Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wzloty i upadki, dwie bardzo gabarytowe ciążę za mną i dwójka wspaniałych dzieci. Od jakiegoś czasu odpuściła dietę i masakrycznie się zaniedbałam. Koniec tego! Wykupiona dieta na Vitali i Chodakowska mają mi pomóc.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 56896
Komentarzy: 377
Założony: 8 stycznia 2010
Ostatni wpis: 1 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agataweronika

kobieta, 45 lat, Sosnowiec

169 cm, 62.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 maja 2010 , Skomentuj

Wiele razy trafiłam u Was w pamiętnikach, że stosujecie dietę Dukana. Przyznaję, że nie raz przez myśl mi przeszło, żeby też spróbować. Bo tak szczerze to już mi się nie chce ciągle zapisywać to co jem, ile i w ilu kaloriach się mieszczę. Choć kilka razy wolałam policzyć, żeby nie zjeść za dużo... Chyba też nie ufam samej sobie - dać mi trochę więcej do zjedzenia a nic nie zostanie :) W każdym razie wydrukowałam sobie zasady tej diety i zobaczę, może się skuszę... A może by to połączyć z 1200kcal? Kombinuję, nie? U mnie waga wczoraj rano pokazała 63,7kg, trochę więcej niż na pasku (efekt burzy emocjonalnej) ale mam nadzieję, że szybko się pozbieram. Koło weekendu zrobię pomiary.
A co do tych moich ostatnich rozterek, uspokoiłam się już i nawet zapytana przez męża czy już go kocham odpowiedziałam że tak. Mimo, że ostatnio napisał mi jeszcze "Z tym dzieckiem żartowałem. Tylko za cholerę nie wiem skąd termin na czerwiec. Serio." Powiem szczerze, już to po mnie spłynęło bo sama nie wiem czy chodzi mu o to że nie chciał wtedy co chciał czy odwrotnie

1 maja 2010 , Komentarze (5)

Wczoraj miałam kolejną "rozmowę" sms-ową z mężem i aż na koniec się poryczałam. I chyba dobrze mi to zrobiło bo dziś  zaczęłam myśleć inaczej. Napiszę wam jak to było wczoraj:
Napisałam mu że nie odzywam się do mojej matki,

- (…)A o co poszło z moja kochana teściowa? Hè? (ironia oczywiście)
- (…) jak wszyscy ma w dupie moje zdanie
- (…) jeszcze tylko mam wątpliwości co do zony. Kochasz mnie? (pełna irytacja moja oczywiście bo teraz to szczerze go nienawidzę)

- to nie jest odpowiedni moment na takie pytanie. Jeszcze jestem wściekła o tamto wiec daj mi wszystko najpierw sobie na nowo poukładać a później czekaj na wyznanie miłości. Sorry ale nie chce żeby to zabrzmiało fałszywie. (słowo kocham nawet przez myśl mi przejść nie chciało)

- a jak ja mogę stworzyć nowe życie z kobieta która nie ma dla mnie żadnych uczuć. A przynajmniej ich nie okazuje. Może to w twojej szczerości tkwi problem. (facet jakoś dziwnie myśli...)

- nieszczera bym była mówiąc ci ze cieszę się ze jednak nie chcesz teraz albo w ogóle dziecka. Prosić nie będę bo to nie zabawka ale ty chyba nie rozumiesz ile mnie to kosztowało żeby się zdecydować na drugie. Weroniki u matki nie zostawię, pójdzie do przedszkola a ja do pracy. (już byłam tego więcej niż pewna - faza zawziętości sie zaczęła)

- i tak się dogadamy. Gdy się spotkamy. A ja cię i tak kocham. Dobranoc. (jaki on dobry nagle się zrobił. I tu właśnie nastąpił potok łez i prawdopodobnie pomógł mi się pozbierać)

Ten ostatni sms - jego, bo sama już mu nic nie pisałam rzucił mną o ścianę bo jest bardziej wieloznaczny niż sama jestem w stanie go wytłumaczyć. Chyba jednak nie ma sensu sie nad tym wszystkim rozwodzić w nieskończoność...

