Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karla1974

kobieta, 50 lat, Sosnowiec

159 cm, 66.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 lutego 2018 , Komentarze (7)

Wracam po długim niebycie. W moim życiu nieco się wydarzyło, mam ciekawą pracę, w tym roku zostanę babcią oraz drugi raz musiałam zmierzyć się z rakiem wskutek czego dzisiaj jestem Amazonką. Wracam tym razem żeby zgubić 5 kilosków, wyglądać fajnie na lato no i co kluczowe odzyskać kondycję i powrócić do formy po zakończonym już leczeniu.

Od 20 lutego wdrażam dietę wegańską oraz chodzę z kijkami. Kiedyś biegałam lecz teraz zależy mi na rozruszaniu górnych partii ciała...nordic świetnie mi robi, ręka czuje się coraz lepiej;). Kiedyś 3 miesiące na diecie witariańskiej bez ćwiczeń pozwoliły mi zrzucić wagę z 68kg na 59kg i dało mi mnóstwo energii, dieta zmieniła moje nawyki, nie jem wędlin, mięso bardzo rzadko i nabiał sporadycznie. Jednak na ten moment też go wyeliminowałam. Włączyłam ruch i jestem pewna, że efekty przyjda bardzo szybko, czego sobie i Wam życzę:).

16 stycznia 2017 , Komentarze (1)

Wczoraj pokręciłam 30 minut z interwałami, nie było źle odrazu samopoczucie lepsze. Dzisiaj menu lepsze ale jeszcez nie zadowalające. Rano koktajl z banana ananasa i jarmużu z dodtakiem orzechów i płatków owsianych. W ciągu dnia banan i mandarynka, sok z cytrusów, orzeszki ziemne niesolone i pół obwarzanka (po nim poczułam niespecjalnie) Popołudniu samopoczucie kiepskie i drzemka. Wieczorem jajecznica z dwóch jajek i dwa rogaliki z pomidorem i sałatą - i z tego nie jestem zadowolona. Ale jutro będzie lepiej, narazie nie mam koncepcji na dania, nie mam apetytu na nic, najchętniej sięgam po pieczywo z masłem. Ale musze to zmodyfikować. Samopoczucie nadal średnie, planowałam dzisiaj też pokręcić ale jednak muszę iść spać. Jutro wczesna pobudka, dziś dzień był ciężki. Lekkie napięcie bo czekam na wyniki badań...pojawiły się pewne zmiany, których chrakter diagnozujemy, jedna najprawdopodobniej kwalifikuje się do operacji. Niby się nie stresuje ale być może mój organizm to bierze na siebie...to już trzecia operacja ale dam radę:)

16 stycznia 2017 , Skomentuj

Szybki nocny wpis...od dzisiaj rozpoczęłam treningi z orbitrekiem. Minimum 3 razy w tygodniu, naprzemiennie ze skalpelem. Dzisiaj zaliczone 30  minut z interwałami. Kiedyś dawno temu rezultaty na nim miałam świetne. Aktualna waga 63,5kg, cel: do 1 lutego osiągnąć wagę 61kg. Dieta z przewagą warzyw i owoców, ziaren i zbóż, w każdej postaci, nadal bez mięsa i wędlin, z ograniczeniem żółtych serów.

Do dzieła...motywację mam wielką więc trzeba ją wykorzystać. Jutro jak czas pozwoli cyknę fotki mojej aktualnej sylwetki;).

29 grudnia 2016 , Komentarze (2)

Wczoraj tak jak planowałam zrobiłam skalpel, moje menu było bardzo oszczędne ale tylko dlatego by odpoząć po świątecznym jedzeniu. Był więc koktajl ,mandarynki orzechy arachidowe naturalne, woda, dwie kawy z mlekiem (dawno nie piłam, marzyłam o niej cały dzień) a na wieczór lampka czerwonego wina, które dostałam w prezencie od prezesowej firmy mojego M. Wczoraj miałam dzień dla siebie , cichy , spokojny, pełen relaks. Dzisiaj waga pokazała już 62,4kg także wszystko wraca do normy. Dzisiejszy dzień również rozpoczęty wodą z cytryną, następnie zielony kokatjl, madarynki pomarańcze i orzechy. Jedna kawa z mlekiem a na kolację warzywa duszone ze szpinakiem i odrobina dorsza (jescze świątecznego). No i lampeczka winka. Tak sobie umyśliłam, że jeszcze do końca roku będę raczyć się winkiem, to taki miły okres że wyjatkowo mi smakuje. Później jednak wyłączam go z mojego menu;). Mam małego stresa ponieważ do odebrania mam kontrolną tomografię brzucha a do tego wszystkiego pojawił mi sie na piersi guzek...mam nadzieję że nie zostanę aż tak chojnie obdarowana przez los żeby musieć drugi raz zmagać się z raczyskiem. Ale pozostawiłam to wszystko na Nowy Rok.

