Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82696
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 września 2011 , Komentarze (2)

Muszę teraz bo zapomnę. O 10 wrąbałam jakieś 350 g pomidora z 2 kromkami chleba i łyżką oleju, No razem to tyle miało

O 14  miseczka kleiku ryżowego z dużym pomidorem  do takiej mmiseczki mieści sie 400 g bądź czego

O 16  -  2 kromki z serem lazur i pomidorem podparte takim dużym kubkiem herabaty . No i jak to podliczyłam to siedzę i żłopię  sobie cichutko wiśnióweczkę. Lubie ją

 

Chyba nie dam rady. Wyglada na to ,że mój organizm musi  mieć jakiś nałóg. Jak rzuciłam palenie to jeszcze jedzonko mi zostało

Ale to przecież wszystko tkwi we mnie. Jak tak sama siebie oglądam to myślę ,że każdy psychiatra by rączki zacierał jak by mnie dorwał.

Dostałam list , gdzie opisano mi sytuację jak lekarz postraszył pacjętke otyła i sie udało schudnąć.

A chyba się nie boję.

Nie to nie tak. Bardzo się boję że nie dam sama rady czegoś zrobić , że będę zależna . Już jestem zależna od auteczka. Bez niego nigdzie się nie dostanę. Bo moge przejść 100 - 200 m i co dalej . Pewnie mogę więcej ale ile to będzie trwało.

to nie będzie tiu tu tiu tu to będzie krwawa jatka.  Matko jedyna ............................

10 września 2011 , Komentarze (2)

Niestety , wczoraj skończyłam na 100g kaszy gryczanej ugotowanej na sypko i ok 100g jogurtu typu greckiego.

I tak nie było najgorzej.

A swoja drogą nie do konca jestem pewna czy jak podają w tabeli ilość kalorii w 100g kaszy  lub ryżu to jest to po ugotowaniu czy przed.

 Bo naprzykład jak sie ugotuje 100 g suchego ryżu to jest to porcja dla dwóch osób  i obie osoby się najedzą tą ilością.

No dobra,

Dzisiaj stanęłam na wadze i..................159,1 kg  , tyle że ja już nie szaleję z radości , że zleciało mi 2 kg od przedwczoraj. To wszystko woda. Już wiem na pewno,  że mam zaburzoną gospodarkę wodą w organiźmie i 3-4 kg w te czy wete to pikuś .

Tylko problemem jest ,że to bujanie jest z tendencją wzrostową  po 200 - 300 gram na tydzień zo0staje, a ja bym to chciała odwrócić. Może się bujać byle w końcowym efekcie spadało. Stąd też wzięły się moje rany na nogach , bo jak miałam w upały zatrzymania wody to skóra po prostu przepuszczała ...............ale ja nie o tym.

Znowu się rozgaduję nie na temat.

Dzisiaj rano zjadłam 150 g kaszy gryczanej i ok 100 g jogurtu, po godzinie , żeby mieć wytłumaczenie sama przed soba ,że nie biorę sie za jakąs robótke ręczna domową tylko czytam kolejną książkę usmazyłam sobie na oleju resztę ryżu z przedwczoraj ( bo sie zmarnuje a szkoda  ) Było tego jakieś 200 g . To wszystko popiłam prawie 0,5 l herbaty  - na szczęscie nie za mocnej. Uffffffffffff

 Jak to piszę to sama jestem przerażona. jest 8.50 a ja od 6.30 wcisnęłam w siebie prawie pół kilograma pokarmu stałego i pół kilograma wody. Razem cały kilogram został wcisniety przez mój organizm.

Matko jedyna.

I jeszce po tym wszytkim stanęłam na wadze i było mnie i tak 2 kg mniej.

Musze to przemyśleć.

A narazie spadam polatac na miotle po domu ............reszta wieczorem.

 

 

9 września 2011 , Komentarze (1)

Cholerne reklamy . Mam takie odruch , że jak cos reklamuja to ja napewno tego nie kupię. Koduje mi sie absolutna niechęć i kropka. A im bardziej agresywna reklama tym bardziej mnie odrzuca.

