Znajomi (18)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 29132 |
Komentarzy: | 157 |
Założony: | 14 kwietnia 2009 |
Ostatni wpis: | 2 stycznia 2014 |
kobieta, 44 lat, Miechowice Małe
165 cm, 73.20 kg więcej o mnie
to ja, dziś jak wstałam to prawie się nie poznałam, spuchnięta jestem jak nic. Bolą mnie palce u rąk i wogóle a @ jak nie było to nie ma, nie wiem co jest grane, ale mogłaby się pospieszyć bo 2.02 mam ginekologa i musi już do tego czasu sobie pójść. Wczoraj byli goście, miło było, obciełam włosy (mam swojego prywatnego fryzjera;)), wypiłam lampkę wina i zjadłam ciastko, tragedi nie ma, nie ważę się puki co bo pewnie bym się przeraziła. Z innej beczki mój synuś przespał dziś kolejną noc bez mleka, super, tylko tak się zastanawiam, czy wiecie czy jest jakaś norma ile dziecko powinno mleka pić, bo on ostatnio pije coraz mniej, no i mam problem z obiadami nie chce ich jeść, nie wiem co mam mu dawać, wczesniej jadł słoiczki, chyba mu się znudziły, to zaczełam mu gotować, i nic nie chce, no to przestałam mu gotować i zaczełam dawać kosztować to co my jemy i też nie bardzo, nie wiem już co z nim robić, najchętniej to by wcinał banany i serki no i słodkie mu smakuje ale oczywiście mu nie daję.
Dziś dzień będzie zabiegany bo jedziemy odwiedzić moje babcie (mam jeszcze 2) no i potem do babci Maciusia i dziadka przy okazji, a jutro powtórka jedziemy do moich rodziców i zostajemy do niedzieli. Super cieszę się, chyba się zestarzałam swoją drogą skoro lubię spedzać tyle czasu z rodzicami zamiast gdzieś wychodzić!!! Jeśli chodzi o prezenty to zamówiłam na alllegro kalendarz z zdjęciami Maciusia, fajny bardzo mam nadzieję, że będą się cieszyć, moim babciom zrobiłam paczki z słodyczami, sokiem, herbatą i takie tam. Ok uciekam do pracy. Pozdrawiam
kurde, czekam już drugi dzień na @, żeby przyszła i mieć ją z głowy na ten miesiąc a tu nic, na bank nie jestem w ciąży więc nie wiem o co chodzi, zawsze była na czas a teraz takie humory, a ja czekam żeby razem z nią poszła sobie opuchlizna, no i to kłucie w brzuchu. Eh szkoda gadać, no i mam zabieg u ginekologa, wymrażanie, czy któraś z Was miała, czy to boli (choć to bez znaczenia, urodziłam naturalnie bez znieczulenia synka z waga 4410 kg więc żaden ból nie jest mi straszny)), czy trzeba jakoś się przygotowac specjalnie?
Z innej beczki była wczoraj u mnie sąsiadka, żebym jej doradziła jakąś dietę, ja co mam problemy z swoją, ale jakoś tak w rodzinie i otoczeniu mam opinię osoby, która się na tym zna, więc mówię jej co i jak i pytam, dlaczego chce schudnąć,a ona, że lekarz jej kazał, kardiolog, była na wizycie, ma jakieś problemy z sercem i powiedział, że pierwsze co, że ma się wziąść za wagę. Myślę sobie ok, dziś ważne by pozbywać się nadprogramowych kilosków, bo szkodzą na zdrowie, albo zaszkodzą w przyszłości, no i tak się zastanawiam ile ona waży. Bo wzrostem tak jak ja 1,65 a waga no cóż kiedyś tam wspomniała że waży 60 kg, co ja przyjełam z przypróżeniem oka, bo babka wygląda chyba gorzej niż ja, tzn grubiej, to znaczy ma inną budowę, bo jest gruszką i szczuplutką ma górę, ale dół no tam jest troszkę tego i owego. I myślałam, że sciemnia z tą wagą, wiecie jak czasem babki sobie odejmują kilogramów i dziwiłam się strasznie bo ja takiego problemu nie mam i zawsze mówie tyle ile mam. Ale wracając do tematu, pyta czy mam wagę bo ona ważyła się u lekarza i wyszło jej 67 i nie chce jej się wierzyć bo w domu ma 65 (ja myślę, kurde fakt przytyła trochę, ale 67- szok dla mnie bo ja mam 76 i wyglądam na szczuplejszą - od razu mówię, że nie piszę tego z jakieś zawiści czu zazdrości) no i wchodzi na tą moja wagę a ja tak podpatrzyłam i normalnie szok faktycznie tam jest 67,5. Także nie wiem o co chodzi czy mam grube kości czy ubita jestem czy cuś ale z podziwu nie mogę wyjść od wczoraj. I tak sobie myślę, że jakbym poszła do lekarza, i by zapytał mnie o wagę to zostałabym na dzień dobry zlinczowana hahahaha.