Póki co, tak myślę... naprawdę... w sierpniu zacznę szukać pracy, może na pół etatu, żeby dziecko odbierać gdzieś o czternastej czy pietnastej z przedszkola. Kłopot tylko w tym czy znajdę taką pracę żeby też sobotę i niedzielę mieć wolną... Trochę mnie to przeraża ale poradze sobie. Będę musiała. A drugie dziecko?... niestety odchodzi w zapomnienie... i obym za rok była na niego gotowa. Chciałabym zajść w ciążę właśnie między czerwcem a sierpniem, żeby maleństwo urodziło się przed wakacjami....

Wiecie co? są też plusy odłożenia tej ciąży... Może będę egoistką... ale mam więcej czasu na popracowanie nad sobą :] Chyba wraca mi już uśmiech na usta... Co ja bym bez Was zrobiła...


30 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

W środę smutki topiłam w czerwonym winie i zagryzałam czym popadnie. Następnego dnia miałam wielki brzuch i ani trochę lepsze samopoczucie. Wczoraj też sporo podjadłam, ale zebrałam się chociaż i w czasie filmu ćwiczyłam. Dziś ciągle mam poczucie życiowej klęski ale chyba to kiedyś minie, prawda? Z matka też w środę się pożarłam bo tuczyła mi dziecko serkiem alemtte - cały kubeczek Weronika wyjadła łyżeczką. Dla mnie to jak jedzenie masła kostkami!!! Zwracałam uwagę, prosiłam ale w końcu cichaczem pozwoliła jej w kuchni pod moją nieuwagę zjeść WSZYSTKO.  Niestety, być może to moja paranoja ale nie pozwolę by mi dziecko tuczono. Sama całe życie jestem na dietach, może gdyby moja mama zwracała uwagę na to co jem, ile i kiedy nie miała bym takich schizów...
Dardo Wam dziękuję dziewczyny za wsparcie, we wszystkim macie rację. Narazie z mężem nie pogadamy prosto w oczy bo ciągle jeździ, na długi weekend tez nie przyjedzie. Ale myślę, że to dobrze, trochę ochłonę, przemyślę. Boję się tylko tego jak mi napisałaś - OLIWE - że coś się we mnie zablokuje i maleństwo odejdzie w szeroko pojęte zapomnienie przynajmniej z mojej strony. Kurcze, dlaczego to tak boli?... Pierwszego dziecka też w sumie musiałam się prosić, ale tym razem dość! Potrafię być zawzięta (szkoda, że w diecie mi tak nie idzie) i nie będę sie nikogo o nic prosić! Jeszcze raz baaaardzo Wam dziękuję.

28 kwietnia 2010 , Komentarze (3)