Ale ja nie o tym chciałam.

 No więc dzisiaj w pracy udało mi sie przetrwac 8 godzin o soczku bobo fricie. Nie byłam głodna o nie. po takiej dawce kalorii rano.

 Ale jak weszłam do domu to jakby amok mnie opanował. No obiad 4 łyżki kaszy gryczanej a do tego gulasz z indyka z imbirem i wiśniami taki dietetyczny przepis z Vitalii. ale zanim sie zrobiło to zeżarłam  :

2 kromki z pomidorem

2 łychy ryżu z łyżką cukru i 3 łyżkami jogurtu

2 godziny po obiedzie 6 malutkich kromeczek z bagietki z kiełbasą. a dzień się jeszcze nie skończył.

 

Ale może mi się uda skończuć na jogurcie

 nie ćwiczyłam

 do jutra.

9 września 2011 , Komentarze (6)

Nie było mnie .

Nie , nie zdradziłam Vitalii na rzecz innych miejsc. Jakoś mi to nie wychodziło mimo że próbowałam . Żadne blogi pisane na innych forach nie były ważne na tyle by być tam co dzień. Nie czułam żadnego wsparcia. Wyjątek stanowi National Geografic , ale to zupełnie inna rzecz. Tam pokazuję zdjęcia z moich wyjazdów i opisuję je.

Ale takie BYCIE , przez duże B , jak na Vitalii to nie było . ani na Onecie , ani na Wp ani gdzie indziej.

Zalogowałam sie w conajmniej 6 miejscach i figa z makiem.

A waga rosła . powoli , systematycznie ale do góry.  Aż przekroczyłam Rubikon. - 160 kg . I chociaż wcześniej się zapierałam - to mam juz 2 wagę.

W tak zwanym między czasie walczyłam z potwornym bólem  . Miałam cieknące rany podudzi , wdały się jakieś bakterie i ból zabijał we mnie chęć do jakichkolwiek czynności przez parę miesięcy. 

Próbowałam różnych rzeczy  - tabletki przeciw bólowe - tyle żarłam ,że uczuliłam się na wszytko z wyjątkiem pyralginy - tyle że po niej boli mnie żołądek.

 Zaczęłam pić - piłam przez prawie 3 tygodnie. Okazało się że jak piję to nie boli , ale potem jest jeszcze gorzej i nie chodzi tu o katza , o nie, Ból po przetrzeźwieniu był nie do wytrzymania. Więc i ta metoda odpadła.  Chodziłam zaćpana do pracy a popołudniami wyłam z bólu w domu. Każda zmiana opatrunki to była godzina walki z chęcią skrócenia męki . Mąż uciekał  w tym czasie.

Bo myśli samobójcze też miewałam , ale jeszcze chyba mam coś do zrobienia na tym świecie , bo odrzuciłam je po przemyśleniach albo dlatego , że już w tym czasie zaczęły działać leki , które dostałam od mojej lekarki.

Kwestie finansowe też mi dały w tyłek , bo wydałam na nogi ok. 400 zeta miesięcznie.

Bo po paru zmianach lekarza specjalisty , wydaniu okało 1200zeta , trafiłam w końcu na lekarkę która mi pomogła. Trwało to prawie 2 miesiące . ale przestało boleć.

A byłam w takiej desperacji ,że nawet sama sobie robiłam zastrzyki w brzuch  2 x po 10 sztuk. Cały brzuch miała fioletowy, ale pomogło.

No i cokolwiek by się nie działo to tyłam. Powoli  ale systematycznie .

Wymyśliłam ,że to tarczyca . Poprosiłam o skierowanie na badanie.

I co i nic

Nie mam miażdżycy , nie mam cukrzycy, tarczyca we wręcz idealnej normie.

