi ,że mam taką siebie pokochać i zaakceptować

Że niby ma być ławiej . Z czym łatwiej , Z tymi zwałami tłuszczu. Kurde

A z drugiej strony to jak bym kogoś takiego zobaczyła na ulicy. Właściwie to widuje nawet codziennie - młoda dziwczyna o moich gabarytach . I zawsze mam ochote podejśc do niej i powiedzieć ,żeby coś z tym zrobiła.

No więc jak zobaczyłam siebie.............................................

A tyle czasu mi sie udawało . W domu mam małe lustra . to mnie w nich całej nie widać.

No dobra, Teraz co jeszcze dzisiaj jadłam

 W pracy :

Jedna malutką bułeczkę razową z ziarnami i 2 szklanki soku pomidorowego z Tymbarku. A do tego gruszkę.

Jak wpadłam do domu to z nerwów zeżarłam kromkę chleba ze szmalczykiem spod pieczeni.

A po 1,5 godzinie jak juz zrobiłam obiad to nalewke rosołu z kopiata lyżka stołowa makaronu a na drugie 50 g mięsa , 50 g ziemniaków, 6 fasolek szparagowych i pomidory.

Teraz marchwke i mam nadzieję , że uda mi sie tylko poprzestac na soku marchewkowym, który zaraz zrobie. Jeszcze nie ćwiczyłam , ale zaraz to zrobię i to by było na tyle.

Mam dość tego przelewającego sie tłuszczu.

Jeszcze mam jedną wizję. Straszną. Teraz tak naprawdę żyję w cieplarnianych warunkach . Daje radę funkcjonować na codzień z tą moją niepełnosprawnością , z tym zwałem tłuszczu na sobie  a wystarczy żeby warunki sie troche pogorszyły. Tyle widuje sie róznych tragedii . Nawet u nas w Polsce. Wichury , powodzie. I to by wystarczyło ............wolę nie pisać co może sie zdarzyć    .......ze mną .Matko jedyna

13 września 2011 , Komentarze (2)

O poranku - ślicznym zresztą witam wszystkich.

Jechałam dzisiaj do pracy i ilość liści na jezdni uświadomiła mi jak czas szybko leci. A mnie jeszcze ból nóg wyciął ponad pół rok  - mam ten czas jak za mgłą. była zima a tu już jesień

Siedziałam dzisiaj w kuchni i tak sobie przypominałam  - jak ważyłam 145 kg to wydawało mi się , że jak przytyję 5 kilo to koniec z chodzeniem . A ja przytyłam 15 i chodzę. Byle jak ,  ale jednak.

 Ale to wcale nie jest powód do dumy. To tylko dowód mojej desperacji. I tak sobie myśle, że teraz powinnam z równą desperacja ćwiczyć. Bo jak mi sie wydaje jest to jedyny sposób na odwrócenie procesu tycia. Musze tylko wpaść w rytm - przyzwyczaić się .

 Zrobić z tego NAŁÓG

Czytałam dzisiaj parę pamiętników ,dzie dziewczyny schudła jak Sezamek.
Wniosek jest jeden - bardzo ciekawy.

 Zawsze jest podobnie. Najpierw waga sie buja . Dana delikwentka sie miota i nagle coś zaskakuje. - Najprawdopodobniej w psychice i waga zaczyna spadać. No bo np 36 kg za 8 miesięcy to super wynik, biorąc pod uwagę , że po drodze na pewno były przestoje.

Czyli tak trzeba sama siebie zdeterminować , żeby po prostu chudnąc,

Ale jak to pisze to takie proste.

No dobra - tyle filozofii na dzisiaj.

Po pierwsze -  wczoraj o jedenastej wpadłam do kuchni iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

udało mi sie zjeść TYLKO pół pomidora. Nie byłam głodna - o nie wcale. Po prostu odruch kazał mi iść coś zjeść.