Muszę się wyżalić, bardzo mi źle a wstyd się przyznać - nie mam z kim o tym pogadać
Kiedyś na pewno wspominałam, mam śliczną córeczkę, bardzo wyczekaną i strasznie kochaną, w sierpniu skończy 3 latka. Chyba w tamte wakacje mąż napomknął, że chyba pora już na drugie dziecko. Szczerze mówiąc, sama nie byłam gotowa i długo czasu mi zajęło żeby się przekonać. Było mi bardzo dobrze tak jak jest teraz. Mąż pracuje jako kierowca, większość czasu jesteśmy same i przyznam że jest mi tak dobrze. Spędzam z córcią każdą chwilę, sama nie pracuję a mąż kiedyś powiedział, że mam zająć się narazie dzieckiem. W trakcie różnego rodzaju rozmów bardziej lub mniej burzliwych, z mniejszą lub większą dawką alkoholu "ustaliliśmy" że przestaję barć pigułki po to, aby pół roku później (czerwiec) postarać się o braciszka dla Weroniki. Po może dwóch miesiącach mąż zaczął snuć różne plany w których drugiego dziecka nie było. Nic nie mówiłam bo pomyślałam, że jak zwykle nie chce określać się i podpisywać cyrografu. Nigdy nie usłyszałam z jego ust żadnego stanowiska w jakiejkolwiek sprawie. Tak więc, puszczałam to mimo uszu.
Dla mnie pierwszym krokiem do już poważnego myślenia o kolejnym dziecku było dostanie się przez córeczkę do przedszkola. Z racji tego że pierwszą ciążę miałam z małymi kłopotami, pobytem w szpitalu i ciągłym stresem, żeby dochodzić - chciałam mieć trochę luzu. Córcia chodziła by do przedszkola a ja mogłabym odpocząć, bądź jak (odpukać) wyląduję w szpitalu to moja mama nie będzie tak obciążona.
Tak więc dzisiaj dowiedziałam się że Isia dostała się do przedszkola, napisałam mężowi jaka to jestem szczęśliwa. Tak przedstawiała się nasza rozmowa sms-owa
- Tzn co teraz? Mama szuka pracy? (juz mnie to wpieniło niesamowicie - zmiana frontu)
- Ok. Skoro zmieniłeś zdanie... Od września idę do pracy a drugie dziecko za parę lat (żeby sie odpłacić bo jednak chciał syna)
- Hehehe. A do września co się będzie działo (jednak nie poskutkowało)
- A rok szkolny to kiedy niby sie zaczyna? Tylko nie wiem po co ja pigułki odstawiłam. A podobno to kobieta zmienna jest (no tak pół roku nie brania pigułek po to żeby zajść bezpiecznie w ciążę)
- Bo zołza byłaś po pigułkach (fakt, kiedy mogłam bez obaw, mnie się nie chciało. Teraz kiedy są obawy chcie mi się jednak bardziej)
- Wiesz co? Robisz sobie jaja z poważnej sprawy. A ja nie jestem jakimś inkubatorem dla dzieci który można wynająć kiedy ci się zachce (bo był moment że chciał odrazu ale ja nie byłam gotowa)
- No ale co ty chcesz na zimę z brzuchem chodzić? Teraz byś troche popracowała i na zimę byśmy zainstalowali Cypiska. Zycie jest ciężkie kochanie (jakby się zastanowił, ale i tak chyba mu się wydaje że od zaraz pójdę do pracy a co niby mam zrobić z Weroniką, ona przeciez od września idzie do przedszkola?)
- Nie. Była mowa o czerwcu szczególnie, że to nie strzał w dziesiatkę. Pół roku się nastawiałam. Teraz tobie sie coś odmieniło. Skoro jeszcze do tego nie dorosłeś to nie zaczynaj tematu bo robisz ze mnie idiotkę. Koniec (już się we mnie zagotowało. Jestem WŚCIEKŁA!!!!!!!)
To był naprawdę koniec wymiany zdań sms-ami.  Może lepiej bo przez telefon bym się z nim nieźle pożarła. I tak, mam straszliwego doła. Chciałam to dziecko, szykowałam całą siebie. Dieta, zdrowe odżywianie, plany jak i co będę jeść w ciąży. Wszystko na nic. A Wiecie co jest najśmieszniejsze? To, że jak pójdę do pracy i akurat wypadnie mi dniówka kiedy akurat on do domu przyjedzie to będzie wielce obrażony że nie ma mnie w domu. Juz to przerabiałam i wiem.
Szlak by to trafił, kuźwa dlaczedo ten facet nie może podjąć męskiej decyzji . Pieprzony frajer, myśli, że wszystko kręci się wokół niego!!!! kiedy on będzie chciał to mam się nastawić i bach będzie syn. aaaaaAAAAAAaAAAAAaaa!!!!!!! Jak ja bym chciała być niezależna, mieć własne mieszkanie, pracę i SAMA wychowywac córeczkę i mieć wszystko w nosie. A tu na garnuszku u mężą.... Póję, jak się zawezmę, pójde do pracy ale on ze mnie pożytku nie będzie miał. I syna też...

