zakazane smakuje najlepiej
Tak, zjadlam cos zakazanego- duze ciacho...balam sie troche, nie wiem mam takie dzikie lęki przed jedzeniem...a mimo to ciągle o nim mysle i mysle...czasem tylko o tym...zal
Tak wiec musze sie oswajac z jedzeniem wiecej. Dziwne ze nie tyje...balam sie utyc, ciągle tylko liczenie kcal....nie wytrzymam juz tej presjii!!!!!!!!!!! dosc!
Odchudzanie mi nawalilo we lbie! A mama kaze przytyc...no i nie mam wyjscia, zrobie to! Choc w glebi duszy nie chce ale musze dla swietego spokoju przytyc ten durny kilogram!
A dzis duzo bardzo cwiczylam...75 minut na boisku, 45 na rowerze
Co jest grane???
co tak cicho
Jakby caly swiat zgasil swiatlo poszedl spac...mam chwilke na refleksje..
ale nie opowiem o ostatnich dniach...
Weekend byl fajny. Z Klaudyną bylysmy nad jeziorem. Fajna jest, widac ze chce sie zakumplowac. A ja...?/ a mi sie jakos nic nie chce...wogle mnie nie ciągnie do ludzi...czemu...przeciez zawsze weekend wypad na miasto...a teraz...siedze w domu i czekam az bede mogla cos zjesc...to chore
Choc ostatnio juz jest lepiej. Bylam wczoraj na zakupach....XDDD wiecie jak ja kocham zakupy...a jeszcze fajniej sie je robi mierząc ciuch w rozmiarach M/S!!! A wszystko na mnie takie duze...To jest cool. Znalazlam fajne spodenki, krotkie ale jak sie ma fajne nozki i jest co pokazac to czemu nie? Wkoncu patrząc na siebie w lustrze w przymierzalni nie musialam patrzec na te faldki boczki i tym podobne...czulam ze mam super cialo..poraz pierwszy w zyciu...ze chyba nie musze juz nic zmieniac!Ze jestem zgrabna i wogle fajna dziewczyna...czy to sen??/
Jutro dzien matki i kupilam jej fajowy prezent! ucieszy sie...zasluguje na wszystko za wsparcie...choc czasem mnie potrafi tak wkurzyc...ehh
Po tamtym kompulsie juz prawie nie ma sladu! i bardzo dobrze. Musze bardzo uwazac...Nie chce powtorki...choc ostatnio juz mnie wcale tak nie ciągnie do obzarstwa...Ladnie jem i pilnuje zeby wszystko bylo jak trzeba...mysle ze utrzymam wage...z takim podejsciem moge wszystko...i musze przestac obawiac sie tak utycia...nie wiem skąd ten lek...logicznie mysląc jak kiedys przytyje z kilo - dwa to przeciez mozna normalnie zrzucic bez problemu...
porazka i sukces
Po deszczu zawsze wychodzi slonce...
Taka mysl przyszla mi do glowy dnia dnia 1.01. 2009 roku o 00:01. Ten rok bedzie inny, lepszy, za rok nie bede juz plakac pomyslalam ze lzami w oczach...
A lepiej nie jest...choc ostatnio sie wybijam.
Dzien pierwszy tycia i juz mega kompuls...zjadlam kupe zarcia myslac: przeciez moge i tak mam przytyc kilogram...a potem mdlosci, bol brzucha a następnego dnia konkurs! mialam sie uczyc a zarlam! O ja durna. Potem spac nie moglam , mama sie sczaila ze sie obzarlam..i pilnowala mnie nawet w nocy zebym nie wymiotowala...jakos nie mialam takiego zamiaru....Pozwolila mi następnego dnia zrobic glodowke. rano nie bylam wcale glodna...pozniej tez nie ale mialam ochotke na male co nieco...ale nie pilnowalam sie. Chce sie pilnowac! Nie chce ciągle zawodzic rodzicow. Udowodnie ze mnie stac...ale czy w to wierze?? na 51 %...]
Pasji zadnych nie mam...z kilkoma dziewczynami bylam na konkursie...szczegolnie zaimponowala mi taka grubsza....ona tylu rzeczy chce sprobowac...niesamowite...i tyle juz przezyla...tak ciekawie opowiadala o tym...myslalam ze grubszy zawsze jest nieszczesliwy...tez kiedys bylam gruba...