Więc ja się pytam do jasnej ciasnej  :

CZEMU......WHY.......... WARUM................PACZIEMU 

Cokolwiek bym nie robiła waga pełznie w górę.

Jest tylko jedna rzecz -pisałam już o tym - muszę zacząć ćwiczyć  CODZIENNIE - a nie jak mi się przypomni.

Inna sprawa ,że ostatnie 8 miesięcy to nawet jak mi się przypominało to i tak nie miałam siły na cokolwiek.

A może tylko sie usprawiedliwiam.

No i dobrze,

Stan na dziś jest taki :

Wróciłam

Ważę 161,1kg

Tęsknię za Sezamkiem

Chcę schudnąć by być - nie cudnej urody modelką , ale sprawną kobietą w stosownym wieku

I te 80 kg na pasku to to co chcę osiągnąć .

Będę starała sie wpisywać to co będe jadła codziennie . Liczenie kalorii zostawiam pedantom.

Po tych paru latach tabele kaloryczne znam na pamięć i indeks IG również.

No i będę pisać czy ćwiczę codziennie czy też nie.

Dzisiaj :

Rano zjadłam kromkę chleba - cieńką - 3 mm z masłem , ale tak na zasmarowanie dziur i 2 plasterkami sera lazur . Ale to póxniej , bo najpierw wtrząchnęłam michę odsmażonego na oleju ryżu z pomidorem . Jakieś 600 kalorii na dzień dobry.

 

Wiem  wiem wiem - jedzenie jest najgorszym i najtrudniejszym do zwalczenia nałogiem , ale jak mi się udało z paierosami to uda mi się i z jedzeniem.

Reszta wieczorem.

 

 

23 stycznia 2011 , Komentarze (1)
Będę udawać ,że nic sie nie dzieje , ale zaskoczyłam z ćwiczeniami.
Oczywiście nie tymi wykupionymi - to jakaś bzdura. Facet mimo 5 maili przysyła mi co tydzień tego samego gotowca. Pewno pojechał na narty i ustawił automat. No i kropka.
Za to dieta - rewelka.
Znowu spadło pół kilo. Pewnie to w połączeniu z codziennym miotaniem sie na rowerku  - dzisiaj udało mi się 10 razy zapedałować normalnie , bez zdejmowania prawej nogi w najwyższym punkcie . Co prawda aż się spociłam , ale to sukces, bo pierwszy raz to w ogóle tylko lewą kręciłam a i to tak z przechyłu.
SEZAMKU kochany uprzejmie donoszę , że znowu udaje mi sie zrobić 20 brzuszków naraz.
No i pędzę mojego męża do ćwiczeń. On musi schudnąć 25kilo. Tyle przytył , jak przestał palić. A ja nie znoszę grubych facetów ..................to po pierwsze , no i mój Skarb ma wypadający dysk i te 25 kG to potworne obciążenie dla jego kręgosłupa.
Nawet chyba mu to pasuje, bo ze śmiechem marudzi , ale ćwiczy. i kręci na rowerku.
Więc może tak wespół wzespól nam sie uda 

22 stycznia 2011 , Komentarze (2)
Wstawiłam kolejne kilo cukru do skrzynki - stoją sobie rządkiem a ja od czasu do czasu podchodze i podnoszę . I jest co podnieść . Chociaż powinnam postawić spokojnie piaty , ale nie dałam sobie słowo , że będę zostawiać zapas.
No ale i tak jak podnosze te 4 kilogramy to mi aż się chce żyć.
No bo przecież nie noszę ja na sobie ale w skrzynce i mogę je odłożyć i nie dźwigać. Cudowne uczucie.
Basiu jesteś wielka , za ten pomysł z odkładaniem kilogramów powinni Ci dać Nobla z odchudzania
No i to by było narazie na tyle.