26 kwietnia 2010 , Skomentuj

Muszę niestety odwołać to co napisałam ostatnio, bo jednak Bio CLA z zieloną herbatą nie jest dla mnie ... Mimo, że efekty są super to po ok 60 tabletkach dopadły mnie koszamarne wzdęcia i zaparcia... I tak samo było kilka lat temu przy okazji pierwszego zażywania Bio ale myślałam, że może tym razem będzie inaczej. W każdym razie od wczoraj go nie biorę i jest mi coraz lżej a brzuch wraca do poprzednich rozmiarów. Mam jeszcze Lineę więc przerzucę się narazie na nią w celu wykończenia opakowania. Największy ból, bo zamówiłam już drugie opakowania Bio... ale może jak trochę moje trawienie dojdzie do siebie to znowu wrzucę go na ruszt tym razem nie 3x2tab. tylko 2x2tab i zobaczymy co będzie się działo. Tak czy inaczej odpuściłam sobie na razie ważenie bo czuję się dużo (jak by to powiedzieć) większa... Niestety...
A wogóle to mam kolejny cel :) niedawno zostałam zaproszona na komunię w rodzinie więc do 16 maja chciałabym zejść do tych 60kg... A że ostatnio mi tak ciężko na jelitach było to pomyślałam, że przetestuję swoją siną wolę co do zachcianek i w ten oto sposób uroczyście obwieszczam, że DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ BEZ SŁODYCZY :) i oby chociaz do tej komunii... Choć spodziewam się że będzie naprawdę cięzko bo STRASZNIE uwielbiam słodycze i ciągnie mnie do nich na każdym kroku. Poza tym, zmęczyło mnie już liczenie kalorii, chciałabym umieć zapanować nad swoim jedzieniem i myślę, że jestem w tym właśnie momęcie na tyle silna żeby dać tadę. Ograniczam więc węglowodany w postaci mączastych rzeczy i niestety większość surowych warzyw bo strasznie mnie wzdymają a tak już polubiłam surówki... Ostatnio jadłam z selera i jabłka z dodatkiem rodzynek, słonecznika i ananasa i była pyyyyyszna Muszę się przerzucić na gotowanie na parze.
Więc zaczynam odliczanie dni bez słodyczy aż ciekawa jestem ile podołam. Pozdrawiam gorąco.

21 kwietnia 2010 , Skomentuj

Sama nie wierzę w to co widziałam dziś rano na wadze. Uwierzycie? 63,5kg!!!! Ale jestem szczęśliwa, szczególnie, że przez weekend wcale nie było dietowo. Aż strach pomyśleć co bym ujrzała przy pilnowaniu kalorii... Tak więc w weekend też brałam Bio CLA i myślę, że to jego zasługa. W sumie nie działa na mnie jakoś antyjedzeniowo ale chyba pomaga mi spalać tłuszcz. Troszkę ćwiczyłam i jestem przeszczęśliwa Pomyśleć, że jeszcze niedawno czekałam na tą chwilę kiedy zejdę poniżej 65kg a tu taka niespodzianka
Wogóle to zaczełam jeść więcej warzyw, szczególnie do obiadu. Dzisiaj np. miałam surówkę z białej kapusty z marchewką, ananasem i rodzynkami no i sosikiem z majonezu i jogurtu ale była PYYYYSZNA i kalorycznie nie wyszła najgorzej bo w 100g 83kcal. To sevee tak mnie natchnęła na te surówki i dzięki wielkie
A teraz wiecie co kombinuję? Moi rodzice mają córci kupić rowerek. Już kręcić pedałami umie bo na stacjonarnym się nauczyła, ale myślę sobie czy by dla siebie rolek nie kupić i śmigać za nią na rolkach. Co myślicie? Każdy pretekst do spalania kalorii jest dobry nie? Ale ja nic o rolkach w sumie nie wiem. Możecie coś pomóc w wyborze i kolorze? Będę wdzięczna. Pozdrawiam gorąco. Buziaki!!!!!

13 kwietnia 2010 , Komentarze (4)

Witam Was kochane w bardzo dobrym humorze :) Dieta ładnie mi nawet idzie. Tylko w sobotę poległam, później żałowałam ale trudno. Na szczęście szybko się pozbierałam i w niedzielę dobiłam do 1220kcal

NIEDZIELA. BILANS DNIA
-> 1 220kcal
Ś: owsianka EMCO z jabłkami ->252
slimm coffee -> 107kcal
O: udko bez skóry i surówka collesław ->287kcal
P: szarlorka i jogolelka light -> 348kcal
K: warzywa na parze -> 226kcal

PONIEDZIAŁEK. BILANS DNIA -> 1 366kcal
Ś: owsianka EMCO z morelami -> 248kcal
O: Knorr Ala Mozarella, nescaffe 3w1 ->399kcal
P: biszkopty bez cukru, batonik fintess z czekoladą -> 309kcak
K: udko z kurczaka b/s, sałatka z vinegretem ->300kcal
D: czekolada gorzka 70% 20g -> 110kcal