Nie mam pomyslu na siebie. Musze wyjsc z tego stanu...rozwijac sie...ale tak naprawde do wszystkiego sie zmuszam...Nie chce tracic tych pieknych lat mlodosci...one zlecą zanim sie obejrze...
A konkurs kolejne zdziwienie- 2 miejsce w powiecie...a szkola pierwsza w klasyfikacji ...niezle...;)
Po co ja sie uzalam...przeciez nie jestem chyba az taka masakryczna...mam przeciez jakies zalety..jakie? hmmm...no ten....pomysle o tym
Miala od dzis zając sie nogami ale dupa jestem taka zmeczona ze sily bym nie miala przebiec. Jutro sie postaram...
Z waga nie jast az tak zle- dwa dni po kompulsie jest 55...zejdzie chyba jeszcze
Ale przynajmniej zadnego glodu ani apetytu..
Jutro wypad z Kaską nad jeziorko...moze sie z nią zaprzyjaznie??? Z Anita nie gadam. Mam dosc jej zarozumialstwa i tego jak traktuje innych. Kaska mnie nawet lubi i jest spoko laska. Zobaczymy
cos jakby zdrowsza
tak tak zdrowsza..lecz tylko cialem
mierzono mi wczoraj temperature i mam 36,3 czyli 0,3 wiecej
Ano i przestalam sie chyba panicznie bac jedzenia. Mama mi kazala przytyc kilosa. No trudno jakos to przebole, wczoraj zjadlam dodatkowo wafelka dietetycznego i jablko, teraz glodna bylam bardzo to kanapke z twarozkiem...i zadnych tam jakis wyrutow sumienia nie mam bo w koncu i tam mam przytyc...
ahh te wredne laski!
Zawsze, wszedzie ich pelno, gdzie sie odwrocisz tam one!
Na szczescie do mnie nie podskakują, dziewczyny w klasie nie chcą miec we mnie wroga..
Ale do mojej nowej kumpeli Kaski tak. Ide se z nią dzis do sklepiku. Mijamy Alkę z jej bandą( alka- a- arogancka, l- lalusiowata, k- kur...costam, a- anormalna, mysli ze jest niewiadomo kim, lat 15, wzrost jakies 175, ulubiony kolor- rozowy, znaki szczegolne- tona tapety na twarzy)
Aluska trzyma papierek po batoniku i rzuca nim tak perfidnie i hamsko w Kaske...prosto w twarz..myslalam ze jej wy*****! Dziewczyny z klasy jak sie o tym dowiedzialy to...uj niezle na nią jechaly. Z Patką ostro ją potraktowalysmy w liscikacyh...i ciągle smiechy i mierzenie jej
A alusia co? Na angliku wysyla esemesa ze przeprasza bo jej z tym 'zle' ale godzic sie nie chce!
Chyba sie domyslila ze Kaska albo pojdzie z tym do wychowawczyni ( a ta dala by jej NIEZLE popalic) albo zawiązala ze tak powiem koalicje antyalce...czekamy na ciąg dalszy
Z mamą gadalam...Wymysla nowe sposoby na walke z bulimią. Mowi ze jak chcem sie objesc to mam mowic i wtedy jedziemy na basen, spalamy i jemy. Moze to sie uda ale ja sie boje jesc od tak...mam wyrzuty sumienia...niby wiem ze od tego nie przytyje ale nie moge, cos mi mowi nie! Masakra...
Chce zebym jadla dodatkowy posilek w szkole...zeby poprawic przemiane materii...moze to byc cos malego np jablko...no dobra ale ja ciągle mam jakies opory...niby wiem ze to mnie nie utuczy ale...no wlasnie ale co???Czemu ja sie boje jesc...??
Pytanie mi zadala jedna Vitalijka co zrobilam z nogami...teraz patrząc na fotki widze roznice i to sporą! Odpowiedz: rower, troche biegania, i rozciągania...
nowy wpis, nowa fota- podoba sie?
niezle niezle wyglądam...Jednak opylilo sie olac te slodycze. Moze to jednak brzuch mam za gruby...znaczy talie..juz sama nie wiem. Talią tez sie zajme, po nogach, promes!
