Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

generalnie nic dobrego - pracoholiczka z irokezem, kolczykami i poważnymi odchyłami od normy, dodatkowo chora na motoryzację.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18442
Komentarzy: 159
Założony: 23 czerwca 2009
Ostatni wpis: 29 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
justynaaa00

kobieta, 38 lat,

160 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 lipca 2015 , Komentarze (2)

Po ponad 3 latach przerwy znowu otwieram mini-bloga na Vitalii. Patrzę na wynik 52,3 kg i przecieram oczy ze zdumienia.
Praca siedząca potrafi bardzo szybko sprawić, że dodatkowe kilogramy przybywają niepostrzeżenie. Trochę stresu, jedzenie zamawiane na szybko, obiad po 21:00. I dzisiaj z powrotem mogę zaznaczyć wagę 60 kg.
Popracujemy nad tym :)

12 kwietnia 2012 , Komentarze (6)

Wracam skruszona po prawie miesiącu od ostatniego wpisu.

Pracę napisałam, właściwie udało mi się to niesamowicie szybko, bo po otrzymaniu ankiet napisałam około 50 stron pracy w 3 dni. Problemy zaczęły się przy spotkaniach z promotorką (niesamowicie wredny babsztyl rzucający fochami). Jeździłam do niej prawie 2 tyg, czasami czekałam pod drzwiami po 6-7 godzin... Całe szczęście, że ten etap jest już prawie za mną.

Później wzięliśmy się za samochód. Tydzień siedzenia w garażu od rana do późnej nocy. Ale za to jaki efekt. Dawno nie byłam tak zadowolona :) Zrobiliśmy całe zawieszenie, założyliśmy halogeny JDM, grilla JDM, chlapacze, alarm, bagażnik otwierany z pilota, poprawiliśmy lampy, zregenerowaliśmy hamulce, poprawiliśmy cały układ dolotowy, założyliśmy składane i podgrzewane lusterka, rozpórkę od Type-S...
Teraz Szczęście i chodzi, i wygląda. A to jeszcze nie koniec.



Po tym wszystkim zmogła mnie choroba i teraz leżę w łóżku. Panuje teraz jakaś dziwna 3dniówka, w końcu i mnie dopadła. Zwracam wszystko co przyjmę.
Generalnie po tych kilku tygodniach stanęłam na wagę dzisiaj rano. 51,6 kg... :)



15 marca 2012 , Komentarze (3)

Znowu cisza z mojej strony... ale czeka mnie poważne wyzwanie na najbliższe dni.

Pisanie pracy magisterskiej - czas, start!
Termin oddania gotowej, wydrukowanej i zatwierdzonej magisterki: 30 marca

Teorię co prawda mam. Ale dopiero dzisiaj udało mi się odebrać wystarczającą liczbę ankiet z firmy, gdzie przeprowadzałam badania.

Tymczasowo wracam do wypijania litrów yerby, kawy i wszystkiego co może mnie postawić na nogi.
Trzymajcie kciuki, musi się udać!

Przede mną kilka(naście) ciężkich i długich nocek...




Jak tylko wrócę to przeczytam wszystkie wasze wpisy, które zaniedbałam.

8 marca 2012 , Komentarze (6)

No i nie będzie mnie na koncercie. Mogłoby się palić, świat mógłby się skończyć, mogliby mnie zwolnić z pracy, ale jednak pojawiło się coś ważniejszego...
W tym samym czasie zaplanowany został zlot mojego klubu samochodowego, PTP.

Nie brałam tego pod uwagę ponieważ zawsze jest w połowie kwietnia. Ale z pewnych względów w tym roku stało się inaczej. W mojej hierarchii wartości zlot PTP jest mimo wszystko dużo wyżej niż koncert.

A zlot jest bardzo ważnym wydarzeniem.
Podobno rodziny się nie wybiera, ale nie w tym przypadku. Przypadłość tego towarzystwa jest taka, że wystarczy jeden telefon aby zebrać kilkadziesiąt osób z każdego zakątka Polski aby posiedzieć razem przez jeden wieczór. Nikt z prawdziwych klubowiczów nie przepuści zlotu. Poza tym, że organizujemy razem melanże, które wspomina się latami - są to ludzie na których można liczyć w każdej sytuacji.

A i pościgam się zupełnie przy okazji. Tym razem będzie co prawda tylko 1/4 mili, ale na zakończeniu ma być dobra sprawnościówka - a ze sprawnościówki zdarzyło mi się przywieźć puchar. Przywiozę kolejny.




Chciałabym jeszcze każdej z was życzyć wszystkiego co najlepsze z okazji Dnia Kobiet!
Życzę, aby udało wam się zrealizować każdy plan, aby spełniły się wasze marzenia i żebyście przede wszystkim czuły się szczęśliwe każdego dnia.
Każda z nas jest piękna, pamiętajcie o tym!