28 grudnia 2016 , Komentarze (1)

Rozpoczęłam dzisiaj pierwszy etap powrotu na zdrową dietę oraz rozprawienia się z moim nadszóstkowym nadbagażem. Moja poranna waga po wczorajszym wieczornym dojedzeniu ciasta poakazła 64kg.:(..wierzę, że to nadmiar zatrzymanej wody, czuję się bardziej spuchnięta niż utyta. Zatem dzień rozpoczęłam od szklanki ciepłej wody z sokiem z cytryny a na śniadanko koktajl : banan, kiwi, dużą garść szpinaku, dwa liście rzymskiej sałaty, woda. Pół banana zjadłam przed kokatjlem. Jestem syta i czekam momentu żeby zaś poczuć się lekko. Dzisiejszy wieczór spędzam sama w domu...jakoś tak smutno po rodzinnym gwarze. Ale Mężuś jutro już wróci. Aby usprawnić powrót do dopbrego samopoczucia dzisiaj wieczorem zaplanowany trening, będzie skalpel lub Mel B. W sobotę rano chcę zameldować spadek wagi;)

Tymczasem wrzucam moje dzisiejsze pomiary porównane z tymi z przed zeszłorocznych świąt...no wesoło nie jest ale czuję się również zmotywowana:D

Miłego dzionka życzę i zmykam popracować:D

27 grudnia 2016 , Komentarze (8)

i waga w górę...a miała być w dół. Święta spędzone z Dziećmi które zjechały ze Szkocji, dzisiaj już wyjechały. No cóż pociechy już dorosłe ,życie wiodą po swoejmu , rodzice nieco poszliw odstawkę, jeden pochłonięty miłością. Troszkę inaczej sobie to wyobrażałam ale cóż trzeba się przyzwyczaić...nie jest łatwo, nieco przykro ale taka kolej rzeczy. Młodszy na wakacje zjedzie już do domku bo studia podejmuje jednak w Polsce i z tego bardzo się cieszymy. Starszy układa sobie życie z panną narazie w Szkocji póki edukacji nie zakończy..zakochany, świata poza miłością nie widzi...ale wiem, że do wszystkiego trzeba dorosnąć...przyjdzie  jeszcze czas, że znowu zbliży się do rodziców :) 

Co do jedzonka to  dzisiaj było delikatnie do końca tygodnia warzywa owoce i soki i wtedy się zważę i rozpoczynam Nowy Rok z postanowieniem ostateczengo rozprawienia się z nadbagażem ponad 60kg. Motywacja ogromna- 3 lutego jedziemy na bal karnawałowy do hotelu Amber Baltic w Międzyzdrojach- to nasz klient:). Zatem styczeń na utratę 4kg. Kiecuszki 2 już kupione oczywiście w moim ulubionym H&M

Jedna ze zdjęcia poniżej - czerwona z falbaniastymi rękawami.

H&M Magia bliskości - Moda na święta w nowym katalogu na zimę 2016

Druga czarna dopasowana z głębokim dekoltaem v i rozcięciem na nodze - na wieszaku nie wglądała tak atrakcyjnie jak po założeniu. Tak więc motywatory są teraz biorę się do działania. Dzisiaj ostatnie ciacha zjedzone, kapustka idzie do zamrożenia. Jutro w planach kokatjl zielony, sok pomidorowy oraz jak mnie przyciśnie to może zupka krem  z warzyw:)

 a tak prezentował się nasz domek na święta...

Już kawaler...Antoś:)

Moi Mężczyźni:)

26 listopada 2016 , Komentarze (3)

Zadowolona jestem z siebie...mięsa i nic co z nim związane nie jem od 1,5 roku...i bardzo mi z tym dobrze fizycznie i mentalnie...

