Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (24)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 91749 |
Komentarzy: | 809 |
Założony: | 13 marca 2009 |
Ostatni wpis: | 10 lipca 2014 |
kobieta, 41 lat, Szczecin
165 cm, 63.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Nie powiem że spokojnie bo spokojnie to nie jest. W piątek obrona a ja nic nie wiem. Nie wiem ile nas będzie(bo nie wiem kto zdał ostatni egzamin) nie wiem jak to będzie wyglądało, nie wiem czy zdąże nauczyć sie tego co powinnam, nie wiem zdecydować się na reportaż fotograficzny z wesela czy na plener, nie wiem czy zdążę zozwieść zaproszenia do końca lipca....i jeszcze dużo rzeczy nie wiem. Ale....
".....to nic , to nic ,to nic,to nic, to nic, to nic to tylko gra muzyka...."
Jakoś to będzie, bo musi być. Wszytko się ułoży. Bo dlaczego ma się nie ułożyć?
Dobra, dośc tego . Czas o moich zmaganiach!
Wczoraj namówiłam K na biegi( nie bardzo miał na to ochotę bo w pracy miał bieganie) Ale poszliśmy. Zgodziłam się nawet biegać okrążenia których nie lubię(bo mnie denerwuje jak widzę że dopiero jestem tu, a tyle jeszcze do końca) Dodam że na początku biegania z ledwością przebiegłam 1 kółko ok 1,5km. Wczoraj przebiegłam prawie 2 w ciągu 20 min! Byłam z siebie, nie dalej jestem, bardzo dumna. Zwłaszcza ze przed biegiem był rower. :)
Żeby nie było tak wesoło to wieczorem miałam znowu pogadankę z mamą. Tzn. ja mówiłam tylko do czasu kiedy próbowałam odkręcić nasze sobotnie zakupy(mama koniecznie chciała mi pokazać sukienkę na wesele którą miałabym kupic na wesele koleżnaki w sierpniu). No i się zaczęło. Powtórzyła prawie wszystko co usłyszałam w domu- bez wzmianki o wyjadaniu mi przez K wszystkiego, bo to teza babci, ale za to poprosiła o zrobienie badań. Najśmieszniejsze jest że znajomi mi też powtarzają ze mocno schudłam. A waga i wymiary stoją!
W piątek jade do domu więc powtórka z rozrywki gwarantowana. Już się cieszę :( Chociaż może nie... pewnie moja obrona będzie tematem nr 1 ale nie na tyle ważnym żeby zagwarantować mi spokój na 2 dni. Może chociaż piątek będzie spokojny....
Może mi ktoś podesłać trochę słońca?
Od miesiąca nie ubyło mi nawte pół deko. Nic. Nawet łydki trochę urosły(1cm) ale za to bioderka spadły też o jeden. Nie jestem zadowolona. Trudno. Pojechałam do rodzinnego domu, tak na weekend Tzn. najpierw odwiedziliśmy rodziców K. Tam, zupełnie normalnie(dlaczego mama K musi tak dobrze gotować?!)Ale trzymałam się w miarę dzielnie(nie zjadłam kolacji o 22.00)
Za to u mnie w domu katastrofa. I wcale nie chodzi mi o grilla na którego byliśmy zaproszeni(pozwalałam sobie na dużo, ale wszystko było takie pyszne.....na samo wspomnienie się uśmiecham) Tylko od chwili kiedy przekroczyłam próg domu słyszałam"nie odchudzaj się już, brzydko wyglądasz,kości ci sterczą, jaka ty blada jesteś," Babcia stwierdziła że chudnę dlatego że K mi wszytsko wyjada(musiał iśc do niej i wytłumaczyc się ) Moje tłumaczenia że p[rzecież od zeszłego spotaknia nic nie schudłam , zdały się na nic. Jedynie mama stwierdziła że nie będzie komentowac mojego zachowania bo... nie ma nic dobrego do powiedzienia na ten temat"
Tak więc wg. całej rodzinki mam : anoreksje, K mnie głodzi, jest podejrzenie bulimii(bo brzuch mnie bolałał jak się obżarłam na grillu), brakuje nam pieniędzy na wesele więc ja nic nie jem żeby było na ślub , no i ten nowotwór o który podejrzewa mnie druga babcia (zwłaszcza że taka blada jestem- jak mam nie być jak ciągle siedzę w pracy albo nad książkami!) i ... nie wiem jakie jeszcze głupstwa.