3 marca 2012 , Komentarze (10)

Dzisiaj postaram się nie odbiegać od tematu.

 

Słoneczko tak pięknie zaczęło świecić, ptaki drą ryje, wiosna na całego, więc zaczęłam wiosenne porządki w szafie.

 

Gdy przymierzałam kolejne spodenki zauważyłam, że moje ciało już niestety nie wygląda tak jak kiedyś. Moje obecne 54,4 kg to wcale nie jest tak dużo, ale nie ćwiczę od lat.Ostatni raz większego ruchu zaznałam na trzecim roku studiów na treningu karate.Od tamtego czasu (czyli ponad 4 lata) nie ruszam się praktycznie wcale. Nawet nie spaceruje bo szybciej wszystko załatwię gdy jadę samochodem. No i nawet pracę mam siedzącą. Ba! Do pracy najczęściej nie muszę nawet wychodzić z domu.


Z krótkiej obserwacji wyciągnęłam następujące wnioski: moje nogi trzęsą się jak galareta,brzuch podobnie a tyłek powoli zaczyna przegrywać z grawitacją.

Co zaskakujące - cycki trzymają się lepiej niż tyłek. No i mam jeszcze problem z ramionami.Zawsze brakowało mi tam mięśni, ale z upływem lat staje się to widoczne.


Muszę ogarnąć sobie jakiś zestaw ćwiczeń albo zapisać się na siłownię...




Mam jeszcze inne przemyślenia na dziś:


Po pierwsze - moja fryzjerka źle mnie ostatnio obcięła i nie mogę postawić irokeza... A to jest dramat niebywały bo bez irokeza nie umiem stworzyć też żadnej innej fryzury. Więc teraz chodzę "na grzecznego"...


Po drugie - ubezpieczalnia chce mnie zrobić w ch... Muszę napisać teraz piękne odwołanie a nie do końca wiem jak to dobrze zrobić. Czeka mnie trochę lektury internetowej...



2 marca 2012 , Komentarze (6)

Zrobiło się cieplej, zaczynamy posiedzenia garażowe.


Poza zestawem małego mechanika, który jeździ ze mną moim Szczęściem, mam jeszcze masę nietematycznych lub zapasowych kluczy, śrubokrętów, części, śrubek i różnych różności. W ramach rozgrzewki wczoraj zorganizowałam sobie częściowe sprzątanie. Stwierdziłam, że po wielu, wielu, naprawdę wielu latach, należy wypi***lić rzeczy ojca, który tak czy inaczej z tego garażu nie korzysta a tylko niepotrzebnie zajmuje całkiem przyzwoite półki. I tak powyrzucałam płyny z 2004 roku czy rachunki z 1999...


Ostatecznie wydzieliłam sobie piękną część garażu, trzeba ją tylko odpowiednio oznakować aby nikt mi tego nie ruszał (a jeśli już ruszy to oby tylko na miejsce odłożył).


Teraz mam własne, prywatne, osobiste półeczki z poukładanymi tematycznie środkami czystości do Szczęścia, kabelkologią, śrubeczkami, imbusami, nakrętkami... Klucze poukładane od najmniejszego do największego, płaskie, oczkowe i nasadowe. Śrubokręty też tematycznie.


Jak już zacznę zaplanowane prace, łatwiej będzie po wszystko sięgać.


Swoją drogą przestawiam wam moje Szczęście - kupione w środku nocy, w ciemno, bez sprawdzania, dwa dni po decyzji, że w ogóle mogę sobie pozwolić na zakup auta.

I to była najlepsza decyzja w moim życiu.



 


Mam to auto od ponad 4 lat, a gdy do niej wsiadam, to zawsze czuję się jakbym ją kupiła przed tygodniem.

Taka choroba



edit:
Spójrzcie jeszcze jak mi mój klubowy cudotwórca przygotował pięknie halogeny do założenia.
Udało mi się wyrwać oryginalne JDM (nie made in china), więc z racji wieku były już trochę 'zbrzydnięte'.
Z serii przed i po:


28 lutego 2012 , Komentarze (7)

Ahhh...brakuje mi totalnie motywacji, chęci i silnej woli. Nie wiem z czego to wynika.
Nawet nie wiem co mam tutaj napisać, nie lubię przyznawać się do porażki.
Do pojedynczej przegranej też nie.

Dodatkowo weekendowy wypad do Warszawki skończył się uszkodzeniem mojego szczęścia... Kobieta wjechała w moje zaparkowane auto z takim impetem, że je przestawiła o pół metra. Dostanę oczywiście odszkodowanie, ale cała sytuacja tak czy inaczej do najmilszych nie należy.

