Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wzloty i upadki, dwie bardzo gabarytowe ciążę za mną i dwójka wspaniałych dzieci. Od jakiegoś czasu odpuściła dietę i masakrycznie się zaniedbałam. Koniec tego! Wykupiona dieta na Vitali i Chodakowska mają mi pomóc.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 56890
Komentarzy: 377
Założony: 8 stycznia 2010
Ostatni wpis: 1 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agataweronika

kobieta, 45 lat, Sosnowiec

169 cm, 62.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lutego 2010 , Komentarze (3)

Dostałam wczoraj książkę "Weronika postanawia umrzeć" i mimo że jej jeszcze nie ruszyłam postanowiłam zacząć żyć od nowa. Trochę mnie od czasu narodzin córeczki męczą myśli typu "Życie jest za krótkie-nie chcę umierać Co będzie jak mnie nie będzie? Boję się śmierci. Mam mało czasu. Jak to możliwe że moja mama która ma teraz 61lat tym się nie martwi a mnie czasami perspektywa opuszczenia tego świata przeraża? W sumie bądź co bądź mogłam przeżyć już połowę swojego życia, teraz może być z górki. Czy zdążę? Z czymkolwiek? Może po lekturze poprawi mi się myślenie...

W każdym razie wczoraj zjadłam 1038kcal
Ś: płatki fitness z jogurtem 45g + łaciate 0% 120ml -> 213kcal
P: trójkącik serka topionego Hochland MixFit ->46kcal
O: ryba Tilapia 112g + Hortex warzywa na patelnię z ziołami i papryką -> 215kcal
P: Danio intenso musli -> 180
K: sałata + pomidor + ogórek + ser feta light + oliwki zielone + salatfix vinegrette -> 267kcal
D: kanapka mleczna ->117kcal

Może jak będę się "spowiadać" z jadłospisu nic nie będę po cichu kombinować ;)
Pozdrawiam gorąco. Do następnego :)

Ps. Jutro pomiary ;) aż się boję...

17 lutego 2010 , Komentarze (2)

Od tłustego czwartku jakoś nie mogę wytrwać więcej niż dwa dni w diecie. Tragedii nie ma ale co chwilę jakieś pokusy. W piątek było ok. jakieś 1079kcal, sobota to już porażka bo mama wpadła do mnie z michą faworków (szkoda mi było je wyrzucić - w końcu karnawał już się kończy... ). Niedziela się skończyła na 1151kcal. Poniedziałek jakieś 1233kcal no i wtorek znowu klapa. I znowu moja mama prowodyrka mówi mi że to ostatki, jakiegoś wina może byśmy się napiły... A rano byłam taka dzielna jak teściowa przyszła z pączkami - zostawiłam dwa dla mojej mamy a sama nie jadłam. Tak więc kupiłyśmy sobie wino - czerwone półwytrawne no i pączki na dokładkę i leżałam znowu z dietą.
Dzisiaj ojciec zapraszał nas na śledzika z pieczonymi ziemniakami ale odmówiłam choć znowu mnie korci na coś dobrego. Panuje nad głodem ale ciągle coś wymyślam żeby się skusić. Została mi np. paczka popcornu do mikrofali, jest tam 100g ale z tłuszczem i solą wychodzi coś koło 400kcal dokładnie nie pamiętam... Teraz czeka mnie przekąska, może jak ją zjem to przejdzie mi głupie myślenie... W sobotę będę się ważyć i mierzyć. Dobrze będzie jak wszystko stanie w miejscu a nie pójdzie w górę...

12 lutego 2010 , Komentarze (1)

Wpiszę kilka ulubionych przeze mnie posiłków, tak ku pamięci. Może też Wam się przydadzą

ŚNIADANIA:
120 ml mleka łaciate 0% + 45g płatków fitness z jogurtem -> 213kcal
2 kromki Schulstad ze śliwką + 20g Almette z ziołami + pomidor -> ~170kcal
owsianka EMCO z jabłkami -> 252kcal

OBIADY:
puszka tuńczyka w sosie własnym + ogórek + seler + rzodkiewka + sałata + oliwa z cytryną i czosnkiem -> ~250kcal
udko z kurczaka + surówka z Biedronki z kukurydzą 90g -> ~350kcal
pierś z kurczaka + kiełki sojowe + sałata + sos jogurtowy Salatfix -> ~190kcal

KOLACJE:
warzywa na patelnię Hortex 1/2 paczki 225g (na parze) + serek wiejski light -> ~250kcal
1/2 cukini + papryka czerwona i zielona + 60g fasolki czerwonej + kawałek gotowanej ryby (reszta smażona - oliwa 5g) -> ~230kcal
sałata + pomidor + ogórek + feta + Salatfix vinegrette -> ~200kcal

PRZEKĄSKI:
2 ciasteczka Lu Go! ->112kcal
kawa Nescaffe 3w1 -> 73kcal
orzeszki ziemne Feliks light 18g -> 73kcal
mleczna kanapka -> 117kcal


Na razie tyle, reszta nie jest godna wpisu. Jak coś mi jeszcze zasmakuje to wpiszę. Pozdrawiam

