I to jaka!!
Ani jedna kropla deszczu przez weekend nie spadła, a wcześniej też chyba długo, długo nic. Wszystko zakurzone i przyblakłe, w naszym lesie jest chłodniej, ale pomiędzy polami czy na wsiach - upał.
W kąciku, pod dachem, odkryliśmy jedno gniazdo z pisklakami, drugie w jałowcu, tuż przy ścieżce do ogniska, teraz dopiero, jak nas już tam nie ma, ptasi rodzice trochę spokoju mają. Może nie było to właściwie jakieś nasze odkrycie, tylko ptaki siedziały w gnieździe do ostatniej chwili, a potem z głośnym trzepotem wylatywały tuż przed naszym nosem, szeroko otwarte małe dzioby zostawiając na widoku. Zupełnie bezgłośne te małe, żadnego pipipipi..
Wiewiórka przychodzi wyjadać zielone jeszcze śliwki, sójki bitwy toczą, a kosy w dzień robaki z trawy wydziobują, wieczorem na mistrzowskie trele z najwyższych gałęzi wyśpiewują. Wysoko tez lataja nietoperze.
A teraz koniec spokoju. Na ostatniej kontroli u stomatologa, pod koronką zrobiła się próchnica. Głęboka 😢. Jedyna zaleta to dieta przymusowa 😉. Waga, która ustaliła się na 54 kg (+-0,5) pewnie przez chwile będzie niższa.
Przez najblizsze dni wychodzę do pracy przed 8, wracam nie wiem? Po 20 to dobrze bedzie..
No i ostatnia w sezonie, najbardziej skomplikowana para skarpet, doczekała się fotek. Rozmiar na modelke za duży, na własciciela idealny, ale właściciel do pozowania nie ma cierpliwości.
Z przodu:
I z tyłu:
Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h siłownia
Wtorek:20 km rower + 0,5 h siłownia
Środa: 30 km rower
Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia
Piątek - niedziela: 120 km rower