Z innych spraw dietetycznie dobrze, trzymam się, 4 dni bez słodkiego, posiłki o stałej porze, no i mój osobisty sukces piję litrami w pracy (herbate głównie), tzn staram się, mieć pracowy bilans na poziomie 2,5 l (nie pytajcie ile razy lecę do kibelka). W niedzielę przywoże rower i startuję, wiem, że mało kto mnie czyta ale jakby ktoś tak do mnie trafił a wiedział jak się te paski dodaje, np. przejechane km i inne to proszę o podpowiedź. No i nie pamiętam czy się chwaliłam - Maciek ma już 5 zębów i idzie szósty, jak nie było to nie było, a teraz wysyp. Dzisiaj mam gości, więc myślę, że może trochę gorzej wypadnę z kcal ale no cuż dawno się nie widzieliśmi i trzeba to trochę poświętować. Ciężko mi się goni ten nieszczęsny pasek, dziś na wadze 76,2 czyli malutki spadek, ale myślę, że jak @ przyjdzie i pójdzie to spadnie od razu trochę. Trzymajcie kciuki.
papapapa
że zacznę jeżdzić na rowerze, czytam wasze wpisy i lekko się stresuję, tzn mam mega stresa i doła, bo tu większość z Was przejeżdża dziennie tyle km albo tyle godzin ćwiczy, a ja co nico właśnie. Nie mam zbytnio czasu wiem że żadne usprawiedliwienie, ale jak przyjdę z pracy to moje dziecko mnie bardzo absorbuje i jakoś wolę spędzić czas do jego spania z nim właśnie. Ale wymyśliłam, że przywiozę rower od mamy i jak zaśnie przez godzinkę będę pedalować i tak oglądam różne seriale, a rowerek będzie w pokoju gdzie jest cyfra więc może jakiś film jeszcze albo cuś. Fajnie by było jakbym mogła też za niedługo pisać przejechałam dziś tylko 50:). Swoją drogą czy możecie mi powiedzieć skąd wziąść takie różne paski np. do przejechanych km czy spalonych kalorii? Jeśli chodzi o dietę to jest ok. wprawdzie spadło na razie tylko 200 g ale czekam na @ myślę, że nawet dziś już się przypatoczy bo coś mnie brzuch zaczyna boleć, i taka napompowana jestem jakoś. Ale nic gonie pasek i lecę dalej aby mój synus na swoje urodziny miał śliczną szczupła mamę.
Robiąc małe podsumowanie bo tak mi się żal zrobilo ja widzę że Wy też robicie:
Waga w dniu porodu 98,5 kg (wiem masakra) przytyłam 19,5
Waga po przyjsciu do domu 87 kg
Stopniowe strata kilosków i waga na dziś 76 kg czyli mam 3 kg mniej niz przed ciążą może nie jest to imponujący wynik ale zawsze coś.
Pozdrawiam
od kilku dni, pewnie od niewyspania, mojemu syneczkowi idą górne jedynki, marudzi jak ta lala, wczoraj po południu to juz masakra była, dałam mu nurofenu bo nie umiałam patrzeć jak się męczy. Dziś rano sprawdziłam no i mamy 3 ząbka, ale widzę, że druga jedynka też w drodze czyli idę do apteki po tablety bo jak nic nie będę spała kilka nocy.
Z dietetycznych spraw: jest dobrze, jem jak sobie obiecałam 4x na dzień bez podjadania, tylko z piciem kiepsko, wczoraj wypiłam jeszcze 0,25 ale kawy, więc na maksa piję w pracy, bo w domu to mi się nie chce ani pić ani robić. Wczoraj na kolację nie było desek i jajka, tylko pół puszki brzoskwiń z odrobiną soku i kefiru.
Dzisiaj:
Ś: kiełbaska drobiowa+2 deski+2 plasterki szynki drobiowej
ŚII: serek owocowy
Obiad: ryba pieczona w piekarniku+buraczki
Kolacja: deski szt.2 + jajko (przełożone z wczoraj).
Uciekam do pracy, pozdrawiam
jestem tu codziennie po parę godzin a z pisaniem jakoś na bakier u mnie; tak czytam pamietniki innych dziewczyn i myślę sobie, że nie chce mi się pisać że będzie dieta, postanowienia a potem że dupa, tzn u mnie jest to samo i to mnie bardzo martwi. Cieszyłam się jak dziecko jak pierwszy cel osiągnęłam przed czasem a potem co, no właśnie nico, niby nie jem za dużo, biegam na aerobik, ale jak czytam u Was dziewczyny co Wy robicie to wychodzi na to że ja wielkie nic i tak powinnam się cieszyć, że nie tyję nadmiernie przy takim nic nierobieniu bo co niektóre z Was po parę godzin dziennie ćwiczą i spalają po 1000 kalorii a waga stoi. Także od wczoraj dietkuję znowu na poważnie bo wcześniej to kpina z mojej strony jednak była i obiecuję sobie (takie moje postanowienie!), a właściwie, że będę robić wszystko by na roczek mojego syna (8 luty) ważyć 70 kilo, wolę obiecać coś jemu niż sobie bo jakoś bardziej mnie to motywuje. Popiszę sobie menu w pamiętniku, tak na przyszłość i wogóle:
tak więc wczoraj:
śn: serek twarogowy 2% tłuszczu ok. 250 g, garść płatków kukurydzianych
śn II: pomidor i ogórek (czytaj sałatka) z łyżeczką wcześniej wspomnianego serka
O: miska zupy pomidorowej z makaronem
K: jogurt jogobella truskawkowy light+ 2 plasterki szynki drobiowej
i to wszystko bez podjadania i o stałych porach, bo też sobie obiecałam, że będę jeść o 9, 12, 15, 18.