Zaczynam z nimi fiksować! Rozumniem że się martwią ale przecież nie ma powodu! Nie chudnę od miesiąca! Ale to przeciez moja kochana rodzinka. Muszę im to wybaczyć i udawać że nie słyszę ich uwag na temat mojego wyglądu. Chociaz cięzko jest nie sięgac po jedzonko jak się słyszy takie rzeczy!
Dietka oczywiście poszła w odstawkę. Obiad mamy i teściowej nie należał do dietetycznych, nie wspomnę o grilu. Jazda i biegi tez poszły w odstawkę. Do dziś, jak pogoda pozwoli i siły będą, bo po pracy mam zaplanowane zakupy. Ale mam nadzieję że wurzuty sumienia bedą tak silne że wyciągnę K na chociaż na 40 min. bieg.
Mimo glosów krytyki i chwil słabości nie poddaje się. Walka z kg trwa dalej i zmaierzam ją wygrać.
Niestety, zostało tylko 100...
...dni. Do ślubu! A my z orgaznizacją dalekko w lesie. Niby najważniejsze sprawy pozałatwiane (tylko zaproszenia nam zostały) ale ...zawsze jest jakieś ale. Coś może umknąć, o czymś można zapomnieć. tak to wszystko zleciało. Teraz pewnie przyśpieszy. Rodzinka też jakaś podekscytowana. Temat "śub" jest obecny na każdym większym spotkaniu rodzinnym. Szkoda, że nie można zamknąć oczu i obudzic się już po wzystkim. Bez tej gorączki, nerwów, podekscytwania...Ale z drugiej strony jak to wszytsko się skończy poczuje pewnie niesamowitą ulgę!
Najgorzej się boje że nie zdążę schudnąć. Idzie mi to tak opornie. Nie wiem dlaczego. Codziennie godzinka na rowerku. W tym tyg. niestety tylko 3 razy(wczoraj po zakupach byłam padnięta, a czekały mnie jeszcze porządki i pakowanie się na wyjazd do rodzinki) Ale biegam! Cieszę się że w końcu się przemogłam. Jest ciężko ale mam nadzieje że z każdym dniem będzie lepiej! Muszę to wszystko wytrzymać. Nawet jak waga dalej bedzie pokazywac 63,5( najwyżej ją wyniosę do piwnicy, może jak zmądrzeje to wróci)
aha! Wczoraj kupiłam sobie spudniczke, niby nic takiego ale rozmiar 38 był na mnie za duży. I tak oto po raz pierwszy w życiu mam spódnicę o rozmiarze 36!(to nic, że pewnie rozmiary są zaniżone, radość mnie ogarnia nieziemska!!!!)
Żegnam Was do poniedziałku (bo w niedzielę po tancach i mam nadzieję bieganiu pewnie nie będe miała siły włączyć komputer)
Miłego weekendowania!
...że trudno to wszytsko ogarnąć. Lubiłam starą Vitalię. Zobaczymy czy zaprzyjaźnię sie z nową.
Dziś zdecydowanie lepszy humor. Smutki poszły spać do 3.10.09. Od rana nie mogę przestac sie usmiechać. Zaliczyłam egzamin z postępowania administracyjnego. Na 174 osób było 100 dwój, a ja znalazłam się w grupie szczęśliwców! Za 10 dni obrona! Co ja zrobię z wolnym czasem? Tak mi jakos dziwnie. kolejna szkoła skończona. Chyba zabiorę się za coś nowego.
Wieczorkiem kolejna dawka biegu. mam nadziję że dziś będzie już trochę lepiej. Dalej nie rezygnuje z rowerka. Godzina dziennie to minimum. Ale zrezygnowałam z cwiczeń na brzuch. Chcę zobaczyc jakie efekty daje bieganie. Jak coś się ruszy to zaczne modelować.
Teraz się trochę pochwalę! Chipsy przestały mi smakować! Są takie słone są i sztuczne! To samo z lodami! Jupijej! Kurcze dużo rzeczy już weliminowałam(masło, cukier z kawy czy herbaty, białe pieczywo, napoje gazowane i soki w kartonach, zagęszczane zupy i sosy- moja babcia twierdzi że u mnie to na schabowym by schudła; ) ale ile jeszcze do weliminowania.... zdecydowanie dużo za dużo. Zwłaszcza że od czasu do czasu pozwalam sobie na coś słodkiego.
Powoli , spokojne, wszystko sie uda. Musi. Ja wierzę, że w końcu waga się ruszy i przestanie wachać w okolicach 61-63. Chce zobaczyć 59 a później 57 i właściwie mogłabym już na tym poprzestać. Zobaczymy najpierw czy sie uda.
Pełna nadziei pozdrawiam Was serdecznie!