12 lutego 2010 , Skomentuj

Był naprawdę tłusty. Od rana przygotowywałam pączki. Najpierw żeby ładnie wyrosły potem smażenie. Zeszło mi do 16-tej. Jeszcze ciepłe zawiozłam teściowej a potem moim rodzicom. Wszyscy aż się rozpuszczali jak ta nowa princessa z karmelem jak je jedli . Serio na drugi dzień pączki nie są już takie dobre. Zjadłam naprawdę sporo ale od dzisiaj znów jestem grzeczna. Następny luzik zrobię sobie może w następną sobotę. Nie jutro bo by było oczywiście za dużo tego dobrego. Pozdrawiam wszystkich gorąco

11 lutego 2010 , Komentarze (3)

Nieźle się natrudziłam, żeby wstawić to zdjęcie. Ale obiecałam więc proszę.  I jak? lepiej coś czy nie bardzo?
18 stycznia byłam w czerwonej koszulce a dzisiaj 11 lutego jestem w białej


10 lutego 2010 , Komentarze (1)

Nie wytrzymałam do jutra. Zważyłam się dzisiaj i UDAŁO SIĘ!!! Waga pokazała 64,8kg!!!!! Jednak zjem sobie pączka w czwartek 
Chciałam dzisiaj wkleić zdjęcia do porównania przed i obecnego wyglądu ale coś pomieszałam i muszę jeszcze raz je zrobić. Więc jutro szykujcie się na surową ocenę Ale się cieszę

9 lutego 2010 , Komentarze (2)

Przełamałam wczoraj złą passę i utrzymałam 1200kcal. Staram się pić więcej ale pogoda mi nie sprzyja bo chętnie chodziłabym wszędzie z butlą wody z dodatkiem np aqua slim ale przecież ciągle będzie lodowata. A ja bardzo lubię ciepełko. Tak więc pozostaje mi pić herbatę w wiaderku Tak nazywam duży kubek-filiżankę, mieści się tam chyba pół litra herbaty oczywiście hihihi. Zdaje mi się że wagę raczej trzymam, może w środę odważę się zważyć, jak nie to w czwartek, okaże się wtedy jak bardzo będę cierpieć na widok pączków...
Sprawdzałam swoja idealna wagę na vitalii i szczerze mówiąc trochę mnie to zaskoczyło że to jakieś 58, 59kg. Bo jak oglądam zdjęcia ze sobą w roli głównej jak ważyłam tyle to straszny mi się chudzielec wydaje. Ale może dlatego że patrzę na nie z większą dawką kilogramów na sobie. W gruncie rzeczy to tak właśnie chcę wyglądać i póki co znów jestem dobrej mysli. A wogóle to dotarło właśnie do mnie jak bardzo mi się zmienia nastrój. Jak trzymam się tych 1200kcal czuje sie świetnie, jak tylko coś przegne - katastrofa

8 lutego 2010 , Komentarze (3)

Coraz mniej siły mam żeby wyrwać się z obżarstwa!!!! W sobotę poszłam w   dłuuuugą z jedzeniem, od niedzieli miało już być ok ale też w końcu zawaliłam. Czuję się strasznie... Kiedy znowu wpadnę na tą piękną drogę do szczęścia? Wczoraj trochę poćwiczyłam tak, że dzisiaj mnie trochę pupa boli. Dzisiaj tez planuję ale już sama sobie nie wierzę...

7 lutego 2010 , Skomentuj

Przez ostatni tydzień ładnie utrzymywałam do 1200kcal ale niestety zawaliłam ćwiczenia i smarowanie. Miałam nadzieję, że waga spadnie poniżej 65kg a tu od kilku dni ani drgnie. Muszę się bardziej postarać. Nie wiem tylko jak to będzie z tłustym czwartkiem. Rano będę smażyć pączki dla rodziny. I tak myślę co by tu zrobić. Może tak: jeśli waga do czwartku rano spadnie mi poniżej 65kg to pozwolę sobie na te pączki. Ale jeśli nie - obejdę się smakiem i będę dalej walczyć. No to do czwartku

4 lutego 2010 , Komentarze (3)

Wzięłam się ostatnio na sposób i zapisuję wszystkie posiłki w kalendarzu takim książkowym rozmiar chyba B5. Fajna sprawa, zrobił się z tego jakby pamiętnik :) Czasami wpisuję na przód rodzaje posiłków, żeby zrobić wcześniej odpowiednie zakupy. Oczywiście przestałam kupować smakołyki - sama je robię :) Wczoraj w nocy smażyłam pączki i wiecie co? Jestem z siebie dumna!!!! Wczoraj zjadłam niecałe 1100kcal i nie chciało mi się więcej. A jak usmażyłam te pączki to tylko ugryzłam kawałek żeby sprawdzić czy dobry i .... wyplułam do kosza.... MMmmniamuśny był ale nie korciło mnie żeby wchłonąć wszystkie. Ba! nawet nie szkoda mi było tego wyplutego kawałka ;) A pączki rozdzielę między rodziców i teściów tylko jeden zostawiłam Weronice



Następnym razem zrobię mniejsze i zamrożę, myślę tu (mimo wszystko) o mężu żeby go zaskoczyć, jak pewnym razem po obiedzie podam mu na deser świeżutkiego pączka (odmrożonego w mikrofali) z dżemem w środku i polanego srebrzystym lukrem... Wiecie co? chyba jestem chora... jeszcze niedawno nie odpuściłabym sobie takiej wyżerki a tu dzielę się ostatnim okruszkiem i to z teściową... Ale przyznaję lubię zaskakiwać