Waga się nie zmienia...waha się między 61-62kg, tak się już ustabilizowała, w biedrach mi tylko przybyło, najwięcej miałam 108cm najmniej 97cm teraz jest 101cm i z tym mi źle:(. Jakoś tera w tym jesienno -zimowym okresie smaki większe nie mogę zmobilizować na całkowite wyłączenie niektórych prodkuktów: sera żółtego czy białego i kawy z mlekiem, bardzo mnie też ciągnie do jajek ale te akceptuję w swoim menu raz w tygodniu najczęściej w weekend. No i ciągoty na słodkie. Wiem że póki nie przetrzymam okresu pierwszego kiedy organizm będzie się oczyszczał to będę tkwić w błędnym kole. 

Ale podsumowując to wcale nie jest źle...mięsa i wędlin nie jem, żadnego śmieciowego jedzenia, na śniadanie zawsze piję warzywno owocowy koktajl, jem dużo sałatek, oliwy, nasion. Mleko spożywam tylko w kawie (jeśli ją piję). Wiem, że muszę na jakiś czas wyłączyć pieczywo i oprzeć się słodyczom i to już będzie duży krok:) Podejmuje kolejny raz wyzwanie aby do świąt zobaczyć na wadze poniżej 60kg. Jeśli się nie uda nic się nie stanie, przyjdzie wiosna dłuższe dni, więcej słońca i świeże owoce warzywa, wtedy będzie dużo łatwiej. I tak cieszę się tym że już nie waże tyle co kiedyś, nadal mieszczę się w moje ciuszki ale bliżej wiosny planuję uzdrawiający post Dąbrowskiej...to będzie fajne wprowadzenie już całkowicie do powrotu do zdrowego odżywiania. No i się pochwalę, że pod moim blokiem powstaje siłownia na powietrzu...także trening w każdej chwili...muszę go wprowadzić bo moje ciało się tego domaga....oczyszczenia i ruchu:)

Na koniec coś co powoduje że mięso przestało dla mnie istnieć...moja mama która przygarnęła schronikskową sunie  i wraz z siostrą  ratują zwierzęta ze schronisk również zmieniły swoje podejście do diety...bardzo mnie to cieszy

Dlatego dziś na obiad będą pyszne burgery z ....buraczków:)

6 listopada 2016 , Komentarze (2)

06.11.16

Czuję się dziwnie, znowu bóle brzucha mdłości, raz zajadam się warzywami i owocami nie mam ochoty na nic innego po czym nie mogę patrzeć na surowiznę i sięgam po pieczywo z masłem. Jakieś wszystko rozregulowane we mnie...zmęczenie. W piętek spotkałam się z moim "trzecim" synem, czyli chłopakiem, którego historię opisywałam, ma na imię Mirek. Ku mojemu zaskoczeniu sam do mnie zadzwonił i chciał się spotkać. Po ciężkim kończącym miesiąc tygodniu byłam zmęczona ale też chciałąm go zobaczyć. Czekałam na przystanku...wysiadł z autobusu z wielkim uśmiechem w kurtce i butach po moim młodszym synu...cieplutko ubrany, jakież to wzruszające. Uściskaliśmy się mocno. Odrazu zaczął mi opowiadać, że niestety praca w Mc Donalds nie wypaliła. Ale nie poddaje się. Poszliśmy na ciepły obiadek. Co raz więcej mi opowiada, więcej się uśmiecha tak mnie to cieszy. Poznał dwie dziewczyny za tydzień pierwsze spotkanie a kolega wydzwaniał bo też byli umówieni na jakieś wyjście...fajnie że się troszkę ruszył  z domu. Mówi, że to mu pozwala nie myśleć o kłopotach. Z mamą żadnej poprawy, nie je, chudnie, mówi że waży już ok 40kg, nawet kiedy poszedł do niej w dniu urodzin zaraz go wyganiała, wogóle nic nie mówi. Mieszkanie jak się dowiedział już zadłużone jest na 55 tyś. Ale cieszę się bo dojrzewa do myśli o wyjeździe a być może mnie się uda wrzucić go na staż do naszego nowego biura, żeby troszkę pieniędzy odłożył na wyjazd. Bardzo bym chciała żeby szefostwo się zgodziło dać mu szansę. Po obiadku były jeszcze lody ( ja tylko sałatka i pieczone zeimniaczki ) no i później odwiozłam go bo autobusem jedzie ponad godzinkę. Jeszcze rozmowa w aucie trochę motywacji, uściski, podziękował mi za czas który z nim spędziłam no i usłyszałąm, że czuje się lepiej jak się spotkamy i gdy może porozmawiać ze mną...no prawie jak by to było moje dziecko:) Nie ma rozwiązania takiego na już, on potrzebuje poprostu wsparcia i kogoś kto go poprowadzi żeby w tym najtrudniejszym momencie nie wszedł na złą drogę....tak bym chciała żeby się to udało. Ale cieszę, że na moją prośbę rzucił palenie i się trzyma tylko chudziutki taki waży 66kg a wzrostu ma ok 180cm, ładna buzia ale widać smutek, zmęczenie i ogólnie niezdrowo wygląda. Ale troszkę go podkarmię, wesprę duchowo i będzie dobrze;)