Straaasznie mi się chciało czegoś słodkiego - stąd ta czekolada ale i tak jestem z siebie dumna, że nie wymyśliłam czegoś jeszcze. Od poniedziałku biorę Bio CLA z zielona herbata i nie wiem czy to możliwe ale już widzę efekty. Nie ciągnie mnie tak strasznie do jedzenia i spodnie, nawet te elastyczne staja się już wiszące. Bardzo tego nie lubię i chyba niedługo przystąpię do zwężania moich zasobów odzieżowych :) co z drugiej strony niezmiernie mnie cieszy

Pokażę Wam teraz jak obecnie wygląda mój brzuszek. Patrzę na niego i patrzę i nie wiem czy już sobie uroiłam czy faktycznie wokół pępka mam mniej balastu. Jak myślicie?



Dzisiaj też się ładnie trzymam, ale co i jak opiszę następnym razem. Trzymajcie się cieplutko. Buziaki :*



10 kwietnia 2010 , Skomentuj

Trochę sceptycznie podchodziłam do ostatniego ważenia bo wieczór wcześniej wypiłam sporo wina i waga pewnie pokazała bardziej odwodnienie niż ubytek tłuszczu. Tak więc z dzisiejszego mierzenio-ważenia jestem straaaasznie zadowolona. Waga pokazała 64,4kg :)

W porównaniu do ostatnich mierzeń wygląda to następująco:

 

13.03

28.03

3.04

10.04

Waga:

65,4

65,6

64,1

64,4

(+0,3)

szyja:

33

33,5

33

33

 

biceps:

26,5

26,5

27

26,5

(-0,5)

biust:

90

90

90

90

 

pod biustem

81

80

80

80

(-1)

talia:

72

72

72

71

(-1)

biodra:

101,5

102

101,5

101,5

 

udo:

58

57

57

57

 

nad kolanem:

41,5

42

41

41

 

łydka:

34,5

35

35

35

 


W sumie rewelacji nie ma bo szłam raz w górę raz w dół ale i tak się cieszę, że cokolwiek się zmobilizowałam mimo tych wszystkich moich porażek. Teraz przyznaję, wczoraj dostałam @ i strasznie chce mi się słodkiego. Wczoraj połechtałam trochę swoje kubki smakowe jednym duplo - niebo w gębie, ale ostatecznie skończyło się na 1266kcal. A było tak:
Ś: owsianka EMCO z jabłkami -> 252kcal
slim coffee 32g -> 117kcal - piłabym ją wiadrami
P: jogobella regularis -> 115kcal
O: spagetti po bolońsku z makaronem pełnoziarnistym -> 312kcal
P: baton fitness z czekoladą -> 89kcal
K: udko bez skóry i sałatka colesław własnej roboty -> 282kcal
D: Ferrero Duplo -> 99
Od dalszej konsumpcji się na szczęście powstrzymałam a jednym z powodów był fakt że Duplo miałam tylko jedno

Dzisiaj na razie jest grzecznie i obym wytrzymała. Gardło ciągle mnie boli, chyba z anginy dobrze nie wyszłam, córeczka w nocy mi kaszle - o dziwo w  dzień wogóle... Juz myślałam że może ma alergię na pierze bo jakiś czas temu  poduszkę jej zmieniłam ale po głębszym zastanowieniu już wtedy kaszłała jak jej dałam tą z pierzem. W każdym razie teraz miała silikonową i też kaszlała. Tej nocy wygonię też swoją puchową i zobaczymy co sie będzie działo. Pozdrawiam Was gorąco :*