Dzisiaj plan już ułożony:
Ś: 3 deski, 3 plasterki szynki drobiowej i ogórek zielony (pare plasterków)
ŚII: jogurt jogobella light
O: tu problem bo są kopytka czy jakoś tak takie kluski z serem dla mojego malca, myślę, że zjem 2-3 szt. bez masła i cukru
K: 2 deski i jajko
myślę, że kalorycznie w miarę rozsądnie, jeśli chodzi o picie to tak staram się jak mogę w pracy pić najwięcej bo z piciem mam problem, tzn uwielbiam kawę i piję ok. 3 kubków na dzień, no ale kawę cieżko wliczyć do bilansu, więc nadrabiam herbatami bo wody nie lubię i piję tylko na aerobiku, wieć wczoraj woda 0,2 l+1,5 l herbat oczywiście bez cukru +4 kawy (wiem masakra); dzisiaj już jedna herbata, za chwilę robię kolejną a właśnie kończę kawę, także kolejnego dnia podsumuję ile wypiłam. No i to wszystko na dziś, no chyba, że pochwalę się rachunkiem za prąd, który otwarłam dziś rano, humor zepsuł mi się od razu nie mówiąc o tym, że się popłakałam, bo człowiek oszczędza jak może, światła gasi, siedzi przy telewizorze, żadnych bojlerów nie ma, piekarnika prawie wcale nie używa, jedynie to mikrofalówka chodzi, telewizory i komputery i teraz proszę pierwsza rada razem z niedopłatą 800 zł a potem co 2 miesiące po 200, łudzę się jeszcze, że się dziady pomyliły i coś źle naliczyli.
zmykam papap
zapomniałam dodać, że wczoraj byłam na aerobiku i startuję z wagą 76 czyli więcej niż na pasku ale nie zmieniam tylko gonię go i przeganiam heheh
mi, nie wiem czemu, pewnie to przez zbliżająca się zimę, eh jak ja nie cierpię tej pory roku, ale powtarzam sobie byle do marca. Długo mnie nie było, ale mnóstwo roboty mam, po Krakowie jeżdże, a zazwyczaj jak miałam chwilę, to zero sił na pisanie, ale czytam regularnie!!
Jeśli chodzi o wagę to bez zmian ważę się co tydzień i nic waga stoi dobre to chociaż, że od ponad 2 tygodni nie ma wzrostu, no ale w sumie żadne pocieszenie, jak minimalnie się zblizyłam tylko do mojego celu listopadowego. Nie wiem co jest, że ruszyć nie mogę dalej, dieta ok, fitnesuję się również a waga ta chole.... nic stoi jak zaklęta. Co do innych spraw to wiecie co mam brzydki brzuch po porodzie, wczoraj na aerobiku jak byłam, a tam wszędzie lustra, tak się przyglądałam sobie, no i ten brzuch odstaje jak nic, ja zawsze miałam fajny brzuszek, w sumei z tej części było mi najłatwiej schudnąć, a teraz to masakra, nie wiem czy cos z tym zrobię, bo to taka jakby skóra rozciągnięta jest, moje dziecko duże się urodziło (4410) i miałam ogromny brzuch, a teraz ogromny fałd, eh, znacie jaksieś sposoby co by to trochę do pożądku doprowadzić. Z innych spraw, wczoraj na aerobik pojechałam sobie autkiem, sama się dziwię, że się odważyłam, bo pdał śnieg jak nic, a mąż mi mówi jak się nie boisz to jedź. No bałam się ale do odważnych świat należy i pojechałam, a co, i wszystko ok, stwierzdam, że wolę chyba sama jeżdzić, bo tak nikt mi nie gada, nie wymądrza się, muszę sobie radzić sama no i widzę co robię źle
Muszę się też pochalić, że mój synuś przespał już całe 2 noce pod rząd, pierwszą to byłam w szoku i myślałam, że nie pamiętam, że się obudził, że mu mleko robiłam, patrzę a butelka stoi czyściutka, mówię szok, ale jeszcze wiekszy był dzisiaj jak powtórzył swój wyczyn. Eh cudownie mam nadzieję, że tak już zostanie. No i mąż mnie zaskoczył trochę, przyjeżdzam z aerobiku, a dziecko wykapane spi, dodam, że w kwestii kąpieli to był jego debiut, trochę z niego tatuś taki wiecie pobawię się trochę, ale nie każ mi nic innego robić, a teraz widzę, że radzi sobie bardzo dobrze i wszystko umie, chyba leniwy jest po prostu. Ok uciekam idę się kawki napić i do pracy się zabiearm, pozdrawiam.