Moja waga bez zmian, mój cykl szaleje, powoduje tak złe samopoczucie , no cóź czas leci. Ale kolejny tydzień zaczynam warzynie i owocowo, później Wenecja więc pewnie czegoś dobrego posmakuję, a później mąż już też zadeklarował, że on też zmienia nawyki...będzie łatwiej.

28 października 2016 , Komentarze (7)

...nie jadłam słodyczy od niedzieli...dzisiaj się skusiłam...ale poza nimi dieta wzorowa. Wczorajszy dzień koktajl, słataka z kaszą orkiszową, mus jabłkowy, sok pomidorowy a na kolację burgery buraczane z cukinią duszoną z czosnkiem i mlekiem kokosowym...polecam pychota syta i małokaloryczna. 

Dzisiaj dzień rozpoczęłam sokiem z marchwi, później koktajl ze szpinaku, jarmużu, banana, kiwi, mango ananasa i orzechów pekan, następnie burgery z sałatą i pomidorkami skropione oliwą. Na kolacje cukinia duszona z boczniakami oczywiście z dodatkiem mleczka kokosowego, czosnku i koperku8). No i później naszła mnie ochota na słodkości...uległam trzem cukierkom czekoladowym, ale w zamian zrobiłam skalpel i zapiłam miętą z trawą cytrynową. Jutrzejszy dzień może uda się zrobić cały surowy żeby już uspokoiły się ciągoty na słodkie, bo jeszcze się z nimi zmagam. 

Opowiem Wam o pewnym Człowieczku....