Ale już wiem i zawalczyłam i prawie sie udało . przyzwyczajenie ruszania szczękami w trudnych sytuacjach albo niezręcznych jest do zwalczenia.

Muszę tylko na głos sobie powiedzieć , że jak chcę posiedzieć i poczytać to wcale w tym celu nnie muszę robić sobie jedzenia by mieć wytłumaczenie czemu siedzę w kuchni a nie robię np. porządków, albo nie podlewam kwiatków czy nie robię prania.

Muszę sobie tylko głośno powiedzieć ,że świat sie nie zawali jak przeczytam kolejny rozdział bez pożerania michy jakiegoś zapychacza  , a pranię nastawię poźniej . Jesteśmy sami z mężem  i nie ma już takiego przymusu jak jeszcze parę lat temu.

Ależ się rozgadałam

 No tak  dzisiaj rano o 5.30 - 150 g ziemniaków z wczoraj na łyżce oleju odsmażyłam i do tego jajko  i 1 duży pomidor w formie sałatki i kromka chleba ( 50g) bez niczego i 500g herbaty. Kurde może nie powinnam tyle herbaty rano żłopać.

Razem wagowo wyszło 400g stałego pokarmu , tyle że dzisiaj nieco kalorycznego przez tą jajęcznicę. i 500 g herbaty.

Z tą kalorycznością to też nie do końca tak  - bo przecież otręby też sa bardzo kaloryczne , więc jak się posumuje to nie wyjdzie tak najgorzej to dzisiejsze śniadanko.

 A" trzęsawki"to mam nie dlatego , że mało jem na śniadanie ,tylko dlatego ,że przedwczoraj wieczorem pozwoliłam sobie na  2 kromy chleba , i wczoraj organizm oczekiwał do południa tego samego a nie dostał . No i zafundowałam sobie spadek cukru i trzęsawkę.

Jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie - dzisiaj rano wcale nie byłam głodna. A teraz mam zgagę.

MUSZĘ SOBIE ZAPARZYĆ LNU.

12 września 2011 , Komentarze (1)

No więc tak. Jak już wpadłam do domu to rzuciłam się do obierania ziemniaków i fasolki .

I tak pomiędzy zaczęły mi sie ręce trząść. I  w środku dygocząca galareta, No to wszystko na bok i musiałam kromke chleba  - wystarcza cieńka , cieńko masłem i pomidor. Jak kończylam to dygot zaczął ustepowac.

A swoja droga to ciekawe , czy ta hipoglikemia to bardziej z ciała czy umysłu.

No to kromeczka zaliczona. Potem 2 łyżki ryżu z 200g rosołu. Na drugie 3 ziemniaki  - no jakieś 120g , kawałek duszonego mięsa i góra fasolki - bez bułki.

Na deser gałązeczka winogronka i herbata

Potem 2 godziny prasowania  - uznałam ,że to za pół godziny gimnatyki wystarczy - tym bardziej ,że prasuję raz na 2 tygodnie takie ilości i jak skończyłam to jeszcze musiałam skonczyc zszywać bryczesy córki . O 19.30 pół dużego pomidora + 2 łyzki otrab owsianych + 150g jogurtu.

Myślę ,że dzisiaj nie dam plamy z podjadaniem po 20. tym bardziej ,że po tym obiedzie właściwie nie byłam głodna . Zjadłam bo czułam,że jak nie zjem teraz do dopadnie mnie głód po 22. A może by mnie nie dopadł ...........ghm

Jestem zadowolana z dzisiejszego dnia . Dużo mniej wchłonęłam i gdyby nie lekki zastój w okolicy ujścia z odwłoka  byłoby super. no i tyle.

12 września 2011 , Komentarze (2)

Siedzę w pracy i marzę.

Oczywiście o tym co wchłone jak przyjde do domu.