Dzis mielismy jakies dzikie testy...troche poryte byly...ale luz przynajmniej lekcjii nie bylo. Ogolnie jakos srednio sie dzis czuje. Bylam wczoraj z tatem na tennisie i mamą na basenie. Chyba juz chce ze mną gadac. To znaczy nie miala z kim jechac to wziela mnie, a jak mnie wziela to musiala sie do mnie odezwac. Ide szykowac obiad
A i niezla akcja byla dzis w budzie ale opowiem pozniej
do roboty(od piątku)
Od piątku zaczynam walkę z tłuszczem na nogach. Uda mi sie zrzucic z nich te 2-3 cm.
Plan:
Biegac codzinnie 2 kilosy
robic 8 minutes legs i inne cwiczenia
kupic taki zielony krem wyszczuplający z garniera z algami( oczywiscie nie wierze w jego cudown ą moc ktora odejmie mi 2 cm w miesiąc ale napwewno nie zaszkodzi)
Nie wymiotowac ( bardzo wazne a jak wytrzymam 2 tyg to kupie sobie taki ladne wisiorek;P)
Cieszyc sie pieknymi nogami latemXD
Proste! I musi sie udac. Teraz bede troche zajeta mam duuzo nauki, sprawdzianow, referatow, konkursow itd. Ale piątek- to juz ostateczne!
Smigam na basen papa
kogo krzywdzę
Wszystkich. A najbardziej siebie. Matka nie chce mnie znac. Wie. nie wytrzymalam. Wczoraj. Przedwczorajszy wpis byl zapowiedzią, ale wtedy dalam rade. Dramat rozegrał sie wczoraj.
Przez caly tydzien mialam ochote sie obezrec. Kusilo mnie szczegolnie po kazdym pysznym obiadku...ale pilnowalam sie! Chcialam wytrzymac chocby do soboty. A w piątek dupa! Stoję przy tej pysznej rybce w sosie.mmm...i juz dalej chyba nie musze opowiadac ...jadlam jadlam...jadlam.
Dobra nazarlam sie na maxa. Leze z tym ciezkim brzuchem i probuje sie podniesc. Zygalam do foliowki..nie mam tego luksusu' ze kibelek itp. stara by od razu mnie zlapala. Po chwili slysze ze idzie. wszystko szybko chowam, zamykam, zawijam,itp. Weszla do lazienki. Przetarlam twarz chusteczką pachnącą. Wyszla z lazienki i weszla do mnie. Ja wielkie oczy. Serce mi bilo jak....jak mlot jakis! co robisz??? pyta, ja mowie ze sprzątam itd. Nie wymiotowalas - pyta i podchodzi do mnie...zdebialam nieco ale zachowalam zimną krew i mowie ze nie nie, dotchnela mojego czola. napewno? to dobrze. Wyszla...Jeny az nie potrafie opisac co wtedy poczulam. Polozylam sie z wrazenia i czekalam az sie uspokoje. Troche to potrwalo...postanowilam udawac kąpiel i tam dokonczyc co zaczelam.
Troche mi jeszcze zostalo ale w miare sie uwinelam. Jak wyszlam matka krzyczy co tak dlugo...i jak weszla to poczula smrod wymiocin. wtedy nie bylam tego jeszcze pewna. Mialam wątpliwosci czy wie co zrobilam. Az mi wstyd...poszlam do siebie czekalam az przyjdzie chcialam z nią pogadac, wytlumaczyc...ale nie przychodzila, a mi sie zzrobilo troche niedobrze i poszlam spac. Ostatnio nawet po jednym razie mam bole. Wczesniej moglam pare dni pociągnąc a teraz juz nie...
Od rana ze mną nie gada. Gdy wchodze ona wychodzi.Raz tylko wygarnela tacie zeby mi nie dawal tego jedzenia bo ' i tak sie juz najadlam' wtedy wiedzialam juz ze wie.
To bylo hamskie. Ona unika mnie bo sie boi. Ucieka od problemu! Mysli ze to tak latwo sie uporac z bulimią! Ona nic nie rozumie! Powinna mnie wspierac...Miala mi pomagac! Jezeli ma zamiar po kazdej mojej porazce tak mnie traktowac i fochy strzelac to ja dziekuje za taką pomoc! Poradze sobie lepiej sama! Z drugiej strony mam troche wyrzuty sumienia. Zawiodlam ją...choc z drugiej strony ona chyba za duzo ode mnie oczekuje. Ale to jej problem. Z bulimii nie wychodzi sie od tak. Powiedzialam jej ze chce wyjsc,,i staram sie...ale to nie znaczy ze mi zawsze bedzie wychodzilo. Ona mowila ze jestem silna tak jak ona....Ale ona jest tez jest slaba!