18 stycznia 2011 , Komentarze (6)
Ląduje w skrzynce. Mogłabym i wstawić 4 a nawet z przymrórzeniem oka piaty , ale w myśl tego co napisałam wcześniej - u mnie potrafi się bujnąć waga nawet do 2 kilo , a kilogram to często.
Więc czwarty wstawię jak już będzie blisko 6.
A swoja droga to naprawdę dziwne. Jem więcej ....no tak mi sie wydaje. A może nie więcej , tylko w określonych porach. Nie przeżuwam po południu non stop czegoś niby po trochę ale jednak. Nigdy tego nie liczyłam. . I jestem syta. No i nie obżeram sie chlebem wieczorami.
Najwięcej mnie kosztuje wysiłku to powstrzymywanie się  przed popołudniowym i wieczornym przeżuwaniem, ale jak patrze na te śliczne torebki cukru ina wyświetlacz na wadze, to zaraz ide coś zrobić , żeby nie myśleć o jedzeniu. No dobra  - o żarciu.
Coś tam pogmeram przy rowerku , machne 2 razy rączkami i nóżkami i waga leciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
No wiem ,że tak na początku zawsze jest , ale to cieszy. Ta radośc doda mi sił jak to chudniecie zwolni , a nawet sie cofnie o kilo czy dwa.
A może nie.
Zapisałam sie do klubu zwycięzców. No i okazało sie , że znowu wyszłam przed orkiestrę.
Najpierw trzeba mieć osiągniecie a potem można zostać jego członkiem - Klubu nie osiagnięcia.
Dostałam grzecznego maila , że mam się zgłosić jak osiągnę wyznaczony cel na DIECIE Vitalii.
Kurde , nie rozumiem. Powinni się cieszyć jak osiągnę wyznaczony cel będąc na ich stronie.
Ale dobra , dieta zakupiłam i mam zamiar kupować. Chudnąc  - chudne , tyle że w tym klubie to sie chudnie 10 kilo z 60 na 50 i woła huraaaaaaaaaaaaaa. A ja swoje 80 kilo mam zamiar osiągnąć za 2 lata. Nie to nie . przyjdzie jeszcze koza do woza.
I to by było na tyle.
PS. odkładajcie te kilogramy cukru. To naprawde ma sens. wystarczy jakaś skrzynka - może byc naet taka z grubej tektury ze sklepu i ustawia sie to w jakimś często przez nas odwiedzanym miejscu- np.  kuchnia , i odkłada. A potem jak będzie naprzykład 10 kilo - spróbować to dzwignąc .
Bardzo poglądowe. Skąd wiem - ano zakupiłam kilejne 5 kilo na zapas . Już to dało mi popalić. I tak dla spróbunku włożyłam wszystkie 10 torebek cukru i dzwignęłam. O matko jedyna.
Jak kogoś nie stać na cukier może napełniać pet i wstawiać. Taki pet powinien ważyc ok. 1.6 - 1.7 kilo.