Kurde to głupie  ale co zrobić. Od rana do tej pory tylko mały bobofriut z marchewki i gorący kubek - zupka z zielonym szczypiorkiem  - sama chemia ale stosunkowo nisko kaloryczna bo tylko 70 kalorii - więc mój olbrzymi organizm zaczyna powywać . a może to nie organizm tylko nałóg. Jak zwał tak zwał marzy mi sie i kropka.

Bo na obiad to i rosołek z ryżem i ziemniaczki , fasolka i cudowna pieczeń a do tego sałatka  z pomidorów.

No dobra pomarzyłam , a jak będzie naprawdę to napiszę póxniej

12 września 2011 , Komentarze (3)

Ale obiecałam że wszystko to wszystko.

Wczoraj wieczorem , tak jakoś po 23 weszłam do kuchi i ręce same ukroiły 2 kromy chleba wyjęły z lodówki mięsko co to je zrobiłam do chleba dla dzieci i Skarba , urąbały stosowne plastry i połozyły na chlebie a następnie  zapodały w/w kanapki  do otworu gębowego  = mojego niestety - zeżarłam , pychota.

Zaznaczam jeszcze raz Wysoki Sądzie ,że to ręce  nie ja. Ja to wogóle głodna nie byłam i cały dzień udało mi się bez chleba a tu taka wtopa .

A teraz mam tylko zgagę i rozdęty żołądek.  No a przecież mówiłam , że to nałóg. I TO POTWORNY.

Ale stało się. Początki na nowej drodze zawsze sa trudne.

Dzsiaj :

rano o 5.30

2 łyżki otrąb owsianych i 4 łyżki jogurtu  do tego pomidor i kleik ryżowy i pomidor - wagowo to wyszło że zeżarłam zpomidorami 0,5kg żarcia i 2 kubki herbaty też pół kilo . Czyli rano wyszło kilogram ...............Matko jedyna

Jeśli chodzi o kleik ryżowy to po prostu lubię , ale w tej postaci co ja go pochłaniam jest znacznie bardziej kaloryczny niż ciastko.

Natomiast pokarmem mojego życia są pomidory. Mogę je jeść pod każdą postacią  za wyjatkiem keczupu  i w każdych ilościach.

Oczywiście najlepiej świeże . Pół kilo dziennie to norma. I tak było od zawsze. Może dlatego nigdy nie mam złych wyników badań krwi . Ani cholesterol , anie miażdżyca , ani cukrzyca mnie nie dotyka. i inne wyniki  też mam ok.

Za to nie znoszę jabłek , No może jako dodatek do pieczenia mięsa lub pieczone w folii  to jeszcze,   ale na surowo  ..never.

No i to by było na tyle teraz .

11 września 2011 , Komentarze (2)

No i udało sie--------no prawie , bo jednak wagowo to znowu zacna ilość.

No bo o 18 wrabałam 350 g kleiku ryżowego i do tego pomidor - taki 200 g no i 2 kawałki papryki konserwowej.

No i ćwiczyłam, 

Wydaje mi się ,że jest lepiej niż wczoraj.

11 września 2011 , Komentarze (2)

Aldonka  - Sezamek ma chyba jakies problemy rodzinne i pracuje od paru miesiecy. Więc chyba nie ma czasu . W końcu do niej zadzwonię.

Z tym piciem to było tak.

Nie piłam całymi latami bo mąż pił i nie chciałam zaczepki. Najwyżej jak wyjeżdżałam sędziować - sama - to piwa sie napiłam po konkursach . bo też jako sędzia musiałam być w pionie.

Jak mnie te nogi zaczęły tak boleć w listopadzie , to mąż juz nie pił parenaście lat  a ja pozwalałam sobie czasem na drinka na jakiś imieninach czy urodzinach , bo sie już nie bałam.

I jak mnie te nogi tak zaczęły boleć ,że siedziałam wieczorami w kuchni i wyłam w ścierkę ,żeby Skarb nie słyszał , No i  zaczęłam żreć środki przeciw bólowe. Jak miałam zmieniac opatrunki to prawie umierałam. Potem się dowiedziałam ,że takie rzeczy to robi sie w przychodni albo w szpitalu i pod działaniem silnego środka przeciwbólowego . W tak zwanym między czasie uczuliłam się na prawie wszystkie prochy co je tak żarłam garściami.

