Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Skończyłem pięćdziesiątkę - czas kiedy albo zrobię coś fajnego ze swoim życiem, albo padnę na pysk już na zawsze. Tak mi się przynajmniej zdaje... No to powalczę o to "coś fajnego"! :-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19460
Komentarzy: 129
Założony: 9 marca 2009
Ostatni wpis: 4 sierpnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MAXicho

mężczyzna, 56 lat, Toruń

177 cm, 118.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 sierpnia 2023 , Komentarze (3)

Cześć!

Pierwsza myśl jest taka, że tysiące razy - tak jak każdy - wrzucałem tutaj wpis "teraz zaczynam już na poważnie". Mój najlepszy kumpel na początku lipca rzucił mi tekst "Ty, Maks, weź Ty w końcu zacznij mówić co zrobiłeś, a nie co zrobisz". Strasznie mnie wku...ił, bo jak on śmiał powiedzieć mi prawdę! :-)


Tak czy owak miał rację, dlatego postanowiłem sobie, że zacznę się tutaj wymądrzać jak PRZEZ MIESIĄC będę ciężko pracował, a nie ciężko pracował od poniedziałku do piątku, ale w weekendy "ostatni raz" jechał na wielkie żarcie.


Druga myśl: słucham wielu podcastów sportowych. Mówią oczywiście głównie o mięśniach a nie o mięśniu piwnym, hehehe, ale coraz częściej dociera do mnie taka prawda, że "motywacja" jako taka daje kopa tylko na kilka chwil. To tak jak wypity energetyk - na moment człowiek biega po suficie, ale potem rozwala nos o podłogę. "Motywacja" to nie jest podstawa zmiany swojego życia. Podstawą zmiany swojego życia jest niestety robienie tego co należy wtedy, kiedy motywacji absolutnie się nie ma...


Zobaczymy co dalej, spadam, cześć!


Maks

22 maja 2023 , Komentarze (5)

Cześć!

Nie chciało mi się ważyć w piątek - od wtorku do środy zaliczałem jakieś wpadki (nieee, nie tryb "Hulk żre", ale pewnie dobiłem do mojej PPM (czyli podstawowej przemiany materii). Od piątku wróciłem do pilnowania się. 


Odkryłem kolejną swoją własną Amerykę: nie zmienię wszystkich nawyków jednocześnie. Na dzisiaj kluczowy nawyk to rozliczanie tego co wciągnąłem z koryta - czyli liczenie kalorii. Nawet jeśli będzie to liczenie kalorii wpadek (czyli jeśli pochłonę kawałek żółtego sera, to wcześniej go zważę). Zajmuje mi to mnóstwo czasu, ale inaczej nie dam rady, przynajmniej na razie. Zajmuje mi to sporo czasu i strasznie wkurza, ale tak MUSI być i tyle. Dla innych ludzi pewnie podstawą pracy jest coś innego - dla mnie jak na razie ścisłe ważenie i notowanie co jem.


Czeka mnie też codziennie jedna wojna: wieczorne żarcie. Nosi mnie strasznie. Jeśli wytrzymuję - kolejny dzień jest świetny. Kilka razy nie mogłem długo zasnąć z powodu dokuczliwego ssania w żołądku. Kończyło się zapytaniem żołądka zawartością lodówki. Kupiłem tabletki na sen (porządne, sprawdziłem czy nie uzależniają) i jeśli będę musiał - użyję. 


Spadam, zgłoszę się w piątek!

Maks

15 maja 2023 , Komentarze (3)

... i jeszcze coś, co mi dzisiaj chodziło cały dzień po moich spalonym nad morzem, łysym łbie:

SKORO PODJĄŁEM DECYZJĘ ZMIANY SPOSOBU ŻYCIA, TO JEST TO POWAŻNA PRACA NA CAŁY ETAT, I TRZEBA SIĘ POGODZIĆ Z TYM, ŻE JAKO PRACA ZŻERA CZAS I ENERGIĘ...