9 kwietnia 2010 , Skomentuj

Dzień rozpoczął się całkiem fajnie tylko nie mogłam przestać myśleć o jednej rzeczy: a mianowicie przez okno widziałam że za szyba samochodu mam jakąś karteczkę a w około nikt inny nie miał takiej co by oznaczało że to raczej nie jakaś reklama.
A dzień miałam fajnie zaplanowany, miałam nawet zabrać córeczce wózek bo by tyle kilometrów pewnie nie przeszła na nóżkach - tyle miałam do pozałatwiania.
Ale na początek poszłam sprawdzić ta kartkę... i okazało się, że to jakieś upomnienie od Straży Miejskiej że na trawniku stoję i mam się stawić do wyjaśnienia w ciągu 3 dni bo jak nie to sprawa pójdzie do Sądu! To ci! Mówię Wam... ale się wkurzyłam! Stoją takie barany zaraz pod klatką na zakazie i to bezkarnie a ja (dodam że naprawdę nie było nigdzie miejsca) stanęłam tak żeby mnie ktoś nie przyhaczył jak będzie ulicą przejeżdżał. Już pomijam fakt że metr dalej jest już wyjechana trawa od parkujących tam aut. I że zimą na tym właśnie miejscu aż roiło się od aut. Trawy oczywiście pod śniegiem nie było widać... A stałam na trawniku tylko dwoma kołami :) Cóż... dopisałam ten fakt do listy zadań na ten dzień...
Generalnie, wszystko załatwiłam. Upomnienie dostałam - sorry, POUCZENIE - podpisałam, kupiłam dziecku 2 pary bucików w zamian za reklamowane moje buty - chyba dobrze na tym wyszłam dwie pary za jedną :) i co najbardziej mnie cieszyło - odebrałam prawie 300 zdjęć od fotografa. Trzy lata  czekały na wywołanie :)

A to moje PODSUMOWANIE DNIA:
Ś: łaciate 0% i płatki fitness z jogurtem -> 213kcal
P: activia truskawkowa, 2 plastry szynki z indyka -> 141kcal
O: Knorr krem z kury z grzankami, udko bez skóry, buraczki tarte ->388kcal
P: baton fitness z czekoladą ->90kcal
slimm coffee ->113kcal
K: serek wiejski lekki i warzywa na parze ->249kcal
RAZEM: 1194kcal

7 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

Niestety nie udało mi się zejść do zaplanowanej wagi ale nie czuje się z tym jakoś specjalnie źle bo i tak coś się ruszyło. W sobotę robiłam pomiary i na wadze pokazało mi się 64,1kg :) ale może nie będę teraz zmieniać paska bo po świątecznych pysznościach na pewno wygląda to inaczej. W sobotę zrobię kolejne pomiary to wpiszę już na bieżąco :)
Zaraz pójdę posprawdzać jak Wam minęły Święta bo u mnie było straaaasznie mazurkowo i winnie jakkolwiek by na to nie patrzeć. Zaszalałam ale teraz już wiem że lepiej mi odpuścić raz na jakiś czas nawet jeśli to potrwa kilka dni pod rząd niż zaplanować jeden dzień w tygodni bez liczenia kalorii bo i tak cięzko mi się później zmobilizować. A jak sobie tak myślę to chyba 23 kwietnia mój ojciec ma imieniny więc z góry uprzedzam, że następne szaleństwo jedzeniowe będzie. W każdym razie chciałabym bardzo do tego czasu ładnie sie trzymać
I zamówiełam sobie dzisiaj na allegro Bio CLA z zieloną herbatą w sumie za 40zł 90 kaps a w aptece chcieli ponad 60zł Popijam sobie też Slim Coffee Gold Carmel i teraz dopiero przyznaję, że mi smakuje bo te inne smaki przełknąć nie mogłam - paskudztwo!!!
No to trzymajcie się dzielnie dziewczynki. Gorąco pozdrawiam :*
A w czasie Świąt oczywiście mąż przyjechał do domu i tak przy nim głupio jakoś było mi ćwiczyć i tylko raz w ciągu od soboty do poniedziałku ćwiczyłam. Jestem skruszona ale i tak dobrze wykorzystałam czas bo akurat się zdrzemnął a ja dawaj za hantelki i do dzieła

PODSUMOWANIE DNIA:

S: owsianka EMCO z jabłkami->252 kcal

P: activia truskawkowa->120 kcal

Slimm coffee 20g->73 kcal

O: ryba na parze, cukinia, papryka czerwona i fasolka czerwona->203kcal

P: baton fitness z czekoladą->90 kcal

2 plastry szynki z indyka->30 kcal

Kawa 3 w 1->70 kcal

K: sałata, ogórek, pomidor, feta light, oliwki, sos salatfix vinegrette->235 kcal

RAZEM: 1073kcal