Za to ostatnio lepiej dogaduje sie z tatą. Bylam z nim na zakupach dzis i na rowerach. Tata jest super! gdyby nie on to nie wiem
Chodze dzis caly czas smutna...mysli mi przychodzą...eh...po co ja zyje...co to jedzenie ktore ma byc dobre, nasze paliwo do zycia...a co ze mną robi...niszczy mnie...Myslalam ze jak schudne bede szczesliwa...ale szczescie nie zalezy od wagi! czuje sie jak...szmata! Bez sensu. W nikim nie mam wsparcia..nikt nie zna mojej prawdziwej twarzy...i nikt nie chcialby jej znac...Dla kogo tu jestem..Po co ja zyje...moze lepiej bylo by skrocic te cierpienia i....nie dokoncze tego zdania
okazja z ktorej nie moge skorzystac
Chata wolna tylko brat(ciul z nim)...i pyszne zarcie w kuchni..krokiety, buleczki, wafelki...i ja........nie nie rob tego. Mozesz wytrzymac! Moge ale jest coraz trudniej....nie nie mysl o tym !!! ide sie zaraz przebiec moze mi sie odechce
Przeciez wystarczy potem tylko do kibelka pojsc i po wszystkim...nie nie chce znowu przechodzic przez to pieklo! Nie dam sie. chyba
HELP!!!
Idealem byc...
Czy mozna nim byc...czy mozna sie nim stac. Nie wiadomo, bo idealow jest tak wiele co ludzi...kazdy lubi co innego....niektorzy faceci cycate tlenione blondynki inni gorące latynoski. Murzyni podobno otyle lubią...A ja zawsze chcialam zblizyc sie do perfekcjii.......wyciągalam po nią rece....tylko po co skoro nie istnieje.../
Wogle nie wyglądam tak jak bym tego chciala...Zawsze marzyla mi sie uroda poludniowa, latynowska ...wąska talia, szersze biodra...dlugiiie szczuple zgrabne nogi ...nic z tego... jestem inna...
Kiedys lubilam w sobie najbardziej biust... to byla moja najlepsza czesc ciala. Bylam gruba to byl calkiem calkiem...mialam czym oddychac. A tera decha. Teraz wlasciwie nie mam ulubionej czesci ciala...nogi grube, brzuch niby plaski ale szeroki...oj masakra!!!czemu nie moge byc kims innym?
Nie, przesadzam, jest dobrze............................................pogodze sie z tym ze jestem jaka jestem........................zazrdosc out!
Moje rozsądne podejscie
Choc skonczylam sie odchudzac to zatrzymuje zdrowe nawyki. Nie dam sie spasc! Wiele ludzi po zakonczeniu diety w nagrode za stracone kiloski funduje sobie jakies pycha zarelko i jest hepi. A potem jojo. 94 % diet tak sie konczy! Ale nie ja taka nie jestem! Jem troche wiecej ale rozsądnie i sie ruszam. Zostalo mi po tym odchudzaniu np. majonezu jak najmniej, licze kcal, nic po 18. itp. Mysle ze to dobrze. Mam szczanse to utrzymac!
Biegalam na weekend troche z nog znow zeszlo troche. A teraz program napiety, duzo lekcjii i dupa!
Ostatnio zakumplowalam sie bardzo z Xeną moją kumpelą z klasy . Jest spoko chos kiedys troche jej nie lubilam, rządzila sie. A teraz to zupelnie inna osoba!
Bede sie musiala porzegnac z najlepszą kumpelą z klasy. Nie zda;((( Bylysmy dosc zzyte choc czesciej jej w szkole nie bylo niz bylo=)))
Ostatnio jednak chec na obzarstwo wraca! Ciągle mysle o zarciu! to mnie zniszczy!! Bulimia nie moze wrocic! Narazie udaje mi sie gasic zle' mysli ale jak dlugo mi sie bedzie udawac!??
I miejsce w konkursie z matmy! git
ogolnie uczucia mieszane