Przedstawię wam moją osobistą motywację.
Bambu udało mi się poznać przy okazji pobytu w Vegas. Widziałam na żywo jej występy, te filmiki oczywiście nie oddają tego klimatu.
Tak czy inaczej - ona ma idealne ciało.

KLIK

KLIK








15 lutego 2012 , Komentarze (17)

Nasza 53szprotka  zmotywowała mnie dzisiaj do wpisu. Tak się złożyło, że zapuściłam trochę i siebie, i Vitalię. Ale dzisiaj już się skończyły wypady ze znajomymi (przynajmniej na jakiś czas), więc kebaby też pójdą chwilowo w odstawkę.


Robię sobie właśnie delikatne porządki w moich industrialach. Mam trzy, które chętnie wymienię na inny rozmiar. Trafiły mi się ? dwa zbyt wąskie, jeden niedopasowany? Szczególnie ubolewam nad tym, że ten niedopasowany przywiozłam sobie z Nowego Jorku, ma więc dodatkowo wartość sentymentalną. Ale zdarza się.


Przybliżę wam jeszcze na szybko co to w ogóle jest industrial. Zanim go sobie zafundowałam, sama tego nie wiedziałam.

Pewnego pięknego dnia natknęłam się w sieci na coś takiego:



I znowu zaczęłam czytać... Czytanie zajęło mi kilka minut. Po kolejnych kilku minutach miałam już w głowie wyimaginowany powód aby sprawić sobie prezent ode mnie dla mnie. Następnie zaczęłam dzwonić po salonach piercingu i rozpytywać o taki, gdzie sprawią mi takie cudo porządnie i bezpiecznie.

Rozeznanie się zajęło mi kilka dni. Ale jak tylko znalazłam miejsce, które mi odpowiada, wsiadłam w Moje Czarne Szczęście i pojechałam po mojego industriala do innego miasta.

Teraz mam swoją prywatną, małą kolekcję:



Cały czas poszukuję też nowych, ciekawych kolczyków tego typu. Ale niestety od jakiegoś czasu nie pojawia się już nic nowego.


Właściwie ciekawsze wspomnienia wiążą się z historią mojego tragusa, którego sprawiłam sobie wpadając o północy do salonu tatuażu w Las Vegas...

Kolejny prezent ode mnie dla mnie. Po części też pamiątka i chęć małego wyskoku w Vegas. Ale tego kolczyka nie mam zamiaru ani zmieniać, ani ściągać, ani w ogóle ruszać. Jest dla mnie zbyt ważny.


A póki co parzę sobie Yerba Mate i biorę się w końcu za magisterkę.

8 lutego 2012 , Komentarze (4)

Już od dłuższego czasu wychodzę z założenia, że abym czuła się szczęśliwa muszę się porządnie wsłuchać w siebie i robić tylko to, co naprawdę lubię. I od dłuższego czasu też tak się dzieje. Nie patrząc na to co powiedzą czy pomyślą o mnie ludzie, robię tylko to, co uważam za słuszne. Nawet jeśli nie jest to powszechnie uważane za rzecz normalną i rozsądną. Bo co tak naprawdę jest normalne?


W ten oto sposób stało się dla mnie normą, że większość zarobionych pieniędzy wydaję na części do mojego samochodu, które często zajmują pół mojej sypialni. Że odliczam dni do kolejnego zlotu, na który często jadę przez pół Polski. Że nie obroniłam się w terminie, rzuciłam wszystko i pojechałam do USA. Że nie mam zamiaru wychodzić za mąż. Że noszę irokeza i zbyt dużo kolczyków. Generalnie przyświeca mi myśl "najpierw zastanów się co tak naprawdę chcesz w życiu robić. A później po prostu zacznij to robić".


Właśnie wpadłam na kolejny genialny pomysł z serii "Jak uprzyjemnić sobie życie?". Metallica zagra 10 maja w Warszawie. I choćby mieli mnie wyrzucić z pracy za zorganizowanie sobie kilku wolnych dni, choćbym miała wydać na wszystko połowę wypłaty - będę tam.

Przy okazji polecam wam >> BEST PERFORMANCE EVER <<

\m/



6 lutego 2012 , Komentarze (12)

Dzisiaj rano, po całym tygodniu odchudzania, stanęłam na wagę.

Generalnie nie spodziewałam się cudów, ponieważ w weekend wpadł mi jeden kebab i dwa kawałki pizzy.       Ale wszystko zostało chyba spalone siedzeniem na tym mrozie w garażu.

Efekt jest taki, że mam teraz elektrycznie składane i podgrzewane lusterka, nowe głośniki i spadłam z          56 kg na 53,3 kg.



Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tego, że spadek wagi jest spowodowany głównie utratą nagromadzonej w organizmie wody, dodatkowo jeszcze przez @. Co nie zmienia tego, że czuję się dużo lepiej.

Teraz z uśmiechem na twarzy zaczynam kolejny tydzień.