Jutro być może spotkam się kolejny raz z byłym pracownikiem naszej firmy (zajmujemy się leasingiem pracownków). To młody 19-letni chłopak, którego historia bardzo mnie ujęła. Pomagam mu w trudnej sytuacji nie tylko materialnej ale też rodzinno-emocjonalnej. Chciałabym go uchronić przed złą drogą bo to wartościowy młody człowiek wykorzystywany przez najbliższych. Jutro chciałabym go zabrać na pogaduchy przy smacznym obiadku i deserze, niestety sytuacja w jakiej się znajduje sprawia, że czasem w ciągu dnia zjada tylko śniadanie...bo nic więcej nie ma. Przejęłam się jego losem tym bardziej, iż moje chłopaki są w zbliżonym wieku...wówczas jakoś tak człowiek mocniej przeżywa takie sytuacje. Raz przyjechał do naszego biura zrozpaczony, że zrezygnowano z jego pracy. Płakał jak dziecko...gdy zapytałam gdzie ma kurtkę , był w samej bluzie, odpowedział, że nie ma, stara była zaniszczona,mama komuś ją wydała obiecała kupić i nie kupiła...mama jest w depresji po odejściu ojca wycofana z życia nie wychodzi z domu, jego wyrzuciła  z domu, on mieszka w jednym pokoju ze schorowaną babcią. Obie Panie narobiły długów a on próbuje ratować sytuacje. Nie skończył liceum sportowego, choć miał osiągnięcia trenował rzut oszczepem, zna świetnie angielski, oraz niemiecki i francuski. Jednak jest nieco wycofany i zamknięty i mocno emocjonalnie rozchwiany. Pracował w Anglii jednak wrócił bo dostał wezwanie na komisję i dowiedział się,  że z mamą jest gorzej...i tu jest dla mnie orzech do zgryzienia bo z tego co opowiada to mama z babcią wykorzystują jego dobre serce i robią z siebie ofiary. To muszę jeszcze dokładnie zbadać. Zabrałam go więc do siebie, ubrałam w kurtki i buty po moich chłopakach, nakarmiłam, zrobiłam zakupy, za które jesteśmy umówieni że zwróci połowę z pierwszej pensji. Dziękował choć był nieco zawstydzowny, łezki nam poleciały. No i tak sobie ucinamy pogawędki przez telefon, pytam czy ma co jeść ( on uwielbia gotować) więc z niczego wymyśla coś. Przegadaliśmy temat i doszliśmy do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem sytuacji będzie jak odetnie się od problemów dorosłych...kobiety muszą zrozumieć, że ich los jest w ich rękach i musza się pozbierać, on nie może całego problemu brać na siebie. Dzisiaj sam to stwierdził no i rzucił palenie tak jak go prosiłam. Bardzo mnie to cieszy, że zmienia się jego postawa. Prosiłam również by rozważył wyjazd za granicę, ja mu pomogę bo moje chłopaki są w Szkocji. Też dojrzewa do tej decyzji. Chodzi mi po głowie czy nie zaprosić go na święta...opowiadał, że nigdy w domu nie było prezentów, ani na święta ani na urodziny...nikt mu nie dawał czułości i zainteresowania...ojciec po pracy był zmęczony, mama nie miała czasu. Tata był wychowankiem domu dziecka więc deficyt uczuć posiadał duży...nie umiał też ich wyrażać ...syna też tego nie nauczył. Ale jest jeszcze na to czas i chciałbym choć w małym stopniu przyczynić się do tego by ten chłopak był szczęśliwy...jego oczy są smutne, głos mu się łamie a uśmiech rzadko pojawia się na twarzy. Jest szansa to zmienić....ja po swojej chorobie i wygraniu z nią walki zrozumiałam, że właśnie po to zwyciężyłam  by się wzmocnić i teraz być wsparciem dla innych...taki sobie pewnie  tam na górze wybrałam cel wchodząc w aktualne wcielenie...to całkiem fajna  teoria...polecam lektury " Wywiad ze śmiercią" , "Wędrówki dusz"

Mam nadzieję, że jeśli ktoś przeczytał mój wpis nie ma mi za złe, że piszę o takich rzeczach a nie wyłącznie o diecie...ale może chwilka zadumy w tym czasie jest całkiem na miejscu...? 

25 października 2016 , Komentarze (2)

25.10.16

Drugi dzień na zdrowej diecie. Wczoraj samoppczucie fatalne...zwiastuny okresu mnie dobiły. Mdłości, ból głowy światłowstręt...nigdy tego nie miałam, konieczność odstawienia hormonów wywołuje takie samopoczucie.Wczoraj rano był koktajl, później owsianka na surowo, sałatka ze świeżyzny i o 17.00 sen...trwał z krótką przerwą do rana. Dzisiaj już samopoczucie lepsze. Pierwsze śniadanko koktajl: szpinak, jarmuż banan i ananas, następnie porcja winogronu różowego i białego, kolejny posiłek to sałatka: kasza orkiszowa, marchewka, papryka, pomidor, tofu wędzone podsamżone z czosnkiem na oliwie, sos sojowy i pieprz...smaczne połączenie. W międzyczasie sok pomidorowy,  herbatka ziołowa, orzeszki arachidowe i pekan. Na kolacje cukinia duszona z oliwą i czosnkiem wyborna a na zabicie głoda, płatki jaglane z jabłkiem, cynamonem i miodem. Początki jak przy każdej zmianie nie są łatwe, je się dość dużo zanim organizm się nie oczyści i przestawi. Ogólnie na diecie witariańskiej nie liczy się kalorii, je się wtedy kiedy jest się głodnym gdyż potrawy są niskokaloryczne. Stopniowo ilość gotowanych posiłków będzie się zmniejszać, choć wiadomo, że o tej porze roku na ciepłe danka jest większa ochota. Jutro planuję jakąś zupkę krem i sałatkę z cukinią w roli głównej:)