15 maja 2023 , Skomentuj

No więc tak: po długim weekendzie (8-10) pojechałem z przyjaciółmi na trzy dni nad morze. Sporo chodzenia (co mnie cieszy, wysiłek fizyczny to będzie dla mnie na początku spacerowanie - ważę 120kg, na razie nic innego nie ma sensu), jedzenie jakieś tam średnie (żadnych fastofoodów, ale i nie gotowałem sam).

Wróciłem do chaty i zabrałem się do pracy nad życiem. Najpierw wyjaśnienie: nauczyłem się dość skrupulatnie spisywać to, co jem. Spisuję na jakichś kartkach, potem pracując przy kompie przepisuję se na kartkę większą i podliczam kalorie (tak, musiałem wykupić Fitatu po tym, jak zlikwidowali Vitaliusza...). Postanowiłem sobie, że będę twardo liczyć ile jem kalorii, nawet jeśli nie jest to jedzenie idealne.

Moje odkrycie na dzisiaj:

1. Na ogół jako odchudzający się mamy taki schemat działania, że jak już "upadniemy", to staczamy się do dietetycznego rynsztoka. Włącza się opcja "Hulk lubi lodówkę"... Wyżerka, potem poczucie winy - i cykl od początku.

2. Odkryłem, że jeśli liczę kalorie także wtedy, gdy np. zjem swój ukochany chleb z żółtym serem i ketchupem, to zachowuję pewną kontrolę nad jedzeniem. Okazuje się np., że zjadłem oczywiście sporo kcal, ale wciąż poniżej mojej dziennej przemiany materii (przy mojej wadze to 3500kcal, naprawdę sporo). Nie myślę "i tak wszystko stracone, więc nawpierd..am się do bólu". Upadam, ale nie kontroluję upadek. Mogę analizować co się stało i wyciągać wnioski. W piątek po ważeniu wrzucę post z informacją jak ten kontrolowany rollercoaster przedstawiał się przez 10 dni i jakie daje efekty.

a teraz - spać!

Maks

6 maja 2023 , Komentarze (9)

... bo każdy okres pracy nad zdrowym życiem jaki przeżyliśmy, powinien nas czegoś nauczyć ...


Przeżyłem intensywne trzy lata: pandemia i wojna (to cały świat, nie tylko ja), dużo zmian w życiu osobistym, decyzje co zrobić z trzecią/czwartą kwartą swojego życia (mam 55 lat), potem depresja - zdziwiło mnie jak trudno jest zauważyć objawy u samego siebie, chociaż widziałem je wyraźnie u innych. Depresja, która zresztą sporo mi dała, bo zmusiła do bardzo mocnego, realnego i na poważnie zajęcia się sobą.

Wyszło mi, że chciałbym przeżyć jeszcze kilka przygód zmagania się ze sobą - w tym przygodę pełnego powrotu do formy. Nie chcę nazywać tego "dietą", raczej "zdrowym życiem".


Ważę 119,1 kg. Wyszło mi, że jeśli będę chudł 3,00 kg miesięcznie (co nie jest jakimś gigantycznym wynikiem), to za rok na początku maja będę ważył 83,10kg. No i to jest moja pierwsza przygoda! Ruszam!

6 listopada 2021 , Komentarze (23)

Cześć!

Czekałem z decyzjami na ważenie 5 listopada - żeby sprawdzić czy ten spadek wagi to przypadek czy nie. Wychodzi mi, że ważę teraz 113,3-113,4 i od tej wagi staruję.

Usiadłem na dupie i wyszło mi, że jeśli będę przez 6 miesięcy chudnąć tygodniowo po 0,8kg, a potem przez kolejnych sześć po 0,5kg (czyli zakładając naprawdę nie jakąś bardzo intensywną pracę i na pewno nie głupie diety-cud), to za rok zrzucę 33,80 kg. Jeśli dodam 10 już zrzucone, to wyjdzie minus 43,80kg - tyle, ile mi się marzyło. I ja to zrobię! :-)

Policzyłem: 0,8kg tłuszczu to 5600kcal, czyli dzienny deficyt na razie muszę mieć 800kcal. Moje zapotrzebowanie to 3300kcal, więc będę celować o codzienny wynik 2300-2500kcal na talerzu. No to ruszam! Będę tutaj bardzo często, będę zaglądać do Was, będę wrzucać fajne przepisy czy pomysły jeśli takie się pojawią. Aaaaa! Jeśli ktoś potrzebuje jakiejś motywacji, to nie ma sprawy - walcie z pytaniami!

do usłyszenia!

