Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2562
Komentarzy: 14
Założony: 14 lutego 2012
Ostatni wpis: 15 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
barka1966

kobieta, 58 lat, Łańcut

167 cm, 67.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 marca 2016 , Komentarze (2)

Niestety o ile w tamtym tygodniu dałam sobie popalić to obecny zaczął się od niezamierzonego braku ruchu z powodu nieczasowości i spraw rodzinnych. Do tego za dużo papu i wiem jak to się skończy zamiast na minusie to fat znowu pozaszywa mi ciuchy i bedzie miał radochę wyłażąc bokami. Stara i głupia. ...zero akceptacji swojej ignorancji. 

8 marca 2016 , Komentarze (1)

Pomiary zrobilam w sobote ale czekalam na baterie do wagi, w końcu zaczyna coś ruszać. Ujmijmy to tak nie trzymam się ściśle diety ale wybieram sobie posiłki ktore mi odpowiadają, reszte zjadanych przeliczam kaloryczność na fitatu i staram się trzymać ok 1800 kalorii. Jeżeli chodzi o treningi to nie korzystam z tych siłowych ułożonych przez trenera bo dla mnie są za nudne (z całym szacunkiem dla cudzej włożonej w to pracy) ,skupiam się na wizualnych treningach z szalonymi kobietami które tak jak ja męczą się i pocą przy wysiłku. 

4 marca 2016 , Skomentuj

Wczoraj koleżanka zmotywowala mnie do biegania zrobiłyśmy 6 km z malymi przerwami a pamietam jeszcze niedawno robiłyśmy po 10 bez przystanku. Czułam się fantastycznie, widać mój organizm potrzebował tych endorfin. Wcześniej biegalam regularnie 3 x w tygodniu ale zapominalam o ćwiczeniach ogólnorozwojowych i rozgrzewce dlatego chyba mój kręgosłup się zbuntował w tamtym roku i nie było innego wyjscia jak trochę odpuścić.  Tylko że potem każdy powód był dobry by nie ruszać tyłka z kanapy a waga rosła. Obecnie  powrót do biegania to mój piorytet ale głowa się buntuje.....

3 marca 2016 , Skomentuj

Wczoraj zebrałam sie za trening nr 1 z vitalii ale niestety to chyba nie dla mnie.Nawet sie na nim nie spocilam, za dużo rozgrzewki a za mało samych ćwiczeń. Niby te 30 min ruchu zalicze ale potem żałowałam że nie poszłam biegać . 

2 marca 2016 , Komentarze (1)

Hm niby się ruszam,w niedziele 7 km spacer szybkim krokiem,w poniedzialek 30 min roweru stacjonarnego i 30 minut ćwiczeń, wczoraj 30 min jogi po ktorej dzisiaj mnie boli prawa łopatką( ale to już na własne życzenie bo jeśli próbujesz udowodnić sama sobie że jesteś bardziej rozciągnięta niż w rzeczywistości to potem cierp ,,),tylko dlaczego nie widzę efektów ani na wadzę ani po ciuchach. Od stycznia zaczęłam sie więcej ruszać, nie jem slodkiego ani pieczywa a tu kicha, ,,,wiem wiem trzeba sie bardziej ogarnąć z dietą ale na poważnie i dlatego tu jestem. 

1 marca 2016 , Komentarze (4)

Znowu waga poszła w górę,jedna wielka porażka celulit aż wylewa się. ..zapomniałam jak prowadzi się dziennik. Muszę wszystko poznawać od początku i jakoś sama się ogarnąć.

21 września 2012 , Komentarze (2)

Nie mam ani chęci ani czasu na wpisy czy dietę.Gdy spotyka naszych bliskich ciężka choroba to nie jest potrzebna żadna dieta-tak jakoś same kilogramy lecą.

14 września 2012 , Skomentuj

Z obliczeń wychodzi że od początku schudłam 2,8kg przez 3 tygodnie.Wydaje mi się że nie jest zle zwłaszcza że nie bardzo trzymam się diety.Przede wszystkim jem mniejsze ilości i pilnuje by było 5 posiłków dziennie.

Staram się także nie jeść po 18 tej.Jeżeli chodzi o  to niestety biję się w piersi -olałam sobie ćwiczenia z trenerem(ale to nadrobię)za to jeżdżę na stacjonarnym o ile nie padam z nóg.

11 września 2012 , Skomentuj

Nie mam o czym pisać,ani diety vitaliowej nie trzymam ani nie ćwiczę z trenerem-normalna kicha.Trochę pojezdziłam na stacjonarnym a zresztą cały czas jestem zajęta-sprzątam grządki na jesień, robię przetwory i takie tam.Zresztą jak się ma problem zdrowotny w najbliższej rodzinie( i to poważny problem )to raczej chęci gdzieś umykają.

7 września 2012 , Skomentuj

Sama nie wiem czy to sukces czy porażka te pół kilograma.Mam taki zapiernicz że wczoraj nawet nie miałam kiedy pojezdzić na rowerku stacjonarnym--tak mi brakuje jazdy na świeżym powietrzu ale nie mam kiedy.

Może w sobotę wezmę młodego i pognamy .Dziś jeszcze mam do zaliczenia wizytę w szpitalu u rodziciela oraz obiecałam wieczorem przyjśc na piwko do znajomej.Już cały tydzień odwlekałam z powodu braku czasu .Wczoraj do 23smażyłam śliwki(i zamiast zjeść kolacje opchałam się takich pysznych węgierek).A w kuchni jeszcze czeka na mnie duża skrzynka z kolejnymi śliwkami i kolejne cukinie do zrobienia.Czy całodzienny ruch w kuchni przy sprzątaniu ,gotowaniu,smażeniu i takie tam podobne można potraktować jako spalanie kalorii?AAAAAAAAAjeszcze mnie czeka mój ogród do jesiennych porządków..

Ta dieta czegoś przynajmniej mnie nauczyła ,czytania zawartości etykiet,oraz rozumnego przygotowywania sobie posiłków do pracy,nie tak jak zwykle 1 kanapka z byle czym po której dostawałam wilczego głodu (bo ta jedna kanapka służyła mi jako śniadanie w pracy bo w domu nic nie jadłam,oraz jako 2 śniadanie),przeważnie kończyło się tym że jak miałam możliwość to za nim dotarłam do domu to kupowałam byle co(najczęsciej coś słodkiego)by zaspokoić głód,albo wpadalam do domu tak głodna że jadlam co popadło i ile sie dało.

I wiadomo że w końcowym efekcie dostawałam takiego bólu żoładka że nikomu nie życzę.A teraz codziennie rano jem w domu śniadanie-np 2 chlebk i chrupkie z odrobiną serka i pomidorem około 6.30(dzisiaj były płatki żytnie z wodą i mlekiem) potem w pracy ok 10-10.30 (tak jak mam dzisiaj )kefir2% z płatkami kukurydzianymi i między 13a 14 kolejny posilek dziś mam przygotwaną salatkę z pomidorami,szczypiorkiem i 2 paluszkami surim polane niewielką ilością oliwy z ziołami prowansalskimi.Po powrocie do domu nie ma już rzucania sie  na jedzenie tylko spokojnie mogę przygotować sobie coś na obiad (dzisiaj ryba z piekarnika)a kolacja to przeważnie owoce których nie mogę sobie podarować.