Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wzloty i upadki, dwie bardzo gabarytowe ciążę za mną i dwójka wspaniałych dzieci. Od jakiegoś czasu odpuściła dietę i masakrycznie się zaniedbałam. Koniec tego! Wykupiona dieta na Vitali i Chodakowska mają mi pomóc.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 56885
Komentarzy: 377
Założony: 8 stycznia 2010
Ostatni wpis: 1 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agataweronika

kobieta, 45 lat, Sosnowiec

169 cm, 62.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 marca 2010 , Komentarze (1)

Witajcie kochane :)
Wracam z dobrym humorem i nastawieniem po strasznych męczarniach spowodowanych anginą.... U mnie cała choroba skupiła się "tylko" na potwornym bólu gardła i męczącym kaszlu aż nie wyobrażam sobie do tego jeszcze temperatury...
Tak więc sporo czasu minęło. Ostatni wpis zrobiłam w sobotę kiedy dopiero mnie rozkładało i muszę się pochwalić, że nawet ładnie się trzymałam przez ten czas :) Ale nie było łatwo bo potrafię tez dużo jeść mimo że gardło boli :)
Bilans przedstawia się następująco:
W sobotę i poniedziałek było nieciekawie bo zajadałam ból... śmieszne nie?
Niedziela 1422kcal
Wtorek 1002kcal
Środa 1382kcal
Czwartek 1207kcal
Piątek 1217kcal
Sobota 1201kcal
Niedziela 1201kcal
Dziś poniedziałek i nie odpuszczam. Dobrze mi idzie. Waga niestety nie poszła w dół ale w sumie się nie dziwię - tyle syropów wypiłam, że pewnie przekroczyłam sporo limit kalorii... Wczoraj robiłam pomiary i niestety waga pokazała 65,6kg. Biorę jeszcze dzisiaj antybiotyki ale jak skończę mam nadzieję że wszystko wróci do normy. Szczególnie wizyty w toalecie bo coś dawno tam nie byłam :(
Do zobaczenia Vitalijki, wieczorem Was posprawdzam ;)

20 marca 2010 , Komentarze (2)

Nie dam rady... Postawiłam sobie cel i chyba dążę do tego żeby nie zdążyć... Już połowa czasu za mną a waga zamiast w dół idzie w górę...
Do tego się rozchorowałam... W nocy zaczęło mnie boleć gardło i mam wrażenie że cała reszta też...
Kolejny dzień wstałam o 6 rano i po kawie z cukrem ćwiczyłam, potem dopadły mnie mdłości i totalna bezmoc.
Już o tym pisałam i chyba tak jest, WIOSNA MI NIE SŁUŻY! Co się trochę ociepli to ja wpadam w głęboką studnię beznadziei i dieta lega w gruzach...
Pewnie kiedyś się podniosę ale teraz nie mam ochoty na nic...
Beznadzieja...

14 marca 2010 , Komentarze (1)

Wiecie co? Ostatnio napisałam cały referat o tym jak to mi się przez ostatni tydzień dietowało a jak chciałam to zapisać to pojawił się jakiś błąd i straciłam wszystko łącznie z możliwością zalogowania się!!!! Nieźle byłam wkurzona!


Napiszę więc tylko w kilku słowach: nie było mnie bo córcia trochę chorowała i siedziałyśmy poza Internetem, z dietą było różnie co odzwierciedlała moja waga. A że nie mogłam opisać swoich wymiarów w tamtą sobotę zrobię to dzisiaj. Nie jestem zadowolona…


Ale szczęśliwa że dostałam @ bo już myślałam że szczęście do mnie wcześniej zawita niż planowałam. Mam więc jeszcze trochę czasu i pracuję nad sobą.


Wynalazłam fajne ćwiczenia w Shape. Za pierwszym razem mocno bolały mnie łydki ale pewnie dlatego, że skakałam na skakance nie tak jak teraz noga za nogą tylko jak mała dziewczynka. Dzisiaj zabieram się za nie po raz trzeci. Nazywają się PUPA I UDA DO JEANSÓW


PLAN TRENINGU:

Na początek 5 min biegu w miejscu (ja chodzę na stepperku)

RUNDA 1

2 min skoków na skakance

1min kopnięcia w przód

1min przysiady ze skrętem z ciężarkiem

1min opady tułowia z ciężarkiem

RUNDA 2

2 min skoków na skakance

1min kopnięcia kolanem

1min megawypady do przodu z podniesieniem kolana

1min pistolet

POWTÓRZYĆ RUNDĘ 1 I 2

Zrobiłam zdjęcie, bo nie mam skanera:


 

A teraz moje wymiary:

 

 

18.01

6.03

13.03

Waga:

68,3

65,1

65,4

(+0,3)

szyja:

34

33

33

 

biceps:

28

27

26,5

(-0,5)

biust:

90

90

90

 

pod biustem

81

81

81

 

talia:

76

73

72

(-1)

biodra:

104,5

102

101,5

(-0,5)

udo:

60

57,5

58

(-0,5)

nad kolanem:

43

41,5

41,5

 

łydka:

35

34

34,5

(-0,5)

 

W sumie, waga poszła w górę ale za to centymetry w dół.

Wczoraj była sobota ale nie szalałam, 1211kcal i stwierdziłam że trzymam się póki dam radę bo takie odstępstwa od diety mi nie wychodzą na dobre tylko są początkiem porażek.

Rozpisałam sobie posiłki do piątku, zrobiłam zakupy i do dzieła!!!!

5 marca 2010 , Skomentuj

Czuję się jakbym obudziła się z jakiegoś snu zimowego mimo że za oknami znów śnieg zaczął padać... Chyba wiosna mi nie służy na to by wyglądało. Dzisiaj dotarło do mnie, że nie założyłam sobie jasno celu jaki chcę osiągnąć. Dobra, napisałam że chcę ważyć 60 kg albo najlepiej mniej i że najlepiej do czerwca ale do którego? I tak dzisiaj znalazłam dobry powód żeby się odchudzić!

Prawie za miesiąc, dokładnie 6 kwietnia będzie 8 rocznica naszego (z mężem) ślubu  i myślę że to dobry powód na zmianę nie tylko mojej wagi ale całej mnie. Nastawienia do życia, a przede wszystkim żebym była z siebie dumna! Nie sądzicie, że w ten miesiąc mogłabym spokojnie pozbyć się tych 5 kilogramów? Ostatnio sporo ćwiczyłam, żeby zrekompensować trochę te pochłaniane zbędne kalorie i wierzę że wejdzie mi to w krew. Znaczy się ćwiczenie, nie pochłanianie śmieci

Więc CEL: 6 kwietnia ważyć 60kg mniejsza z groszami

Na razie było tak:
Ś: jajecznica z dwóch jaj
P: activia ze śliwką
O: pierś z kurczaka z grilla i sałatka (sałata, pomidor, ogórek, sos salatfix vinegrette)

c.d.n. ...

4 marca 2010 , Skomentuj

Rano mimo wczorajszej libacji na wadze miałam 65kg Dziwne...
Posprzątałam, poćwiczyłam 30 min na stepperze z ciężarkami na kostkach i może wieczorem połażę jeszcze raz jak mnie leń nie dopadnie...

Ś: nie miałam czasu więc tylko snickers...
P: activia ze śliwką
O: żurek z kiełbasą
P: sporo ciastek mojej mamy - takie pierożki z dżemem )

Ciągle mam ochotę na coś dobrego...
Dzisiaj wina już nie będzie... O 17.30 zostało mi jeszcze 80kcal do 1200...
Przyznaję poległam znowu ale po to żeby się znów podnieść

3 marca 2010 , Skomentuj

Chyba się w końcu opamiętałam, ale strasznie mnie ciągnie do jedzenia. Nie mogę o nim przestać myśleć. Coś okropnego!!!
W poniedziałek dzień zakończyłam na 1157kcal
We wtorek już było gorzej bo wieczorem napiłyśmy się z mamą czerwonego wina półwytrawnego ale i tak kalorie wzrosły do 1592... Na szczęście rano łaziłam 30 min na stepperze (szkoda tylko że nie czuję efektów) a wieczorem 3 serie po 45 brzuszków.

Dzisiaj środa. Póki co mam na razie 937 zjedzonych kalorii:
Ś: 2 owsianki Elowena z jabłkami i cynamonem
P: activia śliwkowa
O: Pierś z kurczaka nadziewana mozatella i oliwkami i surówka z kukurydzą (z Biedronki)
Obiad mi wcale nie przypasował, oliwki zawładnęły smakiem całej piersi BLE!!!
K: Kolorowe Danie Rybne z DSB

Powinnam się zmieścić w 1200kcal ale samopoczucie mam O K R O P N E .... zjadła bym coś choć nie jestem głodna.
Dzisiaj na wadze rano było 65,6kg... Może powinnam się ważyć codziennie? Żeby w miarę szybko zareagować na wzrost wagi? Zresztą waga wzrosła a ja i tak bym COŚ  zjadła... Kochane gdzie można kupić silną wolę? Co? bo pilnie potrzebuję...