Więc jak już sięgnęłam w okolicach stycznia dna - ból mnie prawie odmóżdżył , to po prostu zaczęłam pić . wygladało to w ten sposób , że przychodziłam z pracy a po drodze kupowałam wisniówke 200 - 300 czasem pół litra.  Wchodziłam do domu odkręcałam korek i piłam na "rurę"  po trochu , tylko żeby się znieczulić , No a wieczorem to juz nawet nie wyłam z bólu . Potem rano praca na katzu - rano jechałam samochodem często jeszcze na "fali " Katz odpuszczał koło 13 a potem koniec pracy i od nowa.

Po tygodniu takiej jazdy trafiłam na internecie na opatrunki żelowe.  Pojechałam prosto z pracy do apteki , ale okazało się ,że trzeba zamówić.

A wóda przestawała działać. Już nie o 13 a o 10 zaczynała się walka z " gwoździami wbijanymi w żywe mięsko" tak to czułam. Gdzieś po 11 dniach picia zaczęło mi świtać , że nie ma to sensu , a jak dostałam opatrunki z hydro żelu to ulga była tak olbrzymia , że przetrzeźwiałam i przestałam pić. Oczywiście bolało dalej jak jasna cholera , ale dało sie już z tym myśleć. no i poradziłam sobie .

Z tamtego czasu została mi ta wisnióweczka  ale te 200 g czasem mniej to teraz po prostu drobna przyjemność raz na jakiś czas. W końcu alkohol też dla ludzi.

A częściej nie moge , bo o ile mąż zrozumiał tamto styczniowe szaleństwo , o tyle może nie rozumiec jak bym się teraz pogrążyła w podpijaniu. A uruchomić u alkoholika powrót do nałogu to prosta i szybka rzecz. No i to było jeśłi chodzi o wódeczke.

A nie  - jeszcze jedno . Zaczęłam robić naleweczki , z wiśni , z malin , z orzecha. Takie co to muszą rok leżakować , w ilościach ........0.5 do 1litra , bo spirytus bardzoooooooooooo drogi jest. Na pierwszą muszę czekać jeszcze 8 miesięcy. Już zrobiona . przelana . Leżakuje. W sumie mam już 1,5 litra nalewek. Jeszcze chcę zrobić w tum roku nalewke z derenia i z głogu , ale to po pierwszych przymrozkach. No

A teraz żołądek.

Nie operacji jednak nie zrobie . Poczytałam sobie , a mam też koleżanke po czymś takim  - mało nie zeszła. Ja śmiertelnie boję sie operacji i narkozy.

Dam radę bo muszę.

No i raport z jedzonka.
O 12.40 wagowo to 400 g ale.........pół główki sałaty , 150 g gotowanego indyka, 1 pomidor i łyżka majonezu. No i herbata.

poprawiłam łyżką kaszy gryczanej i 2 łyżkami jogurtu  a już mi sie o tym zapomiało  kurde. Aż mnie skręcało ale napisałam ------------no

 

11 września 2011 , Komentarze (2)

Pamiętam jak przestawałam palić ponad 2 lata temu. Zostały mi 3 papierosy . Zrobiłam sobie kawę o pranku, zasiadłam do kompa i napisałam na Vitalii , że to są ostatnie 3 papierosy jakie narazie palę i jak je skończę to póki co przestaję palić.

Nie nie napisałam że rzucam palenie i tak nie myślałam i nie myślę do dziś . Po prostu przestałam  i szlus.