Maks

3 listopada 2021 , Komentarze (10)

Cześć!

Codziennie uzupełniane wpisy jak minął dzień mają dla mnie sens, sprawdziły się jako metoda kontroli swojej pracy, a i jakaś forma automotywowania się. Aha! Ustalenie celu na 4 tygodnie od 5 listopada (piątek, dzień pomiaru).

a/. Pierwszego listopada nie liczyłem kalorii, trochę odpuściłem. 02.11.2021 ---> wtorek, lekka wtopa 2722kcal (powinienem jeść 2500). Błędy: a/. uwielbiam owoce, nie należy jednak jeść trzech gruszek i dwóch bananów naraz :-) (458kcal); b/. jeśli zjadłem spory obiad, to trzeba uważnie planować kolację, bo łatwo przebić cel. Sukcesy: c/. ufff! po kilku tygodniach walki nieobżeranie się wieczorem przychodzi mi łatwiej.

b/. Środa, 03.11.2021 ---> 2531kcal, deficyt kaloryczny 730kcal (CPM obliczam sobie tu, na Vitalii). Sukces: kiedyś stale upadałem przez wieczorne obżeranie się (dieta cały dzień, wieczorem totalny brak diety, heheh), jest już z tym dużo lepiej. Do poprawienia: za mało wody, muszę o to zadbać.

31 października 2021 , Komentarze (7)

Cześć!

Mam takie wrażenie, że przez ostatnie dwa miesiące (jak nie więcej!) powoli wdrażałem się do zdrowego odżywania. W listopadzie spróbuję pójść krok dalej - czyli jutro ważnie, założę sobie jakiś realistyczny cel (np. 4kg w miesiąc, nie więcej) i zobaczę czy już stać mnie na "100% diety w diecie". Jeśli się uda - to bardzo fajnie, jeśli się nie uda - to i tak coś osiągnę, a na pewno czegoś się jeszcze nauczę. :-)

Zobaczymy jak to wyjdzie. Do usłyszenia jutro!

Maks

29 października 2021 , Komentarze (9)

Cześć!

Zrzuciłem w tym tygodniu 1,4 kg. Stawiam na to, że zeszły mi do końca jakieś nadmierne zapasy nazwijmy to sobie w żołądku, spowodowane zbyt obfitym jedzeniem przedtem. Właściwa praca zaczyna się teraz.


A teraz coś, co uświadomiło mi mocniej bardzo rzetelne obliczanie kalorii przez ostatni tydzień: ZAKŁADANIE BARDZO NISKIEJ KALORYCZNOŚĆ NIE MA SENSU. Zaczynam wręcz myśleć, że to powinna być nie dieta, ale po prostu normalne odżywanie się.


Skąd takie myśli? Planowałem jeść 2300 kcal dziennie (to i tak sporo, bo kiedyś planowałem 2000 kcal, co kończyło się źle - sama Vitalia poleca mi teraz 2600 kcal dziennie), czasami mi się udawało, czasami nie. Mimo to chudnę. Zacząłem zastanawiać się dlaczego tak jest i odkryłem, że kluczem jest poziom naszego codziennego spalania, czyli CPM (macie kalkulator tu na Vitalii). Zmusiła mnie też do tego moja nowa waga, mająca funkcję obliczania CPM. Podawała mi, że spalam 3300 kcal dziennie. Wydawało mi się za dużo - ale sprawdziłem tu na Vitalii i wyszło mi ... to samo.


Tak wysoka liczba kcal wynika także z tego, że jestem (na razie) po prostu duży, mam duży brzuch. Paradoksalnie powoduje to, że muszę spalić więcej, że te moje zwały sadła funkcjonowały. Co ciekawe, wynika z tego, że im bardziej będę chudł, tym bardziej będę musiał ścinać kalorie. Wynika z niej jednak, że nawet jak zjem coś więcej (byle nie za często), to i tak będę chudł.


