Witam!!
Długo się nie odzywałam ale zaglądałam czasami żeby się motywować do walki. Dzisiaj moja waga pokazała równe 80 kg więc jestem o krok od wyczekanej 7ki z przodu :) ale od początku.
Do czerwca szło mi odchudzanie nawet ok. Były lepsze i gorsze momenty ale jakoś szło. Ale w czerwcu przyszła załamka, nic mi nie szło, ćwiczenia poszły w las. I pod koniec czerwca waga pokazała 3 kg na plusie. Tego było za wiele. Powiedziałam sobie, że albo coś zmienię albo na zawsze pozostanę pulpetem w za ciasnych spodniach. No i zrobiłam TO :) a mianowicie zadzwoniłam do Naturhouse. Zawsze miałam na to ochotę ale jakoś się nie składało. Poszłam, zobaczyłam, posłuchałam miłą dietetyczkę i tak sobie zleciało 8 kg :) zaczęłam 1 lipca a ostatni raz byłam tam w połowie sierpnia. Teraz już nie chodzę ale nie mówię, że jeszcze kiedyś tam nie zajrzę. Jeśli któraś z Was ma ochotę spróbować ale ma jakieś obiekcje, nie wie czy się to opłaca to ja bardzo polecam :) nauczyłam się tam nareszcie jak i ile jeść (i jest to o wiele więcej niż jadłam przedtem!!!), cotygodniowe wizyty bardzo motywują do tego żeby co tydzień było mniej na wadze no i spadające kilogramy bardzo motywują i napędzają do dalszej walki. Teraz będę walczyć sama i jak na razie idzie mi całkiem nieźle :) może nie uda mi się schudnąć do końca roku tych 20 kg ale dyszkę do Sylwestra na pewno zrzucę :)
Pozdrawiam Was serdecznie!!