Wieczorem było mi już fajnie... przed kolacją otworzyłam wino w oczekiwaniu na męża. Zanim przyjechał skończyło się i sama przysnęłam. W sumie pewnie dobiłam do 2000 kcal...

28 lutego 2010 , Skomentuj

W ogóle to na początku tamtego tygodnia się wkurzyłam bo okazało się że mąż przyjedzie wcześniej a nie w weekend i juz wiedziałam że dieta znowu pójdzie w niepamięć. Starałam się ale nerwy miałam straszne i nawet mi się myśleć nie chciało o robieniu jakichkolwiek posiłków a co dopiero o liczeniu ich kaloryczności... WŚCIEKŁA JESTEM!!!! Może to i dlatego że pewnie @ dostanę ale przecież nie mogę całe życie moich porażek jej przypisywać!!!!!

Wczoraj miałam się ważyć ale stchórzyłam... Nie wiem... Może by mi się przydała jakaś dieta oczyszczająca... Najlepiej żeby wyczyściła moje wyobrażenie że kiedyś będę wyglądać tak jak chce! A ja głupia w ciążę kiedyś chcę zajść i jeszcze wydaje mi się że będę  się w niej pilnować żeby nie przytyć więcej niż trzeba. A weź ty się kobieto zastanów co ty w życiu chcesz!!!!!
Bez sensu...
Porażka....
Znowu...
I tak całe życie...

22 lutego 2010 , Skomentuj

Tak więc mąż w domu - obiad powinien być dobry...
Rano zaczęłam od wody z sokiem bo coś strasznie mnie suszyło - nie wiedzieć czemu
Ś: płatki z mlekiem
P: 2 szklanki czystego rosołu z kostki - ale był pyyyszny
O: schab w panierce, frytki i surówka z kukurydzą... A tam! Trzeba czasami odpuścić
P: kawałek piernika ze słodką jak cholera polewą
K: chipsy i znowu drinki
Pewnie teraz nieźle na mnie wyzywacie. Taka mądra, za dietę się bierze a tu proszę! SCHAB Z FRYTKAMI! Może nie będę tego podliczać bo by mnie suma przygniotła... Dodam tylko na zachętę, że następnego dnia byłam grzeczniejsza Całuję Was moje chudzinki

22 lutego 2010 , Skomentuj

Na początku było wszystko było zaplanowane, nawet obiad i kolację sobie wcześniej przygotowałam... Później niestety wszystko się skomplikowało bo okazało się że mą przyjeżdża na weekend i pewnie z diety będą nici. Ale zacznę od początku. Najpierw pomiary

 

18.01

30.01

6.01

10.02

20.02

Waga:

68,3

66

65,3

64,8

64,8kg

szyja:

34

33

33

33

33cm

biceps:

28

27

26

27

27cm

biust:

90

90

90

90

89cm (-1cm)

pod biustem

81

82

80

80

79cm (-1cm)

talia:

76

73

72,5

71

72cm (+1)

biodra:

104,5

103

103

102

102cm

udo:

60

58,5

58

57,5

57,5cm

nad kolanem:

43

41,5

42

42

41cm (-1)

łydka:

35

35

35

35

34,5cm (-0,5)


Więc tragedii nie ma... najważniejsze, że mi tyłek nie urósł i waga nie podskoczyła... A co zjadłam?
Ś: łaciate z płatkami -> 213kcal
P: 2 ciasteczka LU GO! -> 112kcal
O: sałatka z kurczakiem -> 272kcal
i na kolację miała być sałatka nicejska... ale zastąpiły ją drinki... pewnie jakieś 600kcal. W sumie wyszło 1197kcal a co najśmieszniejsze następnego dnia rano ważyłam 64,1kg ale nie zmieniam tego na pasku bo nie sądzę żeby to był rzeczywisty spadek wagi...

22 lutego 2010 , Komentarze (1)

S: owsianka EMCO z morelami -> 248kcal
P: 4 ciasteczka Lu GO! -> 224
O: Pierś z kurczaka smażona na oliwie, sałata, kiełki fasoli, cebula, sos salatfix jogurtowy -> 331kal
P: 3 ciasteczka kokosowe ->170kcal
K: ryba Tilapia, papryka czerwona i zielona, cukinia, fasolka czerwona, oliwa -> 229kcal
W sumie dzień skończył się na 1201kcal