I tutaj dwie kluczowe kwestie: jeśli np. tak jak wczoraj pochłonę bezmyślnie 1000kcal w kanapkach na kolację, to popełnię najgorszy błąd, jeśli uznam, że właśnie straciłem szansę na schudnięcie i w ramach albo kary albo zrobienia sobie dobrze, zjem kolejne 2000kcal w ciastkach, a kolejnego dnia jeszcze kolejne 2000kcal w plackach ziemniaczanych. Trzeba po tych kanapkach 1000kcal odprężyć się (bo były cholery dobre!) i ... natychmiast wstać z kolan, nie katować się głodówką i wrócić do normalnego jedzenia.


Tyle na dzisiaj. Zobaczę w kolejnym tygodniu jak mi będzie szło. Plany na obecność tutaj: sporo wpisów, może zacznę wrzucać jakieś ciekawe informacje o jedzeniu (np. odkryłem ostatnio czarną soczewicę!), może czas na własne foty. Jak to opanuję, zacznę Was odwiedzać - na razie nie mam na to szans, gotowanie sobie posiłków zżera mi wszystkie wolne chwile...


powodzenia dla wszystkich!


Maks

25 października 2021 , Komentarze (1)

Cześć!

Zgodnie z obietnicą wpisy co się działo w każdy dzień. Dla samego siebie, ale także i dla czytającyh.

1/. 25.10.2021, poniedziałek ---> wtopa, bo zjadłem 3132kcal. Przed południem pękłem i narobiłem kanapek w starym stylu (mielonka, żółty ser...), wyszło 1636kcal. Tyle upadki. Sukcesy: podliczyłem to jedzenie i sprawdziłem ile to kcal, a po południu wróciłem do porządnego jedzenia. Zjadłem normalną, sporą i zdrową kolację, żeby nie wpadać w jakieś bzdury typu obżarstwo a potem głodzenie się. Zjadłem mniej niż dzienne spalanie (3263kcal przy mojej wadze), ale to nie był dobry dzień. Jutro otrzepywanie kolan z pyłu drogi. :-)

2/. 26.10.2021, wtorek ---> w zasadzie dałem radę, 2596kcal, wolałbym mniej (planowałem 2300), ale 2600 każe mi jeść Vitalia. Żadnego głupiego jedzenia w ciągu dnia. Zaskoczenie dnia: przekąska kilka gruszek + 2 kromki pumpernikla + dobra pasta z fasoli z pomidorami (kupiłem, bez głupich dodatków, sensowna) to razem 830kcal, porządny obiad (kurczak z warzywami po tajsku - 180g filet z uda, łycha mleka kokosowego i 700g warzyw...) to 718kcal... Polazłem załatwiać sprawy w mieście na piechotę. Tylko 4 tys. kroków, ale na dobry początek ćwiczeń muszę się rozchodzić. Spadam spać, jutro nowy dzień! :-)

3/. Jeszcze errata do 26.10.: nie dałem jednak rady, hehehe... Dodałem wpis w pamiętniku i ... poszedłem zjeść parę kanapek. :-) Ale 27.10.2021, środa ---> już wszystko OK, 2357kcal i bardzo poprawne i zdrowe jedzenie. Cóż, po pierwsze widzę, że wychodzenie z upadków może zająć czasami dwa dni a nie jeden, ale po drugie coraz bardziej widzę, że odchudzanie to nie system zerojedynkowy, że to będzie stała tego typu walka...

4/. 28.10.2021, czwartek ---> najgłupsza wtopa świata, zacząłem jeść wieczorem na kolację kanapki i mechanicznie zjadłem ich za dużo. Nie, nie miałem stosu kanapek na talerze, po prostu wrzucałem kolejne kromki do tostera. Dobry, razowy chleb, przyzwoita jakość jedzenia, ale za dużo. Samo wyszło - a ten zestaw kanapek to było 1000kcal... Wiem już, gdzie można zjeść mnóstwo kcal nawet tego nie zauważając. Razem dzisiaj 2841kcal, poniżej spalania codziennego (czyli mam ujemny bilans energetyczny), ale za dużo o 500kcal. Jutro będzie lepiej!