Sukces osiągnięty! :-)
Czynniki sukcesu
- Trzymanie się ujemnego bilansu kalorycznego.
W vitaMotywacji...
...jestem w tygodniu 'Głód, czy apetyt'. No właśnie. Tylko jeszcze czegoś mi brakuje... jakiegoś trzeciego słowa... głód, apetyt, obżarstwo? No, to trzecie trafia mi się zdecydowanie za często. Choć niby jest lepiej niż kiedyś.
W ogóle, jak popatrzę na wykres mojej wagi, którą tak pi razy oko od 2009 roku jest tu w Vitalii zapisywana, to układa się (przynajmniej na razie) w sinusoidę gasnącą. Hmm, wygląda to optymistycznie. Może za jakiś czas waga mi się ustabilizuje?
Drugi tydzień...
...praktycznie za mną. W pierwszym spadło mi ponad 2 kg. W drugim - plus jakieś pół. I cały wiatr w twarz. Zaczęła mi puchnąć kostka. Praktycznie nie boli, ale... coś się dzieje. Podejrzewam uszkodzenie kaletki. W każdym razie bieganie musi poczekać. Poza tym pogoda... ciepło... Na mnie zawsze to działa, że puchnę. Pocieszam się, że czuję, że sadełka jest mniej. ;) No i @ przede mną. Więc to pewnie głównie stąd kiepski humor i narzekactwo. Już niedługo. Za parę dni będzie znowu 2 kg zjazd. :)
Grill...
...jaki jest, każdy wie. I co się na nim je.
Dzisiaj szkoła dziecięcia zorganizowała grilla rodzinnego. Do pewnego momentu się trzymałam, ale później poległam. Ciasto z rabarbarem było wyśmienite! Kiełbaski, bagietki pieczone - też kusiły i skusiły. Pocieszać może to, że wszystkiego zjadłam po niewielkim kawałku. Ale i tak ilość pochłoniętych kalorii jest przerażająca.
Sukces osiągnięty! :-)
Czynniki sukcesu
- Przestrzeganie limitu kalorii i ruch (bieganie i cwiczenia).
Wizyta u Babci...
...skończyła się totalną klapą dietetyczną. Choć może... mogłam 'zgrzeszyć' jeszcze bardziej. ;) Żadnych słodkości jednak nie tknęłam. Ponieważ jednak Babcia spytała, czy coś bym zjadła, a ja od 7 rano do 12 nic nie zjadłam, to stwierdziłam, że chętnie kanapkę zjem. Zawsze u Babci przygotowywałam sobie sama 'małe co nieco', tym razem Babcia mnie ubiegła. Stanęły przede mną trzy kanapki z masłem i szynką wraz ze słowami: 'nie wyjdziesz, dopóki nie zjesz'. Cała Babcia. Niemniej jest bardzo kochana. W każdym razie o godzinie 15 mam dzienny limit na kalorie wyczerpany i brzuch wiszący do ziemi.
No, zjadłam coś...
...i dobrze mi z tym.
Zrobiłam sobie normalną kanapkę z twarożkiem i ogórkiem. I od razu jakoś tak organizm poczuł się najedzony. Kurcze, to wszechogarniające poczucie głodu przez ostatnie 5 dni, to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
W każdym razie wyrzutów sumienia nie mam.
Wrr... wrr... wrr...
Czwarty dzień diety za mną a ja chodzę i warczę na wszystko i wszystkich. Głównie chyba z powodu napiętego czasu i tego, że wszyscy mi siedzą na głowie i coś ode mnie chcą. Ja bym chciała na spokojnie, a tu jedno kwiczy, drugie marudzi a trzecie siedzi nadąsane. Wrrr...
Dla przykładu - kolacja. Trochę późno się za nią zabrałam, ale z Bąbeliną poszłyśmy pobiegać (5 km z wózkiem trochę czasu zabiera). Później jeszcze szybkie zakupy. Ja już zła (i głodna), ale staram się naszykować wszystkim coś smacznego. Padło na jajecznie: córce jajo pokrojone z pomidorem i odrobiną majonezu; synowi łódeczki z jaja z serowym żaglem, mężowi już nie zdążyłam. Bąbelina wyje mi u nóg, ręce mi się z tego powodu trzęsą, a do ogarnięcia wszystko: kuchnia, pokoje przygotować do spania, kąpiele. Uff...Wszystko zrobione, tylko francuskie pieski nie chcą jeść, a smokowi-żarłokowi (córa) zęby idą i też odmówiła współpracy przy kolacji. Na koniec więc, w poczuciu klęski wyrzuciłam połowę łódeczek (bo białko coś dzisiaj nie ten teges) i zadumałam się nad sałatką Bąbeliny. Przeliczyłam kalorie w Vitaliuszu, do równania dodałam dzisiejsze bieganie i to, że przez te cztery dni 2 kg mi spadło i wsunęłam jajeczko z pomidorem i (zgroza!) majonezem.
Klasyczny przykład zażerania stresu, czego ostatnio udawało mi się unikać. No cóż, jutro też jest dzień. ;)
Wrr...
...trzeci dzień diety i warczę na wszystko i wszystkich. Wszystko mi przeszkadza, a szczególnie dzieci podczas jedzenia. Jak już mam te kawałeczki, że z lupą ich szukać na talerzu, to przynajmniej chciałabym je zjeść w spokoju. A tu jedno pakuje się na kolana, drugie podtyka konstrukcję z klocków pod nos, z pytaniem, czy ładne. Kociokwik i cyrk. I ja w środku. Wrr... Dlatego do celów motywacyjnych dodałam sobie 'Uśmiechać się'. Wrr... Za chwilę.
Bieganie
Jak to było?
"Wstałam rano, raniusieńko,
Ubrałam się szybciuteńko..."
I poszłam biegać.
Pierwsze 5 km (jednym ciągiem) w tym roku przebiegłam.
Fajnie. :)