17 stycznia 2011 , Komentarze (3)
Miałam dzisiaj znamienny przypadek . Nie pierwszy już zresztą.
Ale o tym postanowiłam napisać.
Wyszłam z pracy o 14 jak zwykle ( bo ja jako ta kalika pracuję 7 godzin .i dobrze.
Przy moim Cieńkim zaczęłam się dłubać i przyszedł moment , że musiałam się schylić , wypinając odziany w spodnie tył.
No dopiero potem pomyślałam , że widok musiał być................no delikatnie mówiąc - zabójczy.
Ale w danym momencie usłyszałam ......................"Ty , patrz , ale gabaryt" i rechot dwóch męskich głosów.
Podniosłam się , odwróciłam i rzuciłam w ich stronę, całą moją frustrację i wściekłość - na nich i na to ,że jestem gruba i na to ,że muszę gnać do domu , robić dla Księcia małżonka obiad , i na to , że mam w portfelu 30 zeta a do następnych pieniążków jeszcze 4 dni.
Nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej tylko tak, że to było jak bym im przywaliła , tyle ,że oni byli 10 m ode mnie.
No i patrzę a ten co komentował nagle się potyka , łapie za kolesia i obaj walą sie jak dłudzy poprawiając wrednymi obliczami o bruk.
Stałam jak zaczarowana. Mnie bowiem totalnie ulżyło. Świat był cudny , a durny facet siedział na kupie błota i ocierał krew z twarzy - czółko sobie rozwalił , a to zawsze mocna krwawi.
siadłam do Cienkusia niemalże ze śpiewem na ustach. Po drodze wszytko pasowało - i światła i przejazd kolejowy  - w domu w pół godziny zrobiłam podgotowany obiadek dietetyczny.
Wieprzowina z gruszkami w winie i ryż na sypko z cebulą duszona  ( prawie godzinę ją wczoraj dusiłam)
A teraz z herbatką pt Żurawinowa piszę .
Bo tak naprawdę to chcę napisać ,że tym razem chyba dieta Vitalii mi przypasowała. No i najdziwniejsze jest to że jem jakby więcej a chudnę.
Trochę ćwiczę , ale mam też znacznie więcej energii.
A na koniec mam pytanko. Wiem że parę osób tu zagląda - czy ktoś wie ile czasu może schodzić piasek z nerek. Chyba zahodowałam sobie jakąś większą wydmę , co to co 2 - 3 dni po okruszku wypada . Tyle ,że to do kupy niedługo będzie miesiąc.
Lekarka dała leki, kazała pić. i kropka.
Ale ja lubie wiedzieć , wtedy sie nie denerwuję.


15 stycznia 2011 , Komentarze (1)
Po pierwsze znowu jest ciut chudsza , ale w skrzynce tylko 3 kilo cukru stoi, bo jeszcze wczoraj skoczyła waga do góry , więc wolę mieć rezerwę niż wyrzuty sumienia
Do tego .....ponieważ jednak radykalnie zmieniłam dietę - poprzednia była bardzo uboga  - jogurt, otręby owsiane, ser biały , pomidor, ogórek  ...i nie wiem  co jeszcze w trakcie ataków głodu
No i zaczęłam sie ruszać to zaczęły się ruszać kamienie z nerek. mniej więcej co 2 - 3 dni spływają  razem z krwią i skurczami . Poszłam do koleżanki lekarki , dostałam leki i dobrą radę ------- dużo pij i sikaj.
A z internetu  sama sie dowiedziałam, że siedzący tryb życia bardzo sprzyja powstawaniu piasku i kamieni a krew to normalka  .Kamienie drażnią błonę śluzową to i leci.
I to by było na tyle .............mam dość na dzisiaj bo jednak trochę boli jak kamyczek sie przepycha.
Idę łyknąć no-spe i skulić się w łóżku

13 stycznia 2011 , Komentarze (3)

Dzięki Basi zaczęłam odkładać swoje kilogramy do skrzynki. Póki co nabyłam 5.

Odłożyłam 2 , a wczoraj aż mnie reka świerzbiła żeby dołożyć 3. Ale nie. To musi być pewniak, ten kolejny kilogram.

No i jak tak patrzyłam na ta skrzyneczkę z tylko dwoma kilogramami to pomyśłałam, że skoro mnie to tak rajcuje to może innych tez będzie.

To fajnie będzie zobaczyć za jakis czas górę cukru.

No a co potem z tym zrobić.

o rany .................tysiąc rzeczy. Można przetwory dla całej rodziny, wino , soki,  

Ewentualnie jak ktos ma aparaturę to bimberek na naleweczki.

Można oddać biednym  albo symbolicznie wysypać.

Do woli.

No i pomyśłałam że fajnie by było jakby powstało nieformalne

 stowarzyszenie odkładaczy kilogramów cukru

Pomysłodawcą jest Basia .

Żaden statut nie obowiązuje .

Jeden warunek - 100% prawdy . Nie oszukujemy samych siebie.

Ja wiem jedno , że jak patrzę na te dwie torebki to chciałąbym , żeby ich było więcej.

Jakoś łatwiej mi sobie wyobrazić teraz to odchudzanie.