Trochę kryzys dzisiaj miałam z treningiem.
Że za długo już jest taki sam i mi się nudzi. I że pojadę do domu i będę czytała książkę i leżała i czytała i leżała, aż do czasu, kiedy czas będzie iść spać.
Na szczęście zamiast tego pojechałam do klubu, pozmieniałam trochę (trochę) mój trening siłowy, a instruktorka całkowicie zmieniła choreografie na sztangach, a nowa jest super; ciężka ale dynamiczna i zupełnie, ale to zupełnie inna i ledwo żyję teraz i dobrze mi bardzo.
Poniedziałek: 15 km rower i to wszystko
Wtorek: 20 km rower + w południe zestaw na brzuch; 10 minut orbitrka,30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - wszystko powtórzone trzy razy
Środa: 20 km rower + pół godziny spania w saunie w południe (a miało być ćwiczenie tyłka, ale ona była w idealnej temperaturze, wypachniona olejkami i nawilżona i całkiem pusta, nie mogłam, po prostu nie mogłam tak jej zignorować i iść ćwiczyć, ale próbowałam)
Popołudniowy trening:
1. Wciskanie sztangielek na barki siedząc: 12x 7kg 12x 7kg 12x 7kg 10x 7kg 9,5x 7kg,
2. Podciąganie się przy pomocy niebieskiej gumy: 3 serie x 10 powtórzeń, strasznie wymęczonych powtórzeń,
3a. wyciskanie sztangi na ławce skośnej: 10x 20kg 10x 20kg 8x 20kg 8x 20kg
3b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia 15x 2.5kg 15x 2.5kg 15x 2.5kg 15x 2.5kg (a i b jako seria łączona)
4. Ściąganie drążka wyciągu pionowego do brzucha: 12x 25kg 12x 25g 12x 25kg 10x 25kg 10x 25kg
4b. wspinanie na palce na maszynie, obciążenie 50 kg: 20x stopy równolegle, 20x na zewnątrz, 20x do wewnątrz,
godzina zajęć power pump - całkiem nowych, bardzo ciekawych, bardzo ciężkich