Z jedzeniem jest o wiele trudniej bo nie da się całkiem przestać. Trzeba ograniczyć. A jeśli jedzenie też jest nałogiem to walka z nim przy ciągłej dawce podtrzymującej ( no coś trzeba jeść żeby nie znaleźć sie po drugiej stronie  ) jest naprawdę niewyobrażalnie trudną do zrobienia rzeczą,

Jak dopada mnie atak wilczego głodu to wszystkie razem ataki głodu nikotynowego przy tym to pikuś. Po prostu wyłącza mi sie rozsądek .

Wtedy działam jak 2 osoby :

- jedna żre radośnie przy tym rechocząc , mimo że ma świadomość występku

- druga stoi z boku i przygląda sie temu z dezaprobatą , ale będąc lojalna wobec samej siebie próbuje to szaleństwo usprawiedliwić

Ale wiem , że dam radę  , że sobie poradzę .

Zawsze sobie radziłam z różnymi problemami  o ile potrafiłam je sprecyzować , nazwać.

Bo wtedy już było wiadomo co robić. Tak coś sie nazwie  to można to wyłączyć , podporządkować swojej woli. Mieć nad tym władzę  a nie żeby to cos miało władzę nademną

I właśnie dlatego wróciłam na Vitalię, bo wiem co mam robić a pozatym liczę na wsparcie.

Nie będzie mi łatwo , bo moja wygodna podświadomość natychmiast zaczęła sie buntować.

Jest jeszcze jedno - 95 % lekarzy u których byłam twierdzi , że tylko operacja zmniejszenia żołądka mi pomoże, Że sama nie dam rady schudnąć bo już jestem za gruba.

Co poniekąd do tej pory się potwierdzało - nie dawałam rady .

Ale powtarzam - cały czas nie robiłam jednej rzeczy, Jakbym sie podświadomie broniła przed pozytywami tej działalności - nie ćwiczyłam.

Od dzis ćwiczę i zobaczymy. Przecież są tacy co sie im udało  . Daleko nie szukać  - Sezamek w ciągu 2 lat schudł o "człowieka" czyli ponad 60 kg. Więc mi sie tez uda  .

A teraz raport z poranka :

5.00   -  nie da się ukryć katz i ból głowy

No to 50 g kaszy gryczanej 100 g jogurtu  ..........tak wogóle to mi smakuje takie połączenie kaszy gryczanej z jogurtem  do tego 300 ml a właściwie g ......( przeciez litr wody waży ok. kilograma).........no i  tabletki od bólu głowy.

8.30

Pomidor taki duży - 250 g , 50 g chleba  , łyżka oleju , bazylia , i 2 x 300 g herbaty

no i  zabieram się za prasowanie. Mimo cudnej pogody  a właściwie dlatego ,że słońce tak świeci nie mogę wyjść,  bo brane ostatnio antybiotyki miały działanie uboczne i jeszcze przez jakiś tydzień mam nadwrazliwość na słońce .  i to by było na tyle

 

10 września 2011 , Komentarze (1)

jajęcznica, pomidor , kroma chleba - ale bez masła. no i kubeł ................hmherbaty.

No i 200 g wisnióweczki . I znowu mnie ......(ale juz jedna) ...........noga szczypie.

Znaczy działanie uboczne, a ponieważ to tylko 200 gram to tylko mnie jeszce do tego głowa JUŻ boli. i znowu spokój na parę miesiecy.

Jak sobie tak policze to wtrząchnęłam w siebie ze 3 kg w różnej postaci - stałej i płynnej. No i jak tu nie tyć.

Ale moge jutro znów zacząć ................. liczyć te wchłonięte kilogramy

10 września 2011 , Skomentuj
Guzik prawda . nie piję. Wypicie 2 setek wódki raz na 1,5 - 2 miesiące nie jest piciem
 O nie. Wiem wszytko o nałogach bo mam męża nie pijacego alkoholika więc daruj sobie straszenie mnie piciem. I nie kłamię. Postanowiłam pisać WSZYSTKO  co wyprawiam chociaż czasem paluszki na klawiaturze to aż mi wygina........no